The RationalistSkip to content


We have registered
204.980.513 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room »

Enfant terrible boże [3]
Author of this text:

Satanael zostaje sam, zamyślony nad czymś. Minął jakiś czas...

2. Pewnego razu, kiedy Bóg spacerował po rajskim ogrodzie podczas powiewu wiatru, podbiegł do niego Satanael, trzymając przed sobą wijącego się na wszystkie strony węża. Nie witając się nawet ze Stwórcą, spytał obcesowo:

— Co to jest, Panie?! — mówiąc to, podsunął niemal pod boskie oblicze wzorzystego gada. Bóg ze stoickim spokojem, odparł:

— To?,.. wąż, zwykły wąż po prostu,.. na dodatek całkowicie niegroźny .

— Tak?! Zwykły wąż?! Całkowicie niegroźny?!...A wiesz Panie co ten „zwykły i niegroźny" wąż robił?! Namawiał niewiastę do zjedzenia zakazanego owocu, ot co! — zawołał nieomal.

— Taak?.. Co ty powiesz? — Bóg skwitował tę jego rewelację sceptyczną miną, nie przerywając swego porannego spaceru.

— A tak! Nie wierzysz mi Panie? — spytał anioł i znienacka ścisnął mocno ogon węża, który aż zasyczał z bólu i zawołał:

— Oszalałeś czy co?! Chcesz traszkę ze mnie zrobić albo jakąś salamandrę?! -

Satanael nad wyraz zadowolony z podstępu, dzięki któremu wąż zdradził się przed Bogiem ze swojej — niezwykłej jak na gada — umiejętności posługiwania się mową ludzką, oczekiwał na pochwałę od Stwórcy za wykazaną czujność i przyłapanie na gorącym uczynku w jego dziele dywersanta. Dlatego bardzo niemile zdziwiły go jego słowa:

— Puść go… — rzekł cicho Bóg, a widząc zdumioną minę anioła, powtórzył głośniej:

— Masz natychmiast go wypuścić, rozumiesz?! — więc Satanael wzruszywszy ramionami, pochyla się i kładzie gada na bujnej trawie, a ten bez słowa podziękowania znika w niej tak szybko, jakby się zapadł pod ziemię.

Anioł przygląda się z uwagą Stwórcy i otrzepując ręce, mówi:

— Jak uważasz Panie,.. ja tylko zwróciłem twoją uwagę na ten podejrzany fenomen natury — podkreślając ostatnie słowa uszczypliwym tonem, a widząc, że Bóg nie zamierza tłumaczyć się dodaje: — W razie czego, żeby nie było na mnie..-

Stwórca jednakże, jakby nie przywiązując do tego incydentu żadnej wagi, odwraca się bez słowa i kontynuuje przerwany spacer. Przez następne dwa dni nic szczególnego nie wydarzyło się w ogrodzie Eden; jego mieszkańcy cieszyli się urokami życia, każdy na swój sposób. Ale gdzieś tak pod koniec trzeciego dnia Satanael zauważył dziwną rzecz; Bóg podczas wieczornego spaceru zachowywał się — oględnie mówiąc — dość dziwnie. Co rusz to pochylał się zaglądając pod ozdobne krzewy, patrzył z uwagą pod swoje stopy, jakby czegoś wypatrywał w gęstej trawie i w ogóle rozglądał się na wszystkie strony bardziej niż zwykle.

— Czyżbyś Panie grzybów szukał? — zażartował sobie anioł, gdyż on jeden domyślał się powodu tego dziwnego zachowania się Stwórcy.

Bóg najpierw udał, że nie dosłyszał tego szyderczego pytania, ale w końcu jakby mimochodem, sam zagadnął anioła:

— Luciferusie,.. nie widziałeś może gdzieś tego węża, którego mi hmm,.. pokazałeś? -

— Tego mówiącego węża? — spytał anioł z naciskiem, patrząc uważnie na Stwórcę. Ten odchrząknął i nie patrząc na rozmówcę, odparł:

— W rzeczy samej,.. o tego mi właśnie chodzi..-

Satanael był przygotowany na to pytanie, więc odpowiedź musiała zabrzmieć przekonująco: — Nie Panie, nie widziałem go,.. chyba mnie unika jak sądzę,.. a co z nim? Stało się coś może? — spytał jakby od niechcenia, starając się aby wypadło to naturalnie. Stwórca spojrzał na niego uważniej, a potem machnął ręką, bagatelizując swoje zainteresowanie.

— Ee,.. nie! Tak tylko pytam. Na pewno się znajdzie..- dokończył ciszej, jakby do siebie, odwracając się na pięcie, a widząc, że anioł przygląda mu się podejrzliwie, zaprzestał poszukiwań, ostentacyjnie spacerując z podniesioną głową.

Satanael także odwrócił się i odszedł, starannie ukrywając wyraz satysfakcji i szeroki uśmiech zadowolenia, na swym nieludzko pięknym obliczu. Tak się bowiem złożyło, iż mówiący wąż zniknął przy wydatnej „pomocy" anioła. Satanael widząc, że Stwórca nie ma najmniejszego zamiaru przeszkodzić niecnym zamiarom podstępnego gada, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce; zaczaił się przy zakazanym dla ludzi drzewie, domyślając się, że prędzej czy później, wąż tam przybędzie by dokończyć swego dzieła.

Kiedy więc wślizgiwał się on po pniu drzewa, anioł błyskawicznie złapał go jedną ręką w połowie długości, a drugą ścisnął mu pysk, aby krzykiem nie zaalarmował wszystkich mieszkańców ogrodu. Potem wzbił się z nim w górę i odfrunął na znaczną odległość. Po drodze parokrotnie zmieniał kierunek, zatoczywszy parę okręgów nawet, aby uniemożliwić gadowi ewentualny powrót. Następnie zniżywszy się nad ziemię, cisnął go w bujną roślinność, wołając za nim:

— A tylko spróbuj mi wrócić, to ci nogi z dupy powyrywam! — i przez nikogo nie zauważony, wrócił przed świtem do ogrodu Eden.

Satanael wcale nie wstydził się swego postępku. Po tym jak Bóg nie zareagował na jego ostrzeżenie, unaoczniające podstępne zamiary tego dziwnego węża, anioł nabrał podejrzeń i utwierdził się w przekonaniu, iż miał rację, podejrzewając Stwórcę o jakąś nieczystą grę w stosunku do swych stworzeń — ludzi.

— A jednak Bóg coś kombinuje! To pewne! — pomyślał w tym momencie, zastanawiając się jednocześnie jak zmienił się jego stosunek do tych ostatnich bożych kreatur; na początku był o nich zazdrosny i miał żal do Boga, iż uznał ich — a nie aniołów — za koronę całego swego stworzenia. Był do nich tak uprzedzony, że nawet ich wygląd wydawał mu się dziwaczny.

Kiedy jednak zauważył, że zachowanie Boga jest wielce podejrzane w kontekście jego nieskończonych możliwości, zaczął odczuwać jakąś dziwną więź z nimi i coś w rodzaju sympatii. Postanowił zatem pomóc im w tej nierównej rozgrywce ze Stwórcą, w miarę swoich anielskich możliwości. Ciekawy był jak teraz zachowa się Bóg. Nie musiał nawet długo czekać aby się o tym przekonać. Bóg zachował się w sposób, w jaki przystało zachować się graczowi najwyższej klasy.

Nie szukał już więcej zaginionego węża, ani nie pytał o niego anioła, lecz pewnego dnia stało się to, czego Satanael się obawiał i do czego miał nadzieję nie dopuścić swoim — jak mniemał — sprytnym działaniem. Jak się bowiem okazało ten z pozoru „zwykły i całkowicie niegroźny" wąż był bardziej przebiegły od wszystkich zwierząt żyjących na ziemi. Ba! Był bardziej przebiegły od ludzi nawet! I co gorsze, wykorzystał tę wrodzoną cechę, która dawała mu przewagę nad wszystkimi i skusił ludzi do zerwania i zjedzenia zakazanego owocu, przedstawiając im perfidnie pomyślane argumenty.

— Jak to było możliwe?! — zachodził w głowę Satanael — przecież tak daleko od ogrodu go wyrzuciłem! Jakim cudem udało mu się wrócić tak szybko?!.. Jak w ogóle udało mu się wrócić?! — zastanawiał się, zaskoczony tym faktem w najwyższym stopniu.

Najprościej byłoby oczywiście spytać o to samego Boga, ale wtedy musiałby przyznać się do tego co zrobił. Anioł wolał nie ryzykować i nie narażać się na gniew Stwórcy. Musiał jednak „robić dobrą minę do złej gry" jak to się określa, kiedy więc spotkał Boga, załamał ręce ze zgrozą.

— A nie mówiłem?! — zawołał dramatycznym tonem - zwykły wąż, tak?! I całkiem niegroźny? — ironizował, bacząc aby nie przedobrzyć.

— Mam nadzieję, że nie ukarzesz Panie ludzi za czyn, do którego podstępnie namówiło ich twoje własne stworzenie?! Popełniony na dodatek w nieświadomości, bo dopiero po zjedzeniu zakazanego owocu ludzie dowiedzieli się czym jest zło,.. wcześniej tego nie znali! -

Lecz jak wiemy z Biblii, Stwórca miał „nieco" inne poczucie sprawiedliwości, a pojęcie miłosierdzia w stosunku do swych stworzeń wydawało się u niego zupełnie obce. Przynajmniej wtedy. Ukarał więc ludzi bezlitośnie i bez zbędnych skrupułów. Gdyby tylko ich! Lecz on w swojej gorliwości karania „zadbał" także o ich przyszłe pokolenia; nakazał bowiem rozmnażać się im z grzeszną naturą, jaką nabyli w czasie tego ich upadku, skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości — wiedząc doskonale jakie będą tego skutki w przyszłości dla rodzaju ludzkiego. Odtąd wszyscy także mieli być śmiertelni.

Satanael, który był obecny podczas karania ludzi, stał na uboczu, przysłuchując się Bogu z otwartymi ustami, tłumaczącemu tym dwom biednym istotom, drżącym ze strachu i wstydu, na czym polega ich wielka wina i kara. Nie mógł uwierzyć własnym zmysłom, że to dzieje się naprawdę.

— Nie ma co! Wspaniała przyszłość szykuje się dla tych bożych stworzeń! W poniżeniu, bólu i strachu, oraz jałowym trudzie i harówce w pocie czoła. A potem marny i żałosny koniec, nie pozbawiony cierpienia, zapewne! — rozważał w myślach, przyglądając się rozgrywającej się przed nim scenie — I tak zachowuje się Bóg, który ma ponoć nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości?! I jest na dodatek nieskończenie miłosierny?...To jakaś parodia chyba,.. albo żart jakiś?...Do wszystkich diabłów! Pewnie, że to musi być żart jaki Stwórca zrobił swemu stworzeniu, by dłużej zapamiętali tę inicjację! Że też wcześniej na to nie wpadłem! Ale z niego kawalarz,.. no, no,.. kto by to pomyślał?! -

I anioł w tym momencie wybucha niepohamowanym śmiechem, całkiem w tej sytuacji nie stosownym. Ludzie zwracają ku niemu zdziwione twarze, Stwórca swe groźne oblicze, a on nie mogąc powstrzymać się, chichocze bez opamiętania. Wreszcie zwraca się do Boga:

— Ale ci się Panie udało nastraszyć ludzi! No niech mnie!.. Miałeś taką groźną minę, że nawet ja się dałem na to nabrać!.. Cóż za wspaniałe poczucie humoru! Na najwyższym poziomie, jak na Boga przystało, zresztą!.. Przyjmij Panie wyrazy mojego najwyższego uznania — mówiąc to, anioł podchodzi do Stwórcy, ujmuje jego prawicę choć ten się broni zaskoczony i ściska ją wylewnie.

Bóg przygląda mu się w milczeniu z nieodgadnioną miną, więc Satanael dodaje:

— Jednak skończ już Panie z tymi żartami i powiedz ludziom, że im wybaczasz bo działali w nieświadomości przecież, na dodatek skuszeni podstępnie przez twoje własne stworzenie — gdyż inaczej jeszcze by gotowi uwierzyć w tę okrutną i bezsensowną karę, ale co gorsze mogą uwierzyć, że taki jest ich Stwórca; mściwy, bezlitosny, niesprawiedliwy, małostkowy, nie przewidujący i ograniczony pod innymi względami. A taki nie jesteś Panie, prawda? -

— Cóż za głupie insynuacje! — obruszył się Bóg - Pewno, że taki nie jestem! — mówi stanowczo, a ludzie słysząc to oddychają z ulgą.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 Dalej..
 See comments (28)..   


«    (Published: 14-06-2012 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8113 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)