|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Nędza intelektualna konserwatyzmu [1] Author of this text: Piotr Napierała
Tak
samo jak socjaliści, konserwatyści tworzą wyidealizowane utopie nie mające
nic wspólnego z rzeczywistością, z tą różnicą, że te konserwatywne
utopie mają jakimś tam związek z przeszłą rzeczywistością. Konserwatystów
przejrzał już pod tym względem dziewiętnastowieczny francuski liberalny
autor Beniamin Constant.
Oczywiście
konserwatyści podpierając się autorytetem przestraszonych rewolucją liberałów
twierdzą, iż to ich idea jest rozsądna, a podążanie za pomysłami pochodzącymi z głowy — niebezpieczne, a więc za utopie uważają oni liberalizm i socjalizm, jednak to właśnie liberalizm z jego utylitarnym zacięcia i reformistycznym nastawieniem oraz uniwersalnym indywidualizmem, odnotował największe
sukcesy jako idea polityczna, a przy okazji także ekonomiczna. Konserwatyści
postulują trzymanie rozumu w ryzach tradycji, upatrując w nim siły
destrukcyjnej, natomiast ja po liberalnemu powiem, że to przede wszystkim rozum
powinien trzymać w ryzach rozbudzone narodowe i religijne histerie, jakimi posługiwał
się i nadal posługuje dla swych celów konserwatyzm. Siły destrukcji, są
oczywiście w każdym z nas, ale łączą się raczej z emocjami i irracjonalizmem, którymi karmią się utopijne ideologie i religie.
Nie
bez kozery autor książki: „Fahrenheit 451", z roku 1953, Ray Radbury
przedstawił w niej utopijną wizję społeczeństwa palącego wszelkie książki,
jako źródła szkodliwych emocji. Mnie osobiście palenie książek kojarzy się z czymś wręcz przeciwnie, zresztą jak słusznie zauważył mój przyjaciel,
książka (jak i film Françoisa Truffauta z 1966 roku będący jej ekranizacją),
jest bez sensu, ponieważ, jak bez książek mogliby oni przekazywać wiedzę
techniczną do użytku tej niby wysoko rozwiniętej cywilizacji. Zresztą w filmie palą głównie książki fabularne i filozoficzne, nie ma natomiast
powiedziane, co dzieje się z tymi technicznymi. Bardziej przemawia do mnie
scena z serialu Family Guy, gdzie fanatycy religijni palą książki „szkodzące
bogu", w tym dzieła Dawkinsa, Hawkinga i… podręcznik do matematyki dla
szkoły podstawowej. Faktem jest jednak, że czyste emocje są niebezpieczne.
Jest takie powiedzenie, że człowiek postępuje rozsądnie, po wyczerpaniu
wszystkich innych możliwości, sam wiem jak wiele jest irracjonalizmu, gniewu i destrukcji we mnie samym, i jak dużo mnie czasem kosztuje, by się nie rozklejać w szale żalu, lecz by działać logicznie i racjonalnie. Tak więc to rozum
jest siłą kontrolującą i wprowadzającą ład, co zresztą jako tako
rozumieli nawet scholastycy, próbując rozumowo dowieść istnienia boga, na
czym rzecz jasna połamali sobie zęby. Trzeba przykładać starań, by emocje
nie brały góry, i np. tak jak nie lubię premiera Tuska, za jego zbyt duży
jak dla mnie konserwatyzm, to cenię go za to, że dość umiejętnie przekłuwa w swych przemowach nadęte PISowskie balony emocji.
Konserwatyzm
odwołuje się do emocji, co zauważono już wiele razy. Na przykład klasyczny
liberał austriacki Friedrich von Hayek krytykował nadmierny optymizm opartych
na racjonalizmie radykalnych reform społecznych, lecz z drugiej strony mocno
krytykował konserwatyzm, która to ideologię uznawał za okazjonalnie przydatną,
lecz jednak jałową, jak pisał w swoim postscriptum
do książki: Konstytucja wolności z 1960 roku:
„...Konserwatyzm
jest uzasadnioną, prawdopodobnie potrzebną, a na pewno rozpowszechnioną
postawą opozycji w stosunku do gwałtownych zmian. Od czasu Wielkiej Rewolucji
Francuskiej odgrywa ważną rolę w europejskiej polityce. Aż do narodzin
socjalizmu, przeciwieństwem konserwatyzmu był liberalizm. W historii Stanów
Zjednoczonych brak tego rodzaju przeciwstawienia, ponieważ to, co w Europie
nazywano liberalizmem, w Ameryce było wspólną tradycją, na podstawie której
tworzył się ustrój. W ten sposób obrońca amerykańskiej tradycji był
liberałem w europejskim tego słowa znaczeniu. Do jeszcze większego
zamieszania doprowadziły ostatnio próby przeszczepienia do Ameryki
europejskiego typu konserwatyzmu, który będąc obcym amerykańskiej tradycji,
przybrał nieco dziwaczny charakter. Przy tym wszystkim, już wcześniej amerykańscy
radykałowie i socjaliści zaczęli nazywać się liberałami. Niemniej jednak, w tym miejscu użyję słowa "liberalne" dla określenia zajmowanego przez
siebie stanowiska, które, moim zdaniem, jest jednakowo różne zarówno od
autentycznego konserwatyzmu, jak socjalizmu. Chcę jednak od razu zaznaczyć, że
czynię to z coraz większą obawą i będę musiał zastanowić się nad
odpowiednim określeniem dla partii wolnościowej. Po pierwsze dlatego, że
termin „liberalny" jest dziś w Stanach Zjednoczonych przyczyną ciągłych
nieporozumień; po drugie dlatego, że dominujący w Europie rodzaj
racjonalistycznego liberalizmu jest jednym z przewodników socjalizmu...
konserwatyzm z natury nie potrafi zaoferować alternatywy dla kierunku, w jakim
się rozwijamy. Owszem, może osiągnąć sukces, stawiając opór aktualnym
tendencjom i spowalniając niepożądane zmiany, niemniej jednak nie jest w stanie ich powstrzymać, ponieważ nie wskazuje innych możliwości. Z tego
powodu konserwatyzm jest niezmiennie skazany na kroczenie ścieżką, która
jest wyborem innych. Przeciąganie liny między konserwatystami a progresywistami może tylko wpłynąć na tempo, lecz nie na kierunek
rozwoju.… Powinnością liberała jest przede wszystkim pytać, w jakim
kierunku podążamy, a nie czy mamy tam podążać szybko albo jak daleko. W rzeczywistości różni się on dziś od kolektywistycznego radykała znacznie
bardziej niż konserwatysta. Podczas gdy ten ostatni ogólnie prezentuje
zaledwie umiarkowanie nieprzychylne nastawienie do współczesności, liberał
musi bardziej stanowczo sprzeciwiać się niektórym z podstawowych idei, które
większość konserwatystów dzieli z socjalistami [ 1 ]…".
Hayek
polemizował z klasycznym podziałem na prawicę, centrum i lewicę,
przeciwstawiając mu model trójkątny:
„...Zazwyczaj
pokazuje się miejsca, które zajmują omawiane trzy opcje, w taki sposób, że
ich wzajemne relacje stają się nieczytelne. Sytuuje się je na linii, gdzie
socjaliści znajdą się po lewej stronie, konserwatyści po prawej, a liberałowie
mniej więcej pośrodku. Nic bardziej mylącego. Jeżeli chcemy posłużyć się
wykresem, to należałoby narysować trójkąt, w którym konserwatyści zajmują
jeden wierzchołek, socjaliści ciągną w stronę drugiego, a liberałowie w stronę trzeciego wierzchołka. Ponieważ od długiego czasu socjaliści są siłą
dominującą w tych zawodach, konserwatyści wykazywali tendencję do podążania
bardziej w kierunku wyznaczanym przez socjalistów, oraz w stosownych okresach
przyswoili sobie idee, które udało się radykalnej propagandzie podnieść do
rangi godnych uznania. To konserwatyści regularnie zawierali kompromisy z socjalizmem, a także koncentrowali na sobie uwagę należącą się działaniom
socjalistów. Jako orędownicy Drogi Pośredniej bez własnych celów,
konserwatyści kierowali się przekonaniem, że prawda musi znajdować się
gdzieś między skrajnościami. W rezultacie zmieniali swoje położenie za każdym
razem, kiedy na którymkolwiek ze skrzydeł pojawiał się ruch o bardziej
radykalnym charakterze. Dlatego stanowisko, które w dowolnym momencie jest właściwie
określone jako konserwatywne zależy od aktualnych tendencji. Ponieważ
ostatnich kilka dekad to przewaga dążności socjalistycznych, mogłoby się
wydawać, że zarówno konserwatyści, jak liberałowie mają na celu ich
hamowanie. Rzecz jednak w tym, że liberalizm chce dokądś zmierzać, a nie
pozostawać w bezruchu… Fakt, że w Stanach Zjednoczonych można bronić
indywidualnej wolności, jednocześnie występując w obronie od dawna obecnych
instytucji życia społecznego, nie powinien zaciemniać różnicy między
liberalizmem a konserwatyzmem. Dla liberała instytucje te znaczą wiele nie
dlatego, że są głęboko zakorzenione, ani też dlatego, że są amerykańskie,
ale ponieważ pozostają w zgodzie z cenionymi przez niego ideałami… w przeszłości
liberałowie mogli wyciągnąć wiele korzyści z nauk myślicieli
konserwatywnych… podziw konserwatystów dla nieskrępowanego wzrostu ogólnie
ogranicza się do czasów minionych. Charakterystyczne jest to, że nie mają
odwagi przyjąć podobnych nieplanowanych zmian, z których wyłonią się
kolejne narzędzia do realizacji ludzkich dążeń… Autorzy konserwatywni często
przyznawali, że fundamentalnym rysem stanowiska konserwatywnego jest obawa
przed zmianą, bojaźliwa nieufność do tego, co nowe samo w sobie… podczas
gdy postawa liberalna opiera się na odwadze i pewności siebie, na gotowości
do nieingerencji w naturalny przebieg zmian, nawet jeśli nie sposób przewidzieć,
dokąd one zaprowadzą… Konserwatysta poczuje się bezpieczny i zadowolony
dopiero wtedy, gdy ma pewność, że jakaś wyższa mądrość obserwuje i kontroluje zmiany, gdy wie, że jakaś władza jest odpowiedzialna za
utrzymywanie zmian w stanie uporządkowania [ 2 ]…".
Hayek krytykuje m.in. zbyt, jego zdaniem, silne przywiązanie
konserwatystów do państw jako gwaranta ładu politycznego:
"...
Konserwatyście wydaje się, że porządek jest rezultatem nieprzerwanych starań
władzy, której, w celu utrzymania porządku, trzeba zezwolić na czynienie
tego, czego wymagają określone okoliczności, i której nie wolno krępować
sztywnymi regułami… Konserwatyzm był nieefektywny w opracowywaniu generalnej
koncepcji utrzymywania społecznego ładu do tego stopnia, że jego współcześni
wyznawcy, próbując konstruować teoretyczny fundament, niezmiennie i niemal wyłącznie
odwołują się do autorów, którzy uważali się za liberałów. Tak, słusznie
zresztą, myśleli o sobie Macaulay, Tocqueville, Lord Acton, oraz Lecky. Nawet
Edmund Burke do samego końca pozostał Starym Wigiem i drżałby na samą myśl,
że jest postrzegany jako Torys [ 3 ].
Właśnie tę niesamodzielność konserwatyzmu w tworzeniu programu
pozytywnego uważał Hayek za największa słabość owej ideologii.
Konserwatysta, jak zauważa Hayek, nie ma, jak liberał,
sztywnych przekonań dotyczących charakteru władzy, gdyż:
„...Wierzy,
że jeśli rządem kierują przyzwoici ludzie, nie powinno się go przesadnie
ograniczać sztywnymi regułami. Ponieważ zasadniczo jest oportunistą, największą
nadzieję będzie wiązał z mądrymi i dobrymi ludźmi, który będą rządzić — nie jedynie poprzez dawanie przykładu, jak wszyscy możemy sobie życzyć,
ale poprzez nadaną im i egzekwowaną przez nich władzę. Podobnie jak
socjalistę, bardziej obchodzi go, kto dzierży władzę, niż jak należałoby
władzę rządu ograniczać; i podobnie jak socjalista czuje się upoważniony
do narzucania innym ludziom wyznawanych przez siebie wartości. Kiedy mówię,
że konserwatysta nie posiada zasad, nie jest moją intencją sugerować,
że brakuje mu moralnych przekonań. Typowy konserwatysta jest w istocie człowiekiem o niezwykle mocnych przekonaniach moralnych. Mam na myśli to, że cierpi na
brak jakichkolwiek zasad politycznych, które umożliwiłyby mu współpracę z ludźmi hołdującymi wartościom moralnym odmiennym od jego własnych, współpracę,
która dałaby taki polityczny ład, gdzie obydwie strony mają możność
pozostawania w zgodzie z własnymi poglądami. To właśnie uznawanie takich
zasad pozwala na koegzystencję różniących się zbiorów wartości, na
budowanie pokojowego społeczeństwa przy użyciu niewielkiego tylko przymusu
… Pełne pomyślności życie i praca z innymi ludźmi wymaga czegoś więcej
niż wierność własnym konkretnym celom; wymaga intelektualnego przywiązania
do pewnego rodzaju porządku, w którym w sprawach mających dla jednych
fundamentalne znaczenie, innym zezwoli się na dążenie do urzeczywistnienia
odmiennych celów… Czasami mam wrażenie, że najbardziej wyrazistym atrybutem
liberalizmu, który odróżnia go w jednakowym stopniu od konserwatyzmu i socjalizmu jest pogląd, że moralne przekonania dotyczące spraw zachowania
względem innych, które bezpośrednio nie dotykają sfery chronionej drugiego
człowieka, nie usprawiedliwiają wymuszenia. To być może również wyjaśnia,
dlaczego pełnemu skruchy socjaliście znacznie łatwiej wydaje się odnaleźć
nowe schronienie duchowe w obozie konserwatystów, niż u boku liberałów...
Podczas gdy konserwatysta jest skłonny bronić pewnej panującej hierarchii, a także oczekuje, że władza będzie chronić statusu tych, których on ceni,
liberał uważa, że uznanie dla panujących wartości w żadnym razie nie może
tłumaczyć odwoływania się do przywilejów, monopolu, czy jakiekolwiek innej
wymuszającej władzy państwa, w celu osłaniania grupy protegowanych przed wpływem
zmian ekonomicznych [ 4 ]…".
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Vide: F. Hayek, Konstytucja wolności,
postscriptum « (Published: 14-11-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8501 |
|