The RationalistSkip to content


We have registered
204.983.944 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Sen rozumu nad Wełtawą. Rzecz o szaleństwie w Czeskiej Republice [1]
Author of this text:

Zagrajmy w grę skojarzeń. Rzucę hasło „Czesi". Jakie obrazy wyłonią się w twojej głowie?

W ciągu skojarzeń między takimi emblematami czeskości jak Švejk i Kafka, Havel i Čapek, Arabela i Sąsiedzi oraz wiele innych z dużą dozą prawdopodobieństwa pojawi się i hasło „naród ateistów". Ateizm Czechów nie należy tylko do domeny stereotypowego postrzegania tego narodu przez Polaków. Przeciwnie, powołują się nań sami Czesi oświadczając to, a to tonem właściwym stwierdzeniom faktów naukowych, a to z nutką dumy. Naturalnie są i tacy, którzy konstatują to z rozgoryczeniem. Tak się jednak składa, że nie o ateizmie jako takim będzie mowa, a powód dla którego podążyłem tym tropem jest inny i wiąże się z pewną konwencję myślenia, która utożsamia ateizm i świeckość z krytycznym rozumem i nauką. To skojarzenie nie jest z gruntu błędne, bo chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że krytycznej myśli nie zawsze jest po drodze z pobożnością, ale może nas ono zwieść na manowce fałszywych utożsamień. Więc jak to jest z tymi Czechami? Wprawdzie są narodem zeświecczonym, ale deklaracja o ich ateizmie wydaje się deklaracją na wyrost, o ile nie uznamy samej słabej przynależności do oficjalnych kościołów za ostateczne kryterium ateizmu. Niezależnie jednak od tego świecki charakter społeczeństwa Republiki Czeskiej nie przekłada się na jego racjonalizm czy krytyczne myślenie, bo w tym małym kraju daje się wiarę rzeczom nie z tej ziemi.

A dlaczego w ogóle zaprzątać sobie tym głowę? Jesteśmy świadkami nabierającej rozpędu polskiej mody na czechofilię. Jak to z fascynacjami tego typu bywa, potrzeba romantyzowania jakiejś innej rzeczywistości jest tu obecna bodaj w tym samym stopniu co ciekawość poznawcza. I właśnie w imię ciekawości poznawczej i z potrzeby skorygowania i uzupełnienia wizerunku Czechów, który się w Polsce pielęgnuje, warto zapytać się o czeski irracjonalizm. Zwolennicy terapeutycznej czechofilii mogą jeszcze zawrócić, zaś ci który nie mają nic przeciwko seansowi czeskiego filmu w innym wydaniu mogą zapoznać się ze snem rozumu u naszych południowych sąsiadów.

Wszyscy ludzie prezydenta, czyli wstecznicy na Praskim Zamku

Kiedy piszę te słowa, nowo wybrany prezydent przejął właśnie rządy nad Czeską Republiką. Milosowi Zemanowi, bo o nim tu mowa, można zarzucić to czy owo, ale w pewnych względach nie przebije swojego poprzednika, Václava Klausa, który z Prazského Hradu czyli Praskiego Zamku uczynił kuźnię myśli, oględnie mówiąc, osobliwych. O poprzednim prezydencie Czech napisano i powiedziano już wiele. Był przedmiotem niejednej kontrowersji i nie sposób nie odnieść wrażenia, że to właśnie postawił sobie za cel. Ze stanowiska może nie tyle konserwatywnego co raczej opozycyjnego wobec każdego konsensusu ferował arbitralne wyroki z pewnością siebie właściwą wyroczniom. W owych wyrokach pobrzmiewała zazwyczaj ostra krytyka, bowiem Klaus bywał w reguły „na nie". Dostało się ekologom ostrzegającym przed zmianami klimatycznymi, homoseksualistom, zwolennikom integracji w ramach Unii Europejskiej czy też idei społeczeństwa obywatelskiego, w której Klaus upatruje zagrożenia demokracji. Tyle tytułem tła, bo postać byłego już prezydenta tego kraju i ocena jego politycznych poczynań są poza zakresem tego artykułu. Zamiast tego poświęcę parę słów dwóm z jego najbliższych współpracowników, zanim w kolejnych paragrafach przejdę do przejawów "niezwykłych złudzeń i szaleństw tłumów" że zacytuję klasyka. Owi ludzie Klausa stanowią bowiem żywą ilustrację, tego że umysłowy obskurantyzm nie jest przeszkodą we wdrapaniu się na najwyższe szczeble życia publicznego w Czechach.

Bój z przyrodą

"Każdy cios zadany naturze jest zwycięstwem cywilizacji" L.Jakl

Ladisvlav Jakl jest bliskim współpracownikiem Václawa Klausa już od lat dziewięćdziesiątych. Jego idée fixe to ochrona przyrody, co zawsze raduje w przypadku osób piastujących państwowe funkcje. Tylko że u Jakla owa pasja ma postać odruchu wymiotnego na dźwięk słowa „ekologia", a w jego słowniku obrońca przyrody to „kolaborant" i „ekoterrorysta". W czarno-białym, niemal manichejskim obrazie świata tego męża stanu, człowiek i przyroda stoją naprzeciw sobie uwikłani w nieustającym pojedynku od samego zarania dziejów naszego gatunku. Albo my, albo ona. Katastrofa Deep Horizont? Toż to fraszka, przecież całe tygodnie zajęło łowcom sensacji znalezienie choć jedynego zabrudzonego ropą ptaszka. Ostatecznie, ropa jest substancją naturalną, a zamierzeniem całego tego szumu jest psychiczny szantaż całych narodów, bo od gnębionych poczuciem winy łatwiej dostać pieniądze. Pan Jakl pogrążony w retorycznych bojach z wykrzywioną karykaturą ekologii stanowi podręcznikowy przykład jednego z typowych błędów logicznych znanego m.in. jako „atakowanie chochoła". Pocieszające jest to, że Jakl ze swoim poczuciem stanu oblężenia przez przekupnych ekoterrorystów, nie piastował żadnego ministerialnego stanowiska. O jego zapędach do władzy świadczy jednak fakt, że poważnie nosił się z myślą kandydowania w ostatnich wyborach prezydenckich. Okazał się zbyt małym graczem.

Dan Brown przedsoborowego katolicyzmu

Bezrozumność to dziedzina, w której jak w każdej innej, są lepsi i gorsi. A tak się składa, że wspomniany wyżej Jakl nawet w szczytowej formie nie dorównuje prawdziwemu koryfeuszowi myśli nieprzeniknionej. Petr Hájek, bo o nim tu mowa, to inna charakterystyczna postać z najbliższego kręgu współpracowników Václava Klausa. Doradca, polityk, rzecznik prasowy, dziennikarz oraz literat w jednej osobie. Jego ostatnie dwie powieści to istny anty-Brown. W owych książkach roi się od postaci historycznych i fikcyjnych na tle wiekopomnych wydarzeń. Tajne organizacje rządzą światem zza kulisów, a spiskowcy pragną obrócić w niwecz cywilizację chrześcijańską. Ale Hájek źle znosi porównania z Brownem, choć powodem nie jest tu jakaś małostkowa zawiść wobec tego gwiazdora literatury popularnej. Powód jest zgoła innej natury. Dan Brown jest, według samego Hájka, "jednym z nich". Trzeba bowiem wiedzieć, że granica między światem przedstawionym na kartkach książek a światem widzianym oczyma autora, jest niedostrzegalna. Jego nie literackie wypowiedzi są utrzymane w paranoicznym tonie, na który składają się aluzje, insynuacje i wskazywanie tajemniczych „ich" czyli spiskowców, iluminatów, bolszewików, wrogów kościoła i zakłamanych środków przekazu. U podłoża owych konspiracji jego przenikliwy umysł dostrzega spisek spisków — nieuchronne i najzupełniej dosłowne przyjście antychrysta przed którym przestrzega z całą swoją powagą. Częścią przygotowań do przyjścia antychrysta jest złowroga i bezduszna maszyneria Unii Europejskiej, dzieło elit wolnomularskich, zaś rzecznikami prasowymi sił ciemności są media i tajne ugrupowania. Jedyną ostoją nadziei jest Kościół, ale i ten uległ podszeptom i pokusie modernizacji w toku Drugiego Soboru Watykańskiego.

Naturalnie Hájek nie jest gołosłowny i na poparcie swoich przekonań jest gotów przytoczyć, jak sam twierdzi, góry dowodów. No bo jak inaczej zinterpretować fakt, że WWW, mimo iż adres witryny internetowej obejdzie się bez tych trzech pozornie niewinnych liter, nadal pozostaje w powszechnym użyciu? I czy przypadkiem jest, że — jak twierdzi mistrz kodów Hájek — w hebrajskim piśmie litera W odpowiada liczbie 6? Naturalnie, nie jest to zbieżność, a sam internet firmowany tym diabelskim szyfrem stał się wszechwiedzącą wyrocznią dla milionów. Poza mistyczną numerologią wspiera się on autorytetem niezmiennie aktualnego Pisma świętego. Przyznajmy, argumenty to nie do odparcia.

Katalog sprzysiężeń i spisków Hájka jest jednak dużo szerszy. Osama bin Laden to postać fikcyjna, a terrorystyczne ataki z 11 września, tak jak je znamy, nie miały miejsca. Objawieniom nie ma końca, wyrocznia Hájek nie ogranicza się do pogranicza wielkiej polityk i teologii. Nieobce są mu zagadnienia zdrowia. I tak wszystkie ofiary fałszywego przekonania o szkodliwości palenia mogą odetchnąć — zaciągnąwszy się dymkiem w pierwszej kolejności — bowiem dowiadujemy się, że nie ma dowodów na szkodliwość nikotyny. Niebezpieczeństwo stanowi natomiast homoseksualizm, który jest dewiacją i śmiertelną chorobą duszy.

Tęgie lanie odbiera i nauka. Hájek prostuje urojenia darwinistów. Kto jak kto, ale on — cytując — „od małpy nie pochodzi". A tacy kardiochirurdzy na ten przykład dają się zwieść mistyfikacji, w myśl której serce to tylko mięsień. Nic dziwnego, że przeszczep serca skończy się zgonem, diagnozuje Hájek odnosząc się do śmierci pewnego czeskiego pacjenta.

W tym miejscu trzeba podkreślić, że chociaż Klaus i Hájek w wielu kwestiach się zupełnie nie zgadzają, to zgoda w pozostałych sprawach jest na tyle duża, że ów paranoiczny fantasta pozostawał bliskim współpracownikiem Klausa od lat dziewięćdziesiątych. Czesi powinni być wdzięczni, że ich ustrój polityczny nie daje większej roli prezydentowi, który z taką świtą mógłby wyrządzić więcej szkód.

Tyle na temat pokrewieństwa intelektualnego w tym prezydenckim tandemie. Istotniejszym pytaniem jest odbiór tej postaci przez Czechów. W pierwszym odruchu można powiedzieć, że Hájek nie należy do ulubieńców przeciętnego Czecha i stanowi aż zbyt łatwy cel drwin. Jednak bliższe spojrzenie na sprawę prowadzi do jakiegoś poznawczego dysonansu. W nie tak dawno przeprowadzonym badaniu opinii publicznej jedna trzecia zapytanych dała wyraz wierze w teorie spiskowe, w tym w niektóre należące do repertuaru tego prezydenckiego współpracownika. W połączeniu z innymi przekonaniami nie tak małej części czeskiego społeczeństwa — o nich będzie jeszcze mowa — sprawia to, że pozorna przepaść między tą skrajną postacią fundamentalisty i tropiciela spisków oraz statystycznym Czechem zmniejsza się, a obraz Czechów nabiera na dwuznaczności.

Syzyfowe prace

Byłoby swojego rodzaju nieuczciwością brnąć dalej w opisie zmór irracjonalizmu u naszych południowych sąsiadów pomijając fakt, że na czeskim gruncie znalazły się światłe umysły zdecydowane bronić rozumu. Dlatego zanim przejdziemy do najpikantniejszych części tego artykułu, musimy cofnąć się w czasie. Jest rok 1995. Starcie idei nowoczesnego sceptycyzmu z myślą postmodernistyczną, napływem tzw. nowej duchowości i taniego mistycyzmu, które w świecie zachodnim trwa już od jakichś dwudziestu lat i dociera do małej Republiki Czeskiej. Powstaje pierwsze nowoczesne czeskie zrzeszenie sceptyków będące odpowiedzią na duże organizacje typu amerykańskiego CSICOP (Committee for the Scientific Investigation of Claims of the Paranormal), a Europejska Rada Organizacji Sceptycznych wkrótce wzbogaca się o nowego członka. Założyciele czeskiego klubu sceptyków Sysifos, czyli Syzyf okazali się przewidujący w doborze tak nazwy jak i motta swojej organizacji, którym są słowa czeskiego poety „Z ludzką głupotą wygrać się nie da, ale nie można przestać z nią walczyć". Kiedy czeski Syzyf podjął trud toczenia pod górę swojego kamienia, światowy ruch, do którego się odwoływał, miał za sobą pewną ewolucję, a w toku wewnętrznych dyskusji oraz polemik z oponentami miał możliwość zakrzepnąć i ustosunkować się do szerokiego spektrum zagadnień. Pierwotne ukierunkowanie się na klasyczny wachlarz paranormalnych idei i ostrożność w ustosunkowywaniu się do wierzeń religijnych zostały poddane testowi czasu. Napór chrześcijańskiego fundamentalizmu w postaci kreacjonizmu z jednej strony, a nabierająca na dynamice debata na temat środowiska naturalnego, zmian klimatycznych czy też szczepień ze strony drugiej sprawia, że dochodzi do pewnej zmiany orientacji. Do tego wszystkiego czescy „niedowiarkowie" muszą się ustosunkować niejako na gorąco, a nadto w okolicznościach rosnącej popularności docierających do Czech wszelkiej maści alternatywnych trendów. Statutowe cele przyjęte przez Syzyfa to w wielkim skrócie: propagowanie nauki i w stawanie w jej obronie jak i w obronie krytycznej i racjonalnej myśli, dokładanie starań aby placówki naukowe i szkoły również przyznawały się do odpowiedzialności za powyższe, poddawanie testom spornych i niezwykłych twierdzeń i informowanie społeczeństwa o szkodliwych, oszukańczych i niedziałających wyrobach czy też formach terapii. Charakterystyczna dla Syzyfa jest kodyfikowana w statucie niechęć do podejmowania problematyki religijnej i politycznej, co podyktowane jest pragmatyzmem i niemożliwością osiągnięcia kompromisu we własnych, nie tak licznych szeregach. Na dzień dzisiejszy stowarzyszenie liczy około 400 zarejestrowanych członków, a w dodatku cieszy się bliżej niesprecyzowaną grupą sympatyków. Zastępy Syzyfa wprawdzie nie są tak liczne, ale rolę gra również ciężar gatunkowy, a tego dostarczają osoby pokroju Jiřígo Grygara, szanowanego astrofizyka i astronoma, a zarazem twarzy Syzyfa w mediach. Zrzeszenie cieszy się poparciem czeskiej Akademii Nauk, z pomocą której wydaje swoje publikacje i organizuje otwarte wykłady i dyskusje.


1 2 3 4 Dalej..
 See comments (15)..   


«    (Published: 01-05-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Sławomir Budziak
Skandynawista. Studiował na Uniwersytecie Gdańskim oraz Uniwersytecie w Oslo. Obecnie mieszka w Brnie.

 Number of texts in service: 3  Show other texts of this author
 Newest author's article: Proces Jiřígo D.
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8938 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)