The RationalistSkip to content


We have registered
204.327.545 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Sen rozumu nad Wełtawą. Rzecz o szaleństwie w Czeskiej Republice [2]
Author of this text:

Tyle tytułem suchych faktów. Ciekawsze jest to, czego czescy sceptycy dokonali i jaki społeczny oddźwięk mają ich działania. Pewnych sukcesów nie da się im odmówić. Na przykład dzięki konsekwentnie wywieranemu naciskowi sprawili, że czeskie Towarzystwo Lekarskie usunęło ze swoich szeregów Towarzystwo Homeopatyczne czy też, że wycofano ze sprzedaży oszukańcze urządzenie do neutralizowania elektromagnetycznego promieniowania. Wspólny front światłych umysłów tak z szeregów Syzyfa, Akademii Nauk jak i niezrzeszonych sceptyków doprowadził, do tego, że czeska telewizja publiczna zdjęła z anteny „Detektor", program który realizował redakcyjną linię znaną z dziesiątek tanich sensacyjnych programów wykorzystujących konwencję dziennikarstwa śledczego. Treści temu spektaklowi głupoty dostarczały ogólnoświatowe standardy w tej dziedzinie i tak czeski miłośnik dreszczyków i tajemnic mógł wyprawić się do świata kręgów w zbożu, latających spodków i tym podobnych. Zmasowana krytyka położyła jednak kres temu poszukiwaniu tajemnic pod egidą państwowej telewizji.

Mogłoby się zatem wydawać, że sceptycyzm ma w Czechach jakąś siłę rażenia. Prawda jest jednak odmienna, bowiem czeski sceptyk konfrontuje rzeczywistość, w której jedna trzecia część współobywateli w badaniu opinii daje wyraz wierze w teorie konspiracyjne, zaś czeski odpowiednik ZUS-u bada związek pomiędzy częstotliwością wypadków a znakiem zodiaku swoich klientów.

I dlatego nie dziwi, że pomimo kilku triumfów (tak wspomnianych powyżej jak i kilku pomniejszych), mimo swojej obecności w telewizji, radiu i internecie działalność klubu pozostaje z jednym wyjątkiem w dużej mierze niezauważona przez przeciętnego Czecha.

W społeczeństwie konsumpcyjnym o gustach określanych przez przemysł rozrywkowy i prasę bulwarową, pewnym sukcesem okazał się bowiem pomysł udzielania satyrycznych antynagród autorom i promotorom najcięższych pseudonaukowych idiotyzmów. Owe nagrody noszą niezbyt pochlebne miano Bludný Balvan, co z jednej strony odnosi się do zabłąkanego kamienia (otoczaka, diabelskiego kamienia) a z drugiej skraca się jako „ Bl. b.", co budzi raczej nieprzypadkowe skojarzenia z czeskim słowem „blb" czyli „głupiec". Z tego też powodu pozwolę sobie na konsekwentne stosowanie tak pasującego określenia „bałwan" mimo że nie jest odpowiednikiem czeskiego słowa „balvan".

Bałwanów ci u nas dostatek

Gdyby puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie bankiet upamiętniający okrągłą rocznicę powstania antynagrody Bludný Balvan, w wystawnej i niemałej bankietowej sali zebrałoby się osobliwe towarzystwo. Oto na podium bryluje Karel Gott a wśród VIP-ów jest i sam Erich von Däniken czy Raymond A. Moody junior. Lista gości jest nad wyraz pstrokata. Mamy tu astrologów, odkrywców czy też budowniczych piramid i kamiennych kręgów. Stan akademicki reprezentują psycholodzy i wykładowcy w rozmaitych dziedzinach począwszy od szamanizmu przez egiptologię po alchemię, zaś instytucje państwowe mają swych reprezentantów w osobie wysoko postawionego pracownika prezydenckiej kancelarii czy też delegacji Ministerstwa Przemysłu. Nie brakuje przedstawicieli świata mediów - tak pismaków z tuzina ezoterycznych pism jak i przedstawicieli środków przekazu z głównego nurtu. Goście konsumują LSD i jogurty. Nie, nie takie zwykłe jogurty ale te wykazujące telepatyczny kontakt pomiędzy kulturami bakterii. Przyjęcie tonie w gwarze rozmów na uczone i ważkie tematy jak kwantowa homeopatia, numerologia i kosmiczna świadomość. Nad tym pstrokatym zgromadzeniem unoszą się aniołowie wespół z dobrotliwymi kosmitami z gromady Plejad.

Powyższa fantasmagoria nie jest oderwana od rzeczywistości, bowiem wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest zupełnie nieprzypadkowe. Smutną prawdą jest, że na różnych szczeblach tego pozornie pragmatycznego i świeckiego społeczeństwa roi się od osobników zacięcie pracujących na wyróżnienie w niezbyt chwalebnej dziedzinie szerzenia bzdur. I być może nie byłoby powodu bić na alarm, gdyby była tu mowa o jakimś skraju życia społecznego. Ostatecznie, nie wystawia jeszcze żadnej wspólnocie złego świadectwa sam fakt, że w jego szeregach od czasu do czasu natkniemy się na kogoś szerzącego niedorzeczności. Kiedy jednak odkrywamy, że na każdego takiego osobnika — czy to mowa o kimś niespełna rozumu czy też o hochsztaplerze — przypada grupa gorących zwolenników, jest powód, aby podnieść w zdumieniu brew i przypomnieć sobie ową pamiętną scenę z „Życia Briana", w której wepchnięty wbrew swej woli do roli proroka główny bohater gubi sandał, a goniąca go tłuszcza w swoim głodzie metafizyki i ukrytych sensów dostrzega w tym tajemne przesłanie.

I tak w czeskim krajobrazie natykamy się na kwantowego homeopatę współpracującego z archaniołami w dziedzinie terapii eterycznych i astralnych ciał pacjentów. Spragnieni egzotycznych diet Czesi mogą zaspokoić swoje łaknienie w duchu inedii, znanej też jako breatharianism czy po prostu niejedzenie, bowiem i ten przełomowy trend znalazł tu zwolenników. W 2012 dwoje znanych promotorów tego sposobu nieodżywiania się (Francuz Henri Monfort i Ellen Greve) odwiedziło Czechy i nie przemawiali bynajmniej do pustej sali. Na szczęście Czesi nie muszą się zdawać na niejedzenie z importu i wyhodowali sobie miejscowych ascetów — jest wśród nich i czołowa twarz czeskiego kina. Ezoteryka to tradycyjnie dziedzina dla wybranych, ale zarazem odbija się z niej egalitaryzm naszych czasów. Swoją niszę i grono entuzjastów znajdzie sobie tutaj nie tylko utytułowany psychotronik czy różdżkarz. Nawet skromne dwudziestoparoletnie dziewczę z morawskiej wsi uzbrojone w domowej roboty stronę internetową może przebić się do szerszej publiczności. Warunkiem jest tu niezłomny upór, z którym powtarza się na forum publicznym — w tym przypadku na internecie — ekscentryczne stwierdzenia z dziedziny taniej ezoteryki. Przykładem niech będzie pogląd, że spoglądanie na Słońce wbrew potocznym opiniom nie tylko nie zaszkodzi oczom, ale na odwrót wyleczy je, a co więcej odblokuje nasz mózg i przywróci jakieś mistyczne, zapomniane zdolności. Autorka tego popularnego blogu poucza nas, że temperatura powierzchni Słońca jest porównywalna z temperaturą naskórka, a raka wyleczymy grzybem boczniakiem ostrygowatym w zaledwie pięćdziesiąt dni. Za drobną opłatą udziela rad z bez mała każdej poddziedziny wiedzy tajemnej. I ona za swoją wytrwałość — blog działa od roku 2006 — doczekała się Bałwana.

Powyższe przykłady — które tak na marginesie są wierzchołkiem góry lodowej — potwierdzają osąd, że nie ma takiego głupca, który nie dorobi się świty wyznawców. Ale co gorsze, tego rodzaju obłęd nie ogranicza się do takich samozwańczych ezoteryków, których wpływ na społeczeństwo nawet w dobie elektronicznej komunikacji jest zazwyczaj ograniczony. Na odwrót, bezrozumność wylewa się na widzów popularnych stacji telewizyjnych i czytelników poczytnych dzienników oraz znajduje głosicieli wśród znanych postaci życia publicznego i — co uderza najbardziej — w kręgach akademickich.

I tak dostało się czasopismu Vesmir (Wszechświat), będącemu odpowiednikiem „Wiedzy i życia", które dopuściło się zastanawiających ataków na metodę naukową czy też niezwykle popularnej prywatnej telewizji Prima, która wpisała się w tradycję programów typu „Zagadki i Tajemnice" swoimi reportażami o wampirach, menhirach, aurach czy kontaktach trzeciego stopnia.

Na manowce schodzą też media publiczne. Fale pierwszego programu Czeskiego Radia niosły do czeskich domów na ten przykład wieści z dziedziny leczenia poprzez poprawę karmy homeopatią kwantową. Innym razem zbliżające się wybory stanowiły natchnienie dla interdyscyplinarnego ożenku politologii i numerologii w wydaniu pewnej znanej czeskiej numerolożki. A jak wyjaśnia między innymi te przykłady wykorzystania najlepszego czasu antenowego kierownictwo radia? A to rozrywkowym charakterem takich wystąpień, a to pluralizmem. Zaciekawienie wzbudza stoickie stwierdzenie, według którego takie dyrdymały towarzyszyły ludzkości od jej zarania, więc nie ma sensu z nimi walczyć. Z tej fałszywej przesłanki — jak się domyślamy, bo takie słowa już nie padły — wynika jasno wniosek, że pozostaje nam tylko robić głupstwom reklamę.

Czeska Telewizja już się tu raz przewinęła w związku ze zdjętym z anteny programem „Detektor", ale jeśli ktoś myśli, że odium wiążące się z bycia laureatem antynagrody za szerzenie głupoty, ciąży lub skłania do refleksji, zawiedzie się srodze. I tak lata 2011 i 2012 były latami tłustymi dla odkrywców tajemnic i tych spod znaku latających spodków, apokaliptycznych przepowiedni i tych od wody która pamięta. Widzowie mogli się nauczyć o niebezpieczeństwach wiążących się z używaniem telefonów komórkowych czy też o istnieniu mentionów, czyli poruszających się z nadświetlną prędkością cząstek myślenia. Przy tej okazji można było wpoić sobie perły dedukcji, do których należy stwierdzenie, że mentiony istnieją, bo nikt nie dowiódł, że jest inaczej. [ 1 ] To wszystko w ramach misji publicznej i w jej duchu.

Warto też wspomnieć, że ośmiornica irracjonalności sięga mackami do innym instytucji państwowych niż same środki przekazu, a wspomniany już Petr Hájek nie jest jej jedyną ofiarą. Bodaj największy blamaż datuje się na rok 2009, gdy widmo finansowego kryzysu i cięć w budżetach państw i firm już wisiało nad światem. Kierując się osobliwie pojętą dyscypliną finansową czeskie Ministerstwo Przemysłu wydaje 29 milionów koron na projekt „Urządzenie ułatwiające wykrycie osób za przeszkodą". Badania do których sektor prywatny dorzuca kolejne 46 miliony koron, zasadzają się na przesłance o istnieniu jakiegoś hydroidalnego promieniowania i stwierdzeniu że około 10% populacji ma po odbyciu treningu zdolność wykrywania obecności żywych osób. W ramach eksperymentów osoba rzekomo obdarzona pozazmysłowymi zdolnościami, uzbrojona w rzeczone urządzenie, stetoskop i różdżkę usiłowała wykrywać obecność żywych osób, w sytuacji symulującej poszukiwanie ofiar lawin czy też zawalonych budynków. Ministerstwo Przemysłu wyraziło zadowolenie z przebiegu eksperymentu i cele uznało za spełnione, co też w tym przypadku wypada zinterpretować jako potwierdzenie istnienia jakichś nadprzyrodzonych sił. W pewnym sensie trudno się nie zgodzić. Nadnaturalnym jawi się tu fakt, że jedynymi reperkusjami tej „inwestycji" była antynagroda od stowarzyszenia Syzyf a nie zawiadomienie do prokuratury.


1 2 3 4 Dalej..
 See comments (15)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Autorem koncepcji mentionów jest pewien profesor Kahuda, ze względu na połączenie swojej działalności w partii komunistycznej z wkładem w rozwój psychotroniki zyskał miano "bolszewickiego czarodzieja.

«    (Published: 01-05-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Sławomir Budziak
Skandynawista. Studiował na Uniwersytecie Gdańskim oraz Uniwersytecie w Oslo. Obecnie mieszka w Brnie.

 Number of texts in service: 3  Show other texts of this author
 Newest author's article: Proces Jiřígo D.
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8938 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)