|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Sen rozumu nad Wełtawą. Rzecz o szaleństwie w Czeskiej Republice [3] Author of this text: Sławomir Budziak
LSD czyli Literatura Szkolno-Dydaktyczna
"Dobrze wiem, że to co robię w teraźniejszości, jest w wielkiej
mierze odkryciem na nowo
i nowoczesnym przeformułowaniem zasad praktykowanych
przeze mnie w moim egipskim życiu"
prof. S.Grof o jednym ze swoich
wcieleń oraz swojej działalności naukowej.
Ta historia byłaby
niepełna bez wątku prof. Stanislava Grofa, ale nie tyle ze względu na
ekscentryczną doktrynę tego psychologa, ile z powodu jej przyjęcia w kręgach
akademickich czy też podręcznikach. Mowa tu o jednej z najistotniejszych
postaci na polu psychologii transpersonalnej, zajmującej się mistycznymi przeżyciami i doświadczeniami transcendentalnymi. Grof rozpoczął swoją karierę
psychologa i psychiatry w Pradze, a w latach sześćdziesiątych wyjechał do
USA, gdzie pozostał. Zainteresowanie działaniem środków psychotropowych, w tym LSD, popchnęły go ku problematyce odmiennych stanów świadomości i zagadnieniu używania substancji psychoaktywnych w różnych kulturach i religiach. We współpracy ze swoją małżonką wypracował metodę oddychania
holotropowego, narzędzia samopoznania, które pomaga osiągnąć rozszerzone
stany świadomości, zjednoczenie się z archetypami, a nawet uwolnienie świadomości z okowów ciała czy zyskanie wglądu w minione życia. W toku
swoich badań Grof doszedł do wielu osobliwych wniosków pozostających w jawnej sprzeczności z paradygmatami zachodniej nauki. Odrzuca on pogląd na świadomość
jako na pochodną funkcję materii, z której składa się człowiek i upatruje w niej jakiejś pierwotnej istoty bycia. Przeżycia w odmiennych stanach
przyjmuje jako empiryczny (sic!) dowód na to, że między ludzką psychiką a wszechświatem nie ma granicy i że jesteśmy częścią jakiejś kosmicznej świadomości.
Na wskroś religijna wizja świata i człowieka według Grofa
wpisuje się w długą tradycję ezoteryki. Jak to bywa z przekonaniami
religijnymi, jest ona po pierwsze niefalsyfikowalna, a po drugie odnosi się z nieukrywaną niechęcią do redukcjonistycznej i materialistycznej nauki
zachodu. Jednak pretensje i stwierdzenia autora holotropowego oddychania,
zamiast wywołać ironiczny uśmiech, traktuje się najzupełniej poważnie.
Jednym z wyrazów tego jest prestiżowa nagroda fundacji Wacława i Dagmary Hawlów
VIZE 97. Udzielana jest ona istotnym postaciom i myślicielom, którzy
przekraczają ramy konwencjonalnego naukowego poznania.
I tak prof. Grof znalazł się pomiędzy Umbertem Eco a Zygmuntem
Baumanem. Uzasadnieniem przyznania mu nagrody był jego "wkład w wykształcenie nowoczesnego obszaru psychologii i rozwój znajomości ludzkiej
psychiki". Rada fundacji w komunikacie prasowym stwierdza tonem
autorytatywnym, że można było oczekiwać że "nowy
paradygmat" (tj. doktryna Grofa) wywoła konflikt ze
"starym naukowym poglądem" broniącym "przestarzałej i niedziałającej możliwości" poznawania świata
tylko rozumem. Wypada też wspomnieć, że jeden z członków rady — brat
prezydenta Havla, pracownik naukowy i habilitowany doktor w dziedzinie sztucznej
inteligencji — chwali mistycznego profesora za "odwagę".
Ale o ile nagroda to
epizod — symptomatyczny, ale wciąż epizod — zaniepokojenie wywołuje
bezkrytyczność wobec wizji Grofa ze strony psychologicznej braci. Osoba
profesora i jego poglądy pojawiają się jako integralna część wiedzy
psychologicznej czy psychiatrycznej w podręcznikach psychologii redagowanych
przez czołowych specjalistów z tejże dziedziny.
Przykładem jest tu podręcznik „Psychiatria" pod redakcją
Cyrila Höschla, pierwszego po upadku komunizmu dziekana lekarskiego fakultetu
Uniwersytetu Karola w Pradze. Inni utytułowani spece chwalą tę roztropną
decyzję argumentując np. tym, że "Czy chcemy czy nie, musimy przyjąć do wiadomości, że niektórzy nowocześni
psychologowie (...) dopuszczają możliwość opuszczenia ciała przez duszę".
Pytanie o to, jakie możliwości dopuszcza zdrowy rozsądek, pozostaje otwarte.
Leczyć każdy może, jeden lepiej drugi gorzej, czyli sprzedawcy
nadziei
Mało który temat
wywołuje większe zainteresowanie niż nasz stan zdrowia. Szczególny rodzaj
owego zainteresowania dotyczy społeczeństw pierwszego świata, które
uporawszy się z wieloma, choć nie ze wszystkimi bolączkami, obrały sobie za
cel ogólnie pojęte udoskonalenie ciała i ducha. Niestety biologia i medycyna
to materia nie tylko nieprzenikniona dla laika ale i o stopniu komplikacji rosnącym w miarę nowych odkryć. Do tego dochodzą praktyczne problemy, z którymi
borykają się służby zdrowia nawet w rozwiniętych krajach, począwszy od
braku środków i długich kolejek przez korupcję, po błędy popełniane od
czasu do czasu przez pojedynczych lekarzy, po źle działające placówki medyczne. Dlatego nie
należy się dziwić otusze, którą oferują terapie i leki obiecujące drogę
na skróty. Bo kto nie śni o zyskaniu poczucia kontroli na tym swawolnym
fenomenem, jakim jest zdrowie. Stąd olbrzymi potencjał tego tematu, stąd
fakt, że kolorowe czasopisma pękają w szwach od wzajemnie sprzecznych porad i wreszcie burzliwy rozwój metod w najlepszym przypadku niepewnych i nieprzetestowanych w należyty sposób, a w najgorszym jawnie żerujących tak na
naiwności jak i beznadziei pacjentów dotkniętych ciężkimi schorzeniami.
Naturalne fala medycyny alternatywnej nie ominęła Republiki Czeskiej szerokim
łukiem.
Na czeskim rynku
spotykamy się z pełnym arsenałem alternatywnej medycyny. Jest tu
pseudonaukowość wyrażająca się w nadużywaniu naukowych terminów,
inspiracja medycyną ludową oraz medycyną tradycyjną innych, szczególnie
wschodnich, kultur jak i obietnice cudownych terapii i preparaty na wszystko. Do
panaceów, na które Czesi mają apetyt, jest na przykład srebro koloidalne i urządzenia do jego wyrabiania. Kilka lat temu koloidalne srebro zostało
zakazane jako środek do użycia wewnętrznego, co według dużego czeskiego
serwisu ezoteryczno-konspiracyjnego Osud (czyli „los"), wywołało tym
większą falę zainteresowania chętnych do bycia owego środka i leczenia pełnego
spektrum schorzeń od raka skóry, przez ciężko gojące się rany, po wrzody i cukrzycę. Naturalnie, jak podaje inna strona poświęcona tzw. medycynie całościowej,
za zmową milczenia wokół tego cudownego leku stoją wielkie koncerny
farmaceutyczne. Hasło Wielka Farmacja to skuteczny chwyt marketingowy.
Innym medykamentem, który
gdyby trafił pod strzechy, ratowałby miliony to środek, który zadomowił się i w polskim internecie. Jest nim MMS (Miracle Mineral Supplement), czyli Cudowny
Suplement Mineralny. Również w tym przypadku Ministerstwo Zdrowia musiało
chronić Czecha przed nim samym i zabronić importu MMS, co należy przyjąć z politowaniem, bowiem ów medykament jest okrzyknięty skutecznym lekiem przeciw
AIDS i malarii, który w dodatku detoksykuje ciało i przedłuża życie o 25
lat. Cudowny Suplement Mineralny to chloryn sodu, który — jako opisują jego
zwolennicy — dodany do soku z cytryny czy też roztworu kwasu cytrynowego,
uwalnia dwutlenek chloru, który rzekomo ma potężne właściwości
antybakteryjne, antywirusowe i oczyszczające. Jego twórca, amerykański inżynier i cyniczny szarlatan Jim Humble chełpi się m.in. uzdrowieniem z malarii setek
tysięcy ludzi i zupełnie nie zrażając się zakazami i krytyką w zachodnim świecie
propaguje swoje brednie poprzez publikacje i wykłady. Nieźle jak na osobę
noszącą nazwisko Humble, czyli „skromny". Na szczęście
Ministerstwo Zdrowia utrudniło mu dokonanie detoksykacji czeskiego ludu. Ale,
jak się mawia, dla chcącego nic trudnego i tak w zaledwie w kilka minut znalazłem
witrynę przedsiębiorstwa parającego się sprzedażą m.in. chlorynu sodu z zastrzeżeniem, że chodzi tu wyłącznie o środek do bielenia tekstyliów, pod
którym to zastrzeżeniem znajduje się wielka reklama książki niejakiego
J.Humbla traktującej o MMS. Książka jest dostępna w internetowym sklepie
rzeczonego przedsiębiorstwa, a wszelki związek to zapewne czysta insynuacja.
Tę wyliczankę da się
ciągnąć długo. Można wspomnieć, że czeski Związek Pacjentów dobija się
do drzwi ministerstwa i wbrew wynikom
klinicznych badań oraz stanowiskom m.in. czeskiego związku kardiologicznego
domaga się leczenia wszystkich chorób cywilizacyjnych podawaniem witamin. W ich zamyśle, a w zgodzie z nie potwierdzoną hipotezą, witaminy obniżają
poziom aminokwasu siarkowego — homocysteiny Hcy, który w myśl owej hipotezy
ponosi winę za wszystkie choroby cywilizacyjne.
Bez większego wysiłku można również znaleźć daleko bardziej
dziwaczne wymysły, szczególnie w zakresie terapii psychologicznych, ze swojej
natury trudniej poddających się testowaniu i falsyfikacji. Aby nie być gołosłownym w przelocie tylko wspomnę regresywną terapię Andreja Dragomireckiego, która
opiera się na takich przesłankach jak traumy w przeszłym życiu jako wyjaśnienie
psychicznych problemów pacjentów, czy też istnienie zagubionych dusz wnikających
do ciał nieświadomych niczego ludzi i powodujących np. schizofrenię.
Dragomirecký propaguje swój obłąkany pogląd na psyche w wielu książkach i praktykuje ową osobliwą formę terapii — jak twierdzi — już od 1979.
Jednak zamiast zarzucać
informacjami o kolejnych przedziwnych medykamentach i terapiach, poświęcę parę
słów jednemu przypadkowi ilustrującemu tytuł tego paragrafu a to ze względu
na jego aktualność. Ten bulwersujący przypadek hochsztaplerstwa pojawił się
na tytułowej stronie jednego z największych czeskich dzienników przed kilkoma
tygodniami.
Rak nie istnieje.
Stwardnienie rozsiane także nie istnieje. Podobnie zresztą jak
pozostałe choroby. Zdrowotne problemy sprowadzają się do zabrudzenia ciała,
które rozkłada się jak kompost. Przepis na wyleczenie to m.in. popijanie ciepłej
wody i ziołowych herbat w dodatku do przepłukiwania nosa. W grę nie wchodzą
antybiotyki, witaminy a już z pewnością żadna chemioterapia. Zgon pacjenta
oznacza, że nie stosował się do rad znachora. A jeśli się stosował? Cóż, każdy kiedyś umrze.
Za głupie aby było prawdziwe?
Za niedorzeczne, aby chory powierzył swoje zdrowie w ręce autora tych słów? Gdzieżby.
Okazuje się, że można prosperować ponad dwadzieścia lat ordynując
smarkanie nosa i zioła oraz powtarzając z uporem maniaka, że choroby nie
istnieją i że wystarczy je wybić pacjentom do głów. Co więcej okazuje się,
że w cywilizowanym europejskim kraju można bezkarnie wmawiać rodzicom, aby
zaprzestali podawać swoim dzieciom lekarstwa. W końcu, można też doprowadzić
do śmierci młodego człowieka, który zawinił tylko tym, a może aż tym, że
uwierzył, że raka jądra da się wyleczyć selerem, ziołami i zupą czosnkową. I to wszystko bez ujmy na reputacji i z niekończącą się kolejką entuzjastów
medycyny naturalnej w poczekalni. Owych chętnych nie ubywa, mimo że Pavel Šíma — jak nazywa się ten samozwańczy znachor — odnosi się do swych ofiar z niebywałym cynizmem. Rozeźlony odmową kupna swojej książki przez pewną
pacjentkę oświadcza jej córce "Twoja
mama umrze na raka, jak i ty, jeśli nie będziesz się u mnie leczyć"
relacjonuje matka trzynastoletniej dziewczynki reporterce czeskiego dziennika
Dnes.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 01-05-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8938 |
|