|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Dziedzictwo celtyckie i starożytne dzieje naszego kraju [6] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Polska dzisiejsza jest jedną z wielu karykatur demokracji. Decyduje o tym monstrualny centralizm oraz podział kraju na metropolię warszawską, gdzie
skupione są wszystkie centralne ośrodki rozdętej i niewydolnej władzy, oraz prowincjonalizację olbrzymich obszarów kraju.
Starałem się wykazać, że geopolitycznie oraz historycznie bardzo wiele łączyło nas ze Szwajcarią. I to już od starożytności, kiedy po eksterminacji
Helwetów na Wyżynie Szwajcarskiej przez Cezara, plemię to pojawiło się na ziemiach polskich, jako wiodący członek Związku Lugijskiego, który uruchomił w
Polsce wielowiekowy proces dążenia do budowy kraju w oparciu o analogiczne do szwajcarskich granice-bariery naturalne, które stawały się kolebką kultury
demokratycznej i siły cywilzacyjnej. Szwajcaria kontynuowała później sarmacką ideę programowego pacyfizmu w polityce zagranicznej.
Łączy nas jeszcze jedno uderzające podobieństwo: spektakularna tradycja militarna. Gwardia Szwajcarska w Watykanie jest żywą pamiątką tego. Nie wzięła się
ona z przypadku, lecz z tego, że Szwajcarzy byli w tym okresie najsławniejszymi wojownikami Europy. Musiało minąć wiele wieków, by mogli ogłosć programowy
pacyfizm. W świecie imperializmów nie ma bowiem innej drogi do pacyfizmu aniżeli stworzenie armii silniejszej niż armie imperialne. Musi to być
jednocześnie armia zdecentralizowana i obywatelska, by nie stała się naturalnym ośrodkiem polityki imperialnej.
Dziś nie rozumieją tej pozornej sprzeczności ani naiwni lewacy, którzy chcą pacyfizmu i jednocześnie odżegnują się od jakiegokolwiek militaryzmu, ani
naiwni prawacy, którzy z wybitnych dziejów Rzeczypospolitej wyjęli sobie potęgę polskiej husarii.
Mit husarii to naiwna karykatura zarówno polskich dziejów, jak i polskiej siły militarnej, która w całości opierała się na kulturze demokratycznej. Husaria
nie wyróżniała się z polskich jednostek, gdyż praktycznie każda formacja była wybitna. By podać przykład najskrajniejszy, to co wydaje się najmniej
wyróżniającą formacją wojskową Polski, czyli flota — była jeszcze wybitniejsza niż husaria, gdyż zwyciężała w jeszcze bardziej spektakularny sposób.
Największymi sukcesami polskiej floty były bitwa pod Bornholmem z 1457, kiedy 3 okręty gdańskich kaprów pokonały duńską flotę 16 ciężkich okrętów -
atakując niczym dawni Ariowie pod osłoną nocy. Najważniejszą bitwą morską polskiej floty była bitwa w zalewie wiślanym z 1463, kiedy 30 polskich jednostek
pokonało 44 jednostki krzyżackie. Nigdy husaria nie dała tak strategicznego zwycięstwa dla Polski, gdyż bitwa ta rozstrzygnęła wojnę trzynastoletnią i
przywróciła Polsce kontrolę ujścia Wisły, co było kluczowe dla rozwinięcia się Złotego Wieku.
Poza tym husaria nie była wcale niepokonana. Przegrała szereg bitew, co związane było z polityką kadrową Wazów, o której będę pisał osobno. Prawdziwie
niepokonaną polską formacją byli natomiast lisowczycy, czyli lekka jazda. Formacje te były bowiem demokratyczne i same wybierały sobie dowódców. To
lisowczyka a nie husarza przedstawia najsławniejszy obraz Rembranta.
Nawet polska artleria była wyjątkowa. Kiedy polityka Wazów doprowadziła do ujawnienia know how polskiej artylerii, co dokonał Kazimierz Siemienowicz
publikując w 1650 w Amsterdamie „Artis Magnae Artilleriae pars prima", czyli pierwszą część wielkiej sztuki artylerii (drugiej części nie zdążył już wydać,
bo zaraz po tym został zlikwidowany), książka ta stała się najważniejszym podręcznikiem europejskiej artylerii na 200 kolejnych lat. Napisał ją inżynier
artylerii służący w polskim wojsku koronnym.
Dlaczego zatem kultywuje się mit husarii? Pewnie dlatego, że była to formacja królewska, a historycy nie potrafią zazwyczaj pozytywnie myśleć o tym okresie
inaczej jak poprzez perspektywę królewską. Polska flota nie mogła być wybitna, gdyż była zaledwie miejska: była to flota Gdańska oraz Elbląga. Lisowczycy z
kolei byli formacją demokratyczną na wzór kozaków. W jeszcze większej karykaturze pisze się o najbardziej obywatelskiej formacji, czyli pospolitym
ruszeniu, które dokonywało rzeczy równie spektakularnych.
Polacy kultywują dziś mit niepokonanej husarii, która była pokonywaną, a nie pamiętają, że w XVI w. Polska miała największą flotę rzeczną Europy, a w
polskiej artylerii znalazły się wówczas imponujące działa wielolufowe.
Na tym właśnie polega wypaczone dziedzictwo Rzeczypospolitej: była ona i pacyfistyczna i niepokonana, gdyż siła militarna miała być strażnikiem polskiego
pacyfizmu.
Prawdziwa siła militarna tkwi z jednej strony w kulturze demokratycznej i oddolnej (dziś nawiązują do tego projekty obrony terytorialnej w każdym powiecie,
i są z nimi zupełnie sprzeczne wielkie centralne wielomiliardowe zakupy zagraniczne sprzętu drugiej kategorii przez skorumpowanych polityków). W dawnej
Polsce prawdziwa siła wojskowa nie miała nic wspólnego z jakąś konkretną formacją czy cudowną bronią, lecz była zawsze siłą genialnej taktyki. Największe
zwycięstwo w historii polskiego oręża zostało dokonane przez 66-letniego Stanisława Żółkiewskiego pod Kłuszynem, w 200-ną rocznicę bitwy pod Grunwaldem,
kiedy niewielka część polskiej armii w błyskawcznej kampanii pokonała wielokrotnie większe połączone armie Rosji i Szwecji.
Dokonanie to zostało najpierw storpedowane przez króla Wazę, a współcześnie przez królocentryczną historiografię, snującą opowieści o bitwie, dzięki której
pierwszy i jedyny raz podbito Moskwę. Dokonanie Żółkiewskiego polegało na czymś zupełnie innym: bitwa ta została podjęta, by zapobiec królewskim planom
uwikłania Polski w wykańczającą wojnę z Rosją. Dzięki temu zwycięstwu, Polska nie zdobywała Moskwy, lecz została zaproszona na Kreml, jako partner nowej
wielkiej unii. Gdyby Zygmunt Waza nie storpedował dokonania Żółkiewskiego, bitwa pod Kłuszynem dałaby największe skutki polityczne i pacyfistyczne, jakie
kiedykolwiek zostały osiągnięte przez operację militarną.
Zamiast tego, zadość stało się polskiej tradycji politycznej: Grunwald został zaprzepaszczony przez Jagiełłę, Kłuszyn — jeszcze tragiczniej przez Wazę.
Musimy należycie przepracować i zrozumieć jak silnie zespolona była wielka polska tradycja militarna z fundamentalną zasadą polskiej polityki zagranicznej
programowego pacyfizmu wyprzedzającego o całe wieki politykę europejską. W mniejszej skali to samo zjawisko zaistniało w kraju, który dał papiestwu Gwardię
Szwajcarską i który współcześnie jest najbardziej pacyfistycznym krajem Europy.
To właśnie jest pozostałość wypartego dziedzictwa celtyckiego, które od 2500 lat usiłuje wybić się do mainstreamu europejskiej polityki i kultury, nad
którym ciąży fatalnie imperialne dziedzictwo rzymskie.
1 2 3 4 5 6
« (Published: 13-06-2015 Last change: 30-10-2017)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9858 |
|