|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Wiara, realizm i poznanie [1] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Spis treści:
Przedmowa
Wstęp
I. Wiedza i wiara
II. Katolicki realizm
1. Okoliczności rozwoju
2. Funkcje i zadania quasi-realizmu
3. Teoria poznania
4. Podsumowanie Leszka Kołakowskiego
Tekst okolicznościowy na 75. urodziny
prof. Leszka Kołakowskiego — Filozofa i moralisty, człowieka kochającego
przeczyć, negować — nawet samego siebie. Niegdyś, nudząc się na jakimś
odczycie filozoficznym, napisał żartobliwą bullę potępiającą filozofów
(dawać im pieniądze nie jest grzechem śmiertelnym, ale powszednim; nie
wszystkich należy spalić, ale część — tak, itd...). Będąc
racjonalistycznym sceptykiem i pozytywistą, po pewnym czasie — kiedy zawiódł
się na komunizmie — został "bliskim i współczującym obserwatorem
wiary chrześcijańskiej, bez ostatecznego jednak opowiadania się po jej
stronie". Kiedyś napisał: "...wystarczy opanować cztery figury
sylogizmu, a najtęższy niedowiarek nie oprze się żelaznej logice
rzymskokatolickiej!". Filozof-prorok? Czy jest wierzący? W latach 50.
pisał: "Jak wiadomo, wiara jest wyłącznie dziełem łaski bożej, wobec
czego piszący niniejsze, który nie doświadczył na sobie dobroczynnego skutku
gratyfikacyjnych czynności Jehowy…"; w latach 60. pisał już o swym "trwałym
zaniku poczucia świętości", itd. Dziś, kiedy się pogodził z kościołem
pytanie czy wierzy w boga, zbywa kurtuazyjnie: "Bóg doskonale wie, w co
wierzę". Kiedyś był potężnym wrogiem kościoła i religii, więc odkąd zbliżył się do obozu klerykalnego, przez liberalne środowiska
kościelne sławiony jest pod niebiosa — jego wolteriańska ironia nie kieruje
już swego ostrza w kościelne wierzeje. Tym właśnie m.in. wyrazem jest
specjalny numer Apokryfu dołączonego do Tygodnika Powszechnego z 18 X 2002 — będącego „szesnastostronicowym hołdem" dla Filozofa. Bardzo
interesujący jest tekst „Straszny i zjadliwy" samego Naczelnego Tygodnika,
ks. Adama Bonieckiego, który przyznaje: "Artykułów Leszka Kołakowskiego
się bałem. Nie pamiętam ich treści, ale pamiętam tamten strach. Młodzieniec
wychowany w katolickiej rodzinie i w katolickiej szkole nie potrafił sobie z nimi poradzić. (...) On wiedział, o czym mówi. Dotykał punktów, które w mojej własnej wierze były albo słabe, albo przynajmniej niezbyt jasne. I bywał
zjadliwy."
Jako, że i ja jestem wiernym czytelnikiem
Kołakowskiego (także współczesnego), tedy przypomnę poniektóre artykuły,
które mogły wzbudzać strach kleryka Bonieckiego, tym bardziej, że przyznaje,
że niestety ich już nie pamięta [ 1 ]… A przecież warto! Wprawdzie nie będzie to kaliber najcięższy (kolega ks.
Bonieckiego, brat Jan Andrzej Kłoczowski, filozof i teolog, przyznał w tym
samym numerze, że i on sam, jak i inni młodzi bracia od św. Dominika,
obawiali się artykułów Kołakowskiego, dodając: "...bodaj bardziej
jeszcze niebezpieczne były — sądziliśmy — inteligentne i kąśliwe
bajeczki w oświeceniowym stylu, nieco cynicznie kpiące z religii i biblijnych
dziejów"; chodzi o Klucz niebieski albo opowieści budujące z historii świętej zaczerpnięte ku pouczeniu i przestrodze — otwarcie
polecam!; nie mniej gorąco jak: Rozmowy z diabłem, Notatki o współczesnej
kontrreformacji i inne sprzed lat), lecz chciałbym zaczerpnąć nieco z esejów zebranych w książce Szkice o filozofii katolickiej.
To prawdopodobnie przez wspomnienie takich
artykułów naczelny czołowego tygodnika katolickiego do dziś pamięta "tamten
strach". Dziś już z pewnością nie odczuwa go przy lekturze nowych
pozycji Kołakowskiego. Nawet dla katolika takiego jak ks. Boniecki, który
przyznaje, iż umysł ma "nie za bardzo w filozofii zaprawiony",
czytanie dzieł dzisiejszego Kołakowskiego-filozofa, przez pryzmat i wspomnienie Kołakowskiego dawnego, jest błogością. "Dziś czytam Kołakowskiego z wdzięcznością" — pisze Ksiądz Redaktor, radząc nawet innym księżom,
by czytali go do poduszki...
Przypomnę więc nieco Kołakowskiego
sprzed lat, by w pamięci potomnych nie wyrył się tyko ten będący w komitywie z klerem, flirtujący z Kościołem, kokietujący Pana Boga, ale i ten, który radził by "zrujnować cały gmach ponurego zabobonu", "owej
fantastyki, pisanej palcem scholastycznego werbalizmu na mętnej wodzie
religijnych urojeń", uciszyć "wojownicze okrzyki urzędników
watykańskich" i rozgonić "krzykliwą zgraję kleszą"...
*
Wszedłem kiedyś w spór z pewnym
scholastykiem, który uparcie utrzymywał, iż światopogląd niereligijny
opiera się u swych podstaw na wierze, w domyśle: opiera się również na
wierze, podobnie jak i światopogląd religijny, a tym samym ich wyjściowy
status epistemologiczny jest ten sam. Po drugie ów Scholastyk z równą zaciekłością
obstawał przy twierdzeniu snutym na podstawie pierwszego: światopogląd
religijny (ściślej: katolicki) nie jest subiektywistyczną projekcją, lecz
stoi twardo na gruncie realizmu i obiektywizmu.
Przyznając taki, całkowicie niesłuszny,
status religijnym rojeniom, wikłamy się jałowe spory rodem ze Średniowiecza,
gdyż istotnie katolicki realizm wywodzi się z tej epoki. Został opracowany w systemie św. Tomasza, jako reakcja na szerzące się wpływy
materialistycznej interpretacji Arystotelesa i rozwój nauki niezależnej od kościoła.
Nowy arystotelesowsko-tomistyczny system, czy też sposób postrzegania
rzeczywistości, był zarazem odwrotem od wyjałowionego już systemu platońsko-augustyńskiego.
Wiedza o Bogu miała być odtąd racjonalna w ujęciu scholastycznym [ 2 ]. Z czasem i scholastyka
utraciła swój potencjał, do czego przyczyniło się zwłaszcza intelektualne
ożywienie doby Renesansu. Czasy kontrreformacji i trydentyzmu przyniosły nie
tylko skrępowanie niezależnej myśli, ale i spekulacji naukowej, czego cezurą
był pokazowy proces Galileusza, kiedy publicznie upokorzono ówczesną czołową
gwiazdę europejskiej nauki (zmuszony wcześniej groźbą tortur, klęcząc w kościele
wypełnionym czernią i purpurą, przed biblią pokornie wyznał, że naukowa
prawda jest fałszem, w słowach: ...wyrzekam się
moich błędów, przeklinam je i potępiam..., a tekst wyroku odczytano na uniwersytetach wszystkim profesorom
matematyki i nauk przyrodniczych jako memento). Kolejne intelektualne ożywienie
przyniosła epoka Oświecenia, w której scholastyka znalazła się w powszechnej pogardzie i lekceważeniu wśród większości myślicieli. Jej
upadek był przypieczętowany. Pozytywizm dziewiętnastego wieku to nie tylko
gwałtowne przemiany i wyzwania społeczne i polityczne, ale i imponujący rozwój
nauk przyrodniczych. Rozwój naukowego poznania podkopującego religijne
wierzenia był jednym z zasadniczych powodów, które skłoniły Watykan do reanimacji
scholastyki, która się odrodziła pod etykietką neotomizmu (encyklika
Leona XIII Aeterni Patris z 1879 r.). Po raz drugi więc tomizm miał
odegrać rolę stricte reakcyjną [ 3 ],
był i jest wyrazem teologii wojującej.
Dziś nurty te uległy
zasadniczo załamaniu i znajdują się w defensywie. Trzeźwo myślący
stratedzy religijni zdają sobie sprawę, że nie sposób dziś przy pomocy
obiektywistycznej i realistycznej doktryny teologicznej walczyć o utrzymanie wpływów
religijnych. Współczesna religijność coraz częściej opowiada się za
subiektywizmem. Religijne przeżycia coraz powszechniej stają się kategorią
osobistych, wewnętrznych doznań; mniej jako wyraz wiary, więcej — uczuć. Również i katolicyzm coraz bardziej dostrzega potrzebę nowego aggiornamento. Tym
właśnie jest nawrót do mistyki, „odnowy w duchu św.", do potępionych i wyklętych subiektywistycznych pomysłów modernistów, itd.
Z uwagi jednak na to, iż
watykańska hierarchia, na czele z czcigodnym Papieżem i jego strażnikiem
czystości wiary, składa się obecnie z ludzi niezwykle konserwatywnych jeśli
idzie o doktrynę, tedy scholastyka nie mogła umrzeć śmiercią naturalną i nadal jest aktywna tu i ówdzie. Stąd właśnie niniejszy tekst, który jest omówieniem
różnic między religijnym i niereligijnym światopoglądem pod kątem
epistemologicznym, formalnym, pojęciowym. Odcedzeniem na sicie rozumu współczesnych
popłuczyn św. Tomasza i refutacją projektów fideizacji ateizmu.
Ale nawet i ten
Scholastyk, który odnośnie szkieletu teologicznego katolickiej doktryny, stał
ślepo na gruncie zwietrzałego Średniowiecza, w przypadku rozważań szczegółowych, o treściach doktrynalnych, pozwalał sobie na pewną dozę subiektywistycznych
fantazji (np. głosząc teorię apokatastazy). Generalnie więc widać
wszechobecne signa temporis, rozkładające dotychczasowy Depozyt Wiary i rodzące coraz powszechniejszy sceptycyzm wobec prawd, które głosi sacra
doctrina.
I. Wiedza i wiara
Najczęstszą strategią ataku
religijnego na światopogląd ateistyczny jest ten, który Leszek Kołakowski
zwięźle ujął w felietonie „Metodologia księdza Kłósaka" (ksiądz ten w ten sposób zwalczał marksistowski ateizm):
"Marksista: Wiesz,
zgasło mi światło w pokoju i nie mogę dociec dlaczego.
Ks. Kłósak: Nie
wiesz dlaczego? Jasne! To zjawisko nadprzyrodzone!
Marksista: Ależ
spodziewam się, że z czasem uda mi się znaleźć przyczyny...
Ks. Kłósak:
Spodziewasz się? Na jakiej podstawie? Nie masz podstaw. Ty tylko wierzysz,
że te przyczyny wykryjesz, ale nie możesz tego poprzeć żadną argumentacją
naukową. Twój pogląd, że zgaśnięcie światła ma jakoby przyczyny
naturalne, opiera się wyłącznie na wierze. Bo cóż uprawnia cię do
twierdzenia, że kiedyś w przyszłości zdołasz znaleźć takie przyczyny?
Tylko wiara. Ale ja, stojąc na gruncie naukowym, muszę stwierdzić, że owo
wydarzenie może mieć tylko przyczyny nadprzyrodzone.
Marksista: A ty na
jakiej podstawie wierzysz w siły nadprzyrodzone?
Ks. Kłósak: Proszę,
dowiedź, że ich nie ma. Potrafisz? Dowiedź choćby, że nie istnieją na
przykład pegazy. Powiesz, że nikt ich nie widział. Ale z tego, że nikt ich
nie widział, nie wynika logicznie, że nie istnieją. Gdyby więc nawet
nie było innych dowodów, ja, który wierzę w pegazy, mam równe do tego
prawo, jak ty, który w nie nie wierzysz. Jeśli nikt nie dowiódł, że
pegazy nie istnieją, ani że istnieją, obaj mamy równe prawa do wierzenia w nie lub niewierzenia. Ale na ich istnienie jest wiele ważkich dowodów, o których
na razie zamilczę.
Marksista: Tak, masz
argumenty nieodparte. Ale powiedz jeszcze co będzie, jeśli uda mi się wykryć,
że światło zgasło wskutek na przykład przerwania się przewodu w ścianie?
Czy nadal będziesz twierdził, że działają tu przyczyny nadprzyrodzone?
Ks. Kłósak: Zawsze
będę tak twierdził. Bo nigdy nie uda ci się wykazać, że przerwanie
przewodu było przyczyną zgaśnięcia światła. Możesz na przykład
ustalić współistnienie obu zdarzeń albo to, że jedno nastąpiło po drugim.
Ale nigdy nie dowiedziesz, że jedno jest przyczyną drugiego. Ja zresztą jako
naukowiec nie wykluczam z pewnością możliwości takiego przyczynowego związku.
Być może, Pan Bóg dał przewodom elektrycznym tajemniczą zdolność gaszenia
światła w chwili, gdy przewód ulega przerwaniu.
Marksista: milczy
zdruzgotany."
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Strach paraliżuje moce intelektualne, o czym zresztą kościół doskonale wie; por. piekło, etc. [ 2 ] Warto dodać, że tomizm był tylko jedną z postaci scholastyki — ani pierwszą, ani ostatnią, choć najbardziej wpływową. Ponadto filozofia chrześcijańska miała również w średniowieczu równoległe i niezależne nurty mistyczne, które nie budowały systemów racjonalnych [ 3 ] Pozwoliłem sobie użyć żargonu ideologii komunistycznej, gdyż on najlepiej, przynajmniej etymologicznie, oddaje charakter jaki miał odegrać neotomizm. Mówi się także o „ewolucji doktryny kościoła", „dostosowaniu jej do wyzwań współczesności", itd., lecz w tym przypadku zaciemnia to tylko właściwy sens « (Published: 29-10-2002 Last change: 07-02-2005)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2005 |
|