Culture » Art » »
Ogień [2] Author of this text: Paweł Krukow
Pielgrzym
Ach, kręci mi się w głowie . . . — Jednak odpowiem:
Chcę!
Astron
Widzę,
Że prawdę wyśniłem! A Tobie zapewniam,
Że Ci prawdę objawiłem!
Zrozumieć me słowa to jednak wysiłek.
Udaj się teraz na choć na krótki spoczynek W odpowiednim czasie
Ktoś zawoła Cię. (Pielgrzym odchodzi. Astra podchodzi do Astrona, przytula się do niego jak do kochanka,
obejmuje udem, owija się wokół niego. Astron stoi patrząc niewidocznymi oczami przed siebie
Także namiętnie ją obejmując)
Astron
(do Astry)
Zgodził się!
Teraz tylko musisz mu wyjawić
Jaki to cud ma sprawić
By stało się jako rzekłem.
Zwabiony Twym pięknem,
Głodny wszelkiego poznania,
Będzie łatwy do przekonania.
Astra
A jeśli się wystraszy? A co jeśli zobaczy,
Że każemy mu oddać życie?
Astron
Za słabe usłyszałem jego serca bicie
Aby uderzyło mu do głowy.
Innymi słowy:
Kocha on bardziej myślami błądzenie,
Filozoficzne marzenie
By odczuć w sobie bunt swej ziemskiej powłoki.
Użyj w razie czego swego czaru,
Żeby rozniecić w nim nieco żaru
Do sprawy nie cierpiącej zwłoki.
Astra
Mądryś jak pająk w swej sieci
Czekający na ćmę lecąca do światła.
Nigdy bym nie zgadła,
Że wiek tak szybko zleci.
Ale Ty jesteś cierpliwy,
Wytrwałeś niczym kamień w rzece
Co twardy jest jak Twe serce.
Oskarżali, żeś leniwy,
Że czekać każesz nie szukając ratunku,
Nie pomagasz w odzyskaniu wzroku.
(lubieżnie)
Zwiodę go dla Ciebie.
Wystarczy obiecać miejsce na niebie
By się człowiek dobrowolnie spopielił I w potulne, rzeźne zwierzę zamienił!
Astron
Kocham Cię, ma kobro królewska!
Astra
Tyś mnie nauczył raczyć się jadem
Astron
I nie pozwolę, aby głupiec żaden
Brał Cię w swe ramiona;
Prędzej skona!
Nasza święta krew niebiańska
Ze sobą się tylko może łączyć
Sama swojej godności dostąpić!
Astra
Gdy patrzę teraz na Cię
Nie śmiała bym wątpić W siłę Twej nienawiści.
Astron
Jesteśmy zbyt czyści
By kochać cokolwiek, co stąpa
Po zwykłych, ziemskich łąkach...
Astra
- Ojcze.
Astron
Córko.
(całują się bardzo namiętnie)
Zawołaj go, niechże
Się dowie I odpowie
Pewien jednak jestem niemalże
Iż wejdzie dla nas w ogień.
Astra
Przyślijcie tu wędrowca!
(ciszej, do siebie)
Ma natura łowcza
Schwyta go w sieci
Nim chwila uleci.
(po jakimś czasie przychodzi Pielgrzym)
Astra
(do niego)
Prawie wszystkiego się już dowiedziałeś, O bólu, cierpieniu Astrydów usłyszałeś
(zbliża się zalotnie do niego)
Teraz ja Ci zdradzę
Jak możesz tego dokonać.
Razem z braćmi Cię zaprowadzę
Ku byłej świątyni Astrona.
Jest tam, u jej wrót
Wejście tajemne w gwiezdny gród.
Ten krater wulkaniczny,
Który na oczy widzieli nieliczni.
Raz na setkę lat
Wybucha z niego święty ogień,
Kto sam owinie się w jego płomień A jest człowiekiem dotąd szukającym ekstazy
Bezkresnej wiedzy, będzie gwiazdą bez skazy. I ród Astrydów będzie rad
Za wybawienie z naszej ciemnicy
Zimnej, ślepej naszych dusz piwnicy.
Pielgrzym
(zdziwiony)
Mam się spalić?
Samemu wejść na lawy stos?
Astra
Możesz się zbawić!
Nam przywrócić boski los!
Pielgrzym
To wszystko jednak zmienia!
Astra
A cóż dać Ci może ziemia?
(z cynizmem)
Lata bezsensownej tułaczki,
Wartej łez najemnej płaczki,
Tysiąc odcieni szarości I stęchliznę starości!
A możesz wstąpić na Elizeum, W bezkres czasu, bezkres wiedzy
Zawisnąć na kopule Empireum,
Na firmamencie niebieskim między
Swymi — bóstwami — Tobie równymi.
Ogień Cię oczyści Z jesieni czasu liści
Zabierze Ci ciało,
Ale wszak to mało
Za drogę ku wyzwoleniu
Na niebieskim sklepieniu.
Pielgrzym
Nie wiem jednak czy ta organiczna materia,
Której mam się wyrzec
Nie jest sensem wszelkiego istnienia?
Czy możesz mi przyrzec
Że to prawdziwa metoda spełnienia,
Że tak tylko można odprawić przemiany misteria?
Astra
To Ci może przysiąc
Astrydów tysiąc!
Pielgrzym
Ogień to jednak siła
Życiu nie miła,
Dać się jej pochłonąć, Z własnej woli spłonąć . . .
Gdy o tym myślę dreszczem się obrusza
Moja poszukująca dusza . . .
(zastanawia się)
Czy wejdę w ten zbawczy ogień
Jutro Ci odpowiem.
Astra
(obejmuje go ręką, zbliża do niego swe usta, wyrzeka ciszej:)
A może Cię przekona
Ciepło mojego łona?
Gdy dojdzie do kresu me życie
Mogę obok Ciebie, na niebie
Tańczyć jako planeta w wiecznym zachwycie.
Jako tancerka kosmiczna
Pierścieni zrzucać woale I nie pamiętać o czasie wcale
Gdy oddawać Ci się będę.
To także może sprawić przemiana magiczna
Byłoby więc chyba błędem
Zasłaniać się strachu obłędem.
Pomyśl o tym.
Znalazłeś w ogniu złotym
To, czego szuka Twoja mistyczna nauka...
(odchodzi wolno, dotykając go jeszcze wyciągniętą ręką. Pielgrzym zostaje przez jakiś czas sam, pogrążony w myślach,
zza skał wychodzi ukradkiem młoda kobieta, ubrana w zwykłą białą sukienkę)
Ewa
(do Pielgrzyma, który zauważa ją dopiero po chwili)
Wszystko słyszałam,
Choć tego nie chciałam.
Pielgrzym
Kim jesteś?
Ewa
Tą, której znać nie powinieneś.
Pielgrzym
Dlaczego?
Ewa
Bo nie wierzę w ich niebo.
Jestem wygnaną myślą,
Za bramą mieszkać muszę.
Pielgrzym
Dlaczego?
Ewa
Może dlatego, że mam duszę
Zamiast lodowatego ducha. [ 1 ]
Chcę, żebyś mnie wysłuchał.
Wiem, o co Cię Astron prosi.
Wiem czym wabi Cię Astra.
To, co każde z nich głosi
Życiu zagładę przynosi.
Astra to zimna niewiasta,
Poświęciła się służbie niszczycielskiej sile,
Jej serce i swoje Astron zamknął w mogile,
Którą chce nazwać mądrością;
Oboje gardzą całą ludzkością,
Nie nauczyli się kochać Ziemi A zamiast ciepła ciała mają wór kamieni.
Jesteś myślicielem, dziwnym marzycielem,
Nie pomyślałeś, że skoro czeka kogoś w ogniu pokuta,
To musiała być i wina, którą Ty masz zmazać I na samozniszczenie się skazać?
Astron był żądny gnozy.
Ten kapłan pełen grozy
Gotów był wyrzec się wszystkiego
Dla poznania „wyższego".
Czystość ducha chciał zdobyć
Przez umartwienie ciała, Z najdalszych głębin wydobyć
To, czego mu Ziemia dać nie chciała,
Bo nie obdarowuje ona tych, co plwają na nią I za nic mają.
W śnie mu się objawiło
Że w ogniu znajdzie spełnienie I wtedy się stało.
Świątynnego ognia płomienie
Wypaliły mu oczy — jest do dziś ślepy. I ślepi są do dziś wszyscy Astrydzi,
Od wieku nikt z nich nie widzi A i tak tajemne pozostały wszelkie sekrety.
Astra tylko i ja
Ponieważ byłyśmy wówczas daleko
Możemy dziś widzieć.
Jutro wiek równy mija
Odkąd Astron ziemski żywot przeklął
Zanim odpowiesz — powinieneś wiedzieć.
Pielgrzym
Ale to właśnie szukający mądrości
Powinien czynić.
Nie można Mędrca winić,
Że się wypiera ziemskich radości.
Ewa
Życia mądrość nie wymaga tego.
Czy po to gleba wypuszcza tyle kwiecia pięknego
By je myśl zdeptała?
Od wzroku odepchnęła?
(zbliża się do niego ze szczerym uśmiechem)
Och, wędrowcze!
Nie wierzaj w ich czcze obietnice,
Ale przemierzaj pachnące winnice,
Znajdź cielesną oblubienicę,
Co zechce urodzić Ci
Gromadkę kochających dzieci.
Wystawiaj ze szczęścia twarz w słońce, Z miłości do ziemi gorące.
Rozpłyń się rankiem po łące
Pełnej rosą pojnych kwiatów —
Ich więcej jest niźli światów
Na kapłanów niebie. O to proszę Ciebie.
Ogień, co spala, a nie grzeje
Ułudę zdradziecką daje
Tym, co nie dość są szlachetni
By grać z radością na życia lutni.
Pielgrzym
Opowiadasz o istnienia dziedzinie,
Która jednak szybko minie . . .
Czy po to człowiek istnieje
Aby w tym znaleźć zadowolenie?
Ewa
Zadowolenie . . .
Uważasz, że zbawienie
Jest bardziej prawdziwe,
Ludzkiej naturze właściwe?
Znajdziesz je tylko w księgach, W cudzego szaleństwa ostępach.
(za nimi na scenie pojawia się Astra, oni jednak jej nie widzą)
Pielgrzym
Szaleństwie? W ducha męstwie się kuje,
To, co rozumowi smakuje.
Ewa
Przecież nie rozumem się kocha...
Pielgrzym
Ale to do mądrości wrota.
Ewa
Skąd jednak wiesz, myślicielu,
Że Twoja ofiara niebo nam tu ześle?
Było już takich, jak Ty wielu
Co poddali się tej dziwnej sile
Obietnic, I nic.
Świat toczy się dalej A oni poprzepadali.
Pielgrzym
Ta prawda to kwestia wiary.
Ewa
A jakiej to miary
Można użyć by zbadać te czary?
Pielgrzym
Miary brudu, jaki ten świat zalega.
Ewa
Nie pojmuję na czym taka miara polega.
Pielgrzym
Duch czystego człowieka
Jest na tyle jasny, niezbrukany
By nie dać się zamknąć w nędzy żywota kajdany.
Ten świat zaś powleka
Sfera bagien i istot garbatych,
Od urodzenia upadłych.
Jeśli istnieje mądrość duszy
Pozwalająca to widzieć i strzec się przed zarazą
To świat lepszy od tego istnieć musi,
Wszyscy mędrcy Ci jego obraz pokażą.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] W gnostycyzmie odróżniano ducha od duszy, duch był najwyższy w drabinie bytów, natomiast dusza była niższym bytem, związanym w pewien sposób z ciałem, nieco podobnie, jak psychikę ujmuję dzisiejsza psychologia, duch miał charakter czysto abstrakcyjny. « (Published: 28-03-2003 Last change: 15-06-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2373 |