|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Metoda poznawcza racjonalizmu [3] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Wyjaśnijmy teraz o co mi chodziło z tym domniemaniem. Otóż
domniemania opierają się na pewnych stwierdzonych prawidłowościach, np. z faktu, że dzieci rodzące się w małżeństwie pochodzą na ogół od obojga
małżonków, w prawie przyjmuje się domniemanie ojcostwa męża matki dziecka.
Jest to jednakże domniemanie wzruszalne, gdyż pewien odsetek dzieci rodzący
się w małżeństwach rodzi się bez czynnego udziału małżonka (sprawcą był
oczywiście „Duch Święty"). Czasami się tak zdarza, że małżonek poweźmie
grube wątpliwości co do swojego udziału w akcie miłości w następstwie którego
rodzina uległa powiększeniu i przed sądem stara się obalić domniemanie. Podobnie z aparatem poznawczym. Możemy zakwestionować
jego prawidłowe funkcjonowanie co do określonych fragmentów rzeczywistości.
Wiemy, że tak się właśnie dzieje i przyjmujemy dziś takie wnioski, które w poznaniu „z domniemania" były mistyfikowane. Jest to problem poznania
„naszego świata", ale obecnie zdajemy sobie sprawę, że w odniesieniu do
„innych światów" jest to jeszcze bardziej widoczne, i że naturalny aparat
poznawczy jest tutaj bardzo ułomny. Poznanie tutaj może sprowadzać się
ostatecznie do równań matematycznych. Można od biedy wierzyć, że to bardzo
mało, że zza równań nie widać „tronu Boga" jaki się tam niechybnie
znajduje, ale racjonalista odrzuca taki pogląd jako przejaw gigantycznej
naiwności.
Aby przełamać „domnienanie naturalne" należy to udowodnić, a nie opierać swe przekonania na powszechności plotek, czy szalonej wizji, że
skoro stwierdzono „nieprawe" pochodzenie iluś tam brzdąców, tedy
automatycznie należy powziąć wątpliwości w skali ogólnej co do wszystkich
dzieci rodzących się w małżeństwach. A może wszystkie rodzą się bez
udziału mężów?
Śmierć połowy „Krytycznej analizy metody poznawczej
ateizmu" uczcijmy chwilą milczenia...
II. Musimy poznawać rzeczywistość w sposób poprawny,
bowiem gwarantuje nam to natura, jaka wydała nas na świat.
Obrona
Odnośnie tej kwestii należy przede wszystkim stwierdzić,
iż po tautologii jest to drugie poważne zniekształcenie tej samej mojej
wypowiedzi — z mojego zdania o domniemaniu naturalnym (ani z jakiegokolwiek innego) nie wynika teza, że "musimy poznawać rzeczywostość w sposób poprawny". Jest to apologetyczny wymysł. Wyjaśnieniem tego są
przede wszystkim moje powyższe uwagi o rzekomej tautologii. Podobnie jak w części
I., na pierwszym akapicie mógłbym skończyć moją replikę. Dodam jednak do
tego kilka uwag.
Wyjaśnienia szczegółowe
1. Katolickie siły
chaosu
Oprócz donkiszoteryjnego obnażania słabości zmysłów
polemista w następujący sposób próbuje zniekształcać naukowy punkt
widzenia rozumu i umysłu: "zgodnie z punktem widzenia ateizmu nasze umysły nie są tworem z wyposażonym przez
Boga aparatem umożliwiającym poprawne, rozsądne i racjonalne poznanie
rzeczywistości, są one tylko produktami przypadkowych sił chaosu, powstałymi
na drodze ślepej ewolucji. Tym samym nasze umysły jako chaotyczny twór
ewolucji nie są żadnym gwarantem dla jakiegokolwiek uporządkowanego i „racjonalnego" procesu poznawczego względem świata. W takim wypadku nie
wiadomo, czy cokolwiek poprawnie poznajemy, interpretujemy, czy nie tworzymy w naszych umysłach jedynie kolejnych idei chaosu." Muszę przyznać, że nie mam pojęcia co autor ma na myśli mówiąc o „siłach chaosu", „chaotycznym tworze ewolucji" (dalej zamiennie także jako: „twór chaosu"), „ideach chaosu". Nic sensownego z tego nie wynika, a jedyny chaos jaki można tam stwierdzić, to chaos wywodu (według autora „twór chaosu" powstały jako produkt „sił chaosu" jest „chaotycznym tworem") oraz chaotyczne wyobrażenie o ewolucji, na co należałoby autorowi (jak i jemu podobnym) polecić uzupełnienie wiedzy w tym zakresie, aby w przyszłości wiedzieć więcej i np. nie mylić ewolucji z metafizyką. [ 6 ] Wedle prawdopodobieństwa autor chciał nam powiedzieć, że jego zdaniem mózg
jako produkt powstały w procesie przypadkowych mutacji i doboru naturalnego nie
byłby w stanie prawidłowo odbierać rzeczywistości oraz formować jej obrazu, i nie mielibyśmy przy takich założeniach jakiejkolwiek pewności, że
poznajemy rzeczywistość, gdyż równie dobrze mogłyby to być obrazki zupełnie
fikcyjne i do rzeczywistości nieprzystające (najpewniej owe „idee
chaosu"). Jednak gdyby nasze umysły wytwarzały obrazy, które nijak się mają
do rzeczywistości, to my nie bylibyśmy w tej rzeczywistości w stanie przetrwać.
Mózgi, które wytwarzały złe odwzorowania — wyginęły. Pozostały te, które
rzeczywistość „obrabiały" w sposób zadowalający.
Natomiast
nie ma wątpliwości, że nasz aparat zmysłowo-racjonalny „z natury"
obrazuje rzeczywistość w sposób z pewnym marginesem błędu, obraz ten jest
częściowo zniekształcony, częściowo ograniczony. Jak ujmuje to Bernard
Korzeniewski, polski biolog molekularny, twórca cybernetycznej koncepcji życia:
„asocjacja bodźców ze środowiska z reakcjami organizmu na te bodźce,
sprawna tylko instrumentalnie (tzn. ze względu na przeżycie organizmu, a nie
jego zdolności "czysto poznawcze"), prowadzi w obrębie sieci neuronalnej
do odwzorowania, w sposób mniej lub bardziej adekwatny, struktury świata.
Odwzorowanie to jest zawsze niedoskonałe, a jego postać jest w dużej mierze
uzależniona od fizjologii narządów zmysłowych oraz sieci neuronalnej.
Istota, „substancja", treść pojęć pochodzi tyleż ze struktury świata,
ile ze struktury zmysłów, sposobu porządkowania przez nie wrażeń. Człowiek,
poznając świat, zapomina często, iż jego myślenie, sieć pojęciowa, a zatem kategorie, w których rozważa rzeczywistość, odzwierciedlają nie tylko
„konieczne" cechy świata, lecz także akcydentalne [ 7 ] (bo ukształtowane przez
ewolucję) mechanizmy działania naszych receptorów i obróbki przez układ
nerwowy danych z nich pochodzących."
Aby
zdemistyfikować ten obraz prowadzimy intensywne badania nad funkcjonowaniem
naszego aparatu poznawczego, diagnozując jego braki i wady powstałe w drodze
oddziaływania „sił chaosu", celem jego optymalizacji. „W podejściu
ewolucyjnym zmuszeni jesteśmy do uznania stopniowalności poznania świata
realnego. U organizmów o słabo rozwiniętym i zróżnicowanym układzie
nerwowym poziom ten jest bardzo niski, wzrasta on wraz z rozwojem sieci
nerwowej, receptorów i efektorów, osiągając szczyt rozwoju u człowieka.
Szczyt w rozumieniu dotychczasowych osiągnięć ewolucji, niewątpliwie bowiem
można pójść dalej. Można też wybrać nieco inną drogę, wykształcając
inne receptory (czułe, na przykład, na podczerwień czy ultradźwięki). (...)
Człowiek może pośrednio, przy pomocy rozwoju nauki i budowy
odpowiedniej aparatury, zrekompensować brak pewnych zmysłów i wrodzonych
sposobów widzenia świata, tworząc sobie ich 'protezy'." [ 8 ]
2. Diaboliczne karaluchy
Czytamy w krytykowanym tekście: "Zgodnie z ateistyczną
argumentacją ewolucja wyposażyła nas w mózg w celu jak najlepszego
przetrwania na ziemi, a tym samym do poprawnego poznawania rzeczywistości.
Jednakże zauważmy, że najlepiej przystosowane przez ewolucję do przetrwania
zostały karaluchy i mchy, które przeżyją każde, nawet najbardziej
niesprzyjające warunki. Glony świetnie radzące sobie od milionów lat na dnie
oceanów w ogóle „nie mają pojęcia" o tym, że poza ich podwodnym światem
istnieje świat bezkresnego powietrza." Wskazywałem powyżej, że mój
krytyk nie bardzo rozumie istotę ewolucji. Tutaj można zauważyć, że
twierdzenie o „wyższości" przystosowania karaluchów nad ludźmi jest
bardzo niepoważnym twierdzeniem. Człowiek jest najbardziej epidemicznym, wszędobylskim,
niepowstrzymanym i autorytarnym wytworem ewolucji jaki dotąd powstał. O to właśnie
chodzi w „logice" ewolucji: zajmowanie kolejnych nisz ekologicznych,
rozstrzestrzenianie się (owo ewolucyjne sprzeżenie zwrotne dodatnie).
„Korona stworzenia" jest tak niepohamowana, że wyrywa się już poza własne
środowisko, leci w kosmos (a może Jan Lewandowski wie coś o planowanej
rywalizacji kosmicznej między ludźmi i karaluchami?). Jakieś głębokie
gatunkowe lęki muszą się wiązać z filmami katastroficznymi w których
pewien gatunek innych zwierząt, zagraża naszemu bytowi: a to ptaki, a to osy, a to węże, (być może ktoś nakręcił i o demonicznych karaluchach, ale nie
oglądałem). Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna — to my zagrażamy
wszystkim innym. Ładnie ujął to E.O. Wilson: „Pierwszym wielkim wydarzeniem
było powstanie życia na Ziemi. (..) Na koniec, ku żalowi większości wcześniejszych
form życia, powstał człowiek." Nie możemy wykluczyć, że w jednostkowym
przypadku komuś karaluchy tak dadzą się we znaki, że może nam się zdawać,
iż niechybnie są lepiej przystosowane do życia niż my, ale też nie można
od razu generalizować.
3. Karalusze zadufanie
Jeśli się porównuje nas do glonów, które „nie mają
pojęcia" o tym co jest poza ich światem, to ja się mógłbym nawet z tym
zgodzić, a przynajmniej dopuścić takie porównanie. Jednak nie rozumiem
dlaczego ma to być argument przeciwko epistemologii ateistycznej? Być może
narażamy się na „kosmiczną śmieszność" snując takie lub owakie teorie o tym co poza naszym bajorkiem. My jednak nie wykluczamy, że mogą istnieć
inne, także potężniejsze, doskonalsze od nas formy życia w kosmosie. Rzecz w tym, że przy konstatacji takiej naszej sytuacji epistemologicznej wobec
wszechogromu, teiści przypominają karaluchy, którym się zdaje, że Dom w którym
się rozpleniły został przez Konstruktora zbudowany właśnie dla nich, i że
Konstruktor ma ich w wielkim poważaniu, że stale się nimi opiekuje, oraz że
kiedy skończy się ich marny karaluszy żywot, to dopiero Konstruktor da im
cudowne lokum, i że już zawsze się będzie do nich uśmiechał i nigdy nie będzie
ich więcej rozdeptywał, bo przecież już nie będzie musiał wystawiać ich
przekonań na próbę, poddawać martyrologii, tudzież karom za niedowiarstwo
lub herezje.
Kończąc fragment
glonno-karaluszy, autor konkluduje: "Tym samym twierdzenie, że
ewolucja w celu naszego przetrwania musiała wykształcić w nas poprawne
poznanie rzeczywistości, jest po prostu naciągane."
Oczywiście! tylko pytanie kto kogo i na co tutaj naciągał? Wyjaśnia nam to
przypis poczyniony przy okazji tych wywodów: "O dziwo, zgadza się z tym nawet jeden z ateistów…" — po czym,
jak się już spodziewamy, następuje fragment jednego z tekstów Agnosiewicza, w którym tenże bezsprzecznie obala wypociny „Agnosiewicza" wyśmiewane
przez Lewandowskiego. "O dziwo", "co
ciekawe", rodzi się "jakby niepewność",
że nie zachodzi tożsamość Agnosiewicza i „Agnosiewicza"...
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 6 ] Za „chaos" w ewolucji można uznać przypadkowe mutacje. Czynnikiem „porządkującym" jest jednak dobór naturalny. Jeśli miałbym polecić dobre lektury, jakie mogą służyć temu celowi, to wymieniłbym przede wszystkim podręcznikowe opracowanie Marcina Ryszkiewicza: Ewolucja. Od Wielkiego Wybuchu do Homo sapiens (Warszawa 2000). Ponadto: C. Sagan i A. Druyan, Cienie zapomnianych przodków. W poszukiwaniu naszej tożsamości (Poznań 2000); G.C. Williams, Światełko mydliczki. O planie i celowości w przyrodzie (Warszawa 1997); R. Dawkins, Rzeka genów (Warszawa 1995); tegoż, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa; B. Korzeniewski, Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości (Kraków 1998). [ 7 ] Akcydentalne -
przypadkowe, nieistotne. [ 8 ] B.
Korzeniewski, Trzy
ewolucje: Wszechświata, życia i świadomości, Kraków 1998,
s.255-257. « (Published: 14-11-2003 Last change: 26-02-2006)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2915 |
|