|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
c. Upadek człowieka [1] Author of this text: Lucjan Ferus
W świetle powyższego, jak mogło dojść do upadku
pierwszych ludzi ? Czy tylko te trzy cechy /wszechwiedza, wszechobecność i wszechmoc/ nie wystarczyłyby Bogu, aby nie dopuścić do niego ?
Następne pytanie /a zarazem i moja wątpliwość/;
Otóż Kościół naucza, iż Bóg stworzył ludzi doskonałych, a oni już potem sami upadli /czy naprawdę sami ? Czy aby ktoś im nie pomógł? Gdzie w tym czasie był wszechobecny i wszechwiedzący Bóg ?/. Otóż człowiek doskonały to przede
wszystkim wolny. To znaczy taki, który sam stanowi o swym losie, dokonując
wolnych wyborów. Bóg na samym początku ograniczył tę jego wolność, zakazując
mu przyswojenia wiedzy na temat dobra i zła. W miejsce wolności wyboru i samostanowienia,
nakazał człowiekowi bezwarunkowe posłuszeństwo względem siebie. Więc według Boga.
człowiek doskonały nie musi /a nawet nie powinien/ być doskonale wolny, a jedynie doskonale
posłuszny. I takiego zapewne Bóg stworzył człowieka. W przeciwnym wypadku
nie obraziłoby Go tak bardzo jego nieposłuszeństwo.
Jak wobec tego doskonale posłuszny człowiek mógł przeciwstawić
się swemu Stwórcy ? /Stwórcy o cechach jw./ Jak mógł
nie posłuchać go i nie wykonać jego nakazu ? Czy to jest w ogóle możliwe ?!
Jeśli wziąć pod uwagę, że była to już druga wpadka Stwórcy względem
swego stworzenia /pierwszy był Archanioł Satanael, który także się Bogu
przeciwstawił i w konsekwencji stał się Aniołem upadłym — Szatanem/, to
należy mieć uzasadnione wątpliwości, czy rzeczywiście te boże kreatury były
takie doskonałe, za jakie je Bóg uważał. Ale to tylko taka luźna dygresja.
Doskonała sprawiedliwość boża jest następną cechą, dzięki której
upadek pierwszych ludzi — tak jak to opisano w Biblii — nie miałby szans zaistnienia
/a przynajmniej jego skutki/. Przecież ludzie zostali skuszeni przez inne boże
stworzenie — węża. I to w jaki perfidny sposób. Cytuję słowa węża:
-"Na pewno nie umrzecie, ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą
się wam oczy, i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło". Proszę mi
powiedzieć, który człowiek nie chciałby być bliższy swemu niedoścignionemu
wzorcowi — Bogu ? Czyż nie z tego powodu istnieje kult świętych ? Czy to źle,
że pierwsi ludzie chcieli być bardziej podobni do swego stwórcy, i tak jak
On, umieć rozróżniać miedzy dobrem a złem? Co jest złego w tym pragnieniu ?!
Przecież wszystkie religie tego uczą /moralność to domena
religii przecież, a jest ona niczym innym jak nauką o tym jak rozróżniać dobro
od zła, po to by się go ustrzec/, i co, czy to oznacza, iż robią to Bogu na złość,
albo wbrew Jego woli ?! Jak to jest, że z powodu pragnienia umiejętności odróżniania
dobra od zła człowiek staje się upadły, grzeszny i niemiły Bogu, a potem z powodu
przyswojenia sobie tychże samych umiejętności, człowiek dostępuje
nadzwyczajnych łask bożych, zbawienia i miłości ? Czy może mi to ktoś wytłumaczyć w przystępny sposób ?
Poza tym, jeśli przyjąć za prawdę, iż Bóg stworzył ludzi doskonałych,
którzy nie umieli rozróżniać dobra od zła, to można wywnioskować, że religie i kościoły
tylko psują ludzi, a nie ich uszlachetniają. Dziwne, prawda ? Więc wygląda
to tak: człowiek uczynił zło, ponieważ sam nie potrafił go odróżnić od
dobra. Musiał zawierzyć zewnętrznemu autorytetowi. A zewnętrzny autorytet
bez wewnętrznego przekonania, zawodzi, jak widać. Dowiedział się o tym wtedy
/otworzyły mu się oczy/, kiedy było już za późno; po prostu był nieświadom
tego co czyni. A mimo braku tej świadomości /albo jej ograniczenia/, Bóg żąda
od niego pełnej odpowiedzialności za popełnione czyny.
Żąda tego także od jego potomstwa jak i od następnych
pokoleń. Jednym słowem; wszyscy są winni po wieki wieków. To się nazywa
zbiorową odpowiedzialnością, jeśli się nie mylę ? Czy tak właśnie miała
by wyglądać doskonała boża sprawiedliwość ?! /To ja już wolę być sądzony
przez ludzi, bo tu przynajmniej bierze się pod uwagę ograniczenie poczytalności,
podczas popełnianego czynu, oraz nie stosuje się zasady zbiorowej odpowiedzialności/.
Pominąłem tu jeszcze jeden
drobny szczegół; otóż powiedzieć człowiekowi, który nie wie czym jest śmierć
/nigdy tego nie doświadczył, ani nikt z jego bliskich/, że niechybnie umrze
jeśli złamie zakaz /daj Boże każdemu taką „niechybną" śmierć :
po 930 latach życia!/. To będzie tak samo: gdybym powiedział koledze, że gdy
się spotkamy zrobię mu buruburu ! Czy to go przerazi ? Czy może ucieszy ? Tak
samo dla Adama „śmierć" musiała być pusto brzmiącym wyrazem; mógł
on go intrygować, ale na pewno nie przestraszyć.
Jeśli ten mój dotychczasowy wywód jest mało przekonywający,
to przecież Bóg ma jeszcze jedną cechę, dzięki której powinien zaraz na początku
zostać rozwiązany ten teologiczny „gordyjski węzeł". Mam na myśli nieskończone
boże miłosierdzie /wg teorii apokatastazy Bóg nawet szatanowi przebaczy, a był on chyba bardziej świadom tego co robi, prawda ?/.
Czemuż to wszechmocny,
wszechobecny, wszechwiedzący, doskonale sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny
Bóg, nie ulitował się nad człowiekiem /skoro tak go ukochał/ i nie
przebaczył mu tej — wmówionej moim zdaniem — winy, na samym początku, tylko
ukarał go tak okrutnie, bezlitośnie i głupio /głupio względem swoich możliwości:
ten kto może zapobiec złu — nie musi karać/. Dlaczego nie cofnął czasu ! Nie
zaczął od nowa, albo nie stworzył drugiej pary ludzi, równie doskonałych
/albo i bardziej/,
skoro ta pierwsza zawiodła Jego oczekiwania ? Dlaczego Bóg
uparł się na monofiletyzm, tak jakby — polifiletyzm był czymś gorszym z natury ?
Wiem, że te wszystkie pytania
są bez sensu, biorąc pod uwagę boże możliwości /nie popełnia błędu ten,
kto wie wszystko o swym dziele, nieskończenie wcześniej niż ono zaistnieje,
mając na dodatek nieograniczone możliwości działania/, ale chciałem pokazać
ile różnych możliwości miał Bóg /miał ich o wiele więcej, ale to nie
jest istotne/, gdyby naprawdę nie chciał dopuścić do upadku pierwszych
ludzi. Dlatego właściwym pytaniem będzie:
-„Kto tu jest bardziej winien: człowiek czy Bóg ?! I czyj tu jest właściwie
opisany upadek — stworzeń bożych, czy może jednak samego Boga ?”.
Rozum mi podpowiada /przez cały czas pamiętam, aby
nie zakreślać mu sztucznych granic/, że nawet i to pytanie: -"Kto tu
jest bardziej winien ?", jest także pozbawione sensu, ponieważ widzę wyraźnie
/uwzględniając wymienione cechy Boga/, że wina — jeśli już mówimy o winie — jest tylko po jednej stronie: po stronie Boga. Jeśli logika mnie zawodzi i mylę się w swoim rozumowaniu, albo czegoś nie uwzględniam, proszę mi to
udowodnić stosownymi argumentami, a będę wdzięczny /byle nie takimi jak to
miało miejsce w przypadku Newtona; kiedy ktoś raz wobec niego ośmielił się
zażartować z religii, ten uciszył go, mówiąc: -"Milcz pan! Ja te rzeczy głębiej zbadałem !"/.
Jak więc można zrozumieć upadek pierwszych ludzi,
zwany grzechem pierworodnym, nie szukając wyjaśnień poza religijnymi
przyczynami, a jednocześnie nie popadając w konflikt z własnym rozumem /jak
najbardziej naturalnym/. Oczywiście wyjaśnienie narzuca się samo i jest ono
tak oczywiste, jak wynik równania 2 x 2: to sam Bóg tak to sobie wszystko
zaplanował i wykonał swą wolę, a ludzie /no i wąż/ byli tylko bezwolnymi
marionetkami w jego planach.
No i sami widzicie dokąd mnie te wnioski prowadzą !
Może po prostu myślę niewłaściwie ? Albo za mało niezależnie ? Albo idzie
to moje myślenie w złym kierunku ? Za mało mężnie, czy może nazbyt mężnie ?
Nie jest to jednak moja wina, że niektóre pytania nasuwają, mi się same, jak np. to:
-"Czy to możliwe, aby nasz Bóg zachował się jak ten chirurg ze znanej sztuki /"Diabeł
kulawy"/, który aby mieć pacjentów, wpierw ludzi rani i okalecza, by
potem ich leczyć, obłudnie się nad nimi litując ?!". Niemożliwe ?… możliwe !...
możliwe ! Czyż nie napisano w Ewangeliach: -"U Ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe. Dla
Boga nie ma nic niemożliwego.". Przecież Bóg współdziała w każdej
czynności stworzeń, jak to uczenie orzekł Sobór Wat. I. Stwierdził on coś
jeszcze: -„Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu”. Dlaczego to
czyni, miast nie dopuścić do jego zaistnienia ? To także sobór wyjaśnił:
-"Zło moralne w ostatecznym wyniku służy również celowi wyższemu: chwa1e bożej,
która się uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu
przez przebaczenie, wtórnie zaś w sprawiedliwości przez karę /.../ bez
dopuszczenia zła moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie ujawniłby się
ten przymiot boży, któremu na imię miłosierdzie".
Czy w kontekście powyższego,
mogę mieć jeszcze jakieś wątpliwości odnośnie naszego Boga ? Proszę: współdziała
on w popełnieniu grzechu przez człowieka, pomaga mu upaść i stać się
grzesznym, a tylko po to, aby potem móc okazywać mu swą — niewątpliwie piękną
cechę — miłosierdzie ! I przebaczać mu, przebaczać bez końca ! No i karać
/także bez końca/ aby się stało zadość wtórnej sprawiedliwości
/cokolwiek ma to znaczyć/. Aż chciałoby się spytać:
-"Czymże to sobie ludzie zasłużyli, na tak, wspaniałego Boga ?!". Chociaż moim
zdaniem to się akurat wyklucza, bo jeśli Bóg jest nieskończenie
miłosierny, to winien przebaczyć ludziom wszystko, i to bezwarunkowo /Chyba w ten sposób należy rozumieć konsekwencje tej cechy Boga, prawda ?/. Co więc
zostaje do sądzenia i na dodatek do karania ?
Choć niektórzy uważają, że jest akurat odwrotnie: Bóg
wpierw ludzi sądzi i karze, a następnie powodowany miłosierdziem -
przebacza im winę — i daruje karę. Co też jest pozbawione sensu, bo według
mnie to właśnie Bóg — nasz Stwórca — ma akurat najmniejsze
prawo, by nas sądzić i karać. Dlaczego tak uważam ? Ponieważ tak się składa,
iż Bóg ma nieskończone możliwości pod każdym względem /nie będę tu przytaczał
tych wszystkich atrybutów naszego Boga/, więc stwórca o takich możliwościach nie musi
karać za zło, które zostanie uczynione przez jego stworzenie, ponieważ w jego
mocy leży zapobiec temu złu, zanim ono zaistnieje.
A nawet jeszcze więcej /bo powyższe rozumowanie dotyczyłoby
tylko wszechwiedzy Boga/, gdyż Bóg nawet nie musi zapobiegać złu — wystarczy, iż
go nie stworzy, tak po prostu. Przypominam: -"Bóg działa w świecie
nieustannie /.../ współdziała nie tylko w utrzymaniu w istnieniu, ale w każdej
czynności stworzeń". I ma niczym nieograniczone możliwości działania i wie wszystko na całą wieczność wprzód. Tak to wygląda! /Będę to przypominał przy
każdej okazji, bo pomimo Ery Rozumu, pomimo zaawansowanej cywilizacji technicznej,
pomimo początku III-go Tysiąclecia — wizerunek Boga jest u ludzi tak prymitywny,
jak tysiące lat temu; w czasach z których pochodzą te religijne mity i podania/.
1 2 Dalej..
« (Published: 19-05-2002 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 293 |
|