|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Niemoralność biznesu Author of this text: Jan M. Fijor
Na pański rozum
Luminarz
polskiej ekonomii, profesor czcigodnego Uniwersytetu Warszawskiego stwierdził
niedawno publicznie, że „biznes jest z natury swojej niemoralny". Wypowiedź,
która miała miejsce w środowisku dość konserwatywnym, wywołała duże
zdumienie słuchaczy. Nie zbiło to profesora z tropu, dodał więc: „No, to
chyba jasne, skoro biznes za wszelką cenę myśli wyłącznie o maksymalizacji
zysku". O ile trudno się dziwić profesorowi, wychowankowi licznych kursów i fakultetów marksizmu i leninizmu, o tyle podobna wypowiedź w ustach
katolickiego biskupa wywołać musi zastanowienie. Tymczasem znaczna część
hierarchii, podobnie jak ów profesor UW, jest zdania, że biznes kieruje się
wyłącznie chciwością i należy to koniecznie zmienić. Czyżby
istotnie maksymalizacja zysku była głównym motywem działania biznesu? A jeśli
tak, to czy jest ona złem samym w sobie?
Gdyby
odpowiedź na te pytania była twierdząca, nie przeżywalibyśmy trudności
gospodarczych. Biznes podnosiłby ceny do wysokości satysfakcjonującej jego
chciwość, zatrudniałby ludzi, podnosił zyski, słowem, panowałaby ogólna
prosperita. Tymczasem, jak głoszą statystyki, tylko 50 proc. powstałych dziś
biznesów przetrwa do następnego roku, 20 proc. przetrwa dwa lata, a piątą
rocznicę istnienia obchodzić będzie zaledwie 3-4 proc. Widać więc, że sama
chciwość sukcesu nie przynosi. Co więcej, okazuje się, że ci najbardziej
chciwi padają pierwsi. Nie trzeba być biegłym ekonomistą, by zrozumieć, że
sklep obuwniczy, który za sandały liczy 250 zł sprzeda ich mniej niż sklep,
który za takie same sandały żądać będzie 150 zł.
Chciwość jest pierwszym krokiem do bankructwa. Czy to oznacza, że zarówno
profesor ekonomii, jak i hierarcha nie mają racji?
Dokładnie to
znaczy! Przedsiębiorcy, którym wydaje się, że mogą dyktować ceny wedle
swego chciwego widzimisię szybko upadają. To są źli biznesmeni.
Skoro tak,
jaki jest prawdziwy motyw działania biznesu?
Jest nim
maksymalne zaspokajanie potrzeb ludzkich. Im ktoś lepiej (taniej, sprawniej,
przyjemniej, wygodniej) realizuje potrzeby swoich konsumentów (klientów) tym
więcej ich ma. Większa ilość klientów przekłada się na sukces. Dopiero
ten sukces przekłada się na pieniądze zgodnie z powiedzeniem, że „pieniądze
zarabia ten kto dba o innych, a nie wyłącznie o siebie". Henry Ford został
jednym z najbogatszych ludzi Ameryki w momencie, kiedy obniżył cenę
produkowanych przez siebie samochodów z 20 tys. dol. (taka cena obowiązywała w epoce przedfordowskiej) do...300 dol. za pojazd. Jego chciwość, jeśli w ogóle
był chciwcem, polegała na obniżaniu ceny i uczynieniu swoich wyrobów dostępnymi
niemal dla każdego. Z analogicznego względu najbogatszą firmą gastronomiczną
na świecie, a zarazem firmą najtańszą, jest korporacja Mc
Donald's, sieć
40 tysięcy tanich restauracyjek rozsianych po wszystkich kontynentach.
Problem w tym, że osiągnięcie niskiej ceny nie jest wcale łatwe. Biznes, żeby nie upaść,
musi sprzedawać po cenie przewyższającej koszty. Żeby obniżyć cenę, co
jest przecież działaniem jak najbardziej godnym pochwały i społecznie pożądanym,
trzeba biznes prowadzić lepiej niż robią to inni. Można co prawda wrócić
do argumentu profesora i biskupa, że biznes jest niemoralny i w pogoni za
zyskiem na pewno nas na oszuka, ale tu znowu natrafimy na przeszkodę. Ludzie głupi
nie są, jeśli stwierdzą, że zostali oszukani, to raz że zrezygnują z usług
czy produktów oszusta, a dwa, że wezmą go do sądu. Oszustwa są karane,
poszkodowani otrzymają odszkodowanie. Załóżmy jednak, że ludzie są mimo
wszystko głupi, a jeśli nawet nie głupi, to nie muszą się na wszystkim znać.
Skąd zwykły, nawet wykształcony człowiek ma się znać na cyfrowych
aparatach fotograficznych czy odtwarzaczach CD. Biznes rozpoznając słabości
natury ludzkiej wykorzystuje je z chciwości, z żądzy zysku. Nie tak prosto. W systemie wolnej konkurencji, istnieje wiele biznesów zajmujących się podobną
działalnością. Jeśli sklep „Sprawne oko" sprzedaje oszukańcze aparaty
fotograficzne, to konkurujący z nim sklep „Dobra firma" może to światu
ujawnić, chociażby w postaci reklamy. Oszustwo w biznesie też nie popłaca.
Owszem zdarzają się w biznesie oszuści, ale to nie są biznesmeni, lecz oszuści.
Konkludując,
szansę przetrwania w gospodarce mają tylko takie firmy, które produkują
lepiej, taniej, oszczędniej, słowem lepiej niż ich konkurenci. Ta zasada ma
fundamentalne znaczenie społeczne. Chroni nas przed marnotrawstwem siły
roboczej, energii, surowców i czasu. Dóbr, których nam nieustannie brak.
Dlaczego -
skoro biznes jest uczciwy, skoro dąży do maksymalizacji satysfakcji
konsumenta, wysokiej jakości swoich produktów i usług, mimo wszystko ma taką
złą opinię? Dlatego, że istnieją biznesy, które nie muszą być
konkurencyjne, nie muszą dbać o konsumenta, nie muszą być uczciwe, a mimo
wszystko prosperują znakomicie. To one wyrabiają złą opinię o ludziach
przedsiębiorczych — bezpośrednio i pośrednio. Takim biznesem jest państwo.
Państwowa poczta, policja, sądy, państwowe drogi, państwowe
rzeki i parę innych instytucji stanowi monopol. Bez względu na to, jak
działają, obywatel jest na nie skazany. Nie ma wyjścia. Firmy te nie mają
konkurencji.
Państwowy
monopol chroni również biznesy prywatne, nadając także im przywilej
monopolisty. Każda umowa, kontrakt, akt kupna sprzedaży — czy to ma sens czy nie — muszą być notaryzowane. Korzystają
notariusze. Obrońcą w sądzie może być tylko ktoś, kto posiada licencję
wymuszoną ustawą państwową. Podobnie jest z taksówkami, lekarzami,
geodetami, komornikami, doradcami finansowymi, pośrednikami od sprzedaży
nieruchomości i setkami innych profesji, które są chronione przed konkurencją
przez państwo. Gdyby takiej ochrony nie było, musiałyby walczyć o konsumenta
lepszą jakością swoich produktów czy usług, uczciwością i ceną. Pod
ochroną państwa nie muszą. To właśnie te monopole są niemoralne, a nie
biznes w ogóle. Aptekarz, notariusz, adwokat których przed konkurencją (a więc
obowiązkiem starania się o niższa cenę i lepszy serwis) chroni
ustawowa licencja państwowa, nie musi dbać o konsumenta. On dba o tego,
kto mu tę licencję wyda.
Dlatego w trosce o moralność w biznesie, w gospodarce, w życiu w ogóle należy znieść
wszelkie wymagania ograniczające konkurencję i oddać się kontroli rynku,
czyli nas, konsumentów.
« (Published: 02-09-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Number of texts in service: 36 Show other texts of this author Newest author's article: Keynes i jego ludzie | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3599 |
|