|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy » » »
Nietzsche – samotnik i marzyciel [3] Author of this text: Adam Leśniak
Drgnienie
stylu nie jest jedyną wskazówką do odnalezienia owej najwyższej nadziei.
Musimy również spoglądać na konsekwencje praktyczne myśli, a każda
wypowiedź odzwierciedla naszą wolę, czyli marzenie o rzeczywistości. Jednakże
tu musimy być wyjątkowo ostrożni, bo przecież skutki ideologii bywają różnorakie i czasem te uboczne bywają większe od tych pożądanych — najwyższej
nadziei autora.
Przejdźmy teraz do sposobu w jaki Nietzsche posługuje się symbolami. Na początek dla unaocznienia problemu
zestawmy takie dwa fragmenty, gdzie filozof pisze:
„Ze
wszystkiego, co napisano, to tylko miłuję, co ktoś pisze własną krwią.
Pisz krwią, a doświadczysz, że krew jest duchem". [ 3 ],
a w innym miejscu:
„Krwawymi
znakami pisali drogę, którą kroczyli, a ich głupota uczyła,
że prawdy dowodzi się krwią. Ale
krew jest najgorszym świadkiem prawdy; krew zatruwa najczystszą naukę,
budząc szaleństwo i nienawiść w sercach". [ 4 ]
Krew jest symbolem życia i jego utraty — poświęcenia
swej mocy. W pierwszym zdaniu oczywiście chodzi o to, że szczere i prawdziwe
jest to, co warte poświęcenia dla tego swej mocy i tylko ludzie bijący się
za własne myśli, myślą prawdziwie. Przypomnijmy tu sobie ową mądrość
starożytnych mówiącą o tym, iż prawdziwej mądrości filozof dowodzi własnym
postępowaniem.
Natomiast drugie zdanie mówi o strachu przed
utratą mocy — bo wiedza i autorytet to wielka moc, a więc aby jej nie utracić
sieje się terror i ucisza przeciwników, zapala inkwizycyjne stosy, obciąża
szubienice, spuszcza ostrza gilotyn czy wypełnia więzienia. A więc ci, którzy
próbują dowieść prawdy czyjąś krwią są zwykle kłamcami — ich
„prawda" nie ma mocy, więc muszą jej ją nadać za pomocą strachu.
Należy tu przemyśleć sposób, w jaki
Fryderyk posługuje się symbolami takimi jak filolog, żyd, Germanin, kapłan
czy błazen. Można zauważyć, że podobnie jak symbole czytacza i myśliciela z początku tych rozważań są to pewne stereotypy. Stereotyp to pewien model
człowieka, w którym redukuje się go do jednej wartości, cechy. Tak mocno
uproszczone modele są bardzo pożyteczne w rozważaniach, natomiast musimy pamiętać,
iż nawet w przybliżeniu nie odpowiadają im żadni rzeczywiści ludzie.
Podobnie jak dla celów fizjologii tworzy się modele opisujące dłoń, jednak
nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie myślał ludzkiego ciała jako dłoni
samej.
*
Chciałbym teraz rozjaśnić, co mam na myśli, kiedy mówię o rozumieniu. Wymaga ono czynu. Tu właśnie niezbędne jest, dla zrozumienia
nietzscheańskiej epistemologii, zastanowienie się nad tym, czym w gruncie
rzeczy jest filozofia czynu. Ma ona dwa oblicza. Jedno jest, jak się wydaje
powszechnie rozumiane — chodzi o to, aby filozofia nie była czczą gadaniną, a prowadziła do działania, aby mówiła o rzeczach ważnych i sensownych,
czyli o tym, jak urzeczywistniać wartości, ale to wytłumaczyli już nam jasno i wyraźnie wiedeńczycy i pragmatyści.
Drugie
oblicze związane jest właśnie z epistemologią. W tym temacie Nietzsche mówi
jasno potępiając ducha ciężkości, a jego szczególnym przypadkiem są
„aroganccy wszystkowiedzący" stosujący formy logiczne do zaimprowizowanych i wiszących w powietrzu teorii. Ten tylko, kto doznał, poczuł — rozumie, może
mieć pewność. Moglibyśmy to przyrównać trochę do eksperymentu w naukach
przyrodniczych, lecz tylko na zasadzie analogii. Jakże jest to zawołanie
aktualne w naszych czasach, gdzie wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Ile może
powiedzieć psycholog o cierpieniu naczytawszy się książek, lecz nigdy tego,
co przeczyta, nie zrozumie, jeśli sam nigdy nie cierpiał. Wydaje mi się, iż
tą myśl można sobie łatwo uświadomić zastanawiając się nad swymi
dziecinnymi wyobrażeniami miłości stworzonymi na podstawie książek czy zasłyszanych
opowieści, a późniejszym doświadczeniem prawdziwej zmysłowej namiętności.
Dobrze
jest czytać Nietzschego, ale by go głębiej zrozumieć należy odwrócić
czasem wzrok od niego i spojrzeć na to, na co on sam patrzył. Przy obecnych
rozważaniach powrócę na chwilę znów do Goethego i Cierpień młodego
Wertera, gdzie w liście z 30 maja autor
smuci się, iż ludzie postrzegają i myślą tylko rozumem, a gdzie indziej myśl
tę ładnie podsumowuje jednym zdaniem: „My,
wykształceni — do cna spaczeni przez wykształcenie" [ 5 ]. Tę
myśl właśnie rozwija Nietzsche, mówiąc o wielkim rozumie ciała. Podobne
zdanie w ustach Nietzschego mogłoby brzmieć: "Wy,
prawi — do cna spaczeni przez prawo". To zdanie utrafia w istotę filozofii
Fryderyka. Cóż oznacza przewartościowanie wszystkich wartości? Dokładnie to,
abyśmy przestali być sędziami dla siebie nawzajem i stanęli poza dobrem i złem
rozumianym jako prawo — już jako ludzie. A może nadludzie, bo ludzie są tylko
policjantami w służbie bożyszcza obyczajów? Innymi słowy przewartościowanie
wszystkich wartości nie ma oznaczać ustanowienia nowych martwych praw, a zastąpienie
ich żywą mądrością. Choć tu należy pamiętać, że Nietzsche potępiał
czysty rozum, ale również nie był zwolennikiem romantyzmu, jako fanatycznego
kultu namiętności i bohaterów. Rozumienie w wydaniu Fryderyka polega na uwzględnieniu w myśleniu zarówno rozumu, jak i serca. Stanie się to jaśniejsze, gdy rozważymy
później sposób, w jaki Nietzsche pojmuje to, co dziś psychologowie nazywają
podświadomością.
Z
mądrym i elastycznym zrozumieniem związany jest jeden z największych problemów w filozofii Nietzschego, a w istocie całej ludzkiej mądrości. Problem ten
znamy dobrze od czasów rozwinięcia retoryki przez sofistów. Można go sformułować
następująco: Każdy sąd jest jednostronny. Chodzi tu o to, iż każde
zjawisko ma wiele oblicz, a prawda jest jak szlachetny kamień, który pozostając
jeden, odbija światło na różne sposoby. Weźmy dla przykładu pojęcie człowieka. Z punktu widzenia fizyki jest on zbiorem przeróżnych cząstek elementarnych, z punktu widzenia biologii to pewien organizm — maszyna biologiczna, którą
sterują procesy elektryczne i chemiczne. Gdy natomiast antropologowie pojmują
człowieka jako zwierzę myślące bądź
istotę kulturową. Różne te teorie niewiele mają ze sobą wspólnego, a jednak wszystkie są prawdziwe. Oczywiście jest to przykład banalny i łatwy
do przejrzenia — służący tylko dla zarysowania problemu. Weźmy jednak pod
uwagę coś trudniejszego — wolę mocy. Czyż mocą nie jest sprawowanie władzy
nad innymi ludźmi? A zatem wszelkie okrucieństwo wypływa wprost z woli mocy — przeto jest ona fatalnością, wielką skazą człowieczeństwa. Ale czy
przypadkiem mocą nie jest panowanie nad pożądaniami, czy wyrazem mocy nie
jest obdarowywanie sobą innych ludzi? A więc wola mocy jest naszym błogosławieństwem i wspaniałym darem! Weźmy przykład bardziej konkretny i bliski Nietzschemu.
Przypomnijmy sobie Fausta Goethego i rozważmy wpływ wiary na życie Małgosi.
To wiara dała jej nadzieję pozwalającą znosić nijakie życie rzeczy,
albowiem przez matkę i brata była traktowana jak przedmiot służący do tego,
aby móc się nim pochwalić przed sąsiadami. W dodatku pożyteczny przedmiot,
który można zagonić do pracy, a kiedyś może z zyskiem sprzedać. To religia
dawała Małgosi chwile radości i uniesień, bez których życie byłoby nie do
zniesienia. Jednakże ta sama religia i jej potępienie zmysłowości stała się
dla dziewczyny śmiertelną trucizną. Zwróćmy uwagę na skierowane do niej słowa
umierającego brata. Słowo "kurwa" skierowane do kobiety śmierdzi straszliwie i człowiek mający choćby krztynę taktu nigdy go w ten sposób nie używa. Smród
jest nieprzyjemny, jednak w połączeniu z powagą staje się trucizną, a nic
nie nadaje słowom większej powagi niż śmierć. Tak więc to religia odebrała
Małgosi czystość rzeczywistej radości, albowiem takich słów nigdy się nie
zapomina.
Możemy
też rozważyć w ten sposób każde inne pojęcie, co właśnie — wzorem
greckich sofistów — często czynił Nietzsche. Najlepszym przykładem będzie
tutaj Wagner, którego Fryderyk na przemian uwielbia i krytykuje.
Istotą
tego problemu jest zwykły fakt, że pojęcia ludzi spostrzegawczych i otwartych
są niezwykle bogate w treść i bardzo trudno pomyśleć całość wraz ze
wszystkimi szczegółami, a wypowiedzieć tego chyba nie sposób. Aby to sobie uświadomić
warto wybrać sobie jakiegoś człowieka, którego dobrze się zna i spróbować
go opisać. Po zapisaniu kilkudziesięciu stron nadal będzie wiele rzeczy
przemilczanych. Powiedziałem, że wielostronność pojęć jest znana od czasów
wynalezienia retoryki, jako nauki, albowiem na tym właśnie polegały zawody
sofistów, iż wychodzili oni w swych rozumowaniach od przemyślnie wybranej
definicji, czyli fragmentu pojęcia nie uwzględniając całości, z którego to
fragmentu można było wyciągnąć pożądane wnioski i uzasadnić zadaną tezę.
*
Czas
przejść do drugiego z najważniejszych w myśli Nietzschego pojęć. Jak
rozumie on twórczość? Przede wszystkim musimy sobie przypomnieć o idei
wiecznego powrotu. Warunkiem bycia twórcą nie jest wcale stworzenie czegoś,
co jest czymś nowym w historii, choć oczywiście twórczość warunkuje
stworzenie nowych historycznie wartości. Zauważmy, iż Fryderyk odrzuca
wszelkie metafizyczne byty, idee, transcendentalne rozumy, bogów, Boga, ducha
świata itd. Gdzież więc znajduje się ludzka wiedza, mądrość, kultura,
pamięć, historia? We mnie, w Tobie czytelniku — w żyjących ludziach. To w ludzkości rzeczywistej, składającej się z ludzi, tkwi wszystko, a nie w jakimś metafizycznym tworze, który by nas tą wiedzą oświetlał. Jeśli to
przyjmiemy, jak przyjąć musiał wielki antymetafizyk Nietzsche, to dochodzimy
do wniosku, iż każdy z nas posiada swoją wiedzę. Wiedza to pamięć o naszych przemyśleniach na temat rzeczy, a raczej o tym, co w ich wyniku przyjęliśmy
jako prawdę. Tu chyba muszę dodać jedno pojęcie do słownika filozofa, aby móc
go przedstawić jaśniejszym, nie-poetyckim językiem. Słowo to brzmi — autorytet. Ufamy w mądrość uczonych, wierzymy w prawdomówność ludzi
wielkich, zawierzamy twierdzeniom sławnych, jesteśmy posłuszni prawu i obyczajom. Właśnie owa ufność w autorytet jest tym, co przeciwstawia się twórczości.
Wszyscy niemalże wierzymy, że ziemia jest okrągła — kto z nas jednak jest w stanie tego dowieść? Nasza wiedza opiera się na przyjmowaniu opinii ludzi
obdarzonych autorytetem — kapłanów — takim symbolem posługiwał się
Nietzsche, choć w dzisiejszych czasach autorytet kapłanów posiadają
naukowcy, którzy nieraz nie za bardzo wiedzą o czym mówią i z prawdziwym
przesłaniem nauki mają tyle samo wspólnego, co niektórzy fanatyczni
przedstawiciele kościoła nawołujący do „świętych" wojen i inkwizycyjnych stosów mieli wspólnego z przesłaniem Jezusa z Nazaretu.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 5 ] J.W. Goethe, Cierpienia
młodego Wertera, Kraków 1975, s. 105. « (Published: 19-07-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4938 |
|