The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.030 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » » »

Nietzsche – samotnik i marzyciel [5]
Author of this text:

Kiedy uwzględnimy wielość wartości i nieznajomość siebie, zalecenie „Dzierż święcie swą najwyższą nadzieję!" ukazuje nam inne oblicze. Jest ono ostrzeżeniem przed tym, co stanowi największą chorobę ludzkości. Zwierzęta myślące, rzadko działają wprost. Do osiągnięcia celów, zrealizowania nadziei, urzeczywistnienia marzeń, przeprowadzenia swej woli najczęściej wymagane jest wiele kroków pośrednich. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, iż te cele pośrednie są pilniejsze niż ostateczne. Jeśli nasza najwyższa nadzieja nie będzie świecić nam jasno, a my nie będziemy jej pilnować uważnie to wkrótce okaże się, iż jej miejsce zajęło coś innego. Aby zrozumieć jak dokonuje się ta przemiana przypatrzmy się trochę życiu. Młody człowiek uczy się radości, poznaje dobro i zło, tworzy sobie marzenia. Okazuje się jednak, iż realizacja tych marzeń to rzecz kosztowna, więc postanawia zdobyć pieniądze. Jednak biznes dla tego młodego marzyciela to rzecz trudna i wymagająca ogromnego wysiłku. Poświęca się mu więc tak bardzo, iż nie starcza mu czasu na marzenia, o których po jakimś czasie zapomina tłumacząc to sobie w ten sposób, że marzycielstwo to dziecinada. Teraz już jego najwyższą nadzieją jest pieniądz.

Oczywiście tę sprawę, jak wszystko, może skomplikować resentyment. Człowiek ten po długim okresie ciężkiej pracy i wyrzeczeń zaczyna nienawidzić swego stylu życia — gromadzenia pieniędzy, a że już dawno porzucił marzenie, dla którego trud ten podjął… I tu dochodzimy do konsumpcjonizmu. Nie twierdzę, że największą chorobą współczesnych zachodnich społeczeństw jest konsumpcjonizm, ale sądzę, że jest nią zagubienie nadziei. Tak samo rzecz przedstawia się w sprawie polityków, którzy sięgają po władzę po to, aby uczynić coś dobrego dla świata, jednakże w trakcie ciężkiej walki o zdobycie przywództwa zanika w nich ta pierwotna nadzieja i władza staje się celem samym dla siebie oraz w wielu innych przypadkach, gdzie ostatecznie gubimy jakiś szlachetny cel egzystencji. Szczególnie dotyczy to „filozofów", którzy powinni pouczać o mądrości, a podczas nazbyt obszernych i żmudnych studiów tracą swoją nadzieję — życie staje im się obce.

Przemiana najwyższej nadziei niekoniecznie musi być związana z naszą porażką. Może ona także być efektem zwycięstwa, urzeczywistnienia marzenia. Przecież aby wytworzyć sobie prawdziwe marzenia potrzebujemy wiele mądrości, czyli przemyślanego i zrozumianego doświadczenia, którą zdobywamy realizując naiwne dziecięce marzenia i później krytycznie oceniając rzeczywistość, w którą je przemieniliśmy. Co jednak się stanie, kiedy uda nam się urzeczywistnić lub natknąć na urzeczywistnione — naprawdę wielkie marzenie, które niczym arcydzieło sztuki nie poddaje się krytyce? Cóż — wtedy nasza nadzieja przekształca się w tą przedziwną formę marzenia, jaką jest miłość, a której istotę wykrzyczał stojący nad grobem Faust:

"... Jak pięknaś!
O, nadal trwaj! nie uchodź mi!
W eonach zatrzeć się nie mogą piętna
Stóp mych i ziemskich moich dni. -
W przeczuciu szczęścia aż takich nasileń
Przeżywam dziś najwyższą moją chwilę".
[ 7 ]

Zanim jednak bliżej przyjrzymy się miłości, rozpatrzmy wpierw pojęcie wiary. Nie wierzę, wierzę, wiem. To trzy stopnie, ale jest jeszcze niewykluczone, możliwe, prawdopodobne i wiele innych. O czym mówią te zwroty? I znowu jawi nam się wiele oblicz jednego pojęcia. W jednym z nich odnosimy wiarę do rzeczywistości. Wiem, że na papierze, który mam przed oczyma są zapisane słowa, które widzę. Wiem czyli wierzę bezwarunkowo, albowiem filozofowie już dawno wykazali, iż nie można z naukową pewnością dowieść istnienia świata.

Jednakże zastanawiamy się teraz nad psychologią Fryderyka, więc przyjrzyjmy się innemu obliczu wiary. Wiem, iż kiedy zechcę odłożyć ten papier, to będzie on odłożony. Wierzę więc bezwarunkowo, iż posiadam taką moc, aby takie chcenie urzeczywistnić. Wiara więc jest warunkowana poczuciem mocy. Dlatego też Fryderyk uwielbiał śmiałość, albowiem człowiek zupełnie pozbawiony dumy nie wierzy w to, iż może coś zmienić i godzi się tym samym na wszelkie zło. Zauważmy tu, iż tak wielki urok mają dla nas komplementy, albowiem wzmacniają one naszą wiarę w siebie. Z tej samej przyczyny kobiety tak bardzo pragną pięknie wyglądać, bo to powiększa ich moc. To samo odnosi się do litości, która przekonuje nas, iż sami sobie nie poradzimy i tym samym odbiera nam wiarę w naszą moc.

Ważne jest tu spostrzec, iż wiara nie zawsze opiera się na własnej mocy. Spójrzmy tutaj na marzycieli nie-twórców, którzy chcieliby, aby ich nadzieje spełniły się, jednak nie chce im się włożyć w ich realizację własnego trudu. Nadzieja to piękna rzecz i nie sposób bez niej żyć, ale nadzieja upadnie bez wiary, więc często wymyślają sobie jakiegoś Boga-ojca, który zrobi wszystko za nich i dzięki temu nie tracą całkowicie swej nadziei.

Kiedy chcemy rzetelnie rozpatrzyć problem wiary musimy przyjrzeć się jeszcze jednemu elementowi filozofii Fryderyka — wielkiemu rozumowi ciała, który Nietzsche zwał też instynktami, a dziś tę kwestię nazywa się nieświadomością. Tu znów okazuje się prawdziwe powiedzenie ulubieńca filozofa głoszące: „Nawet gdybyś przewędrował wszystkie ścieżki, nie odkryjesz granic duszy — tak głęboki jest jej logos." [ 8 ]. Najlepiej to widać na przykładzie ludzi fałszywych, którzy ukrywają sami przed sobą własne pragnienia. Ukrywają je czasem tak dobrze, iż nawet nie zdają sobie z tego sprawy — nie są tego świadomi. Jednakże instynkty to ciężko wywalczona mądrość ludzkości, która ewoluowała w świecie pełnym przeciwieństw i niebezpieczeństw — są zapisem przezwyciężeń biologicznego człowieka — zwierzęcia rozumnego. Mądrość instynktów jest użyteczna nawet teraz, gdy przezwyciężyliśmy zwierzęcość — życie samo, choć tego ostatniego przezwyciężenia Nietzsche nie zrozumiał. Tę prawdę, iż mądrość instynktów jest nadal użyteczna widać, kiedy człowiek zrozumie niedoskonałość ludzkiego rozumu i wiele jego sprzecznych twierdzeń. Widać ją też wyraźnie, kiedy przyglądamy się Kaznodziejom głoszącym śmierć twierdzącym: „Życie jest tylko cierpieniem". Oni już całkowicie utracili świadomą nadzieję pod wpływem znużenia, ale dzięki instynktowi nie odbierają sobie życia i wciąż jest szansa na ich uzdrowienie, w które oni sami mają instynktowną, nieświadomą wiarę.

Czas już powrócić do rozważań na temat miłości. Nie uchodź mi najwyższa moja chwilo — to właśnie jest miłość. Walka o zachowanie wielkiego marzenia, które jest już rzeczywistością. Miłość jest zaprzeczeniem pożądania. Ważniejsze jest to, co kochamy aniżeli my sami. Pożądamy tego, co powiększy naszą moc. Moc potrzebna nam jest do tego, aby dobrze służyć temu, co kochamy. Miłość nie polega na posiadaniu, lecz na służbie w podtrzymywaniu istnienia tego, co kochamy. Miłość jest zasadą zarówno życia, jak i kultury. „To prawda: miłujemy życie nie dlatego, że przywykliśmy żyć, lecz że przywykliśmy żyć miłością". [ 9 ] Miłość to zwielokrotnianie siebie. W życiu poprzez geny, a w kulturze poprzez wartości. Miłość to walka przeciw naturze — walka o wieczność, nieśmiertelność.

Dlaczego jednak tak trudno pojąć jej istotę? Rzadko zdarzają się arcydzieła sztuki nie poddające się krytyce. Rzadko też zdarzają się ludzie, których nie sposób zganić. Nieczęsto przytrafiają się krytycy potrafiący rozpoznać i docenić prawdziwe arcydzieło. Nieczęsto też przytrafiają się psychologowie potrafiący dostrzec i uwielbić prawdziwą cnotę.

W pierwszym przypadku jesteśmy gdzieś pomiędzy nadzieją i rzeczywistością. To, co istnieje jest bliskie temu co kochamy naprawdę. Więc jednocześnie dbamy o tego zachowanie i próbujemy osobę ukochaną wychować na marzenie. Na przykład uleczyć ją z jakiegoś holizmu, czy innej jakiejś wady. A walki różnie się kończą — czasem przegrywamy. Problem jest też tego rodzaju, iż nie jesteśmy jedną cnotą, lecz ich wielością. Co prawda możemy pokochać niektóre wady, jeśli są one nierozerwalnie związane z naszą najwyższą nadzieją, ale nie każdy to potrafi.

W drugim przypadku po prostu okazuje się, iż nie rozpoznaliśmy dobrze rzeczywistości. Jesteśmy niezbyt bystrymi obserwatorami i pomyliliśmy to, co rzeczywiste z marzeniem, albo też jesteśmy niezbyt mądrymi marzycielami i nie wiemy czym jest prawdziwa cnota.

Zdarza się też czasem, iż miłość słabnie, bo to, co kochamy, stało się tak silne, iż nie potrzebuje naszej troski — miłość staje się niepotrzebna. Jest to łatwo dostrzegalne w przypadku matki, która wychowała własne dzieci, czy wychowawcy, który nauczył mądrości ucznia. Jeśli to dostrzeżemy to będziemy się radować spełnionym marzeniem i po jakimś niedługim odpoczynku stworzymy sobie nowe marzenie.

Tutaj pożyteczna może być uwaga na temat jednego z najdziwniej wyglądających fragmentów Zaratustry, który mówi o tym, aby idąc do kobiety nie zapomnieć bicza. Bat służy do zadawania bólu. Namiętność upaja. Kiedy jesteśmy pijani nie potrafimy prawidłowo oceniać sytuacji. Mieszamy rzeczywistość z fantazjami. Jedne sprawy wyolbrzymiamy ponad miarę, innych zupełnie nie dostrzegając. Stajemy się niemądrzy i niesprawni. Ból natomiast otrzeźwia, działa jak uszczypnięcie na rozespane ciało. Bat jest potrzebny nie po to, aby zniewolić kobietę, ale po to, by przecinać nim majaki, iluzje i inne czary, jakie rzuca na nas sztuka kokieterii, czy też własne upojenie.

Teraz można powiedzieć, iż Tako rzecze Zaratustra jest książką o miłości proroka do ludzi napisaną pod wpływem miłości samego Fryderyka do ludzi.

Na zakończenie rozważań o miłości chciałbym uczulić czytelnika, aby nie zapomniał o filozofii czynu i odróżnił puste uwielbienie od miłości, która jest działaniem.

Po tych bardzo skrótowych rozważaniach na temat woli, bowiem to właśnie nadzieja jest przedmiotem chcenia, wiara oceną możliwości osiągnięcia nadziei, a miłość pewnym szczególnym rodzajem chcenia, woli, która jest istotą człowieka, myślę, iż możemy powrócić do idei nadczłowieka. Nadczłowiek to marzenie, prywatny przedmiot woli. Nigdy nie możemy tego pojęcia interpretować, jako czegoś określonego, obiektywnego czy realnego. Każdy twórca, który tworzy samego siebie, próbuje się uformować na swój własny obraz nadczłowieka, ale jeśli komuś się zdarzy uczynić siebie takim, o jakim sobie marzył kiedyś, to dziś musi sobie stworzyć nowego nadczłowieka, nowy cel życia i dążeń, postawić sobie nowe wyzwania, skierować siebie ku nowym przezwyciężeniom. Nigdy żaden prawdziwy nadczłowiek nie istniał ani nie zaistnieje, bo z samej istoty tego pojęcia jest to niemożliwe. Nadczłowiek jest zamysłem, nadzieją, a ta zawsze wyprzedza teraźniejszość, jest przyszłością.


1 2 3 4 5 6 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Nietzsche - biografia myśli
Nietzsche - duchowy ojciec Europy?

 See comments (10)..   


 Footnotes:
[ 7 ] J.W. Goethe, Faust, Warszawa 1977, s. 457.
[ 8 ] Heraklit z Efezu, Zdania, Gdańsk 2005, D45.
[ 9 ] F. Nietzsche, op. cit., s. 50.

«    (Published: 19-07-2006 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Adam Leśniak
Student filozofii z Uniwersytetu Gdańskiego

 Number of texts in service: 2  Show other texts of this author
 Newest author's article: Nadzieja na szczęście
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4938 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)