|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Dziedzictwo Greków i Rzymian [2] Author of this text: Aleksander Dynarek
Mimo iż homoseksualizm występował
(i występuje) na całym świecie, bez względu na czas i miejsce, to Grecy
jako pierwsi nie tylko nie uważali go za dewiację, ale dodatkowo podnieśli
go do rangi czegoś pięknego i godnego pochwały. Nie służył on rozrodowi,
nie widzieli w nim zwierzęcego popędu. Niewątpliwie to właśnie im zawdzięczamy
liberalne podejście do homoseksualizmu i biseksualizmu.
Natomiast z całą pewnością nie zawdzięczamy im traktowania kobiet
jako równych mężczyznom, gdyż (mimo faktu, że wielu filozofów popierało
więź uczuciową pomiędzy małżonkami) kobiety w Grecji nie miały tych
samych praw, co mężczyźni, a ich rola była bardzo ściśle określona — było
nią rodzenie dzieci i opieka nad domem.
Ateńczykom możemy być niewątpliwie bardzo wdzięczni za wymyślenie
demokracji. Jednakże należy obalić pewien mit związany z tą kwestią — otóż
mimo tej samej idei, demokracja ateńska była diametralnie inna od współczesnej.
Ateny nie były polis tolerancyjnym i pełnym wolnych ludzi. Polityczne prawa mieli tylko
obywatele — czyli synowie z małżeństw
innych obywateli (przed reformą Klejstenesa mogli nimi być także chłopcy
urodzeni w małżeństwie Ateńczyka z kobietą niebędącą Atenką). W Atenach mieszkało ok. 40.000 takich obywateli, a także 20.000 tzw. metojków
(czyli mieszkańców pochodzących z innych polis lub innych krajów, mający
jednakże wszystkie prawa poza politycznymi), kobiet i dzieci było ok. 200.000 a niewolników (niemających żadnych praw i traktowanych jako rzeczy — jednakże
prawo zakazywało znęcania się nad nimi lub zabijania ich bez wyraźnej
przyczyny, np. zdrady) — 300.000. Daje nam to dość ciekawy
obraz państwa demokratycznego, w którym niecałe 10% mieszkańców ma prawo
głosu. Warto także poruszyć kwestie
wolności słowa — to pojęcie było praktycznie obce mieszkańcom Aten za czasów
Peryklesa. Wolno było mówić co się chce — dopóki nie sprzeciwiało się to
panującym prawom i obyczajom. Znany jest niejeden przypadek zastosowania
ostracyzmu a nawet kary śmierci na obywatelach, którzy nie popełnili żadnych
ciężkich zbrodni, a po prostu otwarcie wypowiadali się przeciwko pewnym
postępowaniom Mimo tych wymienionych przeze
mnie wyjątków nie ma wątpliwości, że to właśnie Ateńczykom zawdzięczamy
samą ideę państwa demokratycznego, w którym rządzi lud (lub jego
uprzywilejowana część) a urzędnicy wybierani są właśnie przezeń, na
określoną kadencję. Jeśli chodzi o politykę to
dużo więcej zawdzięczamy Rzymianom. Ich ustrój (po obaleniu monarchii, a przed wprowadzeniem cesarstwa) był podobny do demokracji ateńskiej, lecz ze
względu na dużo większą liczbę obywateli rządził nie lud, ale wybrani spośród patrycjatu (arystokracji rzymskiej) urzędnicy, tacy jak np.
konsulowie, eforowie czy trybuni ludowi. Sporą władzę miał także senat,
czyli rada starszych. Oczywiście, we współczesnych czasach podział władzy
jest zupełnie inny niż w Republice Rzymskiej jednakże system pozostał ten
sam — urzędnicy, przedstawiciele społeczeństwa, rządzą na mocy przyznanej
im przez lud podczas (teoretycznie) demokratycznych wyborów. Obalmy kolejny
mit — Chrześcijanie
od średniowiecza odwołują się do Platona i Arystotelesa, Horacego, a także
kilku innych, antycznych myślicieli. Widać w tym sporą wybiórczość i przymykanie oczu (świadome?) na pewne
fakty z nimi związane. Owszem, niewątpliwe to właśnie Platonowi zawdzięczamy
dualizm, lecz moim zdaniem ortodoksyjny katolik odwołujący się do myśli
tego filozofa (a przecież niejeden tak waśnie robi) zachowuje się bardzo obłudnie — wszak Platon był także pierwszym teoretykiem pederastii,
opisującym idealny związek pomiędzy młodym chłopcem i dojrzałym mężczyzną — a czy Kościół nie zaznacza wyraźnie, że taka „sodomia" jest grzechem? Wszyscy
greccy filozofowie
tworzyli systemy wartości, na których czele znajdowało się dobro.
„Przecież tak samo jest w chrześcijaństwie!"- argumentują niektórzy.
Oczywiście, hasła są identyczne — ale ich znaczenie diametralnie odmienne. Dzisiejszy termin „dobry człowiek"
oznacza człowieka uczciwego, gotowego do bezinteresownej pomocy, nie łamiącego
prawa i skromnego. Termin „zły" oznacza współcześnie kogoś
nieuczciwego, rozpustnego, egoistycznego. W starożytnej Grecji słowo
„dobry" („esthlos" lub „agathos") oznaczało — odważny,
szlachetny, dostojny, piękny, rozumny. Dla Greków „dobry mężczyzna" był
to człowiek dumny, znający swoją wartość, pogardzający sprzedajną pracą
fizyczną, gotowy do samodzielnego utrzymywania się [ 1 ], dzielny, lojalny, zaradny, gotowy umrzeć
za swoje przekonania, a także piękny, dbający o swoje ciało i urodę, i wykształcony. Nie gardził rozkoszami fizycznymi — ale nie pogrążał się w nich. Słowo „zły" („kakos", „deilos") było równoznaczne z: brzydki, nędzny i tchórzliwy. Fryderyk
Nietzsche, tworząc swoją arystokratyczną moralność panów inspirował się
m.in. Grekami. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż czyny, które dzisiaj
nazywamy altruistycznymi nie były uważane za złe przez Greków — ale nie były
także uznawane za coś świętego, godnego pochwały. Jeśli ktoś musiał błagać o pomoc był uznawany za nędznego, słabego, za „deilos". Grecy nieraz
pomagali biedocie, ale nie dlatego, że było to coś wspaniałego, ale
dlatego, że mogli sobie na to pozwolić — a także dlatego, że na dłuższą
metę było to opłacalne dla całej społeczności. Jak widać, moralność
starożytnych Greków była zupełnie inna niż dzisiejsza, chrześcijańska,
gloryfikująca skromnego i chętnego do bezinteresownej pomocy człowieka.
Podobnie było z litością — Arystoteles uważał współczucie i podobne
emocje za coś niezbyt słusznego, co niestety przytrafia się nawet
najlepszym mężom. Uważał, że należy pozbyć się litościwych uczuć za
pomocą „środka przeczyszczającego" jakim było według niego katharsis w teatrze greckim.
Szkoła ateńska
A teraz religia. Jak wiadomo, religie Greków i Rzymian były politeistyczne, tj. posiadające wielu bogów. W zasadzie można
pokusić się o generalizację i stwierdzić, że była to ta sama religia -
gdyż zmiany były bardzo plastyczne, głównie w nazewnictwie i detalach,
archetypy bóstw pozostały te same. Nie zamierzam opisywać tu mitologii, gdyż
jest to ilość informacji odpowiednia do napisania pokaźnej książki,
jednakże pokuszę się o wskazanie kilku podobieństw ówczesnych mitów do
dzisiejszego chrześcijaństwa. Wizerunek „głównego" bóstwa — u Greków był to brodaty Zeus,
gromowładny, atletycznie zbudowany mężczyzna. Za sprawą malarzy
renesansowych (którzy, o czym już wspomniałem, inspirowali się sztuką
antyczną) chrześcijański Bóg zaczął być ukazywany bardzo podobnie,
jednakże bez śmiałej golizny — jako brodaty, dumny starzec, siedzący w chmurach. Warto wspomnieć także o dość
wyraźnych podobieństwa w historii Dionizosa (u Rzymian — Bachusa) i Jezusa.
Obaj urodzili się ok. 25 grudnia, w żłobku, dokonywali cudów (np.
przemiana wody w wino), wjeżdżali tryumfalnie na ośle, ich ciała były spożywane z namaszczeniem i obaj zmartwychwstali ok. 25 marca. Istotny jest także archetyp Szatana, Lucyfera, upadłego anioła-buntownika. W mitologii Greków i Rzymian nie było złych bogów — każde bóstwo było ważne,
każde było amoralne (poza ziemskim dobrem i złem) i każde miało swoją
rolę. Dualizm to domena głównie chrześcijan, jednakże nie możemy odmówić
poganom znaczącego wpływu na powstanie diabła. Tym, co bardzo raziło
pierwszych chrześcijan była rozwiązłość alkoholowa i seksualna u pogan.
Chrześcijanie odcinali się od pogaństwa za wszelką cenę i dlatego wiele
pogańskich archetypów przetrwało jako diabły czy demony. Rogaty wizerunek
włochatego diabła (demon Bafomet) to oczywiście „przerobiony" Dionizos
lub Satyr, straszący wiernych i zniechęcający ich do wszystkiego mającego
związek z dionizjami. Poganom zawdzięczamy także Lucyfera. Jego imię
pochodziło od łacińskiego terminu jakim nazywano boginię Wenus — Luci Ferre, Niosąca (Niosący) Światło. Imię tegoż demona pojawia się po raz
pierwszy w tłumaczeniu Biblii zwanym Wulgatą, więc całkiem możliwe, iż
skryba będący autorem tej wersji Pisma Świętego inspirował się rzymską
boginią seksu i piękna. Wizerunek Szatana z Apokalipsy św. Jana zawdzięczamy
greckim rzeźbiarzom — to właśnie oni stworzyli rzeźbę w Pergamonie
przedstawiającą Tron Zeusa, czyli (według św. Jana):
Tron Szatana z Pergamonu. Z Lucyferem wiąże się także jeszcze jedna mityczna
postać — Prometeusz. Połączenie obu bohaterów widzimy w dziele
renesansowego poety, Johna Miltona, zatytułowanym „Raj Utracony". Główny
bohater tego monumentalnego poematu, Szatan, jest romantycznym buntownikiem,
sprzeciwiającym się tyranii gromowładnego Boga. Jako dumny wojownik,
odmawia ukorzenia się przed człowiekiem i Jezusem, co powoduje bunt wśród
aniołów i strącenie go do piekła. W dziele widać wyraźne inspiracje
mitem o Prometeuszu — duma głównego bohatera, jego wizja idealnej rzeczywistości i walka z tyranią wszechwładnego bóstwa. Ten sam „prometejski" archetyp
przejawia się w poezji Baudelaire’a, a także w dziełach polskiego
romantyzmu i w młodej Polsce. Fascynację nim widzimy zwłaszcza u Przybyszewskiego (szczególnie w jego dziele pt. „Synagoga Szatana"). Współczesny kult gwiazd popkultury łudząco
przypomina kult herosów, szczególnie wyraźny w starożytnej Grecji. Postaci
te mają mnóstwo wspólnych cech — są wiecznie młodzi, amoralni (poza dobrem i złem, tak samo jak mityczni bogowie), piękni i osiągają mistrzostwo w jakiejś konkretnej dziedzinie.
Można wymieniać dalej — kalendarz, administracja, sztuka wojenna… Przykłady można mnożyć w nieskończoność, ale nie to jest moim
celem. Chciałem tylko ukazać, że mimo wielu wieków panowania chrześcijaństwa
(którego moralność i wartości bardzo odcinają się od antyku) pewne
schematy i archetypy ciągle w nas żyją. Przekazywane często bardzo
delikatnie i na tyle subtelnie, że bez pozbawienia się pewnych uprzedzeń
gotowi je jesteśmy uznać za oczywisty wymysł naszej, obecnej kultury. Tak
jest na przykład z koncertami lub innymi, głośnymi zabawami — dzisiaj są one
tak samo przepełnione alkoholem, erotyką i szaloną muzyką jak antyczne
dionizje i saturnalia. Jest to tylko jeden z wielu, naprawdę wielu przykładów
tego, jak pewne idee odradzają się w nas niczym Feniks z popiołów. A może
to nieprawda? Może one tak naprawdę cały czas w nas były — a Grecy mieli rację,
uważając je za słuszne i naturalne...?
1 2
Footnotes: [ 1 ] Ideał Hezjoda i Homera -
mąż mogący samodzielnie pracować w polu, wytwarzać sobie wino i ubrania a także walczący w bitwach. Rzecz oczywista — to był idylliczny ideał, gdyż w praktyce członkowie rodziny dzielili się tymi obowiązkami, co jednakże również
było szanowane i uważane za cnotę. « (Published: 10-06-2007 )
Aleksander Dynarek Uczeń 12 Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi. Maluje i rysuje. Numer GG: 6169372 | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5409 |
|