|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Philosophy Złota Księga moich spotkań z filozofią [9] Author of this text: Andrzej Rusław Nowicki
Najbardziej fascynowały mnie w Nietzschem:
- fragmenty
poetyckiej prozy w „Also sprach Zarathustra",
- nieokiełznana wolność myślenia zaskakująca nieoczekiwanymi myślami,
- entuzjastyczna ocena epoki Odrodzenia,
- kult Muzyki,
- wprowadzenie cennych kategorii „postawy apollinskiej" i „dionizyjskiej" a zwłaszcza
- bezkompromisowa, ateistyczna krytyka chrześcijaństwa.
Odrzucałem zawsze jego kult przemocy („płowej bestii"),
zwalczanie socjalizmu i demokracji [ale pamiętałem o pięknej myśli:
"Bunt jest dostojeństwem (Vornehmheit) w niewolniku"], i teorię „wiecznego wrotu", a obrzydzenie budziły zawsze jego słowa: „idąc do kobiet, nie
zapomnij bicza".
Nietzsche zainteresował mnie Schopenhauerem i Wagnerem, ale kiedy złośliwie
krytykował D.Fr. Straussa, stałem po stronie Straussa.
W wykładzie wygłoszonym 14 maja 1957 (dla
aktywu partyjnego w KC PZPR) mówiłem
m.in., że Nietzsche zajmuje się
wpływem religii na życie i dowodzi, że ten wpływ jest szkodliwy. Np. w „Woli mocy" pisze: „Nie powinno się nigdy przestać zwalczać w chrześcijaństwie właśnie tego, że ma wolę po temu, by łamać akurat dusze najsilniejsze i najwytworniejszej.
Nie powinno się zaznać spokoju, dopóki to jedno nie jest jeszcze doszczętnie
zburzone: ideał człowieka, wynaleziony przez chrześcijanizm. Cała
niedorzeczna reszta chrześcijańskiej bajki (...) nic nas nie obchodzi (...)
Dopóki moralność chrześcijańska
nie będzie odczuwana jako gardłowa zbrodnia względem życia,
obrońcy chrześcijaństwa mogą być pewni wygranej".
W mojej
interpretacji Nietzschego — przedstawionej we wspomnianym wykładzie z 1957 roku — szczególną rolę odgrywa „odkrycie", że „Nietzsche interesująco
rozwija i uzupełnia feuerbachowską teorię alienacji". Zauważa, że
„bardzo często swoje własne stany psychiczne alienujemy w bóstwo".
Pisze: „Jeśli nagle i przemożnie owłada człowiekiem (...) wielki afekt,
budzi [on] w nim wątpienie co do jego własnej osoby: nie śmie on myśleć o sobie, jako o przyczynie tego zadziwiającego uczucia (...) Swoich wysokich i wzniosłych
stanów moralnych nie tłumaczył jako wyniku swojej woli, jako dzieła
osobistego". W ten sposób „religia poniżyła pojęcie człowieka"
(„Wola mocy"). Człowiek
stwarza Boga z własnych wyalienowanych stanów psychicznych. Ta alienacja
odziera człowieka ze wszystkich cnót i przekazuje je Bogu. Bóg jaśnieje coraz większym
blaskiem, ale to jest blask zapożyczony od człowieka, blask skradziony
człowiekowi (wykład z 14.5.1957, s. 241-242).
Najbardziej
fascynowało mnie w Nietzschem to, co wziął od innych: od Homera i od sofisty
Kalliklesa, od Dantego („come l’uom s'eterna"), od Goethego (pojęcie
„Nadczłowieka"), od Feuerbacha (pojęcie alienacji).
Ze sprzecznych wypowiedzi Nietzschego na temat „Nadczłowieka"
brałem te, które przedstawiały go jako istotę delikatną, kruchą jak
kryształowy wazon, twórcę kultury, filozofa, poetę, kompozytora.
Bardzo
wielki wpływ wywarła na mnie myśl, że celem jego dążeń nie jest „szczęście",
ale „dzieło" (Werk). I myśl, że tam, gdzie przeciętny człowiek widzi tylko dwie możliwości, filozof widzi pięćdziesiąt. Myśli wziętych
od Nietzschego jest we mnie pewno
znacznie więcej, ale żeby to sprawdzić, powinienem ponownie przeczytać
wszystkie jego dzieła. Nie wykluczone, ze to jeszcze uczynię.
Pod
moim kierunkiem napisano trzy prace magisterskie o Nietzschem (1959, Mirosław
Nowaczyk — FN jako filozof religii; 1973,
Krystyna Sokalska — FN o Odrodzeniu i Reformacji; 1988, Elżbieta Jędrysik -
Nietzsche a muzyka). Sam nie napisałem
ani jednej, ale nazwisko jego pojawia się w moich książkach, na przykład:
„Historia ateizmu i krytyki religii" (wykład z 14 maja 1957, w „Ateizm a religia", 1957, podrozdział Nietzsche, s. 237-243)
„Wypisy z historii krytyki religii" (1962, s. 424-427),
„Człowiek w świecie dzieł" (1974, s.171, 291-292, 306, 340),
„Portrety filozofów (1978, s. 11, 306-320, 354-355.395),
"Nauczyciele" (1981, s. 53-54, 91-92, 96, 107-109, 111, 113, 122-123,
134, 143, 145, 148-149, 156-157, 159, 167, 170, 185-186, 189, 208, 214-215, 242,
253, 257, 266, 272, 312), „Zarys dziejów krytyki religii" (1986,
s.40, 64-65, 79, 84-85, 182)
KRZYWICKI, Ludwik
1859-1941. W połowie lat trzydziestych słuchałem odczytu Kazimierza Wojciechowskiego o Krzywickim. Odczyt ten miał trzy doniosłe konsekwencje: po pierwsze, zapoczątkował
60 lat mojej przyjaźni i współpracy z Kazimierzem Wojciechowskim; po drugie,
zapoczątkował moją działalność polityczną w ruchu socjalistycznym (szczególnie
intensywną w latach 1935-1938, 1942-1948, 1980-1981 i 1992- do dziś); po
trzecie, wprowadził na stałe do mojej świadomości przekonanie, że w dziejach polskiego socjalizmu Ludwik Krzywicki był człowiekiem największej
wiedzy. Na całe życie zapamiętałem jego myśl z 1884 roku:
„rewolucja potrzebuje sporego zasobu sił umysłowych", a ponieważ sił takich
„niewiele posiada socjalizm polski", więc „trzeba je dopiero
wytwarzać". Potem kilkakrotnie przeczytałem jedna z najpiękniejszych książek
„Sic itur ad virtutem"; w roku 1943 Tadeusz Szturm de Sztrem skłonił mnie do przestudiowania „Wstępu do historii
ruchów społecznych" a w
latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych przestudiowałem osiem pierwszych tomów zbiorowego wydania jego dzieł,
pragnąc „zakorzenić się" właśnie w tej tradycji polskiej kultury.
Nie było to łatwe, ponieważ zdecydowany mój sprzeciw budziło jego główne
dzieło „Pierwociny więzi społecznej", w którym widziałem
idealizowanie hordy pierwotnej i jej „straszliwych obrzędów",
natomiast wiele się nauczyłem z jego wczesnych prac.
Mój najważniejszy tekst o Krzywickim to jeden krótki akapit w książce „Człowiek w świecie dzieł" (1974, s.252), wyjaśniający,
co od Niego wziąłem:
Wysoko oceniłem to, że Krzywicki „rozważania o nieśmiertelności
imienia włączył w kontekst marksizmu", podobało mi się to, co pisał o „męczennikach myśli, których hartu nie złamały płomienie stosów, o wytrwałych
pionierach dróg nowych" i w tym kontekście formułował wezwania do młodzieży: „Miej imię!", „Staraj
się o nieśmiertelność imienia twego", staraj się, aby dzieła twoje posiadały
„piętno imienne!"
MINKIEWICZ, Romuald 1878-1944.
Dnia 26 kwietnia 1935 zachwyciła mnie jego książka „O pełni życia i o komunie duchowej". Czytałem ją
wielokrotnie a najbardziej zafascynował
mnie opis „spotkań" ze „światami wewnętrznymi" innych
ludzi. Sądzę, że właśnie w czasie lektury tej książki powstawały
pierwsze zalążki mojej teorii spotkań, chociaż jej pierwszy zarys opublikowałem
dopiero prawie 40 lat później. Dnia
6 lutego 1939 słyszałem przez radio jego wykład „Z zagadnień
psychologii zwierząt". Zanotowałem:
"śliczny, natchniony głos — tak właśnie może mówić ten, kto
napisał "O pełni życia"".
Na przełomie lat 50-tych i 60-tych
przeczytałem jego pracę „Dogmatyzm i autorytet w nauce i nauczaniu" (1927), a w 1962 przedrukowałem z niej fragmenty w „Wypisach z historii krytyki religii". Przytoczę kilka:
"Jedna z najstraszliwszych plag ludzkości, jedna z najmocniejszych
zapór na drodze rozwoju w każdej dziedzinie jest dogmatyzm (...) nienawidzący
wszystkiego, co życiem tryska (...) co płonie świętym ogniem uczucia (...)
Zasklepienie się dogmatyczne w jednej metodzie, najbardziej nawet w swoim zakresie i w swoim czasie płodnej (...) prowadzić musi na manowce, krępując
fatalnie polot myśli
(...) ograniczając zakres i realną możność badania
(...)
Obowiązki są trojakiej natury:
1 — obowiązek względem wiedzy
[który polega] na podawaniu jej taką, jaką jest naprawdę, nie znającą
spoczynku, bezustannie w dal rwącą rzeką
zdobywczą, wiecznie zmienną, wiecznie
prześcigającą swe wczorajsze zdobycze, wiecznie odnawiającą się w swych źródłach
(...)
2 — obowiązek wobec jednostki ludzkiej (...) głęboki, serdeczny
stosunek do ucznia [polega na tym, żeby mu]
otwierać oczy na rzeczywistość (...)
poszerzyć horyzonty myśli (...)
rozbudować pęd badawczy
(...) usamodzielniać (...) wprawiać w ruch (...) ośmielać myśl (...) uczyć
wysiłku czynnego, budzić pasję zdobywczą, niepohamowaną żądzę wdzierania
się na szczyty poznania (...) kształtować
odrębność, indywidualizować myślenie (...) nie ujednostajniać (...)
3 — obowiązek wobec społeczeństwa: [polega] na uwspółcześnianiu
[go] w każdej dziedzinie Wiedzy Żywej, w każdym zakresie zagadnień myślowych [żeby mogło porozumiewać się] z tym, co w Narodzie i w Ludzkości jest najwyższe: z Geniuszem Twórczym, nie z tym tylko, co objawił się niegdyś w uznanych już
twórcach i tworach wczorajszych, lecz i z tym, co dziś się objawia w dzisiejszych tworach i twórcach a Jutro objawi się znowu w nowych".
Minkiewicz był eksperymentatorem w dziedzinie procesów nerwowych,
tropizmów, instynktów; był jednym z założycieli i kierowników Instytutu
Biologii Doświadczalnej, ale również działaczem wolnomyślicielskim, redaktorem „Myśli Wolnej" i „Życia
Wolnego". Czytałem także jego utwory młodopolskie: „Lucjana", „Piękną Helenę" i publicystykę. Miałem w latach trzydziestych numer
jego telefonu, ale zabrakło mi odwagi, żeby do niego zadzwonić.
WITWICKI, Władysław 1878-1948. Z przeszło 800 prac, w których pisano o mnie, tylko jedna ma w tytule słowo
„uczeń". Autorka licznych prac nie tylko o Witwickim, ale także o mnie, prof. psychologii, Teresa Rzepa, w zeszycie zawierającym prace napisane z okazji mojego 70-lecia, opublikowała tekst pod tytułem: "Andrzej Nowicki
jako uczeń Władysława
Witwickiego" („Euhemer", 1990, nr 3-4, wziętych s. 29-48). W związku z takim tytułem powstaje natychmiast pytanie: ile podobnych prac można o mnie napisać, żeby słowo „uczeń" nie budziło mojego sprzeciwu?
Sądzę, że nie więcej niż sześć. Na pewno bogatą treść mogłyby mieć
prace o mnie jako uczniu Antoniego Bolesława Dobrowolskiego i Kazimierza Czapińskiego,
Władysława Tatarkiewicza i Tadeusza Kotarbińskiego, Stefana Bernarda
Drzewieskiego i Juliusza Krzyżanowskiego, ale obok tych siedmiu trudno byłoby wymienić jakąś ósmą osobę — porównywalną w zakresie siły oddziaływania na formowanie się mojej
osobowości. Pomijam tu, oczywiście, tych Mistrzów, którzy oddziaływali
na mnie wyłącznie pisanymi przez siebie książkami.
Nie
jest przypadkiem, że — z siedmiu możliwych prac — napisana
została tylko jedna. Wśród moich
„Nauczycieli" Witwicki zajmuje niewątpliwie pierwsze miejsce.
Wystarczy przejrzeć bibliografię moich
prac, żeby przekonać się, że napisałem o nim więcej prac, niż o wszystkich pozostałych razem i liczą one wielokrotnie więcej stron.
To, co nas ze sobą łączyło, otrzymało kiedyś od Witwickiego piękne
określenie: „gorący kontakt
duchowy". Było to czymś wyjątkowym; inni moi Nauczyciele nie
potrafili nawiązać ze mną równie gorącego kontaktu , a powtórzyło się to dopiero w pracy z moimi własnymi uczniami i uczennicami.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Dalej..
« Philosophy (Published: 02-11-2007 Last change: 04-11-2007)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Private site
Number of texts in service: 52 Show other texts of this author Newest author's article: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5613 |
|