|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Palenie [2] Author of this text: Bartosz Jastrzębski
Nie tylko jednak przy biesiadowaniu manifestuje się społeczny aspekt nikotynizmu. W nie mniejszym stopniu dzieje się tak na przerwach w pracy, w szkole, a także wszelkich miejscach dla niepalących, które palacze muszą gremialnie i cyklicznie opuszczać, wypychani wciąż coraz bardziej z przestrzeni publicznej. Owe przerwy na papierosa pełnią przeto ważną funkcję społeczną, stanowią również przynoszące wyraźną ulgę rozluźnienie zakładowego czy szkolnego drylu. Sprzyjają zawiązywaniu nieformalnej płaszczyzny kontaktów. Wszak przy papierosie „na luzie" można omówić to czy tamto, bowiem paląc jesteśmy niejako w kwadratowym nawiasie, poza regułami (przynajmniej niektórymi) panującymi w danym miejscu — to właśnie wspomniane już wcześniej przerwanie czasowej i przestrzennej ciągłości. W swobodnej atmosferze owej „szczeliny" zapadają czasem ważne decyzje i rozstrzygnięcia, dla których konieczny był moment dystansu i wyrażenie pewnych kwestii językiem nieoficjalnym, pozbawionym pracowniczej ciasnoty i służalczości wypełniającej pomieszczenia firm, sygnowane zawsze złowrogim zakazem palenia. Mechanizm ów to bodaj resztki zwyczajów ongisiejszych, gdy nader ważkie decyzje decydenci podejmowali ćmiąc swobodnie w elitarnych tzw. klubach nikotynistów, przechrzczonych później — gdy spowszechniały i spospoliciały — na palarnie. Zjawisko to jest jednak na tyle aktualne i zauważalne, iż można zaobserwować sytuacje, w których niepalący, nie chcąc przegapić i utracić tego, co się na papierosowej przerwie dzieje, wychodzą na nią wraz z palaczami. Jak słusznie powiadają: dla towarzystwa. Ponadto, pauzy tytoniowe sprzyjają kontaktom przebiegającym w poprzek firmowych hierarchii i społecznych stratyfikacji. Przy papierosie może spotkać się dyrektor i portier, profesor i sprzątaczka, student i nauczyciel. Mamy tu więc do czynienia z czymś, co można by nazwać integracją pionową, na mocy której — przynajmniej na chwilę — każdy opuszcza ramy przynależnego swej społecznej grupie habitusu, kosztując tym samym frapującej inności grup słabo sobie znanych i odległych. Nie zawsze oczywiście zachodzą przedstawione wyżej zjawiska, nie zawsze przy paleniu zawiązuje się sieć istotnych, a przyjemnych konwersacji. Jednakże nawet gdy się tak nie dzieje mimo to papieros przychodzi z pomocą. Albowiem cisza między ludźmi, którzy się nie znają lub znają słabo rodzi skrępowanie. Tak to już jest u istot, których domostwem jest język i sposobem bycia mówienie. Tymczasem można palić w milczeniu, a bezgłośność, która wówczas następuje jest mniej dokuczliwa i nieswoja niż byłaby bez palenia. Znowuż: niekoniecznie musimy rozmawiać, bo przecież robimy już — wspólnie — coś innego, palimy. Jesteśmy ze sobą na wypróbowany sposób palactwa, nie zaś podług rodzącej niespokojną niepewność ciszy...
W dynamicznym świecie społecznych interakcji palenie może się jeszcze inaczej przysłużyć. Można mianowicie przerwać dzięki niemu niezręczną sytuację. W czasie negocjacji, przyjmujących nie najlepszy obrót dyskusji, sporów, momentów patowych możliwym jest zawsze ogłosić pauzę na papierosa (choć dzisiaj, w dobie politycznej poprawności często powiada się raczej o przerwie na kawę), a zatem rozprężyć zgęstniałą w zły wapor atmosferę, doprowadzić do rozejścia stron sporu, dać chwilę odpocząć, zebrać myśli, odpłynąć w niebyt toksycznemu zacietrzewieniu, uspokoić. Jest wówczas szansa, iż skrystalizowana w nieprzyjemny, ostry kształt chwila rozpuści się i przeminie, dozwalając by zacząć rzecz od nowa, lepszą może już metodą.
I dalej: zarówno swym aspekcie społecznym jak i jednostkowym jest palenie sposobem na czekanie. Tak bowiem wydarza się współczesna codzienność, że często, może nawet za często, musimy na coś czekać. Czekamy na autobus, tramwaj lub pociąg, na kogoś kto ma przyjść, lecz spóźnia się lub po prostu nie możemy się na niego doczekać, czekamy aż pójdzie sobie w końcu ten, którego widzieć i słuchać już nie chcemy. Czekamy na telefon, maila, na znak, na jakieś wyniki, na uśmiech losu, na koniec zgryzoty, początek nowego, na odpoczynek, na spokój, na miłość, na ustanie nienawiści, a najczęściej nie wiadomo do końca na co… A palenie w czekaniu pomaga. Dzieli przygniatający — bo o nieznanych granicach — przestwór czekania, na małe chwile do od-czekania. Uświadamia pożądany w tym momencie upływ czasu, tak jak by się spoglądało na przesypujący się w klepsydrze piasek. Jakby przecież nie patrzeć do odczekania z każdym papierosem coraz mniej, każdy jeden więc przybliża do upragnionego celu niczym szczebel drabiny wiodącej do miejsca, w którym widać więcej i lepiej lub w którym po prostu lepiej wydarza się bycie.
No i są także oczywiście papierosy wypalane w przestrzeniach intymności. Wypalane z kimś kogo kochamy lub chcemy pokochać. Wypalane po to, by być jeszcze bliżej. Wypalane, by powstrzymać bliskości tej kres. Tytoń zażywany jakby zamiast słów, które nie dźwigają już znaczeń jakie chcielibyśmy im przypisać, zbyt są bowiem puste i zużyte. Tytoń smakowany po miłosnych uniesieniach, wywołujący dodatkową falę łagodniejszej już rozkoszy, odpływającej, sennej, rozsnuwającej się cicho i spokojnie jak mgła. Opis tych wrażeń to już raczej domena poetów, lecz wspomnieć bodaj o nich było koniecznością, bo istotnie dopełniają obszerną fenomenologię palenia, składającą się — czego starałem się tu dowieść — z czegoś więcej niż kaszlu, nieświeżego oddechu, brudu niedopałków i zaburzeń zdrowotnych.
Bo oczywiście palenie nawet dla samych nikotynistów bywa czasem paskudne. Przysługujący mu charakter przymusowy, zjawisko „przepalenia", czyli znacznego nadużycia, pojawiający się czasem niesmak, który nie uwalnia jednak od chęci sięgnięcia po następnego papierosa — wszystko to męczy palacza, tak, iż czasem swe palenie gotów jest obdarzać wstrętem. Lecz nawet te negatywne odczucia konstytuują najbardziej przecież ekscytującą mieszankę miłości i nienawiści: tylko wtedy palacz naprawdę kocha palenie, kiedy jest nałogowcem i tylko będąc nałogowcem może je szczerze znienawidzić. Niepalący nigdy tych odczuć nie poznają, nazbyt usilnie dbają bowiem o zdrowie, a może także i wygląd. Takie jest oczywiście ich prawo — troszczyć się o własne życie. Ale niech przynajmniej mają świadomość co im umyka. I, w miarę możności, niech nie przeszkadzają palaczom w ich codziennych, urokliwych spotkaniach z własną zgubą.
1 2
« (Published: 07-08-2008 Last change: 04-03-2012)
Bartosz JastrzębskiUr. 1976. Doktor habilitowany kulturoznawstwa, filozof, etyk, wykłada w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Interesuje się niespokojnym pograniczem filozofii, antropologii i literatury. Fascynuje historią, pamięcią oraz poszukiwaniami duchowymi i religijnymi. Tropi motywy przewodnie codzienności, jej udręki i drobne nadzieje, którym poświęcił trzy tomy esejów: Pająk. Szkice prawie filozoficzne (2007), Próżniowy świat (2008) oraz Wędrówki po codzienności. Eseje o paru ważnych rzeczach (2011). Pisarz i podróżnik. W 2012 roku otrzymał Nagrodę im. Beaty Pawlak za książkę Krasnojarsk zero (wraz z Jędrzejem Morawieckim). W 2013 roku opublikował zbiór esejów Przedbiegi Europy. Gawędy podróżne, a w 2014 ukazały się jego dwie książki poświęcone współczesnemu szamanizmowi: Współcześni szamani buriaccy w przestrzeni miejskiej Ułan Ude oraz Cztery zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach (współautor: Jędrzej Morawiecki).
Number of texts in service: 11 Show other texts of this author Newest author's article: Czy demokracja jest niemoralna? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5999 |
|