The RationalistSkip to content


We have registered
204.980.062 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Science » » » »

Religia jako środek halucynogenny [3]
Author of this text:

Są to w Biblii najbardziej spektakularne i szokujące świadectwa wiary i mogą one mocno oddziaływać na fantazje psychotyków. Przy takich treściach „świętego pisma" zdumiewa, że ktokolwiek znający chrześcijaństwo może reagować oburzeniem na pokazywanie dzieciobójstwa w kontekście religijnym.

Wydaje się jednak, że tego rodzaju wykolejenia psychiczne właściwe będą głównie denominacjom protestanckim, afirmującym lekturę Biblii. W tradycji katolickiej nie ma tego rodzaju impulsów i w dzisiejszych czasach trudno jest potępiać ten stan rzeczy.

Nerwica odkościelna

Do indywidualnych odczuć Boga pośród wiernych, Kościół katolicki zawsze podchodził co najmniej podejrzliwie i na ogół nie są one podsycane.

Ojcowie jezuici opublikowali symptomatyczną poradę udzieloną neurotycznej dziewczynie z problemem uzależnienia od przeżyć mistycznych („Na Boże Narodzenie otrzymałam wielką łaskę tzw. pocieszenia duchowego, ale od tamtego czasu czuję bardzo często pustkę, nie odczuwam Boga, nie odczuwam pożytku swojej modlitwy. Modlitwa i codzienna Eucharystia stała się bardzo próżna. Nie potrafię się na niczym skupić, nic nie sprawia mi radości, czasami nawet te chwilowe 'uniesienia duchowe'. Może dlatego, że są za krótkie") — by nie szukała w kościele „emocjonalnych wrażeń".

Nie oznacza to jednak, że religia katolicka nie jest strukturalnie związana z psychopatologiami. W społecznościach katolickich (ale i w małych autorytarnych sektach) wyróżnia się pojęcie nerwicy eklezjogennej, czyli nerwicy związanej z dogmatycznym i autorytarnym nauczaniem kościelnym. Co istotne, w tym przypadku związek pomiędzy treściami nauczania a psychopatologiami jest bardziej wyraźny i bezpośredni. Związana jest ona w szczególności z tymi elementami nauczania, które poprzez zastraszanie piekłem i czyśćcem tłumią normalne pragnienia, głównie seksualne. Generuje to zaburzenia psychiczne objawiające się głównie długotrwałymi stanami lękowymi, dewiacjami seksualnymi, zaburzeniami osobowości, depresjami, zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi. Z czasem mogą przeradzać się w psychozy z urojeniami religijnymi, dlatego wyróżnia się także pojęcie „psychozy eklezjogennej" [ 23 ].

W ogromnej większości porady psychologów zajmujących się tymi nerwicami formułowane są z rozbrajającą eufemicznością: najlepiej wierzyć umiarkowanie. Wspomniany na początku prof. Salzman, w czasie konferencji Academy of Religion and Mental Health w Waszyngtonie, jako objaw „niezdrowej wiary", która często jest spotykana u neofitów dogmatycznych kościołów, wskazuje „irracjonalną intensywność wiary". Jak zatem należałoby rozumieć „racjonalnie umiarkowaną wiarę"? Wskazany jest pewien dystans do dogmatów i rytuałów religijnych. Tyle że nie jest to żadna „zdrowa wiara", tylko po prostu wiara nietoksyczna.

Wspomniana konferencja, na której zebrali się psychiatrzy i duchowni, postawiła sobie za cel określenie cienkiej granicy między wiarą zdrową a neurotyczną. Swoimi doświadczeniami dzielił William F. Lynch, jezuita, który przeszedł kilkuletnie załamanie nerwowe na tle religijnym, a swój proces zdrowienia opisał w książce Images of Hope: Imagination as Healer of the Hopeless (1965). Mówił on, że religia często objawia się u katolików jako wyparcie się ludzkich uczuć, pragnienie odkrywania woli Boga w każdej swej decyzji a także niezdrowe uzależnienie od dogmatów jako środka dla pozyskania absolutnej pewności.

Kolejnym prelegentem był Klaus Thomas — teolog, lekarz i psycholog, który w 1956 stworzył Berlińskie Centrum Zapobiegania Samobójstwom, w którym księża i lekarze mieli nieść pomoc dla zmęczonych życiem. Była to pierwsza placówka w Niemczech, gdzie zaczęto stosować leki psychotropowe. Podał on, że wśród ok. 3 tys. pacjentów berlińskiego Centrum, ok. 40% cierpiało na nerwicę eklezjogenną, spowodowaną poczuciem winy, głównie na tle seksualnym, wywołanym ich religijnym wychowaniem. W związku ze swoimi doświadczeniami, znacząco rozszerzył on pojęcie nerwicy eklezjogennej.

W 1993 w niemieckim Magazynie Psychologii Klinicznej ukazała się publikacja [ 24 ] zespołu prof. Helfrieda Moosbruggera z Wydziału Psychologii na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie nad Menem, który rozwinął psychometryczne pomiary „duchowości". W poszukiwaniu związku pomiędzy dogmatyzmem kościelnym a nerwicami, poddali oni analizie członków dwóch rodzajów wspólnot katolickich: „tradycyjnej" (o wysokim stopniu dogmatyzmu, 93 osoby) oraz „pluralistycznej" (o niskim stopniu dogmatyzmu, 70 osób). Autorzy ustalili, że aktywni katolicy z obu wspólnot wykazywali wyraźnie wyższy poziom depresyjności, w porównaniu do reszty populacji, a nadto badany „lęk religijny" był znacząco wyższy we wspólnocie „tradycyjnej" aniżeli „pluralistycznej".

Polski neurotyzm religijny

W Polsce temat nerwic religijnych jest tematem kłopotliwym i nieczęsto poruszanym. Mam jednak wrażenie, że mocno się kłębiącym pod powierzchnią. Wydaje mi się więcej niż prawdopodobne, że nerwice religijne są najrzadziej diagnozowanymi i leczonymi spośród nerwic. Najczęściej bowiem chorzy interpretują je w kategoriach teologicznych, najczęściej też pewnie idą w pierwszej kolejności z problemem do księdza, a ten jeszcze chętniej będzie się doszukiwał problemów z grzechem. Nierzadko chorzy latami męczą się, nim trafią do lekarza.

Wśród próśb o pomoc i poradę kierowanych do Racjonalisty, znaczącą kategorię stanowią te związane z nerwicami religijnymi, a w zasadzie poreligijnymi, gdyż do nas zwracają się te osoby dręczone nerwicami, które zdecydowały się odrzucić wierzenia religijne i odciąć źródło lęku. Nerwica eklezjogenna nie puszcza łatwo, czasami powoduje rozszczepienie światopoglądowe: osoby, które na poziomie intelektualnym od lat uważają się za ateistów, nadal na poziomie emocjonalnym odczuwają lęki religijne („siedzi mi w psychice i kłuje jak cierń… myśli pojawiają się tak jakby instynktownie"). Często osoby takie zostawione są same sobie: wierząca rodzina ma pretensje za porzucenie „wiary ojców", ateiści nie rozumieją, że to zjawisko chorobowe i raczej traktują jako formę „niedomyślonego" ateizmu, a terapeuci boją się lub nie chcą naruszać „domeny kościelnej" i odsyłają chorych niewierzących do księży.

Jeszcze trudniej znaleźć pomoc w przypadkach, kiedy ktoś dręczony nerwicami religijnymi, dopiero podjął postanowienie o uwolnieniu się od religii i szuka fachowej pomocy. Który psychoterapeuta odważy się prowadzić terapię połączoną z ateizowaniem?

Boży wojowniku, weź sobie dziewice wroga...
6. Boży wojowniku, weź sobie dziewice wroga...

Polski specjalista od nerwicy eklezjogennej, dr Andrzej Molenda z Krakowa, jest tyleż psychoterapeutą, co i „dobrym teologiem", czyli osobą, która dostarcza pacjentowi obraz sympatycznego Boga, by chory mógł znaleźć „dojrzałą wiarę". Zadziwia mnie psychoterapeuta, który wciela się w rolę mikroreformatora religijnego i zaczyna opowiadać o „zdrowej" lub „dojrzałej religijności". Jak mało kiedy zgadzam się tutaj z o. Kłoczowskim: „...psycholog nie powinien zabawiać się w mistrza duchowego". A może obraz srogiego Boga jest bardziej dojrzały, gdyż wypływający z Biblii i wielowiekowego nauczania? Może jest to bliższe ideałowi religijnemu, nawet jeśli łamie psychikę części wiernych? A może ci wierni powinni raczej spróbować uwolnić się od wszelkich obrazów Boga zamiast przechodzić reformację psychoterapeutyczną? Jestem niemal pewien, że ogromna większość psychoterapeutów zajmujących się tym tematem, uznałaby sugestię uwolnienia się od religii jako źródła lęków za ciężkie naruszenie etyki zawodowej. — Nie możemy ingerować w sprawy światopoglądowe! — zakrzyknęliby. A zaraz potem zabierają się za reformowanie urojenia religijnego, by wierny, tzn. pacjent wdrukował sobie Boga-kumpla.

Ateizm jako objaw chorobowy

Można by sądzić, że jest to jedynie zwykła odpowiedź na zapotrzebowanie wśród „klientów", jednak krakowski psychoterapeuta w wywiadzie dla tygodnika „Przegląd" obok zaburzeń seksualnych i natręctw zdaje się wskazywać ateizm jako kolejny symptom tej choroby: „Manifestacją nerwicy eklezjogennej może być też ucieczka od religijności, a nawet wrogość wobec niej i Kościoła. Atakuje się to, co powoduje poczucie winy".

Dla takich osób jednak, to nie objaw, a terapia! Nie chodzi wszak o to, by pozbyć się poczucia winy, lecz by odciąć się od źródła urojonego lęku. Wbrew bowiem niesprawiedliwym ocenom wielu piszących o osobach znerwicowanych przez religię, źródłem ich lęku nie jest wcale wypaczone odczytanie wiary, lecz odczytanie jej na serio. Trzeba doprawdy pewnego dystansu, przymknięcia oka, by nie lękać się monstrualnej kary piekła, w kontekście szczegółowości i często sprzecznej z naturalnymi potrzebami wymagań „moralnych" dogmatyki kościelnej, widząc, że mimo starań wciąż nie udaje nam się realizować tej moralistyki. Traktując to poważnie, musimy się bać, lecz dla większości katolików to nie jest realny problem i nawet nie próbują przestrzegać całego nauczania kościelnego, wiedząc, że za miesiąc i rok będą spowiadać się z dokładnie tych samych grzechów. I nie popsuje im to wieczornego seansu telewizyjnego. Katolicyzm doprowadził całopalny chrystianizm do postaci wspólnego palenia halucynogenu, którym się niemal nikt nie zaciąga, lecz wielu się męczy wszechobecnym dymem.

Żywię nadzieję, że psychoterapia zajmująca się psychopatologiami religijnymi, zdecyduje się w końcu przejść Rubikon własnych ograniczeń i nie będziemy więcej słuchać od lekarzy umysłów, jak ze „źle wierzącego" stać się „dobrze wierzącym".

Niektórzy wyróżniają dodatkowo w kontekście próby opuszczenia religii — syndrom traumy religijnej. Jest to pojęcie odrębne od nerwicy eklezjogennej, gdyż nie dotyczy neurotyzmu wywołanego nauczaniem kościelnym, lecz oznacza traumę spowodowaną zmianą środowiska życiowego po odejściu ze wspólnoty religijnej. Problem ten celnie podsumował prof. Myers.


1 2 3 4 Dalej..
 See comments (41)..   


 Footnotes:
[ 23 ] G. Klosinski, Ecclesiogenic neuroses and psychoses in adolescence. On the complicated detachment problems of adolescents from rigorously moralizing, Christian-religious movements. Acta Paedopsychiatr. 1990;53(1):71-7.
[ 24 ] Hartmut Spring, Helfried Moosbrugger, Christian Zwingmann, Dirk Frank: Kirchlicher Dogmatismus und ekklesiogene Neurosen. Ein quasiexperimenteller Beitrag über katholische Kirchengemeinden zwischen Tradition und Pluralisierung. Zeitschrift für klinische Psychologie, Psychopathologie und Psychotherapie, 1993;41(1):31-42.

«    (Published: 08-10-2012 Last change: 13-10-2012)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8417 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)