The RationalistSkip to content


We have registered
204.978.942 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Wanda Krzemińska i Piotr Nowak (red) - Przestrzenie informacji

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Moja droga do ateizmu [1]
Author of this text:

Motto: "Starannie dobieram to w co wierzę"
Oscar Wilde

Przeczytałem niedawno doskonałą książkę pt. „Niezbędnik ateisty" autorstwa Piotra Szumlewicza, która jest zbiorem kilkunastu wywiadów, przeprowadzonych przez Autora z bardziej lub mniej znanymi (dla mnie) osobami, reprezentującymi ten — dość rzadki u nas — rodzaj światopoglądu. Po tej bardzo ciekawej lekturze, także zapragnąłem (przykładem żaby, która podstawia swą nogę, kiedy konia podkuwają) wypowiedzieć się w podobny sposób, mając nadzieję, iż moje „trzy grosze" dorzucone do poglądów zawartych w w/wym pozycji, będą na tyle interesujące, że czas poświęcony na ich lekturę nie będzie zmarnowany.

Mój rozmówca o inicjałach G.S to osoba, która zna mnie jak nikt inny. Ba, mogę nawet śmiało stwierdzić, że gdyby nie on, nie istniałby Lucjan Ferus. Zanim przejdę do meritum, jedna uwaga: raczej odradzałbym lekturę tego tekstu osobom wierzącym religijnie i to nie dlatego, abym bał się, że skończę zgodnie z sugestią miłującego nas Jezusa: „Kto by się stał powodem do grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze" Mk 9,42. Lecz dlatego, iż jestem przekonany, że i tak nie znajdą tu dla siebie nic wartościowego, co dawałoby im powody do przemyśleń i refleksji. Zatem do rzeczy.

G.S: W jaki sposób stałeś się ateistą? Czy urodziłeś i wychowywałeś się w rodzinie o poglądach ateistycznych, czy stało się to później w dorosłym życiu?

sxc.huL.F: Oczywiście, że stało się to w dorosłym życiu. Bez wątpienia taką cezurą, od której zaczęło się moje myślenie o religii (na początku jedynie o naszej, katolickiej), a nie tylko dotychczasowe wierzenie, było przeczytanie po raz pierwszy samemu Biblii. Właściwie po raz drugi, gdyż pierwszy raz czytałem ją w tak trudnym do zrozumienia tłumaczeniu i z tak archaicznym słownictwem, że prawie nic z niej nie pojąłem. Dopiero Biblię Tysiąclecia dało się normalnie przeczytać i zrozumieć.

Samej Biblii nie zrozumiałbym właściwie bez nieocenionych książek Kosidowskiego (i wielu innych), które czytałem równolegle i które dopiero pozwoliły mi pojąć czym jest w istocie ta księga, a także po co i w jakim kontekście historycznym została napisana. Przyczyny dla których ją przeczytałem mogą wydawać się dziś paradoksalne; otóż chciałem pogłębić swą wiarę i tak sobie to wtedy wydedukowałem, że głębsza wiara musi charakteryzować się większą wiedzą religijną. To błędne założenie skierowało mnie oczywiście w przeciwnym kierunku; wpierw ku apostazji, a po wieloletnim procesie nabywania wiedzy religioznawczej, na drogę ateizmu. Aby wyjaśnić dlaczego lektura Biblii dała w moim przypadku tak zaskakujący efekt, muszę cofnąć się do wczesnych lat młodości i warunków w jakich byłem wychowywany.

Moje dzieciństwo nacechowane było silną indoktrynacją religijnymi „prawdami" i wartościami, choć wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. W moim przypadku zajmowali się tym dziadkowie, którzy (chyba jak w większości polskich rodzin) mając więcej wolnego czasu, tradycyjnie już przekazywali — i zapewne przekazują nadal — swoim wnukom i wnuczkom katolickie wartości, wpajając silną w nie wiarę.

Pamiętam dziś jeszcze swojego dziadka, który w wątłym blasku naftowej lampy (jej specyficznego zapachu nie zapomnę chyba nigdy), czytającego mnie i bratu różne książki, bogato ilustrowane rycinami, które wywierały na nas - parolatkach zaledwie — ogromne wrażenie. Zapamiętałem niektóre z tych ilustracji i tekstów (stąd wiem, że przynajmniej niektóre z nich były pozycjami apologetycznymi), których tytuły poznałem dużo, dużo później jako dorosły już człowiek. Jak np. „Na srebrnym globie" J. Żuławskiego, którą przeczytałem dopiero w wojsku i którą zupełnie inaczej odebrałem, niż jako dziecko.

Najważniejsza była jednak i dziś chyba już nie do odtworzenia, atmosfera tych „czytelniczych spotkań". Ciepły blask lampy oświetlał stół i jego najbliższe otoczenie, a w kątach pokoju (na poddaszu, jakże by inaczej) zalegał mrok, tym ciemniejszy im było dalej od klosza lampy. W tym mroku czaiły się różne tajemnicze postaci i straszne stwory z czytanych lektur, przetwarzane i wyolbrzymiane na poczekaniu przez naszą dziecięcą wyobraźnię.

Przysuwaliśmy się wtedy odruchowo bliżej kolan dziadka, niby po to, by nie uronić żadnego jego słowa. Uśmiechał się wtedy pod sumiastym wąsem i czytał nam dalej ze swadą, dużo późniejszego Michała Sumińskiego. Nie wiem, czy ktoś z młodych czytelników portalu, wychowanych przy świetle elektrycznym i telewizorze, potrafi wyobrazić sobie tę ogromną różnicę w odbiorze przekazywanych treści.

Pamiętam, że chodziłem z dziadkiem regularnie do dwóch kościołów (nasz dom stoi na pograniczu sąsiadujących ze sobą parafii i widocznie nie chciał on urazić żadnego z proboszczów), gdzie śpiewał pięknym barytonem, co mi się bardzo podobało i z czego byłem niezmiernie dumny. Potem oczywiście zostałem ministrantem (już po śmierci dziadka) i byłem święcie przekonany, że zostanę księdzem, do czego zresztą byłem gorąco przez wszystkich zachęcany. Nie pamiętam już dlaczego nic z tego nie wyszło.

Za to moja babcia — jak teraz sobie to uświadamiam — zrobiła już wtedy niebagatelny krok w kierunku mojej późniejszej apostazji. Bowiem kiedy podczas obowiązkowego wieczornego pacierza pytałem ją, co znaczy ów tajemniczy i niezrozumiały dla mnie zwrot: „pod ponckim piłatem", dostawałem taką fangę w tył głowy, iż wpadałem nosem w poduszkę nieskory do dalszej indagacji. Mimo to po jakimś czasie znów ponawiałem tę „poznawczą" próbę, która kończyła się identycznie; nosem w poduszce a czasem i płaczem.

Na tej samej zasadzie chyba, nigdy nie dowiedziałem się od niej co oznacza tajemnicze słowo „husyta", którym obdarzała mnie z wyraźną złością, kiedy za bardzo rozrabialiśmy. Dziś wiedziałbym co jej odpowiedzieć na ten wyszukany (i całkiem nie na miejscu) „epitet", lecz wtedy była to dla nas zagadka nie do rozgryzienia, otwierająca pole do domysłów. Zastanawiam się, czy sama była świadoma jego znaczenia.

I do głowy mi nawet wtedy nie przychodziło jak ważnych nauk udzielała mi babcia, niechcący zapewne. Mówiła tym przecież: "Ty nie myśl! Nie zastanawiaj się! Ty wierz ślepo, bo tylko tego będzie się oczekiwało od ciebie w życiu!". Oj, miała rację staruszka! Dzięki ci babciu (gdziekolwiek lub czymkolwiek teraz jesteś) za tę cenną naukę, która zaowocowała w późniejszym wieku. Wybacz, że cię nie posłuchałem; od wczesnej młodości byłem wszystkiego ciekawy ponad miarę, chciałem coraz więcej i więcej wiedzieć, a im więcej wiedziałem tym więcej narastało pytań bez odpowiedzi. Dopiero dużo później zaczęły mi się układać w logiczną całość, elementy tej światopoglądowej układanki.

S.G: Jednakże nadal nie pojmuję, dlaczego lektura Biblii wpłynęła na ciebie w taki nieoczekiwany — bo odwrotny od zamierzonego — sposób? Przecież księża zalecają wiernym, aby sami czytali Pismo św., a także dzieciom, jakże więc to rozumieć? Nie wiedzą co czynią?

L.F: Wiedzą doskonale; mogą oni bez żadnego ryzyka zalecać wiernym czytanie Biblii, gdyż dobrze znają ich kondycję umysłową i wrodzoną niechęć do nabywania większej wiedzy, niż to jest konieczne. Dlaczego u mnie doszło do takiego nieoczekiwanego efektu? Od dziecka wmawiano mi (dziadek oczywiście), że Bóg, Kościół i Religia to wyłącznie dobro, piękno, miłość, doskonałość i sprawiedliwość oraz miłosierdzie dla bliźnich (nie było wtedy telewizji epatującej wręcz przemocą, która mogłaby mnie zdeprawować za młodu).Te idealistyczne poglądy, w duchu których byłem wychowywany, najlepiej oddaje ten oto fragment jednego ze wspaniałych esejów Tadeusza Kotarbińskiego:

„Wielkie to szczęście wierzyć w istnienie Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i Ziemi, i w ład moralny przezeń ustanowiony w ogromie wszechbytu, i w Jego opiekę stałą i pomoc, i mieć w Nim realny wzór doskonałości, i być przeświadczonym, że prawa rzeczywistości mają sens etyczny, i że przyroda po to istnieje, by człowiek mógł z niej korzystać dla podtrzymania swych sił w pochodzie wzwyż, ku szczytom sublimacji, i że jest od kogo dowiedzieć się o tym na pewno, gdyż Bóg objawił ludziom prawdy o sprawach najważniejszych, i że nasi najbliżsi, nasi ukochani nie poumierają nigdy naprawdę i nie utracimy ich naprawdę, lecz — jeśli zasłużymy na to — spotkamy się z nimi w życiu przyszłym, wspaniałym, radosnym i nieskończonym".

I właśnie ja, przepełniony takimi pięknymi i wzniosłymi ideami, czytając samo Pismo Św., znajduję w nim opisy tak niemoralnych zachowań i tak wielkich zbrodni i okrucieństw, jakie wyrządzał człowiek człowiekowi w imię swego Boga, z jego ponoć rozkazu i z jego aprobatą. To wręcz nie mieściło mi się w głowie, było dla mnie nie do zaakceptowania. Po tej pouczającej lekturze, zmuszony byłem całkowicie przewartościować swoje zbyt idealistyczne poglądy. A to za sprawą bardzo wielu — takich jak poniższe — fragmentów, które owa księga zawiera i ogólnej jej wymowy:

„O północy Pan pozabijał wszystko pierworodne Egiptu: od pierworodnego syna faraona /../ aż po pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu, a także wszelkie pierworodne z bydła /../ Tak mówi Pan, Bóg Izraela: "Każdy z was niech przypasze miecz do boku. Przejdźcie tam i z powrotem od jednej bramy w obozie do drugiej i zabijajcie: kto swego brata, kto swego przyjaciela, kto swego krewnego /../ i zabito w tym dniu około trzech tysięcy mężów" Wj 12,29. 32, 27,28.

„Ja jestem Pan, Bóg wasz /../ Jeżeli zaś nie będziecie mnie słuchać i nie będziecie wykonywać tych wszystkich nakazów /../ i złamiecie moje przymierze, to i Ja obejdę się z wami odpowiednio: ześlę na was przerażenie, wycieńczenie i gorączkę, które prowadzą do ślepoty i rujnują zdrowie /../ Jeżeli nadal będziecie postępować Mnie na przekór i nie zechcecie Mnie słuchać, ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy: ześlę na was dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci /../ Jeżeli i wtedy nie będziecie Mi posłuszni i będziecie postępować Mi na przekór, to i Ja z gniewem wystąpię przeciwko wam /../ Będziecie jedli ciało synów i córek waszych /../ rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę brzydzić się wami /../ nie będę wchłaniał przyjemnej woni waszych ofiar. Ja sam spustoszę ziemię /../ Was samych rozproszę między narodami" Kpł 26,14 — 33.

„I rzekł Pan do Mojżesza: "Zbierz wszystkich (winnych) przywódców ludu i powieś ich dla Pana wprost słońca, a wtedy odwróci się zapalczywość gniewu Pana od Izraela /../ Zabijajcie każdego z waszych ludzi, którzy się przyłączyli do Baal — Peora" Lb 25,4,5.


1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kalokagatia i wór nawozu. Przemiany w postrzeganiu ciała od starożytności
Czy polskie szkoły powinny eksponować flagi Watykanu?

 See comments (47)..   


«    (Published: 29-04-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1218 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)