The RationalistSkip to content


We have registered
204.380.683 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Moja droga do ateizmu [7]
Author of this text:

Jeśli chodzi o śmierć jako taką (czyli jak na razie innych ludzi); myślę, że jak większość poglądów na które miała wpływ religia — i w tym przypadku jest on zafałszowany. Wierzący — zgodnie z prawdami swej religii — w ogóle nie powinni bać się śmierci. Ba! Powinni nawet (tak jak to było na samym początku chrześcijaństwa) oczekiwać jej z niecierpliwością, a już w żadnym wypadku nie starać się jej opóźniać. Pogrzeby powinny być wesołymi uroczystościami, wszak odchodzi się z tego „padołu łez" do lepszego świata, do domu Ojca, by u jego boku cieszyć się nieskończonym i wspaniałym życiem w niebie, pośród radujących się z tego powodu aniołów.

Jak wygląda to w rzeczywistości nie muszę chyba opisywać, każdy wie to doskonale. Winna jest nasza ułomna natura, ale też i religia, która choć ma za zadanie pomóc w zamknięciu tzw. „pętli sprzężenia zwrotnego" u osobników świadomych swej śmiertelności, to z drugiej strony nie może się oprzeć, aby nie wykorzystywać tego instynktownego lęku u ludzi, do straszenia ich, a tym samym skłaniania ich, by szukali schronienia pod jej „opiekuńczymi skrzydłami". Jest to jedno z wielu zakłamań naszej religii.

Mam zupełnie inny stosunek do tego problemu, wynikający zapewne z racji moich różnorodnych zainteresowań, zahaczających także o filozofię Wschodu i dość częstemu myśleniu o czasie, przemijaniu i śmierci. Zacznijmy od pytania: dlaczego ludzie (na ogół) traktują śmierć jako osobistą tragedię, a nie jako nieuniknioną konsekwencję ich życia? Czyżby dlatego, że przez te kilkadziesiąt lat życia tak bardzo przyzwyczaili się do istnienia, iż zapomnieli (albo nie chcą pamiętać), że śmierć jest naturalną konsekwencją ich życia?

Przecież każdy z nas wie o tym nieomal od dziecka, styka się z tym problemem osobiście uczestnicząc w pogrzebach rodzinnych, jak i zna go dzięki kulturze, w której się wychował (literatura, film, telewizja itp.). Czy nie było dość czasu aby zaakceptować ten stan rzeczy, tę naturalną kolej losu? Kiedy zaczniemy uświadamiać sobie ów problem, musimy dojść do przekonania, że nasze życie jest drogą w jedną stronę, bez możliwości powrotu (chyba nikt nie wyraził tego w bardziej przejmujący sposób, jak A.Waligórski w swej „Wyspie", wspaniale zaśpiewanej przez R.Rynkowskiego. Często tego słucham i zawsze przechodzą mi ciarki po plecach).

Jest to odwieczna kolej rzeczy, którą tak trafnie ujął Edmund Lewandowski w swojej wspaniałej książce „Odkrywanie tajemnic bytu", cytuję: „Nasz los jest wyraźnie określony: wyłaniamy się z niebytu naznaczeni tożsamością, trafiamy do królestwa czasu i według niepojętej miary istniejemy, a potem znowu odchodzimy w niebyt". Zatem jeśli coś jest nieuniknione, trzeba to zaakceptować, pogodzić się z tym i dopiero wtedy można spokojnie i bez emocji o tym myśleć (zasługa wspomnianej filozofii Wschodu). Dobrze jest sobie uświadomić i zapamiętać, że na tym świecie jesteśmy tylko przez kosmiczną „chwilę" i nie warto jej marnować na głupoty.

Mam nadzieję, że kiedyś z czystym sumieniem będę mógł powiedzieć o sobie: miałemudane życie, bardzo bogate wewnętrznie choć zewnętrznie różnie bywało. Wiele razy kochałem i byłem kochany, doświadczyłem wszystkich możliwych uczuć i emocji (może prócz zawiści, nienawiści, depresji i nudy), jakich może doświadczyć człowiek otwarty na wszelkie dary losu, nie tylko te dobre lecz również na te złe. Dostałem też umysł ciekawy świata, dzięki któremu nabyłem mnóstwo wiedzy od innych ludzi. Zainspirowała mnie ona do wielu ciekawych przemyśleń i refleksji, a dzięki Racjonaliście mogłem podzielić się nimi z innymi ludźmi. Nie przepadną zatem wraz z moją śmiercią. Jako dodatkowy prezent od losu, dostałem artystyczny talent do tworzenia pięknych przedmiotów i dzięki niemu także w wielu domach jakaś cząstka mnie pozostanie.

Czy mając to wszystko na uwadze, mógłbym wykazać się tak wielkim egoizmem, aby zanegować wartość swego życia, li tylko dlatego, że nastąpi jego nieunikniony koniec? Nie potrafię pojąć, jak mogą ludzie zapominać w tym wyjątkowym momencie o wszystkich pięknych i wartościowych chwilach, których doświadczyli w swoim życiu. Czyżby to wtedy nie miało już dla nich znaczenia? (jak np. moja babcia — osoba wierząca — która przed śmiercią powiedziała: „Życie jest nic nie warte". Doprawdy? Aż trudno mi w to uwierzyć).

Do tego stopnia się ludziom myli, że negują wartość życia, tylko dlatego, że kiedyś się ono kończy,.. chociaż mieli kilkadziesiąt lat na to, by się do tego faktu przyzwyczaić. Skoro jak widać nawet religia nie pomaga w tej kwestii, wystarczyłoby poczytać poezję, która dzięki swemu wewnętrznemu pięknu, potrafi załagodzić każdy ból i stratę. (Jak chociażby uroczy wiersz „Dwoje ludzieńków" B. Leśmiana, który chyba jak żaden inny utwór, oddaje tak doskonale aspekt przemijania wszystkiego. Jest tak piękny, iż sam zapada w pamięć).

Pozwolę sobie zakończyć ten temat bardzo mądrą maksymą:

„Czas przeznaczony na życie jest niczym. Czymś jest dopiero to, co człowiek zrobi z owym czasem. Sami musimy nadać swemu życiu sens, gdyż sens ów nie towarzyszy życiu automatycznie. Czy rozumiesz co mówię?" (Rady ojca dla syna, Chaim Potok: „Wybrani").

G.S: Co sądzisz o często używanym argumencie, że religia niczego złego nie uczy?

L.F: No, cóż,.. najprościej odpowiedzieć pytaniem: Jeśli jest to prawdą, dlaczego religie wyrządziły (i wyrządzają nadal) ludzkości taki ogrom krzywd i cierpienia? Dlaczego są zarzewiem i bezpośrednią przyczyną tylu konfliktów i wojen? Skąd to się bierze, skoro one niczego złego nie uczą? A może jednak uczą, tylko, że — jak to często bywa w przypadku religijnych „prawd" - nazywane jest ono dobrem? Czy to możliwe? Zastanówmy się:

Czy np. wpajane wiernym przekonanie, że istnieją tak bardzo ważne idee, iż powinni służyć im bez najmniejszych wątpliwości i ze wszystkich swoich sił,.. że powinni bronić ich z narażeniem własnego i (co gorsze) cudzego życia,.. że cel uświęca środki przedsięwzięte do jego osiągnięcia,.. że w żadnym wypadku wierni nie powinni pozwolić aby obrażano ich uczucia religijne, a tym, którzy to robią odpowiadać agresją i inwektywami,.. że wszyscy, którzy mają odmienne poglądy i wierzenia po prostu błądzą i stanowią dla wiernych realne zagrożenie światopoglądowe,.. że prawda jest jedna, jedyna i że to właśnie oni dostąpili zaszczytu obcowania z nią, a wszyscy inni muszą się mylić,.. że potrzeby rozumu powinny podporządkować się potrzebom wiary religijnej, bo to ona jest najistotniejszą cechą człowieczeństwa,.. że w obronie symbolu religijnego powinniśmy walczyć, a jak trzeba poświęcić życie własne, a najlepiej tych, którzy się dopuścili takiej ohydy,.. że religia nie może być sprawą prywatną, a prawdziwą pobożność można uzewnętrznić jedynie poprzez ustanowiony rytuał, odprawiany przez powołanych do tego celu kapłanów, w świątyniach tej jedynie prawdziwej religii,.. itd., itp.

Moje pytanie jest następujące: skoro religia nie uczy niczego złego, czymże jest powyższe? Także dobrem? A konsekwencje z tego wynikające?

G.S: Może jakieś krótkie podsumowanie na koniec?

L.F: Być może w niniejszym tekście zbyt wiele zamieściłem cytatów i fragmentów z innych publikacji. Chciałem jednak aby nie był on tylko deklaracją ateistyczną, lecz dobrze uzasadnionym merytorycznie przedstawieniem mojego światopoglądu i drogi, która mnie do niego doprowadziła. Ogólnie i w bardzo dużym skrócie można by powiedzieć, że zostałem ateistą ponieważ mój rozum wygrał walkę z wiarą religijną (w umownym znaczeniu tych pojęć), czyli stałem się ateistą dzięki wiedzy o religiach, a nie z racji ignorancji religijnej. Uważam, że jest to najbardziej wartościowy rodzaj ateizmu i jedyny godny polecenia innym.

W moim przypadku dobrze, że tak się stało gdyż w takiej ilości zakłamania i wewnętrznych sprzeczności jakie tkwią w religijnym światopoglądzie, nie mógłbym prawidłowo funkcjonować psychicznie, a w ciasnych horyzontach religijnej rzeczywistości i sztywnym pojmowania jej „prawd", moja bogata wyobraźnia dusiła by się, aż w końcu doszłoby do jej całkowitego uwiądu. We wspomnianej na wstępie książce Ludwik Stomma powiedział: "Ateizm nie jest wiarą w nieistnienie Boga, lecz indywidualną niewiarą w jego istnienie". Różnica jest wielka gdyż swą niewiarę potrafię uzasadnić setkami albo i tysiącami argumentów, natomiast wiary się nie uzasadnia, bo kto z wierzących przyzna, iż wierzy w to jedynie, co mu wpojono w dzieciństwie, kiedy nie miał na to żadnego wpływu.

Nigdy nie negowałem tej ludzkiej, psychicznej potrzeby, która się przejawia wiarą w nieśmiertelną duszę i realizuje poprzez religie. Oczywiście, zastanawiają i śmieszą mnie czasem, te bez mała infantylne formy i przejawy, jakże dziwnie pojmowanej „bogobojności" i „religijności" u niektórych wyznawców, lecz nie o to mi teraz chodzi. To, do czego zawsze miałem zastrzeżenia i co budzi mój sprzeciw, to cena jaką kazały (i każą) płacić sobie poszczególne religie za obiecywaną wiernym nieśmiertelność, czyli doprowadzenie swych owieczek do zbawienia ich duszy.

Kto zna krwawą, pełną przemocy i okrucieństwa historię religii ludzkich, nie będzie się dziwił moim zastrzeżeniom i obawom; morze krwi bowiem przelano, wyrządzono niezliczoną ilość krzywd, cierpień i nie było takiej podłości i zła, których by ludzie nie uczynili ludziom w imieniu swych bogów i wartości, które wyznają i które jakoby czynią ich lepszymi od innych, odmiennie wierzących lub myślących ludzi. „Jak można idee religijne uważać za umoralniające, kiedy widzimy, że dzieje narodów chrześcijańskich utkane są z wojen, mordów i męczarni?" (Anatol France).

I chociaż zgadzam się z poglądem, iż aby człowiek mógł żyć spokojnie w cieniu wiszącego nad nim nieustannie miecza Damoklesa (w postaci świadomości własnej śmierci), potrzebna mu była psychiczna iluzja osłaniająca go przed tą destrukcyjną świadomością — to jednak cena jaką człowiek zapłacił pośrednikom za utwierdzenie się w prawdziwości głoszonych przezeń idei religijnych, jest niewspółmiernie wysoka do rzeczywistych rezultatów ich dziejowej „ewangelizacyjnej" misji.

Moja ocena religii może wydawać się niezorientowanym krzywdząca i mało sprawiedliwa. Bierze się ona z tego, że patrzę na religie przez pryzmat wielu tysięcy lat ich niechlubnej historii, nie ograniczając się do wiedzy o religiach istniejących współcześnie, lecz w miarę możliwości poznając również historię tych już nieistniejących. I proszę mi wierzyć, że z tej perspektywy widok ten jest przerażający! Kto uważa, że wszelkie zło jakie nasza religia wyrządzała ludziom, to już odległa przeszłość, dziś natomiast jest ona całkowicie nieszkodliwa, polecam lekturę wymienionej na wstępie książki, a przekona się, że jest to pogląd jak najbardziej mylny.


1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kalokagatia i wór nawozu. Przemiany w postrzeganiu ciała od starożytności
Czy polskie szkoły powinny eksponować flagi Watykanu?

 See comments (47)..   


«    (Published: 29-04-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 1218 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)