|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
O naukowym ateizmie i teologii wojującej [2] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
II. Dekalog błędów Wuja Jarka
1. Ekwiwokacje we wnioskowaniach
2. Świadome bądź nieświadome mieszanie
wielu pojęć (wiary z rojeniem, racjonalnych wniosków z odkryć naukowych
Persingera z metafizyczną wiarą, słuszności z prawdą, aksjomatyzmu z fideizmem, minimalizmu z prostotą i in.) 3. Oczernianie teorii odbicia nie tylko
leninizmem, ale i fideizmem,
4. Metoda naukowa przy wierze i religii
jest anachronizmem, a sama istota religii jest coraz bardziej wyjaśnialna ludzką
wiedzą (antropologia, socjologia, religioznawstwo, ostatnio 'hit' narodził
się w łonie neurologii, zob. „Biologia przekonań"), co wprawdzie nie
falsyfikuje naukowo idei boga, ale racjonalnie jak najbardziej — jest
uprawdopodobnieniem jego ziemskiej proweniencji
5. Wikłanie filozoficznej kwestii realizmu
do sporu naukowego: teorie poznania są metafizyczne w swej istocie i nie można
za ich pomocą wykazywać nienaukowości postawy, gdyż metafizyka nie może
być argumentem w sporze o naukowość, bez dowodu, tylko na zasadzie
postawienia kwestii, gdyż w ten sposób można by stawiać bardzo niewyjaśnialnych
problemów dla nauki. Ergo: poprzez argument z teorią odbicia możesz mnie
przekonać, że nie dosięgam sedna prawdy, że moja prawda może być ułomna (co
jest immanentną cechą ludzkiej wiedzy w transcendentnym wymiarze), ale za
jej pomocą nie wykażesz mi, że ateista racjonalistyczny jest nienaukowy.
Dlatego też każdy ateista musi być mniej lub bardziej agnostyczny w kwestiach tzw. prawd ostatecznych, bez względu na to czy i ile stawia
supozycji w tej materii
6. Nie tylko wyginasz ateizm w stronę
fideizmu, ale i wiarę fideistów naginasz do naukowości i wtłaczasz w rygory
ludzkiej logiki wiedzy, co jest nie tylko błędem, ale ponadto deformuje to co
chrześcijaństwo rozumie pod pojęciem wiara. Nie dość, że twoje metody
argumentacji przeciw ateizmowi są jak widać zdecydowanie zawodne, to jeszcze
przeczysz w wielu kwestiach katolicyzmowi z którym rzekomo się solidaryzujesz.
7. Manipulacji w swym „badaniu" metodą
naukową postaw ateisty i teisty, zwłaszcza zaś rażący przykład z obalalnością
8. Błędne rozumienie i stosowanie
kryterium obalalności: falsyfikacjonizm Popperowski (o jaki z całą pewnością
chodziło wolnomyślicielom amerykańskim) nie interesuje się sądami
subiektywnymi, lecz wyłącznie obiektywnymi i wśród tych jedynie szuka sądów
nieobalalnych, aby postawić je poza nawias nauki. Ty mieszałeś do tego sąd
subiektywny (oczywiście po jedynie słusznej stronie...)
9. Wykazałem ci w moim komentarzu z 15 XI
do punktu III.2 twego tekstu „Nie wierzę w boga, bo nie wierzę w krasnoludki", że włożenie w usta ateisty sądu „świat powstał sam z siebie", nie tylko może budzić wątpliwości samo w sobie (nie każdy
ateista musi wydawać takie sądy, a jeśli już to wielu może z góry traktować
to jako sądy spekulatywne bądź filozoficzne, do czego nie ma potrzeby
stosowania falsyfikacjonizmu), ale i dla samego teisty niesie „straszne"
konsekwencje. Bo to jest kwestia tzw. pierwszej przyczyny, a w teizmie jest ona
wyjątkowo kulejąca tak pod względem filozofii jak i nauki.
Pierwszą przyczyną u teisty jest bóg. Od
strony naukowej jest to dość oczywiste, że to wprowadzenie niepotrzebnego
bytu do wyjaśnienia kwestii, które wcale nie upraszcza tej kwestii lecz ją
komplikuje, bo o ile o początku świata spekulują naukowcy, to kwestia skąd
się wziął bóg nawet dla teologów jest „za trudna" (konieczność
bezwarunkowego dogmatyzmu). Sprawa z bogiem jest bardziej skomplikowana niż bez
boga. Za to wiele ludzkich nadziei, potrzeb psychicznych i innych (aspekt
ewolucyjnego znaczenia religijności człowieka) zostaje przez ideę tę
zaspokajane. Wniosek racjonalnie myślącemu człowiekowi ciśnie się sam do
jego głowy ...Chyba, że jest ona skażona przesądem i obarczona
pragnieniami… Wspominał wuj coś o „milionie dolarów", jako stawce
wujowej wiedzy...
Dalej, od strony filozoficznej: przy całym
ogromie wszechświata (wszechświatów?) jakoś trudno jest to pogodzić z bytem
transcendentnym wobec tego wszystkiego. Albo więc panteizm albo relatywizacja
boga. Nie więcej przez to jest argumentów na korzyść tych koncepcji, tyle,
że nie stwarza wspomnianego dylematu.
W tym samym fragmencie wykazałem ci wyraziście
jak bardzo bóg naraża się na zarzut mnożenia bytów ponad potrzebę i pod
Brzytwę Ockhama (nie mów, że jest to sprawa subiektywna, bo byłoby to dla
tej koncepcji całkiem bez sensu; mnożenie bytów ponad potrzebę akurat można
zobiektywizować)
10. Absurdalny wniosek: teista z naukowością
poradził sobie „jako tako", a ateizm naukowy: „odrzucam na dzień dobry
za nienaukowość" — co jest nie tylko błędem, ale kuriozum! A w swojej
pysze nie powstrzymał cię nawet ten prosty fakt, że głupcami musiałbyś
nazwać większość naukowców. Mało który rozumie swój ateizm w znaczeniu
do jakiego ty go zdegradowałeś. A większość określiłaby się pojęciem
tzw. naukowego ateizmu.
Oczywiście wolisz posądzać naukowców o irracjonalne źródła ateizmu, ale w tym rzekomym irracjonalizmie tkwi problem — wykazuje dziwnie racjonalną prawidłowość: 1) większe wykształcenie
generalnie więcej niedowiarstwa; 2) społeczność naukowa jest wyraźnie
bardziej zateizowana niż społeczeństwo. Mówisz więc: "wiary naprawdę
racjonalnego ateisty i naprawdę racjonalnego teisty są równoważne
teoriopoznawczo, jeśli za kryterium równoważności przyjmiemy kryterium
naukowe: obalalność i zgodność z doświadczeniem. Natomiast u ludzi nie do
końca racjonalnych bywa z tym rożnie, i wcale nie jestem pewien, że
(procentowo rzecz biorąc) odchyłka od tej równowagi jest na korzyść ateistów.
Ale to ostatnie to już wyraz zupełnie prywatnej opinii."
To jest kolejny często powtarzany argument
teologii wojującej: ateizm naukowców bierze się z pobudek irracjonalnych,
bo przecież poznanie naukowe nie rodzi ateizmu. Zajmowałem się nieco tą
kwestią i jej fałszywość jest dla mnie oczywista. Ta twoja prywatna opinia
bierze się albo z celowej nieświadomości tego prostego faktu, albo opierania
wiedzy na jakichś gniotach kościelnych pisarzy.
Irracjonalizm naukowego ateizmu, czyli jak się manipuluje
owcami
Cytowałem ostatnio w jednej z moich wypowiedzi na Forum, Leopolda Infelda [ 1 ],
wybitnego polskiego fizyka teoretyka, ateistę oczywiście, który współpracował
m.in. z Einsteinem w Princeton. W książce Religia i ja pisał m.in.: "Jakżeż
się to dzieje, zastanawiałem się często, że wielu naukowców, przyrodników,
fizyków jest religijnych? (...) Nie sądzę, aby istniała racjonalna odpowiedź
na to pytanie. Sprawy religii są na ogół zamknięte w szufladach mózgowych i trudny jest do nich dostęp. Jako młody człowiek próbowałem niejednokrotnie
dyskusji na ten temat. Przechodziły one z natury rzeczy w sferę emocjonalną, w której argumenty rozumowe zawodzą. Teraz dyskusji takich nie podjąłbym. Rozumiem
bowiem, że obydwa zdania: „Bóg istnieje" oraz „Bóg nie
istnieje" są pustymi zdaniami bez treści racjonalnej. Poza tym wiek
oraz współpraca z Einsteinem nauczyły mnie tolerancji dla cudzych poglądów.
(...) Pragnę, aby w okresie, kiedy nietolerancja religijna się zwiększa, moje
stanowisko ateistyczne było tolerowane."
Widać więc, że jego ateizm miał wyraźny
podtekst racjonalnego myślenia i rozważania tej kwestii o czym świadczy
zresztą sama książka. W innym miejscu pisał, że z boga po prostu wyrósł,
idea ta nie zaspokajała jego intelektualnych aspiracji i wydawała mu się
naiwna. Źródła takiego ateizmu, do jakiego i ja się przyznaję, nie wynikły
(jak sądzę) pierwotnie z rozważania argumentów za bogiem i przeciw niemu,
przynajmniej nie jest to w aż tak wielkim stopniu uświadamiane. Po prostu w pewnym momencie życia, kiedy nasza wiedza o świecie się rozwija, a intelekt
nabiera sprawności — bóg opuszcza nasz świat niezauważalnie, po prostu
„wyrastamy z niego", nie usuwamy boga, lecz on sam rozbija się o zdrowy
rozsądek i wiedzę, którą na danym etapie życia posiedliśmy. Każda osoba,
która była w sposób głęboki intelektualnie i emocjonalnie związana z ideą
boga (czyli np. ja sam) dokonuje jednak na ogół po pewnym czasie
racjonalizacji tego przekonania, czyli rozważa argumenty i uzasadnienie. Ateizm
jest postawą racjonalną bez względu na to czy był uzasadniany pierwotnie,
czy też wtórnie. Ateiści, którzy wyrastają tylko z zewnętrznego kultu
religijnego, np. katolicyzmu, na ogół są wobec idei boga bardziej
indyferentni.
Nie ma jednak wątpliwości, że
ateizm Infelda miał racjonalne podstawy. Pisał on: "Jako
dziecko wyobrażałem sobie Pana Boga jako olbrzymiego Żyda z dużą srebrną
brodą, która patrzy na wszystko zza chmur. Ale gdy ten naiwny i dziecięcy
obraz zniknął, nic nie zajęło jego miejsca".
Tymczasem wchodzimy do serwisu Katolik.pl,
dalej do Apologetyki i tam mamy dział Ateizm, gdzie z kolei znajduje się
fragment książki Tajemnice istnienia. Filozoficzne
odpowiedzi na najważniejsze pytania Tadeusza Rutowskiego. Teologia nie może
się poszczycić zbyt wieloma sensownymi argumentami na rzecz swoich twierdzeń,
przeto nadal najskuteczniejszą metodą jest kłamstwo i manipulacja. Zapoznałem
się tylko z rozdz. 3 „Ważniejsze źródła dzisiejszego ateizmu", par. 5:
„Pozorny konflikt nauki z wiarą" (zbyt dużo trzeba robić komentarzy
prostujących przekłamania i nadużycia autora). Nie jest to bynajmniej
radiomaryjny bełkot, lecz bardzo „postępowo" zredagowana praca,
stylistycznie przyjemna, dla katolickiej inteligencji. Pomijam w tym miejscu
wszelkie inne nadużycia, o których wspomnę przy innej okazji, lecz warto podać
tylko uzasadnienie, które bezkrytycznie dzieli nasz oponent Wuj Jarek,
mianowicie: irracjonalizm ateizmu naukowców. Autor postawił taką tezę, po
czym pisze: „Dla ilustracji przytoczmy tu wypowiedź
wybitnego fizyka Leopolda Infelda, który w książce Religia i ja,
Warszawa 1962, usprawiedliwia swój ateizm wydarzeniami z dzieciństwa…".
Tak więc Infeld, który nie raz ani nie dwa uzasadniał swoją postawę
czynnikami racjonalnymi, mówił, że chciał o tym dyskutować racjonalnie, ale
jego argumenty rozbijały się o emocje, posłużył teraz jako przykład
irracjonalizmu naukowców w kwestiach religijnych! Po tym zdaniu widzimy jakiś
pokrojony fragment wypowiedzi Infelda, z której wychodzi taki oto sens: Kostki
modlitewne męczyły mnie coraz bardziej; pewnego dnia byłem chory i modlitwa
zdawała mi się bezsensowna; po raz pierwszy się nie modliłem; to był początek; w boże narodzenie ojciec zobaczył kurz na moich przyrządach modlitewnych i czerwony ze zdenerwowania zaczął mnie masakrować; i tak zostałem ateistą.
Autor kończy ten wywód: "To wydarzenie jest jeszcze jednym
potwierdzeniem, że na poglądy — nawet naukowców — mają wpływ także
czynniki pozaracjonalne". Niestety żadnego innego argumentu nie mogliśmy
poznać, oprócz kłamliwej insynuacji odnośnie Infelda. Faktycznie został on
przez ojca pobity wówczas kiedy ten się połapał, że jego syn dawno już nie
odmawia modlitw. Ale Infeld już wcześniej przestał wierzyć, a dlaczego -
to podawał, ale autor uznał, że lepiej zataić te uzasadnienia przez
czytelnikami. Aby czasem nie zaczęli podejrzewać, że myślenie rodzi niewiarę...
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Leopold Infeld — prof. uniw. w Toronto, od 1950 — Uniw. Warsz.; od 1952 czł. PAN i wielu zagr. akad. nauk oraz towarzystw nauk.; 1936-38 współpracował z A. Einsteinem w Institute for Advanced Study w Princeton; prace dotyczące gł. teorii względności; książki popularnonauk. Nowe drogi nauki. Kwanty i materia (1933); Ewolucja fizyki (1947, wspólnie z A. Einsteinem); był także publicystą i pisarzem (Wybrańcy bogów 1950, Szkice z przeszłości 1964, Kordian, fizyka i ja 1967 « (Published: 19-11-2002 Last change: 26-08-2004)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2046 |
|