|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Neutrum »
Czy Polska jest państwem neutralnym światopoglądowo? [1] Author of this text: Czesław Janik
Wystąpienie podczas Konferencji programowej SLD, 18 września 2004 r.
Szanowni Państwo, chcę na wstępie
podziękować organizatorom za zaproszenie przedstawiciela Stowarzyszenia na
rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo NEUTRUM na Konferencję Programową
Sojuszu Lewicy Demokratycznej poświęconą „Roli kościołów i wyznań w państwie
demokratycznym". Trochę żal, że dopiero dzisiaj partia lewicy chce usłyszeć
to, co Stowarzyszenie mówi od 1990 roku. Chcę zaznaczyć, że wiele moich
ocen może się państwu nie spodobać. Ale są to oceny człowieka stojącego z boku, obserwującego działania polskiej lewicy, quasi lewicy i tzw. lewicy, nie
tylko Sojuszu. I będę bronił swoich ocen, chyba, że ktoś ma argumenty
rozbijające w puch mój sposób myślenia. Jednym z wyróżników lewicy jest
jej stosunek do problemu miejsca sfery wyznaniowej w państwie. I o tym chcę mówić.
Chcę zaznaczyć, że cenię odwagę każdego, kto mówi to, w co wierzy i nie
boi się nikogo… w żadnej sytuacji, bo tak powinno się postępować! Dzisiaj
szczególnie jest to potrzebne, bowiem ekstremizm rządzi teraz prawicą i episkopatem. Wiem, że kto jest tchórzem, nie odważy się wejść w starcie z Episkopatem. Wierzę, zawsze wierzyłem, że prawdziwi ludzie lewicy, wierni
zasadom, uczynią to jednak, działając zgodnie z maksymą Stanisława
Grzesiuka „Boso, ale w ostrogach". Grzesiuk, kiedy miał się odbyć pogrzeb
jego ojca i zjawiły się sztandary organizacji robotniczych, usłyszał od księdza:
albo ja, albo sztandary. I poszły sztandary, bo Grzesiuk miał przekonania. Można
zmieniać poglądy, ale zasady są niezmienne!
Episkopat i prawica głoszą hasła
narodowe. Nawołują do jedności. Lecz ta ich jedność opatrzona jest etykietką
„uniformizm". Hierarchia żąda jedności na własnych warunkach. Począwszy
od 1989 r. książęta kościoła wielokrotnie wyrażali wolę działań zgodnie z zasadą: żadnych negocjacji, żadnej tolerancji, żadnego pokoju! Tylko
dyktat! Episkopat wykorzystywał i nadal wykorzystuje siłę polityczną
polskich partii prawicowych, nadużywa świeckiego mechanizmu Izb parlamentu, składającego
się przecież w większości z katolików, aby narzucić społeczeństwu
Rzeczypospolitej kanoniczne standardy. A lewica siedzi cicho… Ten proces
stworzył katolików bardziej nietolerancyjnych, radykalnych i szowinistycznych. A lewica? Lewica siedzi cicho… Najpierw była tylko religia w gmachu szkoły,
później w planie lekcji, jeszcze później pojawiły się pensje dla katechetów z budżetu państwa. A jaką państwo dadzą odpowiedź na pytanie: nauka
religii to praca czy misja?
Taktyka kościoła zdała egzamin i dlatego dzisiaj świecki system polityczny zmuszony jest zajmować się
obszerną listą żądań ortodoksów kościelnych i z partii prawicowych. A lewica siedzi cicho, chociaż podział wpływów w Sejmie ostatniej kadencji
odzwierciedlał — tak się przynajmniej wydawało oddającym głos w ostatnich
wyborach parlamentarnych — wszystkie odcienie przekonań. Lewica siedzi cicho i nie wiadomo, czy sama sobie narzuciła ograniczenia ze strachu przed kościołem,
czy też panuje w niej jakaś dyktatura proletariatu blokująca działania?
Ostatnie wystąpienie posła Szweda w stylu działacza LPR wskazuje, że
dyktatury w SLD nie ma, a wręcz przeciwnie: nikt nie panuje nad tym, co się
dzieje, bo lewicowy SLD nie posiada żadnej wizji w kwestii usytuowania sfery
wyznaniowej w państwie, żadnej myśli przewodniej, żadnych kanonów działania,
które powinny być drogowskazem dla każdego członka partii. A może lewicę
nie interesują sprawy stosunku państwa do kościoła i pozostawia te sprawy
„sumieniu" członków? Więc pytam: mamy jeszcze lewicę czy już jej nie
mamy? Zastanawiam się czy SLD jest jeszcze lewicą czy nie? Czy wizję państwa
neutralnego światopoglądowo mam włożyć między strony Monachomachii, bo
Polska dzisiejsza zbyt jest podobna do tej, którą przedstawił Krasicki? Czy
tli się jeszcze płomień, który może spowodować, że lewica mocnym głosem
powie kościołowi i prawicy: non possumus! Dalej nie pójdziecie, bo albo -
zgodnie z minimalnymi standardami praw człowieka — każdy z nas ma prawo,
albo nikt...!
Przed referendum w sprawie
konstytucji, przed referendum w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej słychać
było argument: nie drażnijcie Kościoła, bo potrzebne jest jego poparcie, bo
co to będzie, jak konstytucja padnie, jak nie wejdziemy itd.… Konstytucję
przyjęto minimalną większością, a kościół nie zachowywał się tak jak
obiecywał, weszliśmy do UE, chociaż w większości duchowni nawoływali
wiernych z ambon do wyrażenia sprzeciwu.
Lewica musi w końcu uwierzyć w mądrość
społeczeństwa. Nie wszyscy chodzący do kościoła, to bezmyślne kreatury.
Sondaże nie kłamią. W dziewięćdziesięcioprocentowym społeczeństwie
katolickim miesiąc w miesiąc w sondażach ponad 1/3 respondentów stanowią
ludzie przeciwni panoszeniu się kościoła w państwie, jakie obserwujemy i takiemu zachowaniu się struktur państwa w stosunku do kościoła, jakie one
prezentują.
Obawiam się, że jeżeli proces będzie
się pogłębiał, na lewicy pozostaną jedynie jednostki, lśniące jak
brylanty o niespotykanej czystości, wywodzące się ze słabszej strony człowieka — kobiety! Kto dzisiaj naprawdę wie i kogo obchodzi to, o co walczy pani
prof. Szyszkowska? Kto popiera panią senator K. Sienkiewicz? Jakby skażone były
trądem, omijane są one przez wielu członków klubu parlamentarnego, którym
bliżej do LPR i do tych, którym pieniądz przesłonił oczy i nie widzą
potrzeby działań dla dobra państwa, społeczeństwa, przyszłości narodu.
Kiedyś Piłsudski wysiadł z pociągu o nazwie „socjalizm" na przystanku „niepodległość". Zadaję sobie
pytanie, na jakich przystankach wysiedli ci ludzie lewicy, którzy swego czasu en
blocque głosowali za odrzuceniem konkordatu? I dlaczego wysiedli na tych różnych
przystankach? Dobrze byłoby, gdyby to powiedzieli głośno, bo jedynie się
domyślamy. Brakuje im cywilnej odwagi? Domyślamy się, że jedni mieli dość,
bo droga, którą prowadzili przywódcy partyjni, wywoływała w nich torsje;
inni — odkryli w sobie niezmierzone pokłady nowej siły, siły ewangelizatorów.
Zastanawiając się nad tematem
mojego wystąpienia przypomniałem sobie scenę z głównym bohaterem filmu
„Wielki Szu" Janem Nowickim, kiedy odpowiada na pytanie, jaka tkwi tajemnica w pokerze. „Nie ma tajemnicy, wszyscy ją znają". Wszyscy ludzie lewicy też
dokładnie wiedzą, co się kryje w określeniu „państwo neutralne światopoglądowo",
lecz… no właśnie. Co się stało, że lewica zapomniała o takim państwie?
Co się stało, że wywodzącemu się z lewicy prezydentowi sondaże lecą na łeb,
na szyję? Co się stało, że Sojuszem Lewicy, który uzyskał w ostatnich
wyborach tak mocne poparcie społeczne, że dzisiaj stoi nad przepaścią?
Muszą państwo uświadomić
sobie, że demokracja nie jest wartością katolicką. I faktycznie, gwałci się
demokratyczne swobody, ustanawia się zakaz handlu w niedzielę, gwałci się
swobodę aktywności kulturalnej, wywiera się presję na instytucje
kulturalno-rozrywkowe. Zamykane są wystawy, zdejmuje się przedstawienia z afisza, wreszcie stosuje szykanę sądową.
Ludzie lewicy muszą zdać sobie
sprawę z faktu, że demokracja według Kościoła i demokracja według
konstytucji i naszego pojęcia, to dwie różne demokracje. [Zob. więcej: Kościół a demokracja] Hierarchia twierdzi,
że w żadnym wypadku demokracja będąca nakazem dokumentów Kościoła nie może
być uważana za identyczną z demokracją w jej rozumieniu w świeckich ramach,
ponieważ świecka demokracja oparta jest przede wszystkim na suwerenności
ustanowionych przez człowieka instytucji, poddanych kompetencjom prawa. Dlatego
też atak kościoła skierowany jest przede wszystkim na instytucje i prawo.
Kiedy kościół mówi o demokracji, mówi o demokracji opartej na prawach
boskich a nie na prawach ludzkich. Stąd też częste ataki na rozwiązania
prawne: „złego rozwiązania nie wolno brać pod rozwagę". Istotą tych słów
jest m.in. myśl, że koncepcja „większości" nie ma sama w sobie waloru
konstytutywnego. Katolicyzm oparty jest na elitarystycznym przekonaniu o wyższości
wiedzy wynikającej z dokumentów papieża i Soboru. Przykro, że podobne
przekonanie było w ostatnich latach często i wyraźnie prezentowane przez tzw.
lewicę.
Kościół działa zgodnie z zaleceniem biskupów: „Będziemy wspierać proces demokratyczny tak długo,
jak długo będzie on stanowił prawa i porozumienia zgodne z naszym kierunkiem
myślenia, zaś sprzeciwimy mu się całkowicie, jeśli przestanie służyć
naszym zamysłom".
Działania prowadzone na gruncie
demokratycznym niekoniecznie wyrażają demokratyczne treści. Ciało
ustawodawcze wybrane przez ogół mającej prawa wyborcze populacji jest
zaledwie pewnym niejako szablonem, matrycą. Ale jest zawsze suwerenem, który
może tworzyć i faktycznie tworzy ustawodawstwo. Charakter i treść tego
ustawodawstwa zależy jednak nie od metody głosowania lecz raczej od
narzuconych sobie przez ciało ustawodawcze ograniczeń, prowadzących do tego,
aby nie dopuścić do przeforsowania niektórych decyzji. Trzeba pamiętać, że
jeśli panują rządy większości, każda decyzja jest bezdyskusyjnie
demokratyczna. Mówię to w związku z atakami ludzi kościoła i używane przez
nich argumenty choćby przy okazji rozpatrywania ustawy, w której pojawił się
artykuł dotyczący samodzielnego ubezpieczania się duchownych.
Praktyczna miara demokracji nie
jest niczym więcej, jak tylko mechaniczną sumą głosów w procesie
legislacyjnym. Demokracja wyposażona jest również w mechanizmy obronne,
posiada niejako kartę gwarancyjną zabezpieczającą przed zniszczeniem, które
grozi jej ze strony tych konkretnych grup politycznych, jakie są przeciwne rządom
prawa. I te mechanizmy trzeba stosować, dając odpór zagrożeniom. I nie jest
ważne, że w jednej czy drugiej sprawie przegramy. Ważne jest, że przeciwnik
ma świadomość, że jeżeli tylko uda nam się skonstruować większość,
zmienimy narzucony społeczeństwu bubel prawny, sprzeczny z naszym myśleniem,
sprzeczny z minimalnymi standardami praw człowieka. I tak samo ważne jest, że
elektorat ma świadomość, że walczymy, choć bywa, że przegrywamy.
Podstawowa zasada rządów prawa
polega na tym, że państwo ma obowiązek nie popierać norm ani nie ustalać
takich regulacji prawnych, które forsowałyby jakąś specyficzną ideologię,
np. katolicką. Rządy prawa chronią przed ustanawianiem norm ideologicznych.
Inaczej mówiąc, chronią przed zapanowaniem myśli totalitarnej. Rządy prawa
nie zezwalają na wprowadzanie ustawodawstwa, które czyni chrześcijaństwo,
np. w wydaniu katolickim, jedynym „naukowym" podejściem w zakresie edukacji
młodego pokolenia, albo jedyną normę, poprzez którą mogą wyrażać się
artyści [Nieznalska]. Istota rządów prawa polega też na tym, że ani wiara,
ani brak wiary nie jest przedmiotem ustawodawstwa. Praktyka lat 1989-2004 przyjęta w Polsce, i tak bezkrytycznie realizowana przez lewicę, temu przeczy.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 21-09-2004 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3635 |
|