The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.874 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Neutrum »

Czy Polska jest państwem neutralnym światopoglądowo? [3]
Author of this text:

Obóz katolicki nigdy nie porzucił zamysłu symbiozy władzy kościelnej i władzy świeckiej. I wie, dlaczego to robi. Zdaje sobie bowiem sprawę z faktu, że Polacy jako zbiorowość, posiadają rodzaj wspólnego narodowego sumienia, głęboko tradycjonalnego, atawistycznego w swojej naturze. Nacechowane jest ono przekonaniem, że chwała Polaków zawsze miała swoje źródła w kościele, który — co by nie mówić — jest antytezą kultury humanistycznej. Rodzi się pytanie: czy Rzeczpospolita będzie w stanie ochronić swą suwerenność, jeśli w dalszym ciągu odchodzić będzie od demokratycznych, liberalnych i pluralistycznych standardów postępowania? Oraz: czy jeśli Polska stanie się państwem klerykalnym, będzie w stanie zachować więzi obywatelskie?

Dziwi mnie m.in., że gdy strona katolicka, prawicowa atakowała z trudem stabilizujący się układ polityczny, „socjaliści" przyczyniali się do wzmocnienia jej szeregów, nadając świeckie upełnomocnienia ich różnym poczynaniom. Oportunistyczna równowaga sił politycznych (i świętego spokoju ze strony Konferencji Episkopatu Polski) zyskiwała w kierownictwie lewicy pierwszeństwo w stosunku do wartości humanistycznych. W ten sposób dokonywała się realizacja założeń „gołębi" z Episkopatu, otwierająca drogę żądaniom „jastrzębi" — wojujących grup religijnych fundamentalistów. A ludzie lewicy odchodzili w obszary emigracji wewnętrznej.

Weźmy np. pod uwagę działalność polskich sądów. Jak postępuje sędzia-katolik w niekatolickim sądzie Rzeczpospolitej? W którym punkcie sędzia-katolik może odejść od zasad świeckiego prawa [i czy w ogóle może odejść], sprzecznego z katolicko-religijnymi koncepcjami prawnymi? W jakim momencie ów sędzia może powiedzieć: dosyć! Od tego punktu nie będę się zgadzał! Będę sądził mój lud zgodnie z prawem bożym, z prawem kościelnym! Czy należy uznać, że prawo Rzeczypospolitej obowiązuje w całej rozciągłości, czy też ten sędzia może w pewnych sferach dać pierwszeństwo prawu kanonicznemu i zakwestionować w ten sposób autorytet suwerena? Czy sędzia-katolik ma być posłuszny władzy prawa państwowego czy też nakazom Episkopatu i prawu kościelnemu? Wiedzą państwo, jak różnią się wyroki w podobnych sprawach, dotyczących księży i świeckich obywateli, sprawy dotyczące odmowy wykonania aborcji itd.

Sędziowie-katolicy zasiadają w trybunałach, sądach Rzeczpospolitej. I myślę, że powinni sądzić polskich obywateli według praw stanowionych przez świecki, wybrany w głosowaniu parlament. I druga strona medalu. Episkopat stanowczo głosi, że wierzący Polak-katolik nie powinien poddawać się prawu stanowionemu przez innych Polaków — parlamentarzystów, które nie wypływa ze źródeł nauk głoszonych przez kościół, i niekiedy jest sprzeczne z podejściem kościelnym w istotnych dla kościoła kwestiach. Jest wiele przykładów, znanych przykładów, że wspomnę tylko o równych prawach dla kobiet, o dylemacie rozwód czy separacja itd. Rozważania te prowadzą do tezy, że sędzia-katolik, lekarz-katolik, nauczyciel-katolik nie uznaje w rzeczywistości pełnej suwerenności świeckiego ciała ustawodawczego RP. A ekstremiści katoliccy [panowie Rydzyk, Życiński i inni] nie mają w tej materii żadnych wątpliwości. Po prostu nie uznają prawa Rzeczypospolitej, które jest w sprzeczności z ich poglądami. Uznają prawo wewnętrzne RP za obowiązujące tylko wówczas, gdy ustanawia je prawica pod dyktando kościoła, nigdy zaś gdy czyni to lewica, bo ona w zasadzie jest heretycka. Państwo wiedzą z pewnością, że ludzie kościoła mogą nie uznawać praw Rzeczypospolitej, bo w roku 1991 usunięto z ustawy o stosunku państwa do kościoła katolickiego artykuł, który nakazywał kościołowi przestrzeganie polskiego prawa.

Tak, jak w przypadku religii w szkole, widzimy klerykalno-religijne wpływy w kwestiach uważanych za bezwzględnie świeckie i teoretycznie pozostające pod świecką jurysdykcją. Obawiam się, że istotnym celem katolickiej hierarchii jest w tej chwili niedopuszczenie jak długo się da, do stanowienia standardów rządów w stylu zachodnim. Jestem przekonany, że dla zagwarantowania rządów liberalno-demokratycznych rzeczą istotną jest oddzielenie religii od państwa. Mam jednak wątpliwości, czy istnieje możliwość uczynienia tego ze względu na polskie podejście religijne, utrwalone przez polską historię, dla której Polacy i religia katolicka są nierozłączną całością.

A tak niewiele potrzeba, by ten stan zmienić. Prawda? Potrzeba trochę cywilnej odwagi. Potrzeba odpowiedzi na pytanie: jesteśmy z panią prof. Szyszkowską, z panią K. Sienkiewicz, czy też z panami: posłem Szwedem i prof. Benderem?

Sumując, sytuację można skomentować tak: Rzeczpospolita jest państwem świeckim, starającym się grać rolę państwa wyznaniowego.

Kościół katolicki nie jest już w Polsce tylko nurtem wyznaniowym. Jest stojącą na mocnych podstawach klerykalną hierarchią duchownych oraz świecką infrastrukturą polityczną i administracyjną, która ma możliwość bardzo silnego oddziaływania na najbardziej istotne i najbardziej drażliwe kwestie polityczne.

To, o czym mówiłem, sygnalizuje tylko złożoność zagadnienia, zaś wymienione przykłady są jedynie niewielkim ułamkiem zjawisk, na których omówienie z pewnością nie starczyłoby czasu, który państwo przewidzieli na całą konferencję. Pokazują one jednak ambiwalencję przenikającą rządy prawa w Polsce. Pokazują, w jaki sposób ustrój demokratyczny skapitulował i wyrzekł się rządów prawa w najbardziej istotnych sferach życia. Mam nadzieję, że jeszcze nie do końca się to stało.

Bez dokonania rozdziału — na co skądinąd dzisiaj nie widzę żadnych szans — całemu społeczeństwu narzucane będzie prawo kościelne. I stanowione prawo interpretowane będzie na sposób religijny. Proces ten znajduje się obecnie w swym punkcie kulminacyjnym. Nie ma już tu miejsca na żaden kompromis. Lewica głośno musi powiedzieć kościołowi: non possumus!

Muszą państwo sobie uświadomić, że jeśli pozwoli się obrotowi spraw w Polsce zachować dzisiejszy kierunek rozwoju, ukształtuje się u nas środowisko totalnie niepluralistyczne [na UW — przykład prof. M. Szyszkowskiej i dr P. Boreckiego oraz prodziekana-księdza na WPIA]. Nie będzie to rezultatem jakiegoś apriorycznego, niedającego się powstrzymać procesu, a tylko efektem społecznej obojętności, która zawsze istniała i występuje nadal, pogłębia się nawet, jako stały czynnik i z przyzwolenia tzw. elit. Nieszczęśliwym trafem ci, którzy mogliby pomóc zmienić stan rzeczy, zamiast zrozumienia procesów erozji, jakie zagrażają przyszłości niestabilnego [mającego już 15 lat] systemu konstytucyjnego, okazują kompletny brak aktywności i satysfakcjonują się „pragmatycznymi rozwiązaniami" prowadzącymi donikąd. Jeżeli klerykalny izolacjonizm i ksenofobia, ukryta i jawna dyskryminacja będą rozwijały się nadal, rezultatem będzie państwo pozbawione struktury demokratycznej, co potwierdza potraktowanie inicjatywy pani senator K. Sienkiewicz w Sejmie. Wielokrotnie czytaliśmy ostatnio w prasie, że Episkopat życzy sobie przedstawiania projektów ustaw do opiniowania. Tworzy się zatem norma sankcjonowania prawa świeckiego przez autorytet religijny. Powstaje pytanie: jak długo w takiej sytuacji obywatel będzie szanował prawa świeckiego prawodawcy i jak długo będzie szanował samego siebie jako członka „demokratycznej wspólnoty".

Przyznanie w Polsce nie tylko na papierze, ale rzeczywiście równych praw wszystkim nurtom wiary (nie sektom!) jest nie tylko moralnym zobowiązaniem ukształtowanego u nas społeczeństwa, prawa, ale jest ono także jedynym sposobem zapobieżenia dyktatowi któregoś z tych nurtów [art. 25 ust. 5].

Humanistyczny system wartości, oparty o zasadę równości wszystkich istot ludzkich i konstytutywnie policentryczną strukturę systemu suwerenności narodu był i jest negowany przez katolicyzm. Dlatego też nie można do niego dojść pod panowaniem kleru. Dyskusja na ten temat jest pojedynkiem między dwiema siłami. Podział narodu jest faktem i podział ten, wydaje się, jeszcze się nawet zaostrzy. Rzuca on cień na najbardziej nawet uświęcone aspekty narodowej egzystencji: wychowanie, rodzinę, tradycję kulturę. I ten kulturowy konflikt wciąż się rozszerza. A koalicyjne manewry lewicy i wspaniałomyślność władzy praktycznie przyczyniły się do wzmocnienia siły obozu konserwatywnego, katolickiego. Trochę może tłumaczyć lewicę fakt, że w 1989 r. establishment lewicowy przeżył wstrząs.

Ludzie lewicy nie ukrywają zaskoczenia. Lecz nie jest wyjściem mówienie, z rzeczywistą czy sztuczną naiwnością, że dwa czy też pięć lat temu „sytuacja była bardzo dobra", a atak ze strony kręgów katolickich zdarzył się „nagle". Czyny mówią więcej niż słowa, zaś akcje prawicy nie rozpoczęły się dzisiejszego ranka. Atak katolicyzmu nie był niespodzianką; mamy tu raczej do czynienia ze ślepym poddaniem się lewicy procesowi powolnego, lecz bezlitosnego podboju. Kościół nie wysilał się nawet do maskowania swoich celów. Za to obóz świecki ujawniał słabość i bezradność, wybierając taktykę chowania głowy w piasek [najlepszym przykładem jest pani poseł Sierakowska — dawniej „jastrząb" lewicy, dzisiaj nie odważyła się przyjść na głosowanie w sprawie ubezpieczeń księży!]

Społeczność katolicka pod ekstremistycznie nastawionym przywództwem biskupów i przedstawicieli delegowanych do władz państwowych, przeszła od kumulowania sił do posługiwania się nimi [ostatnio zapowiedziano katolicką mszę w telewizji publicznej i twierdzi się nadal, że niemożliwe jest wygospodarowanie czasu antenowego na audycję organizacji humanistycznych [ 1 ]. A pani Danuta Waniek ma się dobrze w towarzystwie człowieka Opus Dei, Jarosława Selina]. Nie trzeba wiedzy politycznej, by dojść do takiego wniosku. Kościół urósł w siłę na naszych oczach i dzięki naszej własnej pomocy. Kto ważył się mówić: non possumus!? Nieliczni i bez wpływu na władzę. Zaakceptowano konkordat. Swoją drogą ciekawi mnie, kto z kierownictwa Sojuszu nie puścił wniosku w sprawie konkordatu do TK, pod którym widniały podpisy 125 parlamentarzystów [nie tylko SLD].

Jeszcze tylko dwie uwagi w związku z konkordatem. W Konstytucji i konkordacie zapisano zasadę „niezależności", której wykładnia — dokonana przez Kościół katolicki — brzmi następująco: "Niezależność (...) oznacza taki stopień autonomii danego bytu w stosunku do innego, który wyklucza ingerencje każdego z nich w wewnętrzne sprawy drugiego" (W. Góralski, A. Pieńdyk, „Zasada niezależności i autonomii Państwa i Kościoła w konkordacie polskim z 1993 roku", Wyd. UKSW, Warszawa 2000, s. 12).


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O neutralności światopoglądowej państwa i o sytuacji kobiet w Polsce
Państwo neutralne światopoglądowo – ujęcie komparatysty

 See comments (3)..   


 Footnotes:
[ 1 ] Według moich informacji otrzymanych z wiarygodnych źródeł taka audycja ma wkrótce ruszyć w telewizji publicznej - przyp. Agnosiewicz.

«    (Published: 21-09-2004 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Czesław Janik
Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo "Neutrum"

 Number of texts in service: 16  Show other texts of this author
 Newest author's article: Powrót do Cannosy? – Kościół wobec rozdziału
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3635 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)