|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Neutrum »
Czy Polska jest państwem neutralnym światopoglądowo? [2] Author of this text: Czesław Janik
W treści umowy społecznej, jaką
jest konstytucja, zapisaliśmy zasady, którymi powinniśmy się kierować, aby
umowa ta nie była jedynie świstkiem papieru. Państwa prawa, równość, równouprawnienie,
bezstronność państwa w sprawach religijnych i światopoglądowych, co nie
jest równoznaczne z neutralnością światopoglądową państwa [wspaniale ujął
tę różnicę dr Jarosław Szymanek podczas konferencji zorganizowanej przez
Stowarzyszenie Kultury Europejskiej i Stowarzyszenie NEUTRUM pt. „Polska w UE a stosunki wyznaniowe" w lapidarnym pytaniu: Jeżeli jest to to samo, to o co
się biliśmy tak długo?] W konstytucji nawiązaliśmy do
praw człowieka. Zrozumienie treści i przyjęcie minimalnych standardów praw
człowieka jest warunkiem podstawowym dalszej egzystencji polskiej lewicy na gwałtownie
zmieniającej się scenie politycznej. Przed 1989 rokiem to inni pozostawali w swoistych gettach a decydowała PZPR. Dzisiaj ludzie lewicy znajdują się w getcie, stworzonym po części przez samych siebie, bo pozwolili na praktyki
znane sobie z przeszłości ludziom, którzy posiedli „nową" prawdę — kościołowi
katolickiemu.
Doświadczenia lat 1989-2004
dowodzą, że prawodawstwo religijne doskonale przenika przez filtr
parlamentarny, a rzeczywistość roku 2004 pokazuje, że dojście przez
demokrację do „glempokracji" jest rzeczą całkowicie możliwą (świadczą o tym ustawy o separacji, o wartościach chrześcijańskich; religia w szkole; a ostatnio żądanie konsultowania projektów ustaw z Episkopatem!).
Bez względu na szczegółowe różnice,
system totalitarny [komunistyczny, faszystowski czy katolicki] odrzuca humanizm
[składam głęboki ukłon pani prof. Szyszkowskiej za jej działania], uznając
istoty ludzkie za słabe, pozbawione kręgosłupa kreatury, które należy
przymusowo wychowywać, którymi należy kierować i które należy prowadzić w słusznym kierunku. Ja rozumiem, że niektórzy ludzie lewicy mają ciągoty, żeby
uznawać mnie za taką kreaturę. Ostatnio zadaję sobie pytanie: głosować na
oportunistów z SLD czy od razu na partię Giertycha? I takie pytanie zadaje
sobie ostatnio przynajmniej 1/3 społeczeństwa, która z klucza jest lewicowa,
antyklerykalna, jeżeli chodzi o struktury państwa. Proszę państwa, jest to
podstawowa sprawa, z którą muszą państwo uporać się w SLD: jak zdobyć
zaufanie tej 1/3 społeczeństwa, którą od 1989 r. wielokrotnie zawiedliście i która nie poszła do urn podczas ostatnich wyborów do Parlamentu
Europejskiego. Zresztą, sam nie uczestniczyłem w tych wyborach, bo nie miałem
na kogo głosować. Muszą państwo pokazać społeczeństwu, że uporaliście
się z postawami oportunistycznymi. Inaczej przegrają państwo na całej linii. A tego bym nie chciał.
W zachodnim świecie mieliśmy
francuską Deklarację Praw Człowieka (1789), pierwszą poprawkę do amerykańskiego
Projektu praw (1791) zakazującą stanowienia ustaw, które mogłyby ograniczyć
wolność wypowiadania się i religii. Mamy Powszechną Deklarację Praw Człowieka z 1948 r. Obowiązujące są przepisy Międzynarodowej Konwencji nt. Eliminacji
Wszelkich Form Dyskryminacji Rasowej (1966), ONZ-skich paktów praw człowieka
(1966), Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Różnica między prawami i wolnościami
polega na tym, że w sferę wolności państwo nie powinno ingerować, zaś sferę
praw państwo ma obowiązek gwarantować. Dlatego też w konwencjach dotyczących
praw człowieka i jego wolności, użyto wyrażeń: każdy ma prawo..., nikt nie
może być...
Podam przykład występującej u nas dyskryminacji. Dotyczy ona podziału funduszów przeznaczonych na
finansowanie przedsięwzięć związanych z organizowaniem wypoczynku przez i dla młodzieży. Porównajmy ile wynosiła dotacja w ostatnich latach na akcję
letnią dla ZHP, a ile dla ZHR. I będziemy wiedzieli, czy jest w Polsce
dyskryminacja, czy jej nie ma. Brak sprzeciwu lewicy doprowadził do tego, że
organizacje niezwiązane (poprzez asystentów) z Kościołem, nie mają żadnych
szans na otrzymanie tego, co powinno być ich należnym udziałem.
W istocie katolicyzm nie zostawia
żadnego marginesu dla tolerancji. Jego umiarkowane niekiedy zalecenia są tylko
manifestacją swoistej cierpliwości. A trzeba mieć świadomość, że
tolerancja ma wymiar raczej duchowy niż prawny i odnosi się do praw człowieka
na poziomie praktycznym.
Z innych ciekawych spraw. W miejscach publicznych, takich jak lotnisko, szpital, czy choćby gmach
parlamentu działać mogą wyłącznie kaplice katolików i wisieć krzyże
katolickie. W kaplicach nie wolno odprawiać nabożeństw innych religii. Czy
nie jest to przejaw dyskryminacji? Na marginesie powiem, państwo o tym nie
wiedzą, że NEUTRUM prowadziło korespondencję z panami marszałkami M.
Borowskim i L. Pastusiakiem w sprawie symboli religijnych, w sprawie kaplicy w Domu Poselskim. Ale oni bali się zająć stanowiska w tej sprawie. Nie będę
omawiał ich wielkiej arogancji, jaką się wykazali. Dokumenty mogę udostępnić.
Wiele można by powiedzieć o ograniczeniach wolności oświatowej i akademickiej, powodowanych przez panoszący
się w Polsce krypto-przymus religijny. To, co ma miejsce, moglibyśmy określić
jako porażkę zasady rządów prawa a zarazem, co często podkreślają członkowie
NEUTRUM, jako zwycięstwo wojujących grup katolickich. Taktyka zmasowanego
nacisku, który stosują one z przyzwoleniem i z poduszczenia biskupów, jest
skuteczna, ponieważ ich głosy tak czy inaczej okazują się zawsze potrzebne
dla wsparcia stojących z reguły na niepewnych nogach rządów koalicyjnych
tworzonych przez lewicę. Żaden rząd Rzeczypospolitej nie był zdolny do
utrzymania się bez poparcia Kościoła. Tragikomedia kryzysu rządowego rządu
pana premiera L. Millera jest klasycznym dowodem słuszności tej tezy.
Ostatnio kler i partie prawicowe,
ludzie prawicy w samorządzie terytorialnym coraz głośniej domagają się
wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę — świąteczny dzień dla katolików. A dlaczego nie zrobić ograniczenia handlu w sobotę — świątecznym dniu Żydów i Adwentystów? Albo każdy, albo nikt… Z drugiej strony, ciekawe, w oparciu o jakie przepisy prawa samorządy próbują łamać konstytucję? W rzeczywistości
konflikt wokół charakteru cotygodniowego dnia wypoczynku w Polsce nie jest
walką w imię wygody większości, która jak najpełniej chce wykorzystać ten
wolny dzień. Są to raczej zmagania hierarchii katolickiej dotyczące stylu życia i praw każdego człowieka, który żyje w Polsce. Ostateczne rozwiązania będą
decydowały o tym, czy Polacy pozostaną niezależnym narodem, czy też zależną
od kleru, hierarchii i Watykanu, wspólnotą.
Uprawnienia samorządów to
niezwykle ciekawy problem. Przykład z ostatnich dni. Władze Warszawy kierowane
przez profesora nauk prawnych, pana L. Kaczyńskiego zasygnalizowały społeczeństwu,
że subtelności prawne i praktyczne działania polityczne niekoniecznie muszą
iść w parze. Kiedy pan Glemp ogłosił brak pieniędzy na realizację swoich
pomysłów, tzn. świątyni Bożej [właściwie Najwyższej!] Opatrzności, pan
Kaczyński, na wniosek pana Libickiego z LPR, szybciutko obiecał 20 mln zł.
Tym samym władza lokalna wkroczyła w kompetencje państwa i zaczęła
samodzielnie realizować przepisy umowy międzynarodowej — konkordatu. W konkordacie na pewno nie znajdą państwo nic o finansowaniu tej świątyni!
Dotacja pana Kaczyńskiego dla kościoła nie jest sprawą bez precedensu. W archiwach samorządów lokalnych znajdują się dokumenty dotyczące niejednej
sprawy podobnego typu. Kościół w sprawach finansów stosuje swoistą zasadę:
To, co moje — jest moje; to, co jest twoje — jest także moje! A tak na
marginesie: na ile jest to proceder korupcjogenny?
„Prawodawstwo" — gromada błaznów zasiada razem i w ten
sposób chce stanowić prawo — w ten sposób określają parlament w chwilach
zdenerwowania biskupi. Słysząc takie określenia, lewica cichnie, a proces
niweczenia rządów prawa ulega przyspieszeniu. Tak było, gdy biskupi
przeprowadzili nieprzebierający w słowach atak na panie K. Sienkiewicz i Jarugę-Nowacką.
Spotkało się to z niezrozumiałym dla mnie, brakiem odporu instytucji państwowych i parlamentarzystów, pomimo rzeczywistej obrazy parlamentu w ich osobach. A przecież z urzędu powinna wkroczyć wówczas prokuratura.
Neutralność światopoglądowa
powinna być wyróżnikiem lewicowości. Wynikać z niej powinien stosunek
lewicy do praw kościoła czy kościołów. Czasami wygląda to tak, jakby
ludzie lewicy sami lękali się wolności myśli i woleli korzystać zamiast z niej — z bezpiecznej opieki władzy partyjnej czy państwowej, która powie
im, co robić, jak myśleć i w co wierzyć. I która od ręki rozwiąże za
wszystkich wszelkie ich problemy. A więc, lewica dochodzi do sprawowania władzy,
bo złożyła obietnice wyborcze. I jest zadowolona. A będące podmiotem i suwerenem społeczeństwo czeka i obserwuje. I odwdzięczy się "x" w kolejnych wyborach. Społeczeństwo czekało, obserwowało i w końcu się
dowiedziało. Zostało poinformowane przez pana premiera Millera, że w SLD jest
tylko 14% ludzi o poglądach lewicowych (!?). Zostało uświadomione, że oddanie
głosu na SLD, nie będzie wcale oddaniem głosu na lewicę. A więc może w kolejnych wyborach głosować od razu na prawicę? A może w ogóle nie iść na
wybory, bo i po co? A swoją drogą, dlaczego nie nastąpiła weryfikacja władz
SLD, kiedy padł ten porażający procent? Ktoś przecież doprowadził do tego,
że dzisiaj stawiane jest pytanie: czy określający siebie lewicą SLD jest
naprawdę formacją lewicową?
Ostatnie głosowanie w Sejmie nad
ustawą zdrowotną było dla mnie faktyczną i samoistną weryfikacją SLD. Przy
okazji tej ustawy byli państwo świadkami konfrontacji między suwerennym państwem i autonomiczną organizacją kościelną [autonomia przyznana przez 12 panów
katolików], która próbuje przetworzyć do końca swój system wartości w warunki niedostosowanej do tego rzeczywistości polskiej. Lata 1945-89 zrobiły
swoje i powrót do dobrych dla kościoła czasów międzywojennych jest niemożliwy.
Krzycząca o wartościach część
społeczeństwa pod przewodnictwem prawicowych partii politycznych i większości
duchowieństwa pod przewodnictwem Episkopatu, poddała już swoim wpływom
medycynę (ograniczenie możliwości przeprowadzenia badań prenatalnych, zapłodnień
in vitro, aborcji itd.), działalność kulturalno-rozrywkową (w TV tylko
poprawne treści i papież, a ostatnio zapowiedź mszy na zamówienie TV
publicznej?), wojsko (pielgrzymki żołnierzy?), władzę lokalną (z pewnością
prawdziwe jest stwierdzenie, że gminą rządzi proboszcz) oraz życie rodzinne
(ograniczenie rozwodów, separacja) a przede wszystkim szkołę. Dobrzy wujkowie z Episkopatu głoszą, że ich działalność nie ma nic wspólnego z szerzeniem
przymusu religijnego. Głoszą, że kościół nie domaga się przywilejów! W istocie nie muszą dokonywać aktów religijnego przymusu, ponieważ zmieniają
samą strukturę Państwa polskiego, czyniąc to cierpliwie i bez śladów
fizycznej brutalności, mając za dobrego pomocnika właśnie lewicę.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 21-09-2004 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3635 |
|