|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Kargul na urzędzie [1] Author of this text: Witold Filipowicz
„Sąd
sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie". Ta pamiętna kwestia w jednej z klasycznych już komedii polskich rozbawiała przez lata widzów. I nadal rozbawia. O ile płynie z ekranów. Nieco mniej zabawnej wymowy nabiera,
gdy się materializuje w rzeczywistości.
Wnikając
głębiej w regulacje ustawy o służbie cywilnej można odnieść wrażenie, że
oto przenosimy się w świat kargulowej filozofii myślenia. Niejasne przeczucia
umacniają się wraz z poznawaniem praktycznych sposobów stosowania tych
interesujących regulacji.
Niektóre z nich były już wcześniej opisywane, jak w praktyce są stosowane przepisy
ustawy. Choćby prawo do odwołania od wyników konkursu — art. 45 usc,
„Dobre, bo martwe", czy art. 48 tejże ustawy — „Urzędnik, zjawisko
nadprzyrodzone".
Takich
perełek tego systemu, mającego zapewniać bezstronność, rzetelność,
profesjonalizm, czyli generalnie uczciwość państwa i przejrzystość życia
publicznego, jest więcej.
Kolejnym — nie ostatnim, niestety — przykładem zagadkowo pojmowanej regulacji są
przepisy art. 25 ust. 5 ustawy o służbie cywilnej.
Regulacje
te dotyczą osób, które po raz pierwszy zostały przyjęte do pracy w korpusie
służby cywilnej. W takiej sytuacji z osobą tą dyrektor generalny urzędu -
lub osoba pełniąca podobna funkcję w urzędach, gdzie nie ma stanowiska
dyrektora generalnego — zawiera umowę o pracę na czas określony, od 6 do 18
miesięcy. W tym czasie członek korpusu służby cywilnej, (staje się nim każdy w momencie podpisania umowy o pracę w urzędach administracji rządowej objętych
systemem służby cywilnej), jest zobowiązany do odbycia służby
przygotowawczej do pracy w służbie cywilnej. Taki staż specjalnego znaczenia,
kończący się egzaminem przed specjalnie powoływaną komisją. Dalszy sposób
postępowania określa przepis art. 25 ust. 5 ustawy o służbie cywilnej: "Dyrektor
generalny urzędu, na podstawie oceny kwalifikacyjnej, zawiera z pracownikiem
umowę o pracę na czas nieokreślony lub umowę o pracę rozwiązuje".
Zdawać
by się mogło, że treść przepisu nie pozostawia żadnych wątpliwości, co
do jego znaczenia. Okazuje się jednak, iż — jak w wielu innych przypadkach
regulacji tejże ustawy — ta oczywistość wymowy przepisu kończy się w chwili jej praktycznego zastosowania.
W
jednym z urzędów skarbowych przebieg procedury określonej w art. 25 zdawał
się przebiegać zgodnie z ustanowioną procedurą aż do momentu, gdy przyszło
zastosować ust. 5 tegoż artykułu. Otóż po pozytywnej ocenie komisji
egzaminacyjnej naczelnik urzędu skarbowego zdecydował, że nie podpisze z pracownikiem umowy na czas nieokreślony, lecz odczeka do upływu terminu umowy
zawartej na czas określony i z pracownikiem się rozstanie.
Powód?
Bardzo prosty. Zdaniem naczelnika urzędu skarbowego przepis art. 25 ust. 5 usc
daje mu luz decyzyjny, co do dalszego sposobu postępowania. W szczególności
ta część przepisu, która mówi: "...zawiera z pracownikiem umowę o pracę na czas nieokreślony lub umowę o pracę rozwiązuje". Naczelnik
urzędu skarbowego uważa, że przepis daje możliwość postępowania
alternatywnego. Co ciekawsze, wybór alternatywy zależy wyłącznie od
swobodnego uznania urzędnika, bez konieczności stosowania jakichkolwiek
uzasadnień.
Tak
też stało się w pierwszej fazie opisywanego zdarzenia. Dopiero gdy w ten sposób
potraktowana osoba podjęła działania na rzecz wyegzekwowania — w jej
przekonaniu — obowiązku zawarcia z nią umowy, nagle pojawiły się
uzasadnienia. W miarę rozwoju sporu przyczyny odmowy zaczęły się mnożyć
niczym króliki. Pracownik, zwolna aczkolwiek systematycznie, okazywał się być
niekompetentny, krnąbrny, wprowadzający zamęt, trudny we współpracy,
nieprofesjonalny i nierzetelny. W końcu zaś, jako ukoronowanie z nagła
ujawnionych zarzutów, również nieetyczny.
Z
nagła, bowiem pomiędzy oceną komisji — pozytywną, należy podkreślić — a upływem terminu zawartej na czas określony umowy minęło około półtora
miesiąca. Trudno raczej przypuszczać, że komisja egzaminacyjna oceniłaby
pozytywnie osobę o tak paskudnych cechach charakteru i absolutnie przy tym
niekompetentną, gdyby miała świadomość ich istnienia. Zatem, najwidoczniej,
osoba ta przez blisko 10 miesięcy doskonale się maskowała. Dopiero po
zaliczonym pozytywnie egzaminie odsłoniła swe prawdziwe oblicze i w przeciągu
miesiąca wprawiła naczelnika urzędu skarbowego w stan najwyższego przerażenia.
Ot, wyhodował żmiję na własnej piersi.
Podobnie
zareagował jeden z wiceministrów resortu, bo i tam sprawa zawędrowała.
Ponownie też dała o sobie znać utrwalona, niczym odruch psa Pawłowa, zasada — nie wnikać w szczegóły. Niech tam sobie naczelnik urzędu skarbowego działa
wedle swoich wyłącznych kompetencji. Niby racja, bowiem kompetencje istotnie są
wyłączne w tym zakresie. Jednakże rodzaj i ciężar gatunkowy nagle ujawniających
się zarzutów wobec pracownika zdawał się niejako automatycznie wymuszać bliższe
zapoznanie się ze szczegółami sprawy. A zwłaszcza z okolicznościami i szeregiem wątków, pozornie tylko bez znaczenia dla istoty tego zdarzenia..
Jeśli
już nawet nie z poczucia obowiązku szeroko rozumianej rzetelności i bezstronności, jeśli już nawet nie z poczucia szeroko rozumianego dobra państwa i jego aparatu administracyjnego, to choćby z poczucia zwykłej ludzkiej
przyzwoitości.
Czy
aby za tym szyldem oficjalnych, nagle pojawiających się argumentów, nie
skrywa się czyjś prywatny interes? Czy przypadkiem nie ma znaczenia choćby
taki fakt, że deprecjacja pracownika zbiega się terminowo z ożywioną działalnością w strukturach związków zawodowych? Jakie na przykład punkty sporne powstawały
pomiędzy kierownictwem urzędu skarbowego i jego sposobem rozumienia interesów
pracowniczych, a rozumieniem tychże interesów przez ich reprezentantów? W tym i rozumieniem przez tego właśnie pracownika, na nieszczęście, przewodniczącego
związku.
Ten
aspekt, jak i wiele innych okoliczności zdaje się nikogo nie obchodzić.
Szczególnie wiceszefa resortu, odsyłającego zainteresowanych do sądu pracy,
przed który w końcu sprawa trafiła. Jej rozstrzygnięcie, wbrew pozorom, nie
będzie dotyczyć tylko tego jednostkowego sporu. Może mieć wpływ na sposób
rozumienia całego systemu i jego praktycznego funkcjonowania pod rządami tak
skonstruowanych reguł, które zezwalają na podobne ekwilibrystyki.
Sposoby
rozumienia przez urzędników przepisów ustawy o służbie cywilnej,
wielokrotnie już były prezentowane w szeregu publikacji i opracowań. Warto
przy tym podkreślić, iż od prezentacji systemu z takiego punktu widzenia tzw.
media opiniotwórcze konsekwentnie stroniły od zawsze i czynią to nadal.
Okresowo pojawiające się zainteresowanie tematem skutkuje głównie
powierzchownymi opisami, zdawkowymi uwagami, czasem wnioskami oderwanymi od
rzeczywistości. Zdarza się, że nawet tak infantylnymi, iż trudno byłoby je
tłumaczyć zwykłym dyletanctwem domorosłego dziennikarza. Niektóre
stwierdzenia lub w ogóle sposób ujęcia i prezentowania tematu nasuwa
podejrzenie stronniczości na konkretne zamówienie.
Jeszcze
mroczniej to wygląda, gdy za dokonywanie interpretacji, czyli wyjaśniania
znaczenia przepisów zabierają się naukowcy.
Dla
tzw. zwykłego obywatela uchwalane przepisy mają regulować sposób postępowania
na zasadzie tak logiki, jak i powszechnie akceptowanych zasad współżycia społecznego,
sprawiedliwości społecznej, pojmowanych przez ogół wprost i bez zastrzeżeń,
jako coś naturalnego. Trudno sobie wyobrazić, by w demokratycznym państwie
prawnym uchwalane mogły być takie przepisy, których cele i funkcjonalność
stałyby w sprzeczności z powszechnie uznawanymi wartościami, czy choćby ze
zwykłą logiką.
Wielokrotnie w tym duchu wypowiadał się Trybunał Konstytucyjny podkreślając przy tym, że
tworzenie dobrego prawa wymaga konstruowania przepisów w sposób precyzyjny,
niepozostawiający wątpliwości, co do rozumienia ich znaczenia. Zasady te
znajdują swoje odzwierciedlenia m.in. w art. 2 Konstytucji RP. Zaś bezwzględny
obowiązek działania wyłącznie na podstawie prawa i w jego granicach,
adresowany do każdego organu państwowego wymaga, by te granice określane były w sposób precyzyjny i jednoznaczny. W szczególności w zakresie praw i wolności
człowieka i obywatela.
Zdawać
by się mogło, że przepis art. 25 ust. 5 ustawy o służbie cywilnej spełnia
powyższe wymogi precyzji i jednoznaczności. Pomijając tu sposoby
interpretacji przepisów dokonywane przez urzędników, znane ze swojej
egzotyczności, niepokoi dokonywanie interpretacji równie zadziwiających przez
reprezentantów świata nauki.
Na
tzw. zdrowy rozum i zgodnie z wyżej wspomnianymi zasadami, w omawianym
przepisie kluczowym powinno być sformułowanie: „na podstawie oceny komisji
egzaminacyjnej".
Czy
da się dokonać innej interpretacji tego przepisu, niż taka, że w przypadku
pozytywnej oceny komisji dyrektor generalny po prostu zawiera umowę na czas
nieokreślony, bez żadnych dywagacji o alternatywach? Natomiast w przypadku
oceny negatywnej rozwiązuje umowę zawartą wcześniej na czas określony.
Jak
ten przepis może rozumieć urzędnik, właśnie wskazano wyżej. A jak ten sam
przepis może rozumieć naukowiec? A otóż tak:
"(...) Komentowany
przepis jest mało precyzyjny, gdy chodzi o unormowanie działania dyrektora
generalnego w przedmiocie zawierania umowy na czas nie określony bądź rozwiązywania
umowy na czas określony (ust. 5 art. 25). Przede wszystkim przepis ten
ogranicza się do stwierdzenia, że dyrektor generalny podejmuje decyzje w sprawie zawarcia umowy lub rozwiązania dotychczasowej na podstawie oceny
komisji egzaminacyjnej. Nie uściśla jednak do końca związku pomiędzy oceną
komisji (pozytywną lub negatywną) a treścią stanowiska dyrektora. Oczywiście
trzeba przyjąć, że zawarcie umowy na czas nie określony powinno opierać się
(być determinowane) na ocenie pozytywnej; w przeciwnym razie działalność
komisji egzaminacyjnej i dokonywanie przez nią ocen nie miałoby żadnego
sensu. Chodzi jednak o to, że ten oczywisty wniosek powinien być wyraźnie
określony w ustawie, a nie stanowić efekt interpretacji. Duża swoboda,
jaką pozostawiają przepisy dyrektorowi generalnemu w innych sprawach powoduje,
że interpretacja ta może być różna, np. że dyrektor generalny nie jest
przy podejmowaniu decyzji w przedmiocie zawarcia umowy czy rozwiązania umowy
związany oceną komisji egzaminacyjnej(...)". [ 1 ]
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Komentarz do Ustawy o służbie
cywilnej Jacka Jagielskiego, z 2001 r., w którym art. 25 ust. 5 nie
jest uważany przez autora za jednoznaczny, lecz właśnie za dający
swobodę postępowania (fragment skopiowany z Lexa). « (Published: 12-05-2005 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4134 |
|