|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Dlaczego Francuzi odrzucili Europejski Traktat Konstytucyjny? [2] Author of this text: Monika Karbowska
Prawa
kobiet i laickość
Europejski Traktat Konstytucyjny wymieniał wprawdzie równość mężczyzn i kobiet jako ostatnią z wartości Unii (Art. I 2) oraz jako cel Unii (Art. I. 3), ale właściwie poza tym ogólnikiem nie
było w nim nic o prawach kobiet i ta nieobecność została dostrzeżona. Przemilczenia
traktatu mogłyby potencjalnie
doprowadzić do decyzji politycznych fatalnych dla kobiet. Nie
było w Traktacie nic o prawie do antykoncepcji i do aborcji zakazanej w 4 krajach Unii (Irlandia, Portugalia, Malta i Polska) a prawa te są uważane tak przez działaczki feministyczne, jak i przez miliony
Europejek za podstawowe prawa do stanowienia o sobie. Dodajmy do tego klauzulę akcesyjną Malty, która wchodziła w skład
Traktatu i w której czarno na białym napisane było, iż Unia po wsze
czasy zobowiązuje się szanować obowiązujący na Malcie zakaz przerywania ciąży.
Tymczasem kilkaset
kilometrów na północ od Malty, we Włoszech czy Francji, aborcja
jest uznana za niezbywalne prawo i jako takie wspierana przez Unię w ramach
polityki równości płci… Gdy to widzimy rozumiemy łatwo jak bardzo
podwójna moralność i cynizm Unii rozsierdziły czytelników
Traktatu. Polska także podpisała
podobną klauzulę akcesyjną, tyle
tylko, że nie widniała ona w Traktacie.
Krytykę
wzbudził także Artykuł II 69 stanowiący prawo do małżeństwa i zakładania
rodziny, podczas gdy przemilczano prawo do rozwodu zakazanego przecież w Irlandii czy na Malcie. Natomiast orientacja seksualna, prawo do życia poza małżeństwem widocznie w ogóle nie wchodziły w grę jako sposób na życie wspierany na
równi z tradycyjną rodziną. Traktat
nie wydawał się przynosić nic postępowego w tej kwestii a mógł nawet
zagrozić istniejącym we Francji rozwiązaniom prawnym. Traktat
nie przewidywał też ślubu cywilnego,
co w kontekście ślubów konkordatowych forsowanych przez Watykan albo
muzułmańskich ślubów zwyczajowych, powszechnych w Belgii czy Holandii,
nie zabezpiecza na dłuższą metę praw kobiet. Bowiem kobiety są pierwszą
ofiarą propagandy antyrozwodowej, antyaborcyjnej i antyseksualnej, którą
Watykan rozwija poprzez obowiązkowe przed ślubem konkordatowym mizoginiczne
nauki przedmałżeńskie. Brak zabezpieczenia na poziomie europejskim instytucji
ślubu i rozwodu cywilnego może też doprowadzić do uznania dyskryminujących
dla kobiet zwyczajowych ślubów muzułmańskich naznaczonych
nierównością praw, brakiem prawa do rozwodu dla kobiety i uznaniem mężczyzny
za głowę rodziny. Do tego zmierzają powoli, ale skutecznie, konserwatywne
islamistyczne stowarzyszenia działające w Anglii, Belgii, Holandii i Niemczech.
Artykuł I 52 obiecujący, że Unia uznaje zastany porządek religijny każdego
państwa a nawet będzie „prowadzić dialog otwarty, regularny i jawny z kościołami"
stał się symbolem podeptania przez Unię nieodłącznej dla Francuzów
od demokracji zasady świeckości państwa. „Republika nie uznaje i nie utrzymuje żadnego wyznania" — to są pierwsze słowa Ustawy o Rozdziale
Kościołów od Państwa z 1905 roku zdobytej po wielu
latach walk. W 2005 roku Republika Francuska obchodziła stulecie tej podstawowej dla
życia społecznego zasady. Bez niej nie ma republiki rozumianej jako
demokracja. Laickość państwa
czyni to, co wspólne ważniejszym od tego, co dzieli, gdyż ogranicza religię i związane z nią wierzenia do sfery osobistej. Dzięki temu rozwiązaniu nie
tylko różne religie mogą spokojnie koegzystować, ale także stworzona
zostaje wspólna płaszczyzna, na której można budować społeczeństwo
równych. Bez tej zasady nie ma świeckiej szkoły, nie byłoby powszechnej
opieki społecznej ani prawa do aborcji i do antykoncepcji. Ustanowienie konstytucyjnego dialogu z Kościołem Francuzi
uznali za obelgę. I cóż Unia chciała dać w zamian? Zasadę
„uznania stowarzyszeń filozoficznych". Unia je uznaje, ale nie gwarantuje,
że będzie z nimi rozmawiać na równi z kościołami!
W dobie olbrzymich wpływów fundamentalistów, tak islamskich jak
katolickich, w Unii (konkordaty, powrót katechizmów do szkół,
zamachy na prawo do aborcji, wymuszone śluby, propaganda przeciw prawu do
wolnej seksualności kobiet, masowe naciski przeciw emancypacji kobiet muzułmańskich...)
cynizm Unii w sprawie „dialogu religijnego" uznany został za
patologiczny. Dla Francuzów świadomych tej sytuacji we Francji i w
Europie dialog z kościołami — bez
ich rozdziału od państwa — jest nie do przyjęcia. Nie chodzi tu tylko o kwestię symboli islamskich takich
jak osławiona chusta w szkołach, ale także o propagandę jaką islamiści
szerzą przeciw świeckiej szkole, w której młodzież czyta ateistę
Woltera czy pobiera naukę o świadomej i odpowiedzialnej seksualności. Dodajmy
do tego artykuł II 70 zapewniający swobodę „manifestowania swojej religii
tak publicznie jak prywatnie" i już świeckość publicznej szkoły francuskiej jest
zagrożona. Publiczna szkoła
jest miejscem, gdzie na mocy rozdziału kościołów od państwa, struktury i symbole religijne nie mogą egzystować. Artykuł ten odebrałby tym zasadom całą moc prawną.
Kampania Krytykowano powszechnie zbyt długi
tekst traktatu napisanego językiem tak
trudnym, że nawet ludzie z wyższym wykształceniem mieli trudności ze
zrozumieniem co za niespodzianki szykuje im Unia Europejska. Dla Francuzów
Konstytucja ma być krótka, jasna, przejrzysta oraz napisana językiem
dostępnym, tak aby każdy obywatel, nawet niewykształcony, mógł
przeczytać w niej swoje prawa i obowiązki, gdyż znajomość własnych praw
jest podstawą demokracji.
Kampania
była barwna i różnorodna, prowadzona przez setki tysięcy obywateli -
przez partie polityczne, stowarzyszenia, związki zawodowe oraz przez
indywidualnych, niezrzeszonych obywateli. Tysiące
osób pisało teksty, gazetki, strony internetowe i ulotki,
rozprowadzano je na ulicy, na zebraniach publicznych czy wśród
znajomych. Olbrzymie
znaczenie dla początku kampanii miał apel Fundacji Kopernika zwany „Apelem
200-stu". Fundacja Kopernika jest
stowarzyszeniem lewicowych naukowców, którzy wyznaczyli sobie za
zadanie analizę negatywnych zjawisk ultraliberalnej globalizacji i udostępnienie
ich publiczności, tak by działacze polityczni lewicy mieli argumenty oparte
na solidnych naukowych podstawach. Analiza Traktatu,
którą opublikowała Fundacja Kopernika, była bezwzględnie negatywna.
Fundacja nawoływała więc do głosowania NIE na referendum. Apel
Fundacji znalazł się na wielu alterglobalistycznych stronach internetowych już w połowie 2004 roku.
Analizy te wtedy rozpropagowało także silne alterglobalistyczne
stowarzyszenie ATTAC Francja, w skład którego wchodzi wielu
naukowców czynnych w Fundacji Kopernika, zwłaszcza ekonomistów
lewicowych przeciwników ekonomii neoliberalnej. ATTAC przeprowadziło wewnętrzne
referendum i większość z 20.000 tysięcy członków wypowiedziało się
przeciw Traktatowi. Wtedy
ATTAC rzucił w wir kampanii wszystkie swe intelektualne i polityczne siły.
Wydrukowano dwie książki zawierające niezwykle precyzyjną analizę nie
tylko Traktatu, ale wszystkich liberalnych polityk europejskich prowadzonych od
powstania Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej w powiązaniu z polityką
Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Światowej
Organizacji Handlu. Książki
te, o niskiej cenie i napisane przystępnym językiem, pokazywały obywatelowi
jakie są kulisy „reform" które pogarszają poziom jego codziennego życia,
tak materialnego jak etycznego, i jakie są powiązania międzynarodowych elit
ultraliberalnych z polityką Unii. Dzięki
tym publikacjom przeciętny obywatel miał zrozumieć „co na niego szykują"
zanim podejmie decyzje. Dla stowarzyszenia ATTAC wiedza jest podstawą
demokracji a zadaniem stowarzyszenia jest szerzyć tę wiedzę.
W
tym samym czasie powstało w całym kraju ponad 600 komitetów zrzeszających
lokalnych działaczy lewicowych i centrolewicowych partii politycznych, związków
zawodowych, stowarzyszeń. W całym kraju, przez 9 miesięcy kampanii, od września
2004 roku do 29.5.2005 codziennie w tysiącach wsi, dzielnic miast i miasteczek odbywały się publiczne dyskusje i wiece: Prelegentami byli lokalni
działacze a centralny sekretariat mailowo organizował przyjazdy znanych w całym
kraju działaczy politycznych i społecznych. Zebrania
te często organizowały kobiety. Ludzie czytali Konstytucję, zaznaczali szokujące
lub niezrozumiałe fragmenty i przychodzili na zebrania z pytaniami i Traktatem w ręku. Żarliwe dyskusje dzieliły
„nonistów" („tych co mówią nie") od „ouistów"
(„takowców"). Okazywało
się też często, że podział na „Nie" i „Tak" nie był podziałem na
różne opcje polityczne, ale był miernikiem pozycji społecznej. „Noniści"
byli na ogół poza systemem liberalnym, wykluczeni lub w trakcie bycia
wykluczonymi, „ouiści" byli w systemie, przeważnie członkami elity albo
klas średnich jeszcze nie dotkniętych przez pauperyzację. Na tle tej kampanii
było zresztą najlepiej widać deklasację klasy średniej zagrożonej coraz
bardziej dzikim kapitalizmem. W publicznych dyskusjach ekonomiści z uniwersytetów tłumaczyli związki między delokalizacjami, czyli
przenoszeniem fabryk do krajów o taniej sile roboczej, w tym do Polski, a polityką Unii, podczas gdy na sali odzywały się głosy robotników ofiar
tychże delokalizacji. Robotnicy mówili własnymi słowami o tych samych
sprawach co ekonomiści. Przez moment czuliśmy społeczeństwo jako żywy organ
złożony z więzi ludzkich i czuliśmy, że te więzi są możliwe.
Bardzo dużą rolę odegrał internet: do legendy przeszła historia
Etienne’a Chouarda, zwykłego prowincjonalnego nauczyciela prawa i ekonomii, który najpierw chciał głosować „tak" nie przeczytawszy
Konstytucji. Ale
napotkał krytyczną ulotkę i zabrał się za wnikliwą lekturę tekstu.
To co ujrzał było tak szokujące dla jego republikańskich przekonań, że
założył stronę internetową, która odegrała potem olbrzymią rolę w kampanii. Codziennie wyjaśniał znaczenie poszczególnych artykułów
tekstu i ich potencjalny wpływ na życie szarego człowieka oraz dyskutował na
swoim forum. Etienne
Chouard stał się w końcu sławny, był zapraszany na liczne debaty ciągle
nie będąc członkiem żadnego ugrupowania politycznego. Nawet liberalna,
masowo „takowska" prasa musiała zdać relacje o nowym zjawisku
demokratycznym. Fora i listy dyskusyjne wysyłały tysiące analiz, ulotek i opinii. Partie polityczne i wszelkie
ruchy społeczne, nawet czasem oddalone od polityki, publikowały własne
analizy, w internecie i na papierze. Dyskusja
polityczna zataczała coraz szersze kręgi i obejmowała coraz to nowe
tematy. Wspomnieć można takie
publikacje jak strona internetowa, której
twórca umieścił teksty wszystkich konstytucji Francji od 1791 począwszy i nie krył się z tym, że jego ulubioną jest Konstytucja z 1793 roku! Kampania
była także przyśpieszoną lekcją historii. Obok internetu interesującą rolę odegrało kino. Np. dokumentalny film
L'Europe mal traitée (Europa źle potraktowana) nakręcony przez
dwie zupełnie nieznane działaczki
społeczne stał się szlagierem kampanii. Pokazywano
go w całej Francji, sale były przepełnione a dyskusja publiczna po filmie
zamieniała się w ostrą krytykę całego systemu. A film nie pokazywał nic innego jak tylko rozmowy z ekonomistami krytykującymi
Traktat oraz dyskusje z ludźmi na ulicy na temat ich własnej sytuacji społecznej i ekonomicznej.
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 20-01-2007 )
Monika KarbowskaHistoryk, studiowała w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, absolwentka Sorbony, mieszka we Francji od 14 lat, działa w europejskim ruchu feministycznym od 6 lat. Współpracuje ze stowarzyszeniem NEUTRUM, partią RACJA i polskim ruchem feministycznym. | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5219 |
|