|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Religia zinstytucjonalizowana jako polityczna siła antyintelektualna [2] Author of this text: Piotr Napierała
Porównując
religię antycznego Rzymu z chrześcijańską odnoszę wrażenie, że ta
pierwsza była bardziej kultem, a ta druga jest rodzajem paktu. O antycznych
wierzeniach myślimy często z punktu widzenia chrześcijańskiej propagandy,
ale czy antyczne niebo nie jest bardziej ludzkie? Grecy i Rzymianie stworzyli
swoich bogów na własne podobieństwo, choć oczywiście są oni nieśmiertelni i piękni niczym superman (superman i inni superbohaterowie z komiksów to nic
innego jak Jupiter i Mars w wersji pop), mają też swoje słabości (jak Jupiter
do ziemianek). Ludzie antyku grecko-rzymskiego wierzyli, że świat ciągle przeżywa
trzy epoki, a człowiek nie ma wpływu na bieg rzeczy (może co najwyżej
zbezcześcić święte miejsce na ziemi i zostać za to ukarany na ziemi), Żydzi i chrześcijanie — mieli mniej pokory niż poganie, rozwijając koncepcję
licznych zależności miedzy światem pozaziemskim i ziemskim i linearną wersję
historii, w której postępowanie każdego człowieka ma wpływ na działanie
boga („nieomylnego", ale też okrutnego i czasem złośliwego — jak np.
wobec Abrahama i Hioba) wobec całej
ludzkości. Słabością chrześcijaństwa jest właśnie ta historyczność i prowincjonalność.
Chrześcijaństwo
dziś upada, nie tylko dlatego, że jego założenia są sprzeczne z nauką, ale
także dlatego, że opowiada o Judei i Babilonie (od małego dziwiło mnie to w religii), choć dzisiejsi ludzie marzą zwykle o Paryżu i Nowym Jorku. Biblia
nie pasuje do dzisiejszych problemów i nie daje na nie recepty. Religie
antyczne nie odciągały uwagi ludzi w tym stopniu co chrześcijaństwo, od
spraw doczesnych [ 7 ].
Cierpiętnictwo, męczennictwo i kult słabości zniechęcały przez całe wieki
do chrześcijaństwa sympatyków antyku na czele z Nietschem. Zależności
miedzy obu światami i to, że nawet najgłupsze niewinne błazeństwo może w pewnych okolicznościach "obrażać" świętości, czyni też epokę
chrystianizmu epoką bez uśmiechu, co pięknie przedstawił Umberto Eco w Imieniu Róży, choć przy okazji nieco przejaskrawił zbrodnie
inkwizycji. Trudno też stwierdzić czy to bóg mówi przez człowieka, czy człowiek
wykorzystuje boga do swych niecnych celów.
Dziś
modne jest robienie z siebie ofiary, natomiast oficjalnie nikt nie gratuluje
sobie propagandowej czy politycznej skuteczności, i tak obserwujemy spory
katolików starających się przedstawić siebie jako ofiary nazistów z sekularystami krytykującymi postawę Piusa XII wobec III Rzeszy. Mniej zabawne
jest to, że historycy stosują wobec zbrodni kościoła taryfę ulgową, choć
na zdrowy rozum możemy domniemywać, że pogańskich ofiar wczesnego
chrystianizmu (III-IV w.) musiało być o wiele więcej niż chrześcijan
rzucanych wcześniej lwom na pożarcie (skoro chrystianizm tak szybko się
rozprzestrzenił), w czasach gdy to ciągle Jowisz, a nie Jahwe stał na czele
rzymskiego panteonu (chrześcijaństwo w zasadzie również jest religią
politeistyczną, co pokazuje wyjątkowy status Maryi i świętych, dlatego można
tu mówić o panteonie). Zapewne wynika to z prostego faktu, że historycy też
są w większości chrześcijanami, wyjaśnia to dlaczego na Zachodzie jest tak
wiele „obiektywnych" i „naukowych" ksiąg ostro atakujących arystokrację i monarchię, socjalizm, liberalizm i islam, a stosunkowo mniej tych rozliczających
kościoły chrześcijańskie (chyba, że przypomnimy o wzajemnej krytyce
protestantów i katolików).
Historycy
przychylni Kościołowi Katolickiemu i chrześcijaństwu lubią rozwodzić się
nad tym, jak germański barbarzyńca przeląkł się biskupa i mnicha i pozwolił
mu w spokoju przechować pergaminy antyczne zamiast użyć ich na podpałkę.
Prawdą natomiast jest to, że bardzo niewiele tekstów antycznych przetrwało
do naszych czasów, a biskupi i mnisi niszczyli z premedytacją wszystkie, które
nie zgadzały się z chrześcijańską ideologią. To tysiącletnie polowanie na
pogańską filozofię, przebiegało jednocześnie z próbami uczynienia z Platona i Arystotelesa myślicieli proto-chrześcijańskich. Od Platona wzięto
na przykład uwielbienie hierarchii politycznej pełniącej funkcje edukacyjne,
by uczynić z niego oręż przeciw rozmaitym heretykom samodzielnie interpretującym
Biblię, czy nie-duchownym przezywającym objawienia. Epikurejczycy i proto-racjonaliści tacy jak np. Titus
Lucretius Carus (99-55 p.n.e.) byli przerabiani przez ludzi Kościoła
takich jak św. Hieronim na wariatów. Lucretius pisał w swym dziele: De
rerum natura: „ileż
mogą oszustw i ileż wymyślić baśni, ci, co za wszelką cenę nie pragną życia
rozjaśnić".
W
epoce wczesnochrześcijańskiej Kościół musiał stoczyć wiele bojów ze zbłąkanymi
owcami, którym logika kazała kwestionować dogmaty. Logika i paranaukowa
dociekliwość w czasach, gdy Kościół zamykał usta wszystkim po kolei
apologetom dawnej filozofii (Hypatia z Aleksandrii, Pelagiusz), schroniła się w umysłach heretyków, takich jak np. adamici, którzy nie mogli pojąć po co
dalej modlić się o przebaczenie grzechów, skoro Jezus już był na ziemi i zdjął to jarzmo ze swego ludu i twierdzili, że skoro nagość ustała wraz z grzechem i wstydem, to po owej wizycie powinna znów być dopuszczalna [ 8 ].
Kościół
średniowieczny wprowadził wiele krępujących ludzką inicjatywę zakazów,
takich jak np. zakaz tzw. lichwy, którą trudnić się mogli jedynie Żydzi, od
początku uważani za gorszych, a więc bez szans na zbawienie. Rozmaite
reformy wprowadzane przez Tomasza z Akwinu dziś są przedstawiane jako rzekomy
dowód praktycyzmu i otwartości Kościoła, podczas gdy z otwartością i praktycyzmem nie miało to nic wspólnego, lecz raczej z łataniem nadwątlonej
tyranii nad umysłami. Podobnie charytatywne działanie Kościoła jest
nierozdzielne z indoktrynacją.
By
pokazać jak bardzo antyintelektualną i „ciemną", i straszną dla każdego
uczciwego człowieka epoką było średniowiecze, można wspomnieć, iż średniowieczni
Neapolitańczycy czcili Wergiliusza jako maga i mędrca (wobec średniowiecznej
ignorancji ten antyczny poeta piszący o rolnictwie zdawał się być
geniuszem), a jego domniemane popioły służyły jako amulety. W tej epoce
nawet np. papieża Sylwestra II, znającego się co nieco na mechanice i matematyce miano z tego powodu za maga [ 9 ].
Kościół absolutnie nie starał się zmienić tego stanu rzeczy, choć
wystarczyłoby np. rozpowszechnić nieco prace Archimedesa, wręcz przeciwnie,
naukowców i filozofów traktował jak heretyków, z prostego powodu, bo
znajdowali się oni w obrębie Kościoła.
Nauka,
podobnie jak administracja państwowa, była w średniowieczu złączona z życiem
Kościoła. To prawda, że najlepiej wykształconymi ludźmi w tej epoce byli
dostojnicy kościelni, jednak według dzisiejszych, a nawet np. kartezjańskich
kryteriów nauka średniowieczna w ogóle nie była nauką, lecz czystą
spekulacją połączoną z komentarzami do dawnych, także tych antycznych,
tekstów. Przez tysiąc lat, często zresztą w dobrej wierze, ludzie wykształceni
wykazywali zupełny niemal brak zainteresowania dla ludzkich potrzeb i kwestii
polepszenia warunków bytowych ludności. Tak samo w kwestiach moralnych
nauczanie średniowiecznego Kościoła było — przynajmniej z dzisiejszego
punktu widzenia — „dziurawe", choć trudno mieć do Kościoła pretensję o stosowanie podwójnych standardów wobec chrześcijan i pogan, np. Jaćwięgów,
wobec których dopuszczano używanie kuszy, i trzeba zauważyć pewne próby złagodzenia
obyczajów porywczej szlachty, jakie objawiły się np. podczas
Soboru Laterańskiego II [ 10 ]
(1139), którego postanowienia czasem traktuje się też jako pierwszą w historii Europy międzynarodową konwencję o zasadach prowadzenia wojny. Chrześcijanie
wyrzekli się stosowania kuszy w walkach pomiędzy sobą, oczywiście nie
przestano jej używać (zakaz został potem potwierdzony przez papieża
Innocentego III, również bez rezultatu). Na tym samym soborze potępiono też
pojedynki rycerskie (kanon
14):
Całkowicie
zabraniamy, aby odbywały się owe przeklęte jarmarki czy targi, na których
mają zwyczaj spotykać się rycerze i walczyć ze sobą dla popisywania się
swoją siłą oraz chwalenia lekkomyślną brawurą, co często prowadzi do
ludzkiej śmierci i naraża na niebezpieczeństwo dusze.
Z liberalnego punktu widzenia, pojedynek stanowi przestępstwo i czyn niemoralny,
tylko wówczas, jeśli jedna ze stron zostaje do niego zmuszona, zgodnie z rzymska formułą prawną: „Chcącemu
nie dzieje się krzywda" (łac.Volenti non fit iniuria) — paremia prawnicza
Gnaeusa Domitiusa Anniusa
Ulpianusa ( ur II wiek n.e., zm. 223
n.e.), stanowiąca, że jeśli ktoś dobrowolnie naraża się na szkodę, wiedząc
że ta szkoda może nastąpić, to nie będzie mógł wnieść skargi przeciwko
innym stronom. To „dobrowolne założenie ryzyka" stawia zgodę jednostki
jako główne kryterium moralne, zaś Kościół i religie w ogóle mają często
tendencję do myślenia za głównego zainteresowanego i traktowania ludzi jako
niedojrzałych umysłowo dzieci, które nie potrafią ocenić oczywistego ryzyka i samodzielnie podejmować decyzji w najprostszych sprawach. Właśnie to
oddalenie duchownych od rzeczywistości było głównym powodem humanistycznej
krytyki Kościoła. Podobnie jest dziś w przypadku podejścia ludzi Kościoła i liberałów do homoseksualizmu; pierwsi mówią tylko o czynach i och zgodności z tekstem starożytnej żydowskiej księgi, drudzy natomiast o obopólnej
zgodzie i odpowiedzialności za własne decyzje.
Kolejnymi poważnymi zarzutami wobec średniowiecznego i późniejszego
Kościoła, wysuwanymi od XVI wieku do dziś jest tzw. „milczenie w kwestii
niewolnictwa". Pewna poprawa prawnej
sytuacji niewolników następowała w ostatnich wiekach Cesarstwa Rzymskiego (IV — V w. n.e.), być może także dzięki wpływom chrześcijaństwa,
równocześnie zresztą z pogarszaniem się pozycji prawnej (i
ekonomicznej) wolnej ludności wiejskiej, co doprowadziło niemal do
zrównania obu grup. W państwie Karola Wielkiego nadal mamy niewolników,
którzy według niektórych szacunków stanowili nawet 20% ludności jego państwa,
żyjąc podobnie jak chłopi. Niewolników łapali pogańscy Wikingowie i Arabowie, ale prócz Arabów kupowali ich także np. śródziemnomorscy chrześcijańscy
możni, kupujący chętnie niewolniczą siłę roboczą ze słowiańskiej części
Europy. Słowo Sklave pochodzi od Slave, gdyż Żydzi w X wieku sprzedawali Słowian z Europy znad Elby i z innych regionów jako niewolników. Pisze o tym Ibrahim ibn
Jakub w swoich podróżach. Żydzi ci byli zwani Radaniten. Słowianie ci byli
sprzedawani do krajów śródziemnomorskich i arabskich. W XV wieku zaczęto
handlować niewolnikami murzyńskimi, i tu znów chrześcijanie konkurowali z Arabami, podobnie jak i jedni, i drudzy organizowali krwawe święte wojny w obronie dostępu do skrawka ziemi na Bliskim Wschodzie.
Kościół Katolicki nigdy nie potępił niewolnictwa i zazwyczaj jego
przedstawiciele bronią polityki swej organizacji twierdząc, że Kościół
Katolicki nie odbiegał od ogólnie przyjętych standardów moralnych epoki. Tak
bronił Kościoła biskup John Onaiyekan podczas
brytyjskiej teledebaty pt: „Czy Kościół Katolicki jest siłą dobra we współczesnym
świecie" (2009), w którym wraz z katolicką członkinią Conservative Party
Ann Widdecombe mierzył się z antyklerykałami-sceptykami: Christopherem
Hitchensem i Stephenem Fryem. Ten ostatni uczestnik debaty na argument biskupa
odpowiedział pytaniem, skoro KK nie reprezentuje moralności wyższej niż ta
ogólnie przyjęta w danej epoce, to jaka jest w ogóle racja jego istnienia.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 7 ] Sam
Harris zauważył, że bez chrystianizmu nie
rozmawialibyśmy dziś o ślubach gejów jak o „najważniejszym problemie
ludzkości" [ 8 ] M. Agnosiewicz,
Heretyckie dziedzictwo Europy, Wydawnictwo
Racjonalista Wrocław 2011, s. 38-42. [ 9 ] K. Chłędowski, Historie neapolitańskie, s. 21-23., [ 10 ] Podczas tego soboru ogłoszono
ekskomunikę króla Sycylii Rogera II, a także potępiono i wygnano z Włoch
Arnolda z Brescii, dyktatora Rzymu, który nawoływał Kościół do wyrzeczenia
się dóbr doczesnych. « (Published: 07-03-2012 Last change: 08-03-2012)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7828 |
|