The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.181 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Society »

Religia zinstytucjonalizowana jako polityczna siła antyintelektualna [2]
Author of this text:

Porównując religię antycznego Rzymu z chrześcijańską odnoszę wrażenie, że ta pierwsza była bardziej kultem, a ta druga jest rodzajem paktu. O antycznych wierzeniach myślimy często z punktu widzenia chrześcijańskiej propagandy, ale czy antyczne niebo nie jest bardziej ludzkie? Grecy i Rzymianie stworzyli swoich bogów na własne podobieństwo, choć oczywiście są oni nieśmiertelni i piękni niczym superman (superman i inni superbohaterowie z komiksów to nic innego jak Jupiter i Mars w wersji pop), mają też swoje słabości (jak Jupiter do ziemianek). Ludzie antyku grecko-rzymskiego wierzyli, że świat ciągle przeżywa trzy epoki, a człowiek nie ma wpływu na bieg rzeczy (może co najwyżej zbezcześcić święte miejsce na ziemi i zostać za to ukarany na ziemi), Żydzi i chrześcijanie — mieli  mniej pokory niż poganie, rozwijając koncepcję licznych zależności miedzy światem pozaziemskim i ziemskim i linearną wersję historii, w której postępowanie każdego człowieka ma wpływ na działanie boga („nieomylnego", ale też okrutnego i czasem złośliwego — jak np. wobec Abrahama i Hioba) wobec całej ludzkości. Słabością chrześcijaństwa jest właśnie ta historyczność i prowincjonalność.

Chrześcijaństwo dziś upada, nie tylko dlatego, że jego założenia są sprzeczne z nauką, ale także dlatego, że opowiada o Judei i Babilonie (od małego dziwiło mnie to w religii), choć dzisiejsi ludzie marzą zwykle o Paryżu i Nowym Jorku. Biblia nie pasuje do dzisiejszych problemów i nie daje na nie recepty. Religie antyczne nie odciągały uwagi ludzi w tym stopniu co chrześcijaństwo, od spraw doczesnych [ 7 ]. Cierpiętnictwo, męczennictwo i kult słabości zniechęcały przez całe wieki do chrześcijaństwa sympatyków antyku na czele z Nietschem. Zależności miedzy obu światami i to, że nawet najgłupsze niewinne błazeństwo może w pewnych okolicznościach "obrażać" świętości, czyni też epokę chrystianizmu epoką bez uśmiechu, co pięknie przedstawił Umberto Eco w Imieniu Róży, choć przy okazji nieco przejaskrawił zbrodnie inkwizycji. Trudno też stwierdzić czy to bóg mówi przez człowieka, czy człowiek wykorzystuje boga do swych niecnych celów.

Dziś modne jest robienie z siebie ofiary, natomiast oficjalnie nikt nie gratuluje sobie propagandowej czy politycznej skuteczności, i tak obserwujemy spory katolików starających się przedstawić siebie jako ofiary nazistów z sekularystami krytykującymi postawę Piusa XII wobec III Rzeszy. Mniej zabawne jest to, że historycy stosują wobec zbrodni kościoła taryfę ulgową, choć na zdrowy rozum możemy domniemywać, że pogańskich ofiar wczesnego chrystianizmu (III-IV w.) musiało być o wiele więcej niż chrześcijan rzucanych wcześniej lwom na pożarcie (skoro chrystianizm tak szybko się rozprzestrzenił), w czasach gdy to ciągle Jowisz, a nie Jahwe stał na czele rzymskiego panteonu (chrześcijaństwo w zasadzie również jest religią politeistyczną, co pokazuje wyjątkowy status Maryi i świętych, dlatego można tu mówić o panteonie). Zapewne wynika to z prostego faktu, że historycy też są w większości chrześcijanami, wyjaśnia to dlaczego na Zachodzie jest tak wiele „obiektywnych" i „naukowych" ksiąg ostro atakujących arystokrację i monarchię, socjalizm, liberalizm i islam, a stosunkowo mniej tych rozliczających kościoły chrześcijańskie (chyba, że przypomnimy o wzajemnej krytyce protestantów i katolików).

Historycy przychylni Kościołowi Katolickiemu i chrześcijaństwu lubią rozwodzić się nad tym, jak germański barbarzyńca przeląkł się biskupa i mnicha i pozwolił mu w spokoju przechować pergaminy antyczne zamiast użyć ich na podpałkę. Prawdą natomiast jest to, że bardzo niewiele tekstów antycznych przetrwało do naszych czasów, a biskupi i mnisi niszczyli z premedytacją wszystkie, które nie zgadzały się z chrześcijańską ideologią. To tysiącletnie polowanie na pogańską filozofię, przebiegało jednocześnie z próbami uczynienia z Platona i Arystotelesa myślicieli proto-chrześcijańskich. Od Platona wzięto na przykład uwielbienie hierarchii politycznej pełniącej funkcje edukacyjne, by uczynić z niego oręż przeciw rozmaitym heretykom samodzielnie interpretującym Biblię, czy nie-duchownym przezywającym objawienia. Epikurejczycy i proto-racjonaliści tacy jak np. Titus Lucretius Carus (99-55 p.n.e.) byli przerabiani przez ludzi Kościoła takich jak św. Hieronim na wariatów. Lucretius pisał w swym dziele: De rerum natura: „ileż mogą oszustw i ileż wymyślić baśni, ci, co za wszelką cenę nie pragną życia rozjaśnić".

W epoce wczesnochrześcijańskiej Kościół musiał stoczyć wiele bojów ze zbłąkanymi owcami, którym logika kazała kwestionować dogmaty. Logika i paranaukowa dociekliwość w czasach, gdy Kościół zamykał usta wszystkim po kolei apologetom dawnej filozofii (Hypatia z Aleksandrii, Pelagiusz), schroniła się w umysłach heretyków, takich jak np. adamici, którzy nie mogli pojąć po co dalej modlić się o przebaczenie grzechów, skoro Jezus już był na ziemi i zdjął to jarzmo ze swego ludu i twierdzili, że skoro nagość ustała wraz z grzechem i wstydem, to po owej wizycie powinna znów być dopuszczalna [ 8 ].

Kościół średniowieczny wprowadził wiele krępujących ludzką inicjatywę zakazów, takich jak np. zakaz tzw. lichwy, którą trudnić się mogli jedynie Żydzi, od początku uważani za gorszych, a więc bez szans na zbawienie. Rozmaite reformy wprowadzane przez Tomasza z Akwinu dziś są przedstawiane jako rzekomy dowód praktycyzmu i otwartości Kościoła, podczas gdy z otwartością i praktycyzmem nie miało to nic wspólnego, lecz raczej z łataniem nadwątlonej tyranii nad umysłami. Podobnie charytatywne działanie Kościoła jest nierozdzielne z indoktrynacją.

By pokazać jak bardzo antyintelektualną i „ciemną", i straszną dla każdego uczciwego człowieka epoką było średniowiecze, można wspomnieć, iż średniowieczni Neapolitańczycy czcili Wergiliusza jako maga i mędrca (wobec średniowiecznej ignorancji ten antyczny poeta piszący o rolnictwie zdawał się być geniuszem), a jego domniemane popioły służyły jako amulety. W tej epoce nawet np. papieża Sylwestra II, znającego się co nieco na mechanice i matematyce miano z tego powodu za maga [ 9 ]. Kościół absolutnie nie starał się zmienić tego stanu rzeczy, choć wystarczyłoby np. rozpowszechnić nieco prace Archimedesa, wręcz przeciwnie, naukowców i filozofów traktował jak heretyków, z prostego powodu, bo znajdowali się oni w obrębie Kościoła.

Nauka, podobnie jak administracja państwowa, była w średniowieczu złączona z życiem Kościoła. To prawda, że najlepiej wykształconymi ludźmi w tej epoce byli dostojnicy kościelni, jednak według dzisiejszych, a nawet np. kartezjańskich kryteriów nauka średniowieczna w ogóle nie była nauką, lecz czystą spekulacją połączoną z komentarzami do dawnych, także tych antycznych, tekstów. Przez tysiąc lat, często zresztą w dobrej wierze, ludzie wykształceni wykazywali zupełny niemal brak zainteresowania dla ludzkich potrzeb i kwestii polepszenia warunków bytowych ludności. Tak samo w kwestiach moralnych nauczanie średniowiecznego Kościoła było — przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia — „dziurawe", choć trudno mieć do Kościoła pretensję o stosowanie podwójnych standardów wobec chrześcijan i pogan, np. Jaćwięgów, wobec których dopuszczano używanie kuszy, i trzeba zauważyć pewne próby złagodzenia obyczajów porywczej szlachty, jakie objawiły się np. podczas Soboru Laterańskiego II [ 10 ] (1139), którego postanowienia czasem traktuje się też jako pierwszą w historii Europy międzynarodową konwencję o zasadach prowadzenia wojny. Chrześcijanie wyrzekli się stosowania kuszy w walkach pomiędzy sobą, oczywiście nie przestano jej używać (zakaz został potem potwierdzony przez papieża Innocentego III, również bez rezultatu). Na tym samym soborze potępiono też pojedynki rycerskie (kanon 14):

Całkowicie zabraniamy, aby odbywały się owe przeklęte jarmarki czy targi, na których mają zwyczaj spotykać się rycerze i walczyć ze sobą dla popisywania się swoją siłą oraz chwalenia lekkomyślną brawurą, co często prowadzi do ludzkiej śmierci i naraża na niebezpieczeństwo dusze.

Z liberalnego punktu widzenia, pojedynek stanowi przestępstwo i czyn niemoralny, tylko wówczas, jeśli jedna ze stron zostaje do niego zmuszona, zgodnie z rzymska formułą prawną: „Chcącemu nie dzieje się krzywda" (łac.Volenti non fit iniuria) — paremia prawnicza Gnaeusa Domitiusa Anniusa Ulpianusa ( ur II wiek n.e., zm. 223 n.e.), stanowiąca, że jeśli ktoś dobrowolnie naraża się na szkodę, wiedząc że ta szkoda może nastąpić, to nie będzie mógł wnieść skargi przeciwko innym stronom. To „dobrowolne założenie ryzyka" stawia zgodę jednostki jako główne kryterium moralne, zaś Kościół i religie w ogóle mają często tendencję do myślenia za głównego zainteresowanego i traktowania ludzi jako niedojrzałych umysłowo dzieci, które nie potrafią ocenić oczywistego ryzyka i samodzielnie podejmować decyzji w najprostszych sprawach. Właśnie to oddalenie duchownych od rzeczywistości było głównym powodem humanistycznej krytyki Kościoła. Podobnie jest dziś w przypadku podejścia ludzi Kościoła i liberałów do homoseksualizmu; pierwsi mówią tylko o czynach i och zgodności z tekstem starożytnej żydowskiej księgi, drudzy natomiast o obopólnej zgodzie i odpowiedzialności za własne decyzje.

Kolejnymi poważnymi zarzutami wobec średniowiecznego i późniejszego Kościoła, wysuwanymi od XVI wieku do dziś jest tzw. „milczenie w kwestii niewolnictwa". Pewna poprawa prawnej sytuacji niewolników następowała w ostatnich wiekach Cesarstwa Rzymskiego (IV — V w. n.e.), być może także dzięki wpływom chrześcijaństwa, równocześnie zresztą z pogarszaniem się pozycji prawnej (i ekonomicznej) wolnej ludności wiejskiej, co doprowadziło niemal do zrównania obu grup. W państwie Karola Wielkiego nadal mamy niewolników, którzy według niektórych szacunków stanowili nawet 20% ludności jego państwa, żyjąc podobnie jak chłopi. Niewolników łapali pogańscy Wikingowie i Arabowie, ale prócz Arabów kupowali ich także np. śródziemnomorscy chrześcijańscy możni, kupujący chętnie niewolniczą siłę roboczą ze słowiańskiej części Europy. Słowo Sklave pochodzi od Slave, gdyż Żydzi w X wieku sprzedawali Słowian z Europy znad Elby i z innych regionów jako niewolników. Pisze o tym Ibrahim ibn Jakub w swoich podróżach. Żydzi ci byli zwani Radaniten. Słowianie ci byli sprzedawani do krajów śródziemnomorskich i arabskich. W XV wieku zaczęto handlować niewolnikami murzyńskimi, i tu znów chrześcijanie konkurowali z Arabami, podobnie jak i jedni, i drudzy organizowali krwawe święte wojny w obronie dostępu do skrawka ziemi na Bliskim Wschodzie. Kościół Katolicki nigdy nie potępił niewolnictwa i zazwyczaj jego przedstawiciele bronią polityki swej organizacji twierdząc, że Kościół Katolicki nie odbiegał od ogólnie przyjętych standardów moralnych epoki. Tak bronił Kościoła biskup John Onaiyekan podczas brytyjskiej teledebaty pt: „Czy Kościół Katolicki jest siłą dobra we współczesnym świecie" (2009), w którym wraz z katolicką członkinią Conservative Party Ann Widdecombe mierzył się z antyklerykałami-sceptykami: Christopherem Hitchensem i Stephenem Fryem. Ten ostatni uczestnik debaty na argument biskupa odpowiedział pytaniem, skoro KK nie reprezentuje moralności wyższej niż ta ogólnie przyjęta w danej epoce, to jaka jest w ogóle racja jego istnienia.


1 2 3 4 5 6 Dalej..
 See comments (19)..   


 Footnotes:
[ 7 ] Sam Harris zauważył, że bez chrystianizmu nie rozmawialibyśmy dziś o ślubach gejów jak o „najważniejszym problemie ludzkości"
[ 8 ] M. Agnosiewicz, Heretyckie dziedzictwo Europy, Wydawnictwo Racjonalista Wrocław 2011, s. 38-42.
[ 9 ] K. Chłędowski, Historie neapolitańskie, s. 21-23.,
[ 10 ] Podczas tego soboru ogłoszono ekskomunikę króla Sycylii Rogera II, a także potępiono i wygnano z Włoch Arnolda z Brescii, dyktatora Rzymu, który nawoływał Kościół do wyrzeczenia się dóbr doczesnych.

«    (Published: 07-03-2012 Last change: 08-03-2012)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Private site

 Number of texts in service: 74  Show other texts of this author
 Newest author's article: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 7828 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)