The RationalistSkip to content


We have registered
204.980.265 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room » Publishing novelties

Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [7]
Author of this text:

Na koniec Scruton próbuje znów dobrać się do liberalizmu, w celu obnażenie jego mitów. Stara się wykazać niespójność liberalnej wizji ludzkiego działania. Cytuje liberała Dworkina, który podobnie jak wielu innych liberałów np. Rawls, uważał, że „jednostka powinna wypracować własną koncepcję dobra, na własny użytek" [ 90 ]. Liberalizm opiera się, jak słusznie zauważ Sacruton, na autonomii racjonalnej jednostki i zasadza na napięciu między dążeniem jednostki a utylitaryzmem społecznym [ 91 ]. Nie podoba się Scrutonowi, to, że liberałowie wiecznie przerzucają ciężar dowodu na konserwatystów, a także to, że każde działanie oceniają oni z perspektywy 1 osoby. Liberał Immanuel Kant uznał, jak pisze Scruton, iż jesteśmy hamowani przez obiektywną zasadę równych uprawnień, ale miał problem by uzasadnić te uprawnienia z pierwszoosobowej perspektywy. Jednocześnie przypomina Scruton, iż David Hume stwierdzał, że rozum jest i powinien być kontrolowany prze uczucia, zapomina jednak dodać, że filozof ten atakując różne świętości liberałów takie jak racjonalizm i umowę społeczną, zachował całe przesłanie społeczne liberalizmu, o czym wspaniale pisał John Gray. Scruton uważa, że liberałowie ustawicznie sprowadzają wszystkie problemy do pytania: „dlaczego miałbym to zrobić ?", oczekując, że konserwatysta za każdym razem im to wytłumaczy, podczas gdy „powinienem", wynika wg Scrutona z uczuć i przywiązania (np. monarchia jest ceniona przez konserwatystów, bo przekształca lojalność w zwykłą sympatię do osoby), natomiast liberalizm, dąży do tego by zniszczyć wszelką dyscyplinę i przywiązanie, dążąc jakoby do radykalnego: „dlaczego mam zrobić cokolwiek" [ 92 ]. Faktycznie, gdyby liberałowie zaczęli się bawić w anarchistów, byłby z tego niezły kwietyzm… Dobrze tu widzimy, jak działa konserwatywny umysł; konserwatysta uważa dobrowolną umowę za niewystarczającą podstawę działania społeczeństwa i żąda tu i ówdzie dyscypliny i bezwzględnego umotywowanego kulturowo posłuszeństwa. Scruton zapomina, że liberalizm zakłada, że człowiek jest z natury aktywny i ambitny, oraz, że fachowość i wiedza mogą wywołać racjonalny posłuch równie skutecznie, jak kulturowe przesądy.

Książka Scrutona jest bałaganiarska, maniakalna i pełna powtórzeń. Autor bezwiednie znakomicie udowadnia tu, swoją tezę o intelektualnej przewadze „lewicy", z liberalizmem włącznie. Scruton niestety nie jest uczciwy, podobnie jak thatcheryści, których tak krytykuje; połyka on i wypluwa elementy liberalnej doktryny, gdy mu to pasuje; przypisując konserwatystom idee, które zostały wypracowane przez liberalizm, i uważając je za odwieczne, choć są zdecydowanie historyczne i konstruktywistyczne. Widać u Scrutona typową prawicową tęsknotę do prostszego, mniej rozgadanego świata i prostszej polityki. Zapomina jednak o tym, że męcząca gadanina, której symbolem jest UE i jej organy, stanowi pożądana alternatywę dla brutalnej gry narodowych państw. Czytając Scrutona raz po raz przypominało mi się zdanie cesarza Wilhelma II, który zwolniwszy Bismarcka w 1890 roku z fotela kanclerza Rzeszy, ogłosił, iż odtąd polityka będzie prosta i jasna, co doprowadziło do końca bismarckowskiej koncepcji równowagi sił (Bismarck dążył do tego, by Rzesza była uważana za przyjaciela i Austrii i jej wroga — Rosji), wdepnięcia w słabszy z dwóch europejskich sojuszów i klęski w 1918 roku...

Druga, omawiana przeze mnie książka Scrutona: „Intelektualiści nowej lewicy", wywołuje u mniej, jako liberała mniejsze emocje i sprzeciw, jako że stanowi atak na myślicieli (neo)marksistowskich, którzy nie należą do moich idoli. Scruton zaczyna od narzekań na nieprzychylność recenzentów swej książki, co jego zdaniem ma dowodzić dominacji marksizmu wśród elit intelektualnych UK. Scruton podawał przykład Michaela Shortlanda, redaktora działu w „Radical Philosophy:, który nazwał "Intelektualistów…" marną i tandetną książką, i dziwił się, że wydawnictwo Longmans ją opublikowało [ 93 ]. Uczeń wykpiwanego przez Scrutona Raymonda Williamsa, Stuart Hall w „Guardianie" oskarżał Scrutona o brak indywidualnej ciekawości, co Scuton uważa oczywiście za czepialskie, ja natomiast uważam, że Scruton faktycznie nie popisał się głębszą analizą, choć i tak „Intelektualiści…" są książką dużo staranniejszą, od jego dziełka o konserwatyzmie. Alan Ryan oskarżał Scrutona o brak troski o „przyzwoitość intelektualną", a (niedawno zmarły) sławny amerykański filozof prawa Ronald Dworkin, uznał nie tylko prace Scrutona, ale wszelkie przedsięwzięcia współczesnego konserwatyzmu za intelektualnie bezwartościowe [ 94 ]. Scruton uznał zapalczywość krytyków za dowód, że dla lewicowców i socjaliberałów Zachodu teoria społeczna jest magią, za pomocą której chcą oni zaprzeczać powiązaniom swych emancypacyjnych przekonań z komunizmem, a także tego, że długi okres trwania ZSRR, przekonał intelektualistów Zachodu o sile lewicowych recept [ 95 ] — dość daleko idące wnioski.

Scruton rozpatruje biogramy i poglądy 20 lewicowych intelektualistów, którzy, co przyznaje sam, różnią się między sobą formacją i poglądami. Uważa on np., iż Dworkin jest lewicowy „tylko z pozy" [ 96 ]. Ci myśliciele jednak, jak twierdzi Scruton, decydują o sporej wiarygodności lewicy, mimo niepowodzenia komunizmu w ZSRR i Bloku Wschodnim. Uważa ich za udziałowców „konsensusu opozycji" lat 60 i 70, zwanego Nową Lewicą, z którą kojarzeni są wszyscy omawiani autorzy, mimo dzielące ich różnice. Scruton zalicza ich do lewicy, ponieważ — jak jakobini — uważają oni, że zło tkwi nie w człowieku, lecz w systemach politycznych i społecznych, i prowadzą politykę celu — celem tym jest jak mówił Robespierre w 1794 roku: „królestwo mądrości, sprawiedliwości i cnoty" (a nie obyczaju jak konserwatyści) [ 97 ]. Dość wątpliwy jest wniosek Scrutona, iż lewicą rządzą krasomówczy ekstremiści, właśnie ze względu na to, że są bliżej celu, natomiast konserwatyści izolują prawicowe ekstrema w interesie konsensusu i obyczaju. Barack Obama w swej książce: „Odwaga nadziei" uważa dokładnie odwrotnie. Scruton kładzie nacisk na skłonność lewicy do omijania faktów, zaprzeczających odwiecznemu marszowi do socjalizmu, oraz do ignorowania zarzutów wobec marksizmu ze strony czy to liberałów czy to konserwatystów (Aron, Popper, Mallock, Sombart, Hayek, Boehm-Bawerk, Weber, Maitland, Sraffa) [ 98 ], stąd przekonanie Scrutona, iż marksizm i lewicowość w ogóle są formami nie znoszącej sprzeciwu religii (pisali o tym Aron, oraz np. Norman Cohen, który krytykował marksowski milenaryzm) [ 99 ], mimo krytyki marksizmu, rok 1968, zdaniem Scrutona obudził uśpioną lewicowość na Zachodzie, ponieważ dojrzało wtedy pokolenie nie pamiętające II wojny światowej, a którego przodkowie niewiele mieli wykształcenia, stąd Nowa Lewica łatwo przekonała ich, że „cała władza w świecie jest uciskiem" [ 100 ]. Słowem nie wspomina Scruton o znaczeniu jakie dla Nowej Lewicy i jej antyautorytaryzmu była mowa Chruszczowa z lutego 1956 roku: „Kult jednostki i jej konsekwencje", co wskazuje na silniejsze humanistyczne implikacje ruchu.

Nie omawia Scruton myśli Marcuse’a, twierdząc, że wiele już go krytykowano, ani Chomsky’ego, którego uważa za zbyt wypranego z teorii, więc przechodzi od razu do niejakiego Edwarda Palmera Thompsona (1924-1993), historyka który zadeklarował się jako komunista i marksista w latach 50., następnie wycofał się z partii komunistycznej po najeździe ZSRR na Węgry, a potem walczył o Europę bez bomby A, oraz do 1964 roku był w radzie wykonawczej „New Left Review" [ 101 ], z której wygryzły go ponoć młode wilczki lewicowe. O czym Scruton nie wspomina, Thompson jako 17-latek zgłosił się na front włoski by walczyć z faszystami. Popularność Thompson zawdzięcza, zdaniem Scrutona ładnemu i ciekawemu stylowi, oraz temu, że Brytyjczycy, już od czasów Shakespeare’a, darzą historyków szczególną estymą, uważając ich za ludzi idei (jego zdaniem to historycy wykreowali Labour Party na poważną i godną zaufania siłę polityczną) [ 102 ], oraz nawiązywaniem nie tylko do Marxa, ale i Williama Blake’a i Williama Morrisa. Thompson nie zawsze zgadza się z Marxem, np. zaprzecza, by w średniowiecznej Anglii istniał zaczątek klasy robotniczej, nie uważa też by klasę społeczną definiował jedynie podział pracy i miejsce w procesie produkcji (lecz także np. zwyczaje, język itd., opublikowana w 1963 roku praca: „The Making of the English Working Class, na podstawie której Scruton ocenia sposób myślenia Thompsona definiowała klasę, nie jako strukturę lecz jako relację kulturową), lecz mimo to uważa, że marksizm wraz z teorią walki klas, sporo wyjaśniają, sentymentalizuje też i ideologizuje walkę robotników o godziwszą egzystencję, jako antykapitalistyczny mesjanizm, a tego już Scuton mu nie daruje. Scruton kończy z Thopmsonem pisząc o jego przekonaniu dla tzw. "teorii konwergencji", która kazała lewicowcom brać NATO i Układ Warszawski za dwie równie tyrańskie instytucje realizujące podobnie imperialne zamiary [ 103 ]. Thompson jednak był jeszcze o wiele bardziej niezależnym myślicielem, niż przyznaje Scruton. O poglądach ortodoksyjnego marksisty Louisa Althussera, pisał w 1978 roku („The Poverty of Theory") wprost, jako o „niehistorycznym gównie". Do Blake’a powrócił pod koniec życia, pisząc: „Witness Against the Beast: William Blake and the Moral Law" (1993), gdzie snuł związki między purytańską rewolucją (1649-1660) a poglądami XVIII-wiecznego poety. Jeśli nawet zgodzimy się ze Scrutonem, że teoria konwergencji jest próbą ratowania marksizmu przed faktami, to jednak trudno mieć do Thompsona pretensje, że krytykował ideologów obu zimnowojennych bloków, w tym i Reagana i jego koncepcję „gwiezdnych wojen" z 1985 roku, która wielu obserwatorom, nie tylko tym lewicowym wydawała się zbyt śmiała, tak samo jak polityka Eisenhowera, dawnym stronnikom Trumana w 1953 i 1954 roku. Reasumując wydaje się, że Scruton kreuje Thompsona na daleko płytszą postać niż był w rzeczywistości. Nie czytałem jednak dział Thompsona by móc coś bliżej o tym powiedzieć. O samym jego istnieniu dowiedziałem się przed laty z lektury Scrutona...

Kolejną „ofiarą" Scrutona jest Ronald Dworkin (1931-2013). Przystępując do omawiania tej postaci, Scruton zaznacza, że lewica w USA zachowała swój liberalny image, ze względu na szacunek do konstytucji jaki jest powszechny wśród wszystkich Amerykanów, oraz płynność tamtejszych elit, co zaś powoduje, że lewica nie atakuje własności, lecz tylko jej niektóre przejawy, jak konsumpcjonizm. Walka z konsumpcjonizmem zastępuje więc w USA, walkę klasową [ 104 ], klasy są w USA płynne i nie posiadają wyraźnego moralnego profilu. Nie wiem czy można się z tym wnioskiem zgodzić, pamiętając choćby wnioski von Misesa z jego „Mentalności antykapitalistycznej" — wnioski o sportowym, antyintelektualnym zacięciu amerykańskiej elity finansowej. Według Scrutona amerykański „radykał", tj. lewicowiec — (de facto socjalliberał), atakuje rząd USA i wspiera przeciwko niemu mniejszości (Scruton pisze m.in. wyraźnie o „zboczeńcach" mając na myśli zapewne gejów — to tak a propos „tyranii" poprawności politycznej w UK...), wyszukując przykłady imperialnego zaślepienia elit rządzących (np. wojna w Wietnamie), i generalnie skacze od jednej sarkastycznej konstatacji do drugiej. Zarzuca Scruton Dworkinowi, czy Joan Didion intelektualną nieuczciwość i nieustanne uciekanie od rzetelnej analizy, mimo iż SAM TO ROBI NIEUSTANNIE zwłaszcza w swej książce o konserwatyzmie, tak samo jak nieustannie zarzuca lewicy sentymentalizm, choć ten wspiera głównie prawicowe wizje państwa (idealizacje przeszłości, narodu, obyczaju itd.). Dalej pisze nieco Scruton o atakach Dworkina na pozytywizm prawny (Bentham, Austin, Kelsen, Hart itd.). Inaczej niż wymienieni myśliciele Dworkin uważał, że prawo ewoluuje nie z „normy zwierzchniej", lecz w dużej mierze z obyczaju (w trudnych sprawach prawo jest nie stosowane przecież, lecz odkrywane), Scruton mu przyklaskuje (sic!) i cieszy się, że wraca on ku „głęboko konserwatywnemu naturalizmowi prawnemu" [ 105 ]. Jest to wielka nieuczciwość intelektualna. Każdy kto zna choć trochę myśl epoki oświecenia (zwł. Locke’a i Kanta) i zarzuty Poppera wobec Hegla, wie dobrze, że to liberalizm bronił w XVIII i XIX wieku naturalizmu prawnego — w postaci praw naturalnych nakazujących łączyć prawo z uniwersalistyczną filozofią moralną, a konserwatyści jak Hegel — którego zresztą Scruton lubi i ceni — stali na straży partykularnych pozytywizmów prawnych, łączących prawo nie z nauką moralną, ale z tradycją i kulturą prawną danego kraju (w przypadku Hegla — Prus). Popper — nota bene liberał — uważał, że pozytywizm prawny to uznanie, że siła (rząd i armia danego państwa) jest prawem. Scruton, choć chwali prawo tworzone na sali sądowej i preferuje ponoć naturalizm prawny od sztywnego pozytywizmu, prawnego, atakuje Dworkina za sugestie, iż prawo ma sprzyjać obywatelskiemu nieposłuszeństwu. Oto co mówi Dworkin cytowany przez Scrutona: „Człowiek nie może wypowiadać się swobodnie, kiedy nie może dostosować retoryki do swego oburzenia, lub kiedy musi ograniczać swą ekspresję by chronić wartości, które ma za nic w porównaniu z tymi, których usiłuje bronić…" (fragment dzieła Dworkina: „Taking Rights seriously"). Scruton czepia się Dworkina za to, że ten jest przeciw ściganiu dezerterów uchylających się przed służbą wojskową. Wg Dworkina, brak kary dla nich nie spowodowałby masowego odpływu rezerwistów do domów [ 106 ]. Scruton uważa Dworkina za typowego „naiwnego" liberała i może ma nawet i rację, ale czy wojen rzeczywiście nie powinni prowadzić tylko ci co chcą, lub mają do tego dryg? Scruton próbuje dalej nieudolnie i niejasno relatywizować prawa jednostki, porównując jej z prawem poborowego do posiadania wokół siebie innych poborowych [ 107 ]... litości! Co do kamienia niezgody między GOP a liberałami w USA — akcji afirmacyjnej, to Dworkin ponoć nie pochwala polityki kierującej się kryteriami rasowymi, ale ponieważ nie istnieje nic takiego jak prawo ubiegania się na studia na podstawie IQ, to słusznie w to miejsce wkracza polityka społeczna. W ten sposób poświęca Dworkin klauzulę równego traktowania na rzecz samej równości realizowanej przez rząd. Scruton kpi z niekonsekwencji Dworkina i atakuje prawa uznawane przez liberałów jako dary i przywileje i zarzuca liberałom brak respektu dla praw jednostkowych ulubionych przez konserwatystów (ponoć liberałowie nie uważają ich zwykle za prawa lecz np. jako „burżuazyjne przeżytki"), lecz nie wiadomo o co dokładnie mu chodzi, bo żadnego nie wymienia, natomiast muszę się tak samo jak Dworkin zgodzić, że akcja afirmacyjna jest do luftu, ale ponieważ dążymy nie tylko do ochrony indywidualności, ale też do jakiejś równości społecznej w imię spójności społecznej (to ostatnie powinno być drogie konserwatystom, a nie jest, wolą oni dzielić społeczeństwa na kulturowe segmenty...), to taka akcja jest złem koniecznym. Czarny nie powinien oznaczać proletariusza, ale żeby tak było to kilku czarnym należy nieco pomóc. Niesprawiedliwe? Może. Ale nic lepszego nie wymyślono. Scruton burzy się przeciw amerykańskiemu pojmowaniu polityki, wg którego jednoznacznie dobre jest tylko to co służy prawom jednostki i równości. Szczęśliwi Amerykanie… Wojciech Sadurski w epitafium dla Dworkina („Gazeta Wyborcza" sob-niedz. 23-24 II 2013 r.) pisał o podziale Dworkina na demokrację większościową i partnerską — jedynie ta druga bazująca na kontroli prawodawstwa przez kompetentnych sędziów pamiętających o dobru jednostki i zasadzie dążenie do równości wydawała mu się uprawomocniona. Ta kontrola demokracji przez elitę powinna się podobać naszemu konserwatyście, tyle, że ideały nie te … Jak pisze Sadurski, sędziowie wg Dworkina, nie działają nigdy w sposób obojętny moralnie, lecz dokonują wyboru moralno-prawnego, jednak nie swobodnego, lecz opartego na standardach i zasadach społeczeństwa liberalno-demokratycznego. Nie byłby Sadurski Polonusem, gdyby nie wspomniał o swej polemice z Dworkinem, iż w dialogu: moralność-religia, ta ostatnia odgrywa większą rolę niż Amerykanin był skłonny przyznać. Dworkin był ponoć człowiekiem dowcipnymi smakoszem, oraz jak mówił jego przyjaciel Thomas Nagel — „przeciwieństwem ascety", może to najbardziej drażni Scrutona...


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 See comments (3)..   


 Footnotes:
[ 90 ] Ibidem, s. 267
[ 91 ] Ibidem, s.270
[ 92 ] Ibidem, s.280
[ 93 ] R. Scruton, Intelektualisci Nowej Lewicy, s. 7.
[ 94 ] Ibidem, s. 8
[ 95 ] Ibidem, s. 9
[ 96 ] Ibidem, s. 10
[ 97 ] Ibidem, s. 16-17
[ 98 ] Ibidem, s. 21
[ 99 ] Ibidem, s. 22
[ 100 ] Ibidem, s. 23
[ 101 ] Ibidem, s. 26
[ 102 ] Ibidem, s. 27
[ 103 ] Ibidem, s. 33-35
[ 104 ] Ibidem, s. 38-40
[ 105 ] Ibidem, s.44
[ 106 ] Ibidem, s.47
[ 107 ] Ibidem, s. 49

« Publishing novelties   (Published: 14-03-2013 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Private site

 Number of texts in service: 74  Show other texts of this author
 Newest author's article: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8822 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)