|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [8] Author of this text: Piotr Napierała
Kolejnym myślicielem
lewicowym, którego charakterystyki Scruton się podjął jest Michel Foucault.
Przystępując do niej Scruton, kreśli najpierw obraz Francji jako kraju, w którym
jakobinizm najlepiej się zakorzenił, a jakobiński holizm w opisywaniu
rzeczywistości próbowali kopiować prawicowcy tacy jak de Maistre,
Chateubriand czy ludzie z Nouvelle Droite. Jednak dzisiejszy francuski goszyzm,
Scruton opisuje jako całkowity cynizm, pogardę wobec instytucji i idei, zdolny
rozprawiać o problemach, lecz nie szukać rozwiązań. Kawiarniani goszyści na
polu polityki i sztuki obnażają kolejne przejawy samooszukiwania się burżuja
np. jego odwoływania się do „normalności" [ 108 ].
Scruton następnie porównuje goszystę do nowego arystokraty wzniesionego na
piedestał przez zdezorientowanego burżuja (karykaturalna wersja bliskich związków
artystyczno-biznesowych we Francji i Italii, jako odmiennych od tych panujących w USA opisanych przez Ludwiga von Misesa), z tą różnicą, że arystokrata
idealizował klasy niższe (ideał pasterza, o cechach dworaka) uciskając je,
podczas gdy goszysta „zaledwie warczy na rękę która go karmi" — rękę
burżuja [ 109 ].
Piękny antropologiczny obrazek, porównanie nieco karkołomne, w końcu burżuj
sam hoduje goszystę z własnej woli, poza tym — rzeczywiście snobizm
mieszczuchów w Europie jest jednocześnie drażniącym spektaklem, ale i dźwignią
kultury. Lepsze to chyba niż australijski programowy antyintelektualizm… Wygląda
to na objaw ludzkiej niedoskonałości i tęsknoty d autorytetów, rzecz w tym,
że Scruton preferowałby zapewne inne autorytety. Foucault stosuje metodę tzw.
„archeologii wiedzy", lubi ponoć pytać z jakiej pozycji przemawia
przeciwnik (D'ou parles tu?) i relatywizować jego cele, samemu pozostając
cynikiem i obserwatorem, cóż to jest postawa typowa dla filozofa, i trudno się
tu gniewać… Lubi też Foucault, jak zauważa Scruton, po heglowsku
dramatyzować przemiany mentalności, np. w: Les Mots et les Choses (1966)
stwierdził, ze człowiek został „wynaleziony" dopiero w XVI wieku, ponieważ
wcześniej identyfikowano się głównie z pozycją społeczną (np. rycerz) czy
zawodem (np. żołnierz) [ 110 ].
Tą cenną wypowiedź Scruton próbuje banalizować mówiąc, że na tej samej
zasadzie można by uznać np. dinozaura za niedawny wynalazek i zarzuca
filozofowi nadmierne przywiązanie do heglowskiej zasady utożsamiania
rzeczywistości ze sposobem jej pojmowania. Pewnie ma rację; w końcu np.,
kapitalizm funkcjonował długo przez XIX wiekiem, kiedy to słowo ukuto, ale
trzeba zwrócić uwagę, że takie słowa jak dinozaur czy kapitalizm nie odnoszą
się wprost do sfery ludzkich doświadczeń, a świadomość ograniczeń
przydaje się w procesie badawczym. Dla dość prostodusznego Scrutona to jest
chyba za trudne, gdyby był bystrzejszy, zapewne nie byłby konserwatystą...
Następnie Scruton wspomina o innym głośnym dziele Foucaulta: „Historia
szaleństwa w dobie klasycyzmu" (Folie et déraison. Histoire de la
folie à l'âge Classique 1961), w której łączy XVII-wieczną
tendencję do więzienia psychicznie chorych z mieszczańską etyką pracy [ 111 ].
Dla Foucaulta szaleniec jako nieracjonalny osobnik ukazujący granice obowiązującej
etyki, nie jest już człowiekiem, jest zwierzęciem. XVIII wieku wg Foucaulta
połączył rozum z językiem, zaś XIX sprowadził szaleństwo wyłącznie do
problematyki etycznej. Paternalistyczna struktura szpitali psychiatrycznych miały
wg Foucaulta reprezentować próbę wtłoczenia szaleńców w ramy kultury
opartej na założeniu burżuazyjnej rodziny. Scruton słusznie zarzuca
Foucaultowi, że nie uznaje oczywistych faktów takich jak np. to, że rodzina
chłopska jest bardziej autorytarna, a arystokratyczna bardziej paternalistyczna
od burżuazyjnej [ 112 ], i może słusznie zarzuca mu upajanie się własnym głosem. Foucault dąży do
przekonania czytelników, że burżuazja stosuje mit „czystego spojrzenia"
normalności, z której to perspektywy bada to co „nienormalne", tak więc
wszelka „normalność" służy władzy. To prawda, że lewica sprowadza do władzy i walki wszystkie problemy, lecz ta „normalność" jest być może tworzona
automatycznie przez wpływ jednych jednostek na drugie. Konserwatyście nie
podoba się relatywizowanie moralności, jak jako liberał (czyli „burżuj")
uważam jednak spostrzeżenia Foucaulta za dostatecznie przydatne i słuszne,
mimo wad. Tak właśnie myślę o jego dziele dotyczącym więziennictwa: „Nadzorować i karać" (Surveiller et
punir. Naissance de la prison 1975). Scruton dość konkretnie przedstawia główne
tezy dzieła. Foucault zwrócił uwagę na niemal jednoczesne powstanie więzienia,
szpitala i szpitali dla obłąkanych i wysnuł tezę, że do zwycięstwa burżuazji
(1789 i później) kara polegała na przykładnej zemście, potem zaś na
pozbawieniu typowych dla kapitalizmu, tj. do swobodnego przemieszczania się i udziału w rynku — zamknięciu w więzieniu. Kara np. w postaci tortur miała
sens przed kartezjańskim dualizmem, kiedy uważano, że można oddziaływać na
dusze przez ciało, gilotyna natomiast niemal zupełnie nie dotyka ciała, kara
główna jest więc abstrakcyjna. Tyle Foucault. Wcale nie musi tu jednak chodzić
tylko o kartezjanizm, dążenie do zamiany ścięcia na więzienie wynikało tez
historycznie z monistycznego materializmu XVIII-wieku (Holbach, Diderot), który
często szedł przez fizycznym determinizmem, który w odniesieniu do społeczeństwa
część winy zbrodniarza przypisywał samemu społeczeństwu. Odrzucenie wiary w duszę, powoduje, że mniej chętnie pozbawiamy życia nawet drani, bo wiemy,
że życie doczesne to wszytko co mają. O Holbachu jednak pisałem już na
racjonaliście.pl. Foucault utożsamia wiedzę z władzą. Racjonalizacja XVIII
wieku oznacza odejście od boga w stronę poważnych problemów, jednak dla
Foucaulta oznacza ona narzucenie nowych pokładów ciemiężenie ludu precz
coraz sprytniejszych i subtelniejszych rządców. Słusznie Scruton zgadza się z Foucaultem, że więzienia przypominają szkoły i szpitale, ale nie dlatego,
że jest to jakiś burżuazyjny spisek, lecz dlatego, bo władza musi mieć
hierarchiczną strukturę. Słusznie gromi Scruton Foucaulta za założenie, ze
burżujów w ogóle nie interesują skazani, bo kara i rehabilitacja mają
niewielkie znaczenie gospodarcze [ 113 ], a więc za typowo lewicowe sprowadzanie wszystkiego do ekonomii. Równie słusznie
gani też nawoływania Francuza by wygnać sędziów i wprowadzić urojoną
„proletariacką sprawiedliwość". Mimo paranoi Foucaulta uważam go jednak
za przydatnego myśliciela, czym różnię się od Scrutona.
Kolejny „obiekt"
studiów Scrutona to szkocki psychiatra Ronald
David Laing (1927-1989). Rozpoznaje u niego to samo marksowskie szukanie
ukrytych mechanizmów władzy i heglowskie naginanie faktów do idei jak u Foucaulta. Uważa dodatkowo Scruton, że Laing zapożyczył i odświeżył język
Sartre’a [ 114 ].Jak
Foucault uprawia Laing „psychologię egzystencjalną" (pacjent sprowadzony
do roli rzeczy przez ubezwłasnowolnienie i rehabilitację), i nawołuje do
rewolucji totalnej upośledzonych mniejszości (ludzi Trzeciego Świata, gejów,
kobiet itd.) by, jak pisze Laig, odkryć prawdziwą naturę ludzką duszoną
"zdeprawowaną przez tysiące lat rasizmu, kapitalizmu, tak zwanego komunizmu,
szowinizmu seksualnego i fałszywej religii… czas skończyć z niszczeniem
ludzkiej zdolności kochania przez represjonowanie dzieciństwa... [ 115 ]".
Również u Lainga schizofrenik urasta do wymiarów buntownika przeciw
szowinistycznemu społeczeństwu, choć jak zauważa Scruton normalni obywatele
dotknięci chorobą sami wnoszą o hospitalizację [ 116 ]. W sumie wizje Lainga przywołują nam na myśl: One Flew Over the Cuckoo's
Nest- powieść nota bene
lewicowego kontastatora-hippisa Kena Keseya z 1962 roku, gdzie nawet dobrowolni
pacjenci nie byli za bardzo dobrowolni. Ciemiężycielem jest u Lainga rodzina
burżuazyjna (dzieci rywalizujące o miłość rodziców i uczące się
manipulować nimi), ciekawe, że Scruton uważa myśl Lainga za zbyt czułostkową
by była naprawdę antyburżuazyjna. Osobiście
wydaje mi się, że tak samo jak myśl Foucaulta mimo swego lewicowego
radykalizmu, może znakomicie wzbogacać pierwiastek indywidualistyczny i emancypacyjny porządku liberalnego.
Rozdział VI poświęcony
jest walijskiemu socjaliście Raymondowi Williamsowi (1921-1988), będącego
zdaniem Scrutona, typowym przedstawicielem wyspiarskiego socjalizmu,
zapatrzonego nie jak marksizm w przyszłość, lecz, mimo deklaracji wierności
ideom Marxa — w brytyjską historię [ 117 ], w sentymentalną interpretację myśli diggerów, purytanów Hoggartha itd, co
nadaje socjalizmowi rodem z UK „koloryt lokalny a nawet nieco parafialny"
[ 118 ].
Scruton uważa, że brytyjska krytyka literacka i społeczna góruje nad
kontynentalną i ma silnych przedstawicieli zarówno na prawicy (Burke,
Coleridge, Wordsworth) jak i na lewicy (Ruskin, Morris, Cobbett, Shaw,
prerafaelici, fabianie), zawsze jednak była antyelitarna. Podobnie jak
konserwatyści, brytyjscy socjaliści-krytycy społeczni bali się zmian
nadchodzących z rewolucją przemysłową jak 'alienacja pracy" (o czym pisałem
już wcześniej, przy okazji książki Scrutona o konserwatyzmie), lecz nie
zalecali jako remedium religii, lecz lepszą oświatę, jak Williams, który snuł
plany przygotowania dzieci do demokracji uczestniczącej [ 119 ].
Jak konserwatysta, szuka Williams ratunku w dobrowolnej wspólnocie kulturowej,
oraz piętnuje konsumpcjonizm oraz fetyszyzację towaru (określenie Marxa),
lecz jak Róża Luksemburg uważa etykę konserwatywno-chrześcijańską z konsumpcjonistyczną, a nie sprzyjająca produkcji i dystrybucji, stąd nie ceni
własności prywatnej, lecz to podobieństwo między socjalistami i konserwatystami zastanawiało nie tylko Scrutona, ale też takich myślicieli
liberalnych jak Constant i Hayek, w końcu Luksemburg pisała: „...Dla burżuazyjno-liberalnych
ekonomistów i polityków koleje, zapałki, kanalizacja ulic i domy towarowe
stanowią "postęp" i „kulturę". Lecz rzeczy te same w sobie,
zaszczepione w prymitywnych warunkach nie stanowią ani kultury, ani postępu,
opłacone są bowiem gwałtowną gospodarczą i kulturalną ruiną ludów, które
na raz zmuszone są przeżywać wszystkie klęski i nieszczęścia dwóch
formacji historycznych: tradycjonalnych stosunków władczych opartych o gospodarkę naturalną oraz najnowocześniejszego, najbardziej wyrafinowanego
kapitalistycznego wyzysku (vide:
Kryzys
socjaldemokracji, w: Wybór pism, t. II, Warszawa 1959, str.
386.). Socjaliści w odróżnieniu od konserwy, cenią postęp, ale upatrują go
nie w rzeczywistych udogodnieniach życia, lecz w miazmatach dotyczących
jakiejś abstrakcyjnej „duchowości", tam gdzie konserwatyści
upatrują zbawienia OD postępu. Scruton nie dostrzega tych podobieństw na tyle
by dostrzec własny konserwatywny sentymentalizm, kiedy zarzuca go Williamsowi
[ 120 ], i pisze wręcz, że ów sentymentalizm stanowi o popularności tego autora. No cóż
to racja — idiotów i ćwierćinteligentów dużo na świecie, a więc i sentymentalizmu dużo, lecz nie wiem czy na prawicy nie ma go tyleż co na
lewicy… Mało wyrazistemu intelektualnie Walijczykowi, Scruton przeciwstawia
Tocqueville’a, który uznał demokrację za czynnik nie zbawczy, lecz
utrwalający sobkowstwo i kryzys autorytetów, oraz społeczną alienację
[ 121 ],
dalej Scruton gani Williamsa za płaską intelektualnie krytykę literacką w jego wykonaniu (np. Jane Austen dostaje się za monetarną wizję społeczeństwa
wiejskich dworków), przy braku zmierzenia się z samym kapitalizmem jakoś
szerzej. Williams, jak pisze Scruton wierzył, że od 1917 roku permanentna
rewolucja tryumfuje i ostatecznie wyrzuci kapitalistyczne myślenie ze stosunków
społecznych.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Footnotes: « Publishing novelties (Published: 14-03-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8822 |
|