|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Roger Scruton – czyli konserwatywny obraz świata [9] Author of this text: Piotr Napierała
Rozdział VII zajmuje charakterystyka Rudolfa Bahro
(1935-1997), który należał do partii
komunistycznej NRD, z której jednak został usunięty, a następnie aresztowany
za rzekome szpiegostwo, przetrzymywany w więzieniu Stasi w Berlin-Hohenschönhausen
(1977-1979) i skazany na 8 lat więzienia za krytykę ustroju. Po zmasowanej
kampanii w jego obronie zezwolono mu ostatecznie na zamieszkanie w Berlinie
Zachodnim. Scruton przyrównuje Bahro do czeskiego sympatyka
powstania na Węgrzech z 1956 roku Pavela Tigrida, który uważał, że zło nie
może wynikać nigdy z socjalizmu, a co najwyżej z jego wypaczeń, o które to
wypaczenia Tigrid posądzał ZSRR [ 122 ].
Bahro również tłumaczył zbrodnie ZSRR tendencjami reakcjonistycznymi w tym
kraju, a nie socjalizmem. Scruton zwraca uwagę na wypranie prozy Bahro z czynnika ludzkiego (Niemiec nie pisze o zdobyciu władzy, lecz np. o „konstytuowaniu substancji umiejętności regulowania ogólnej budowy społecznej"),
tak samo pisze nie o mordzie na wzbogaconych po reformach Stołypina (1906) kułaków w Rosji, lecz o byciu przez nich „obiektem drugiej rewolucji", co było
konieczne, gdyż inaczej wg Bahro Rosja nie weszłaby nigdy na drogę uprzemysłowienia,
lecz pogrążyła się w azjatyckim, agrarnym kapitalizmie [ 123 ].
Scruton uważa Bahro za paskudnego propagandystę, bądź człowieka zupełnie
zagubionego w lewicowych odmętach, bredzącego o socjalizmie z ludzką twarzą.
Bahro uważał metody radzieckie za niedobre i zalecał drogę obraną przez Mao
[ 124 ].
Od siebie dodam, że Mao utrwalił w Chinach azjatyckie feudalizm, ale co tam… Scruton natomiast dostrzega inną
niekonsekwencję, iż Bahro najpierw pisze o klasie robotniczej, a potem uważa
Rosję 1917 roku za kraj rolniczy, a wg Marxa rewolucja socjalistyczna mogła
nastąpić jedynie z woli proletariatu [ 125 ].
Jest to jednak dość dobrze znany zarzut. Ciekawe, że zarzuty Scrutona wobec
omawianych lewicowców są zwykle inne, niż ja sam wytaczam. Całe zło widzi
Bahro w biurokracji, co też stanowi stary lewicowy numer; już Trocki pokłóciwszy
się ze Stalinem uznał go za bezideowego biurokratę… Bahro postulował
zniesienie norm pracy i pracy na akord, oraz powstanie rzeczywistego socjalizmu,
zespolonego ściśle z wolą ludu, który spowoduje, że opozycja nie będzie już
potrzebna. Scruton zauważa, jak umysł komunisty nakazuje „gasić dociekliwość
chłodnymi abstrakcjami", lecz oczywiście nie dostrzega, że to samo czyni
umysłom wiara religijna. Bahro, jak czytamy w wikipedii, podkreślał konieczność
odbudowy wspólnot lokalnych oraz odrodzenia życia duchowego, tego Scruton już
nie napisał, bo obnażyłby kolejne podobieństwo konserwatyzmu i socjalizmu tym razem na polu maniakalnego antymaterializmu...
Rozdział VIII
zajmuje biogram wcześniejszego chronologicznie od pozostałych bohaterów książki,
myśliciela Antonio Gramsciego (1891-1937), podziwianego przez Bobbioa,
Hobsbawma, Althussera i pokolenie protestów 68 roku, które wybrało Gramsciego
na swojego patrona [ 126 ].
Zresztą myśl Gramsciego kontynuował i rozwijał już zwolennik komunizmu
ewolucyjnego i demokratycznego Palmiro Togliatti od 1944 roku.
Zdaniem Scrutona
Gramsci idealnie wpisywał się we włoski ideał uczonego-lidera, a jego walka z Mussolinim pozwalała starannie odkroić faszyzm od komunizmu, mimo wielu wspólnych
cech obu systemów, które Scruton z wyraźnym upodobaniem wymienia (jednopartyjność, dyscyplina, zakaz wolnej myśli,
militaryzm), jedyną różnicę upatrując w tym, że faszyzm czasem dochodził
do władzy legalnie [ 127 ].
Scruton popełnia tu jednak szachrajstwo większe jeszcze niż wielbiące
Gramsciego pokolenie 68 roku; zupełnie pomija fakt, iż faszyzm mógł przejąć
władzę legalnie, bo W PRZECIWIEŃSTWIE do komunizmu odwoływał się do
konserwatywnych, religijnych i narodowych mitów; strachów, ksenofobii, atawizmów,
rasizmu i wyidealizowanej przeszłości (Germania, Imperium Cezara itd.) i choć instytucjonalnie się od komunizmu wiele nie różnił (choć i tu np. widać większy pociąg faszyzmu do hierarchii i uznanie własności
prywatnej, w ramach rozmaitych struktur kartelowych), tak cała ideologia
faszyzmu jest reakcyjna w treści, choć konstruktywistyczna w praktyce — jak
konserwatyzm, a nie socjalizm/komunizm. I tak słusznie pisał Gramsci o faszyzmie i władzy prawicowej „burżuazji, którą nieustannie podbudowują
nawyki kulturowo-administracyjne np. lojalistyczne kazania kleru — tak to
faktycznie wygląda z punktu widzenia rewolucjonisty… Gramsci odrzucił
marksowski determinizm i kazał komunistom odwojowywać kulturę, czym dodał życia
myśli lewicowej, wierzył, ze inteligencja będzie patronować nowej rewolucji
socjalistycznej, tym razem kulturowej, a nie socjalistycznej, choć jak słusznie
przypomina Scruton, intelektualiści w latach 20 i 30 poparli faszyzm
[ 128 ], a nie komunizm. Gramsci uznał faszyzm za ruch drobnomieszczan, lecz
zdaniem Scrutona metody dla swojej koncepcji komunizmu zaczerpnął właśnie
od faszystów, stąd potem stale zacierał podobieństwa między swoją ulubioną
ideologią a faszyzmem [ 129 ].
Czy jednak podobieństwo metod polityki, a nie treści, jest czymś czego należy
się wstydzić? Czy Scruton sam nie popełnił tego samego
"grzechu" kiedy każe konserwatystom tworzyć spójną „doktrynę
celu", jaką wypracował liberalizm i czerwoni?
Francuskiego marksistę
Louisa Althussera (1918-1990), Scruton uważa za jednego z tych myślicieli, którzy
uznali studentów za doskonały proletariat zastępczy [ 130 ].
Jednocześnie w oczach Brytyjczyka, Althusser jest myślicielem anachronicznym,
gdyż np. upiera się przy smithowsko-marksowskim, wielokrotnie już obalonym
(przez teorie podkreślające znaczenie popytu; Boehm-Bawerk, von Mises)
twierdzeniem o związku wartości towaru z pracą włożoną w jego
wyprodukowanie [ 131 ].
Według Scrutona, Althusser traktuje jednak „Kapitał", niczym Biblię czy
Koran (zdania typu: „nie można czytać właściwie "Kapitału" bez
filozofii marksistowskiej, którą zarazem należy wyczytać z samego „Kapitału")
[ 132 ] i nie dyskutuje z nie-marksistami o ekonomii. Althuser wysuwał tezę o wielkim
„pęknięciu epistemologicznym", jakie zaistniało w filozofii Marksa pomiędzy
jego wczesnymi pismami (z lat 1840-1845) a dziełami późniejszymi, które są
jego zdaniem właściwymi tekstami marksizmu, jako już nie ideologii, lecz
teorii naukowej. Jak Gramsci Althusser sprowadzał dialektykę społeczną do
walki nie na polu ekonomii lecz kultury. Od Trockiego bierze z kolej tezę o konfliktach wynikających z niezrównoważonego rozwoju społecznego w różnych
krajach czy regionach, stąd wieloprzyczynowość rewolucji jako procesu u Althussera.
Scruton złośliwie
uznaje zapętlenia rozmaitych wewnętrznych sprzeczności w procesach
historycznych omawianych przez Althussera, za faktyczne przyznanie, że prawidłowy i prawdziwy jest jedynie woluntaryzm historyczny, nie udaje się bowiem
francuskiemu marksiście opracować żadnej teorii przewidującej bieg zdarzeń w przyszłości [ 133 ],
stąd zdaniem konserwatysty Althusser uprawia bardziej teologię niż naukę, a nawet zachwala swą teologię niczym Pascal w swoim słynnym zakładzie.
Eksponując rolę intelektualisty i jego działań w kulturze, Nowa Lewica
zdaniem Scrutona, pozbawia marksizm jego waloru wyjaśniającego (marksizm
„wyjaśnia" przez sprowadzenie wszystkiego do gospodarki).
Być może Scruton ma
rację, że marksizm jest religią ateistów. Moim zdaniem jest jedynie religią
pseudo-ateistów, którzy mają już humanistyczną wiarę w człowieka, miast
degradującej człowieka wiary w bóstwa, ale nie wyzwolili się jeszcze z przesądów
totalnej zależności człowieka od natury — w końcu chcą na gwałt pomóc
człowiekowi ją odnaleźć. Ciekawe, że to socjaliści są historycznymi
deterministami, a chadecy/konserwatyści jak Scruton — woluntarystami — u tych ostatnich bóg panuje nad wszystkich z wyjątkiem czasu i historii… a więc
mamy tu starcie lewicowych religiantów z prawicowymi deistami. Dziwne prawda?
Dalej Scruton zwraca
uwagę na nadmiar określeń technicznych u Althussera, mających przykryć jałowość
myśli francuskiego autora. Faktycznie, wystarczy rzucić okiem na ten fragment:
„..Reprodukcja siły roboczej wymaga nie tylko reprodukcji jej umiejętności,
ale zarazem reprodukcji jej podporządkowania regułom panującego porządku,
tzn. w przypadku pracowników — reprodukcji ideologii panującej, a w
przypadku przedstawicieli wyzysku i represji — możliwości odpowiedniego
manipulowania ideologią panującą tak, by zapewnić dominację klasy panującej
"w słowach i poprzez nie…" (Źródło: Ideologia i ideologiczne
aparaty państwa (wskazówki do badań), przeł. Andrzej Staroń), a także
wrzucanie przezeń do jednego wora z napisem „empiryzm" Descartesa, Kanta,
Hegla i Husserla, mimo iż ci czterej w niczym się nie zgadzali, jest to
zdaniem Scrutona odruch dogmatyka, który traktuje swą nie marksowską
„praktykę teoretyczną" jak prawdę wiary [ 134 ].
Raz po raz porównuje Scruton Althussera do „pijanego mistyka", dlaczego nie
do mistyka po prostu? Po raz kolejny chrześcijańskie zahamowania nie pozwalają
Scrutonowi przyznać, że nie tylko marksizm przypomina religię, ale i odwrotnie. Althusser podziela paranoiczną wiarę we wszechogarniający ucisk ze
strony kościołów, partii, szowinizmu, liberalizmu, nacjonalizmu i demokracji.
Pamiętam jak Paul Johnson diagnozował taką paranoję wszędobylskiej władzy u Rousseau...
Rozdział X poświęcony
jest Immanuelowi Wallersteinowi, amerykańskiemu socjologowi urodzonemu w 1930
roku w Nowym Jorku, który według Scrutona jest w prostej linii kontynuatorem
myśli Hobsona i Lenina o imperializmie jako najwyższym stadium kapitalizmu
[ 135 ], i nowego wariantu neokolonialnego, który lewica ukuła dla tych, którzy dorośli w latach 60 i którzy nie mogli poznać nazizmu, i nie podziwiali już ZSRR, tak
przynajmniej ujmuje te zmiany Scruton [ 136 ].
Biedak z Trzeciego Świata stał się, według Scrutona, połączeniem biednego
proletariusza uciskanego przez kapitał, dobrego dzikusa Rousseau i Chrystusa
cierpiącego za nasze — konsumentów — grzechy. W „trzecioświatyzm"
wierzyli Willy Brandt i Immanuel Wallerstein, uczestnik studenckich zamieszek na
uniwersytecie Columbia w 1968, po których przeniósł się do Montrealu, a potem do Binghampton (stan Nowy Jork), a wiarę że globalny rynek stanowi
przeszkodę dla rozwoju trzecioświatowych gospodarek opierali na wymowie
wczesnych dzieł historycznych Fernanda Braudela, oraz na teorii konwergencji
Gordona Skillinga zakładającej podobieństwa rozwoju imperium NATO i UW
wynikającej ze wzajemnych systemowych oddziaływań [ 137 ].
Nierówność społeczna międzyklasowa, nigdy międzyjednostkowa jest w nich
traktowana jak ucisk, co usprawiedliwia użycie siły przeciw kapitalizmowi.
Mimo iż dobrowolna wymiana i umowa potrzebuje nierówności, jak słusznie
zauważa Scruton. Choć Marx uważał, ze nie należy personifikować klasy społecznej
traktując klasy jak teoretyczne określenie struktury materialnej
[ 138 ],
to stworzył sentymentalny język nakazujący bronić wyzyskiwanego
proletariusza, a to z kolei pozwala personifikować i proletariat i burżuazję.
By stworzyć trzecioświatyzm, jak pisze Scruton wystarczy już tylko utożsamić
burżuazję z państwem. Wallerstein próbuje wykazać że akumulacja i użycie
kapitału ma służyć zdobywaniu władzy o neokolonialnym charakterze, mimo iż — jak zauważa Scruton, sama akumulacja bez inwestycji nie ma sensu. Rasizm
jest u Wallersteina sposobem usprawiedliwienia wyzysku i ekspansji, i nie ma nic
wspólnego z ksenofobią [ 139 ]. W myśli Wallersteina kapitalizm szuka po świecie taniej siły roboczej odciągając
tubylców od sielankowego chałupnictwa i wpędza ich w nędzę. Zapomina — za co słusznie krytykuje go Scruton, że Europa prosperowała i przed
kolonializmem (co wykazał np. Patrick O'Brien w pracy z 1983 roku). Nawet państwo
dobrobytu i opieka społ. Dla Wallersteina są spiskiem burżujów, by
kontrolować robotników. Tu akurat ma nieco racji prawica i liberałowie w XIX i XX wieku wprowadziły systemy opieki, by odebrać głosy socjalistom. Tego
jednak Scruton nie zauważa, gromiąc Wallesrteina — słusznie zresztą — za
niedostrzeganie poprawy bytu robotników i podżeganie do niepotrzebnej
rewolucji. Dla Wallersteina nawet tolerancyjna oświeceniowa „uniwersalna"
wizja człowieka, z której lekko podkpiwa sobie konserwatysta Scruton, jest
darem silnego białego dla słabego czarnego, a więc zmutowanym rasizmem
[ 140 ],
Wallerstein nie daje szansy burżujom nawet na bycie dobrymi. Krytyka
nawiedzonego manichejczyka ze strony Scrutona jest moim zdaniem słuszniejsza od
wszystkich poprzednich krytyk, a teorie jakie ten myśliciel-propagandysta
Wallerstein reprezentuje są wyjątkowo szkodliwe. Wallerstein uważa np. , że:
„...Przede wszystkim, to nie zrewoltowani proletariusze obalą system, ale
raczej sami kapitaliści, którzy nie będą chcieli dalszego istnienia
kapitalizmu — już nie będą w stanie generować satysfakcjonujących zysków i w związku z tym zaczną poszukiwać alternatyw… [ 141 ]".
Chodzi mu o wyczerpanie siły roboczej itd. Tak może powiedzieć tylko człowiek,
który postrzega ekonomię jako grę o sumie zerowej i nie rozumie skali
podnoszenia poziomu życia, jaki zapewnia kapitalizm — albo udaje że tego nie
rozumie. Wallerstein w pracy: Unthinking Social Science -
zarzuca współczesnej nauce nadmierną specjalizację, europocentryzm i państwo
centryzm, oraz zbytnią przepaść miedzy humanistyką a naukami ścisłymi — wszystko
to jego zdaniem utrwala neokolonialny wyzysk i kapitalistyczną ekspansję. Ale — ośmielę się zapytać — czy inne cywilizacje nie mają swoich
aksjomatów ułatwiających im ekspansję (np. pryncypialny pacyfizm
Indii, czy koncepcja państwa środka u Chińczyków).
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Footnotes: « Publishing novelties (Published: 14-03-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8822 |
|