|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Magia języka [1] Author of this text: Bernard Korzeniewski
Mówiąc w pewnym skrócie i uproszczeniu, wiara w magię polega na przekonaniu, że
niektóre odpowiednio wybrane formuły (słowa, zdania) języka, a szerzej -
rozmaite znaki, symbole i czynności, w tym także gesty, znaki graficzne oraz złożone
rytuały ceremoniały, posiadają moc sprawczą w rzeczywistym, materialnym
(lecz także psychicznym) świecie. [ 1 ] Zgodnie z tą wiarą zaklęcia magiczne mogą
spowodować przesunięcie przedmiotów, wywołać błyskawicę albo spowodować
chorobę człowieka lub zwierzęcia, nakłucie drzazgami podobizny wroga ma na
celu wywołać jego śmierć, tajemne znaki umieszczona na ścianach lub
drzwiach chronią przed złymi demonami, a zauroczenie jest w stanie zmienić
stan emocjonalny zauroczonego. Generalne, „rzucanie czarów" powołuje do
istnienia (lub unicestwia) rozmaite rodzaje bytów, zjawisk, obiektów i procesów. O ile wiedza (np. potoczna lub naukowa) mówi coś (z definicji) o realnym świecie,
stanowi mniej lub bardziej adekwatny obraz obiektywnej rzeczywistości, o tyle
magia „stwarza" nową rzeczywistość, nie mającą z tą „prawdziwą"
nic (lub prawie nic) do czynienia. Oczywiście, stwarza tylko pozornie, w przekonaniu osób wierzących w jej moc.
Otóż
tezą niniejszego artykułu jest to, że nie tylko stricte magiczne zaklęcia i formuły, ale w pewnym bardziej ogólnym epistemologicznym sensie cały język w swej istocie odgrywa w procesie poznawania otaczającej nas rzeczywistości
rolę magii. Język, mający opisywać świat, służyć komunikacji na jego
temat, w istocie poprzez swą naturę współtworzy obraz tego świata, w niektórych
dziedzinach obraz ów całkowicie dominując. Tak jak magia miała „powoływać
do życia" rozmaite byty i zjawiska, tak język „powołuje do życia"
ostre, „skwantowane" fakty i relacje w obrębie ciągłego w swojej istocie
świata, a często w (prawie) zupełnym od tego świata oderwaniu. Dodatkowo,
zgodnie z koncepcją Sapira i Whorfa, poszczególne języki etniczne, poprzez
swoją strukturę gramatyczną (lecz także słownictwo), kształtują obraz
rzeczywistości na nieco (często bardzo) odmienne sposoby. Może to spowodować,
że obrazy te są w dużym stopniu do siebie nieprzystawalne. Zaproponowana
przez Quine’a niemożność idealnego przełożenia na siebie dwóch różnych
języków etnicznych (tak zwane niezdeterminowanie przekładu) wydaje się w istocie, po pewnym zastanowieniu, wręcz trywialnie prawdziwa. Oczywiście na
swoistość obrazu świata spowodowaną przez specyfikę języka etnicznego nakłada
się swoistość będąca pochodną wychowania w takiej a nie innej kulturze (której
język etniczny jest oczywiście częścią), a także indywidualne (wrodzone i nabyte) cechy mózgu i umysłu danej osoby.
Jednakże w niniejszym artykule nacisk zostanie położony na co innego. Otóż milcząco
zakładano praktycznie od zawsze, że słowa i zdania języka odpowiadają
rozmaitym obiektom, bytom, aspektom i procesom świata. Najbardziej explicite
tezę tę sformułował (wczesny) Wittgenstein, twierdząc, że język odnosi się
(a przynajmniej powinien odnosić się) do faktów świata. Zdania języka, które
się do tych faktów jasno i jednoznacznie nie odnosiły Wittgenstein eliminował
jako bezsensowne. Na zdaniach pozostających w bezpośredniej relacji z faktami
filozof ten, a także sympatyzujący z nim neopozytywiści, chcieli oprzeć
wszelką racjonalną wiedzę, a w szczególności naukę. Pomijając już fakt,
że podejście takie odrzucało jako niedopuszczalne większość teorii
naukowych (i praktycznie całą filozofię), nikomu nie udało się jasno
zdefiniować, co to są „fakty świata". W „Tractatus logico-philosophicus"
Wittgenstein nie rozwiązał tego problemu, odkładając go, jako niezbyt
istotny, „na później".
Taki
zerojedynkowy podział zdań językowych na korespondujące z faktami świata i niemające z tymi faktami nic wspólnego uważam za horrendalną wręcz pomyłkę.
Rzeczywisty stan rzeczy wygląda całkowicie odmiennie. Obiekty, aspekty i zjawiska świata (a więc, ogólnie mówiąc, dyskutowane „fakty") opisywane
przez słowa i zdania języka tak naprawdę w sposób autonomiczny i absolutny w ogóle nie istnieją. Jeśli więc mówimy, że jedliśmy dzisiaj na obiad sushi,
że dinozaury wyginęły ponad 60 milionów lat temu lub że pomiędzy ciałami
obdarzonymi masą działa siła grawitacji, to nie wypowiadamy zdań o faktach w sposób bezwzględny prawdziwych lub fałszywych (względnie obiektywnie
„istniejących" lub „nieistniejących"), lecz dokonujemy pewnego
zgrubnego i przybliżonego opisu ciągłej w swej istocie rzeczywistości. Teza
ta na pierwszy rzut oka może wyglądać absurdalnie, ale, jak to postaram się
wykazać, argumenty za nią przemawiające są nieodparte.
Zastanówmy
się nad faktami świata opisywanymi przez słowa i zdania języka. Rozważmy na
początek jakąś konkretną osobę, na przykład pana XY (zanim feministki wyrażą
oburzenie, że nie jest to raczej pani XX, śpieszę donieść, iż mój wybór
płci wynika w dużym stopniu z rodzaju operacji, jakich będę dokonywał na
rzeczonej osobie, na przykład rozbierał ją semantycznie; nie śmiałbym w ten
sposób postąpić z damą). Czy osobnik ten (może to być zresztą nieżyjący
już, lecz często wykorzystywany przez logików i filozofów Juliusz Cezar) w sposób jakoś absolutny i bezwzględny istnieje (lub istniał) (a zatem stanowi
ostro i jasno wydorębniony „fakt świata")? Na czym właściwie polega jego
„istnienie", tożsamość? Dla rozgrzewki zacznijmy od materii, z której
jest zbudowany, od danych konkretnych atomów. Doskonale wiadomo, że, w przeciwieństwie do obiektów nieożywionych, organizmy żywe (włączywszy w to
oczywiście ludzi) nieustannie wymieniają materię swojego ciała. Obiekty
biologiczne to struktury dyssypatywne — ich istnienie i funkcjonowanie napędzane
jest i warunkowane ciągłym przepływem materii, energii i informacji. W ciągu
tygodni i miesięcy atomy składające się na ludzkie ciało (a w szczególności
na budujące je żywe komórki) zostają z niego wydalone, a w zamian nowe składniki
organiczne ciała budowane są z materii przyjętej jako pokarm (jest to jeden z dwóch głównych powodów dla których organizmy, które nie rosną, muszą się
odżywiać; drugim powodem jest uzyskanie energii w wyniku spalania
przyswojonych związków organicznych przy udziale tlenu — w tym celu musimy
oddychać). Pewien wyjątek stanowi szkliwo zębów i (częściowo) składniki
mineralne kości. A więc z pewnością to nie dane konkretne składniki
materialne stanowią o identyczności obywatela XY. Niewątpliwie jednak, mimo
ciągłej wymiany materii, atomy składające się na nasze ciała tworzą cały
czas pewną formę, utrzymują daną konkretną strukturę, to jest wzajemny układ
atomów rozmaitych pierwiastków (oraz składników ciała na wyższych
poziomach hierarchii złożoności, takich jak makromolekuły, komórki, tkanki i narządy). Problem polega na tym, że struktura ta ewoluuje z wiekiem, od
etapu zapłodnionej komórki jajowej (który umownie przyjmuje się za pierwsze
stadium rozwoju embrionalnego) do naturalnej śmierci. Musimy więc osłabić
nasze kryterium tożsamości danej osoby — to nie o konkretną formę tu chodzi,
ale raczej o ciągłość zmian tej formy w czasie. W tym ujęciu pan XY stanowiłby
pewną sekwencję form przekształcających się jedna w drugą w czasie życia.
Jednakże napotykamy tu kolejny problem. Co się stanie, jeśli zaczniemy ciało
pana XY rozczłonkowywać na części? Zacznijmy niewinnie, od obcięcia mu włosów i paznokci. Oczywiście nadal będziemy uważać, że mamy do czynienia z XY-iem.
Nawet znacznie bardziej drastyczna amputacja kończyny nie odbierze w naszym
przeświadczeniu tożsamości XY-owi. To samo można powiedzieć o amputacji
dalszych kończyn, lub też przeszczepieniu organów wewnętrznych pochodzących
od innych osób, lub wręcz zwierząt (np. świńskiego serca). Nawet gdybyśmy w ten sposób usunęli lub „podmienili" większość ciała XY-ka, większość
ludzi uznałaby, że jest to ciągle XY (chociaż może nie jest to już tak
oczywiste). Załóżmy jednak, że jesteśmy w stanie wyizolować bez
uszkodzenia i utrzymać przy życiu sam „goły" mózg naszego nieszczęsnego
„pacjenta". Czy to jest ciągle jeszcze XY? Czy w ogóle istnieje dobra
odpowiedź na takie pytanie? Otóż odpowiedź ta nie ma w rozważanym kontekście
istotnego znaczenia. By to wyjaśnić, zacznijmy ponownie od nieuszkodzonego
XY-ka i usuńmy z jego ciała jeden atom. Niewątpliwie nadal będzie to XY.
Oczywiście to samo będzie, gdy zrobimy to z dwoma, trzema lub czterema
atomami. Ale przecież w końcu, będąc wystarczająco konsekwentni, możemy w ten sposób całkowicie rozebrać XY-ka na atomy. Nawet, jeśli „na deser"
pozostawimy izolowany mózg ofiary naszych deliberacji, w końcu stopniowa
dezintegracja dotknie także ten organ. A zatem w którymś momencie, po
odebraniu odpowiedniej liczby atomów, usunięcie kolejnego atomu doprowadzi do
przekształcenia się XY-ka w nie-XY-ka. Nieważne gdzie, arbitralnie,
przeprowadzimy tę granicę — w każdym przypadku będzie ona wyglądała całkowicie
sztucznie. Przecież ten jeszcze-XY przed odebraniem kolejnego atomu różni się o wiele bardziej od wyjściowego XY-ka, niż od już-nie-XY-ka powstałego po
odebraniu atomu. Tego rodzaju paradoksami obdarza nas właśnie magia języka,
narzucająca dyskretne, pozornie doskonale dookreślone i wyodrębnione
„fakty", takie jak „XY", ciągłemu w swej istocie światu. Oczywiście
kiedy w trakcie rozbierania XY-ka na atomy dobierzemy się w końcu do jego mózgu,
kiedy zaczną znikać kolejne połączenia nerwowe i neurony, powoli zacznie się
także rozpływać psychika XY-ka. Nie będzie to nagły akt zniknięcia
"duszy". Świadomość człowieka może ulec podziałowi na dwie, prawie
zupełnie niezależne od siebie świadomości, kiedy przeprowadzi się operację
kallotomii (przecięcia spoidła wielkiego łączącego dwie półkule mózgowe),
którą kiedyś leczono epilepsję. Duże zmiany charakterologiczne (różne,
ale generalnie polegające na zubożeniu mentalnym) mogą zachodzić w wyniku
uszkodzeń rozmaitych części mózgu, a zwłaszcza kory czołowej (uszkodzenie
innych części upośledza rozmaite funkcje poznawcze) [ 2 ].
Alkoholizm i narkomania, wiążące się z postępującą degeneracją różnych
obszarów mózgu, prowadzi do stopniowej degeneracji osobowości. Podobny jest
efekt choroby Alzheimera, Parkinsona, lub (niestety) po prostu zaawansowanej
starości. Odbieranie atomu po atomie spowoduje, że przejście pomiędzy w pełni
wyrażoną świadomością a nicością psychiczną będzie płynne, „łagodne" i ledwie zauważalne, tak jak blaknięcie barw na starej fotografii. Zresztą,
podobnie jak struktura (forma) ciała, „zawartość" psychiki zmienia się
na przestrzeni całego życia człowieka. W przeciwieństwie do formy ciała, może
ona ulegać nagłemu przestawieniu na zupełnie inne tory, kiedy światło świadomości
(kierowane zjawiskiem uwagi) nieoczekiwanie ogarnia coraz to nowe i nowe
„obiekty mentalne", przeskakuje z jednej myśli na drugą (lub z jednego wrażenia
na drugie), choć niewątpliwie „ogólna psychika potencjalna", czyli
szeroko rozumiane cechy osobowościowe, ewoluuje znacznie wolniej.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Wiele z problemów poruszanych w niniejszym artykule omawiałem znacznie
obszerniej w moich książkach: „Absolut — odniesienie urojone", „Trzy
ewolucje" i „Od neuronu do (samo)świadomości". Niektóre używane
tutaj argumenty są podobne lub wręcz identyczne. Czytelników, które znają
powyższe pozycje proszę o pewną dozę wyrozumiałości, ponieważ moim
celem było napisanie artykułu w dużej mierze autonomicznego, nie wymagającego
znajomości innych pozycji mojego autorstwa. [ 2 ] Szerzej omawiam to w artykule „Podglądanie umysłu i co z tego wynika"
zamieszczonego na łamach „Racjonalisty". « (Published: 21-10-2007 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Private site
Number of texts in service: 41 Show other texts of this author Newest author's article: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5591 |
|