|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
Bardzo nieelegncka hipoteza Boga [4] Author of this text: Lucjan Ferus
Otóż nie bez powodu zacytowałem na wstępie słowa mistrza Lema;
chodzi właśnie o tę prawdę, która jest najwyższą wartością, niezależnie od jej
wymowy (wszak to ona ma nas wyzwalać, czyż nie?) i której winniśmy wszyscy służyć.
Abstrahując już od tego ideału (czy jak kto woli utopii), po prostu sumienie
by mi nie pozwoliło nie dopowiedzieć jej
do końca. Ponieważ to, co dotąd napisałem jest tylko jej częścią i to
wcale nie tą najważniejszą. Tę ważniejszą część (jeśli chodzi o rodzaj
informacji, pozwalających lepiej zrozumieć
ideę Boga) przedstawiłem w zarysie jedynie, na końcu „Creda
sceptyka", nie chcąc przedłużać tego i tak długiego elaboratu. Niniejszym
mam zamiar dopisać tę brakującą kropkę nad "i". Zaczną od początku:
Kiedy na przełomie tysiącleci napisałem w/wym. tekst, nie przypuszczałem,
że przez taki długi czas nikt (z komentujących go) nie wpadnie na to, że
dopuściłem się w nim pewnej — nazwijmy to tak — nadinterpretacji.
Polegała ona na tym, że biblijną „rzeczywistość" analizowałem
poprzez pryzmat Boga Absolutu — Ideału, a nie jak być powinno -
starotestamentowego Boga Jahwe (no i jego Syna Jezusa).
No cóż, byłem święcie przekonany, że jakiś znający się na rzeczy
czytelnik Racjonalisty, wytknie mi szybko ten błąd, powiedzmy w taki oto sposób:
„Posłuchaj koleś (oj tak! Komentujący potrafią być czasem do bólu bezpośredni i szczerzy), dlaczego analizujesz biblijne wydarzenia z pozycji Boga Absolutu,
skoro on wtedy jeszcze nie istniał? Czyż mało jest w Biblii przykładów,
potwierdzających ograniczone możliwości Boga Jahwe, a nie ma takich, które
by świadczyły o jego nieskończonych możliwościach i absolutnej doskonałości?".
Oczywiście powołałbym się natychmiast na jedną z cech Boga,
mianowicie na jego niezmienność. Jest to jeden z bożych atrybutów wg którego Bóg
nigdy się nie zmienia; jest stały i zawsze taki sam. Czyli jeśli uznajemy (a
ściślej: jeśli teolodzy uznają), że posiada on jakiś określony atrybut,
to znaczy, że musiał go mieć zawsze i zawsze będzie miał. Wtedy ten
wyimaginowany czytelnik by odparł zapewne, że to też jest cecha Boga
Absolutu, a nie biblijnego Boga Jahwe,… i oczywiście miałby rację. Z tym,
że ja też miałbym rację z punktu widzenia logiki. Zależy tylko co się
bierze pod uwagę i z jakich wychodzi się przesłanek, podczas dowodzenia
swoich racji.
Niestety nie doszło do wymiany tego rodzaju informacji, choć komentarzy
było niemało, a wśród nich wiele mądrze napisanych. Dlatego sam postaram się
wyjaśnić ten problem w miarę prosto, a zarazem zgodnie ze swoją wiedzą w „tym temacie". Zacznę od bardzo znamiennego stwierdzenia L. Feuerbacha (które w pewnym stopniu dotyczy mnie także): "Bezgraniczna jest dowolność w używaniu
słów, ale żadne słowa nie są używane tak dowolnie, żadne nie są brane w tak sprzecznych ze sobą znaczeniach jak słowa BÓG i RELIGIA". I jest to bez
wątpliwości prawdą (oczywistą dla tych, którzy dobrze znają historię
religii), bowiem idea Boga nie jest
teologicznym monolitem bez
najmniejszej nawet skazy, lecz jednym (aby nie komplikować wywodu pomijam inne
religie) wielkim konglomeratem; zlepkiem
różnych poglądów: aprioryzmów, hipotez, błędnych wniosków wyciąganych z domniemanych przyczyn i domniemanych cech przypisywanych stwórcy. Narastających
na tę ideę na przestrzeni tysiącleci, w zmieniających się czasach,
kulturach i religiach oraz zmieniających się nieustannie (rozwijających się)
twórcach tej idei — ludziach.
Jak wewnętrznie sprzeczny i niespójny jest ten boski konglomerat,
najlepiej będzie widać na następującym przykładzie: wyobraźmy sobie słowo
BÓG napisane bardzo dużymi literami. I teraz do wewnątrz wielkiej litery „Ó"
wpisujemy te wszystkie cechy Boga Jahwe, jego syna Jezusa i Absolutu. Ale nie w kolejności historycznej, w jakiej ci bogowie pojawiali się w świadomości
ludzi (albo powiedzmy w jakiej im się "objawiali"), lecz na chybił trafił — tak jakby zamieszać tymi cechami wewnątrz litery. I co się wtedy może
okazać?: że np. pomiędzy cechami: „zapalczywy, porywczy, gniewny, lubujący
się w karaniu i rzucaniu wyszukanych przekleństw", znajdą się np. „ocean
spokoju, światłość wiekuista", a obok nich: „czasem mówiący o potrzebie tolerancji a czasem nietolerancyjny". Że pomiędzy: „małostkowy,
okrutny, krwawy, niesprawiedliwy, obłudny", znajdą się: „najwyższe
dobro, idealnie sprawiedliwy sędzia, życie prawa i porządku", a obok nich:
„czasem przebaczający, a czasem okrutny, czasem miłosierny a czasem mściwy,
czasem mówiący o miłości a czasem pałający nienawiścią". Że pomiędzy:
„wszechmocny, wszechwiedzący, nieomylny", znajdą się: „nie wszechmocny
(chociaż miał w zwyczaju tak o sobie mawiać), wykonawca czyichś praw, nie
przewidujący skutków swoich czynów (czyli nie wszechwiedzący), omylny, czyniący
cuda na pokaz (prócz miejscowości z której pochodził i dość prymitywne jak
na Boga przystało). Że pomiędzy: "niematerialny, transcendentalny, nieskończony w czasie i przestrzeni, niezmierzony i wszechobecny", znajdą się: „lubiący
przechadzki po rajskim ogrodzie podczas powiewu wiatru (czyli materialny), lubiący
woń palonej ofiary", a obok: „mający swój początek i koniec na ziemi,
nie znający przyszłości, podlegający prawom pisanym". Że pomiędzy:
„zawistny, zazdrosny, mściciel, bezlitosny", znajduje się: „nieskończenie
miłosierny, jest miłością", że obok: „niezmienny sprawca zmian",
znajduje się: „zmienny i niestały". Że obok: „stwórca całego wszechświata",
znajduje się: „Bóg Izraela", że obok: „Istota Najwyższa i Jedyna",
znajdzie się przykazanie: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie"
itd.. itp.
I to wszystko wyobraźcie sobie (i jeszcze bardzo wiele) mieści się w tym krótkim pojęciu BÓG. Potraficie to właściwie zrozumieć? Nie wiem jak
wy, lecz ja mam zawsze na uwadze powyższy kontekst, używając tego określenia,
albo zamiennego: Stwórca.
Domyślacie
się już, co chcę powiedzieć przez tę prostą analogię?: otóż chcąc właściwie
zrozumieć ideę Boga, powinno się umieć dostrzec w słowie „Bóg", całą
historię religii człowieka (z mnóstwem innych bogów). Dopiero taka
perspektywa pozwala widzieć religijne prawdy, takimi jakimi one są naprawdę, a nie takimi, jakimi by chcieli kapłani aby je widzieć.
Zanim jednak zajmę się dokładniejszą analizą tego teologicznego
konglomeratu (czyli religijnych prawd w nim zawartych), pozwólcie, że przypomnę o jeszcze jednej bardzo ważnej sprawie. Zacznę od pytania: Czy nie zdziwiło
was i nie zastanowiło nigdy, że prawie wszystkie religie są sacerdotalistyczne? Tak się złożyło, iż przeczytałem ostatnio
bardzo interesującą książkę Biblia w ręku ateisty, napisaną z godną
podziwu dbałością o szczegóły, przez p. Helenę Eilstein. Pozwolę sobie z tej książki zacytować odnośny fragment, wyjaśniający ten termin:
"Religią sacerdotalistyczną nazywamy taką, w której uznaje się, że
kontakt z bóstwem — uzyskanie jego łask w tej czy innej sprawie, ułagodzenie
gniewu, zyskanie przebaczenia, zapewnienie sobie jego ogólnej przychylności
przez odpowiednio wyrażoną adorację — odbywać się może wyłącznie
za pośrednictwem upoważnionych do tego osób, które przy tym są takimi
nie ze względu na jakieś uznane przez kogoś /.../ cechy osobiste, jak
charyzmat czy cnota, albo dar proroczy, ale ze względu na przynależność odnośnej
osoby do stanu kapłańskiego. W świetle
sacerdotalizmu akty religijne dokonywane przez nieuprawnione do tego osoby są
nieskuteczne; bóstwo nie wysłuchuje tak zaniesionych próśb, nie przekazuje uświęcających
sakramentów. Co więcej: dokonanie przez nieupoważnioną do tego osobę aktu
zastrzeżonego dla osób ze stanu kapłańskiego jest /.../ zuchwalstwem, świętokradztwem,
obrazą bóstwa. W obrębie stanu kapłańskiego przekazywana jest również
wiedza o właściwym, przepisanym, sposobie dokonywania aktów kultowych.
Religie sacerdotalistyczne są przeto zarazem rytualistyczne: aby akt religijny
był miły bóstwu i skuteczny, musi być dokonany według ustanowionego rytuału, w którego wypełnieniu wyszkolony jest kapłan".
Daje to dużo do myślenia, nieprawdaż? Każdy na pewno spyta teraz:
„Czy to bóstwo (Bóg) dba w ten sposób o interesy swoich kapłanów, czy to
sami kapłani — tworząc wizerunek Boga nie mogącego się obejść bez ich pośrednictwa i rytuałów — zadbali o swoje własne interesy, najlepiej jak potrafili?".
Dla każdego kto zna historię religii, jest jak najbardziej oczywista ta druga
możliwość; ponieważ to kapłani wszechczasów są prawdziwymi twórcami
naszych bogów, zadbali oni przede wszystkim o własne interesy. A przykładów
tej dbałości w Biblii jest bardzo dużo; np. wszędzie tam gdzie Bóg
„zaleca" ludziom, nie pokazywanie się przed sobą z próżnymi rękami (Ks.
Wyj. 23,15 i 34,9), albo nakazuje składać sobie jako daninę drogocenne rzeczy
(Ks. Wyj. 35,5 — 10), lub pokarm w formie ofiary spalanej (Ks. Kapł. 21,6),
mile drażniący jego zmysł powonienia (Ks. Rodz. 8,21), albo tam gdzie Bóg każe
ludziom płacić podatek od życia, przy okazji spisu ludności (Ks. Wyj.
30,11), lub ustanawia wykup od ślubów, spłacany mu srebrnymi syklami, wg dokładnego
cennika (Ks. Kapł. 27,2 — 8), albo bardzo często powtarzająca się
przestroga (z dołączonym doń przekleństwem), by ludzie nie przeszli do
innych bogów (czyli aby nie stali się innowiercami) i by nie oddawali im pokłonu i nie służyli im (Ks. Powt. Pr. 30,17), albo nakazanie przez Boga zbudowania
dlań okazałej świątyni, choć ponoć nie mieszka on w świątyniach
zbudowanych ręką ludzka itd. itp. Takich i im podobnych przykładów kapłańskiej
zapobiegliwości jest w Biblii cała masa i nie ma sensu tu ich wszystkich
przytaczać. Ważne jaki z tego wypływa wniosek:
Powinniśmy mieć świadomość, iż cechy Boga (jego wizerunek),
doktryna religijna, kult i rytuał (obrzędowość) są tak pomyślane, aby rola
pośredników pomiędzy Bogiem a człowiekiem i ich „służba" były niezastąpione, nieodzowne a nawet wręcz konieczne.
Np. znane: „Poza Kościołem nie ma zbawienia"; nie poza Jezusem, a właśnie
poza Kościołem! Dostrzegacie tę „subtelną" różnicę i jej wymowę?
Skoro już sobie wyjaśniliśmy te podstawowe rzeczy, czas przejść do
zapowiedzianej wcześniej analizy tego teologicznego konglomeratu, jakim jest
idea Boga przedstawionego w Biblii i w pismach największych myślicieli chrześcijańskich.
Jak to zatem szło? Po przedstawieniu paru głównych cech Boga Absolutu
(i po wyraźnej sugestii, iż wg mnie jest to jedyny
wizerunek godny miana prawdziwego Boga) jak np. wszechmoc, wszechwiedza,
wszechobecność, nieskończone miłosierdzie, doskonała sprawiedliwość itp.
zadawałem czytelnikom następujące pytanie:
Jak w ogóle mogło dojść do upadku pierwszych ludzi w raju, w kontekście
powyższych cech bożych? Bo rzeczywiście: jeśli Bóg jest
wszechmocny, to nic w jego dziele nie może się dziać wbrew
jego woli (zatem ludzie nie mogli mu się „sprzeciwić"). Jeśli do tego
jest wszechwiedzący, to tym bardziej żadne stworzenie nie może uczynić
czegokolwiek, o czym by on nie wiedział nieskończenie wcześniej (a więc ma
mnóstwo czasu aby temu zapobiec, jeśli byłoby niezgodne z jego wolą). Jeśli
jest nieskończenie miłosierny, to powinien im przebaczyć
tę niesubordynację popełnioną w nieświadomości, a nie karać ich z bezwzględną surowością, która to kara ma objąć cały
rodzaj ludzki i której konsekwencje są mu doskonale znane (i widziane). Jeśli
jest doskonale sprawiedliwy, powinien uwzględnić kuszenie ludzi, przez jego własne
stworzenie — węża i w ostateczności powtórzyć tę zafałszowaną próbę
bez jego udziału. Jeśli jest wszechobecny, to musiał być przy tym i widzieć
jak wąż w perfidny sposób kusił Ewę, a jednak nic nie zrobił (mógł np.
dotknąć go afazją), by temu przeciwdziałać.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« (Published: 14-04-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5831 |
|