|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
Bardzo nieelegncka hipoteza Boga [6] Author of this text: Lucjan Ferus
A co z Synem Bożym — Jezusem Chrystusem — który został
Odkupicielem i Zbawicielem grzesznej ludzkości? Mamy tu do czynienia już wyłącznie z prawdą historyczną, czy raczej z następnym mitem, tyle że dużo młodszym
od poprzednich? Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować fragmenty doskonale
napisanej książki p. Jerzego Cepika Jak człowiek stworzył bogów:
„Jezus
jako postać łącząca Stary Testament z Nowym,
łączył w sobie wszystkie cechy starych bogów, także to, że tak często
występowali oni pod postacią Trójcy, czyli jednego boga, jednej boskiej siły w różnych postaciach działającej".
„Na życiorys Jezusa składają się bogate stare mity i rytuały świata
starożytnego, sięgające nawet w prehistorię /.../ Na Krecie znano np. grób
śmiertelnego Zeusa, boga, który dzielił chleb i wino, umierał i zmartwychwstawał /../ Podczas wiosennych misteriów Wielkiej Matki Kybelii
/.../ jej kapłani oznajmiali: "Radujcie się, gdyż Bóg jest zbawiony i wy
także będziecie zbawieni". Zbawienie mieli uzyskać wtajemniczeni w misteria
Izydy i Ozyrysa /../ Idea tych misteriów podyktowała autorom Egipskiej Księgi
Umarłych takie słowa: „Jak prawdą jest to, że żył Ozyrys, tak i on (zmarły)
żyć będzie. Jak nie umarł Ozyrys, tak i on też nie
umrze". Tę myśl powtórzył idealnie św. Paweł, autor „Listu do
Koryntian" z Nowego Testamentu: „Jeśli Chrystus nie powstał, próżne jest
przepowiadanie nasze i próżna nasza wiara". Są to tylko nieliczne fragmenty
rozległego systemu wątków religijnych, przetwarzanych w różnych kulturach i mitach od tysięcy lat. Fakty te mówią z ilu mitologii musieli czerpać
autorzy Nowego Testamentu /.../ np. Sąd Boży chrześcijan był zapożyczeniem
Sądu Ozyrysa, mitu starszego o tysiące lat /.../ W rzeczywistości cała
historia Judasza, Sądu Żydowskiego, wydanie Jezusa Rzymianom i Golgota, to
jest droga męki i ukrzyżowanie — były przenośnią literacką tej nowej
filozofii religijnej, nowego mitu".
„Idea oczekiwania przez ludzi jakiegoś zbawiciela, mesjasza, sotera,
połączyła teologię Starego Testamentu z Nowym Testamentem. Potrzebny był
jeszcze jeden ważny zabieg mitologiczny; wszyscy znani światu bogowie żądali
ofiar od ludzi. Nowe czasy sprawiły, że ludzie chcieli być bliżej bogów,
lepiej ich rozumieć, a przez to lepiej rozumieć swoje powołanie,
przeznaczenie i to co "jest po śmierci", stąd triumf panowania Mitry,
Attisa czy Ozyrysa, ich idei zbawienia i zmartwychwstania. Dlatego w nowo
opracowanej religii Jezus Chrystus musiał złożyć z siebie ofiarę ludziom,
ludzkości. Skazujący na śmierć własnego syna stary Jao — Jahu — Jahwe,
stawał się bogiem uniwersalnym; Bogiem — Ojcem. Syn tego ojca przyjmował
pod swoja opiekę wszystkich, którzy chcą w niego uwierzyć /.../ Triumf
nowego boga i jego teologii, zależał od siły władcy, dynastii i kapłanów,
którzy ja popierali. Takie właśnie warunki muszą powstać, aby chrześcijaństwo
stało się religią państwową, urzędową. Decyzję taką podejmie cesarz
Konstantyn, wyłącznie z pobudek politycznych, sam nie będąc chrześcijaninem".
Czy teraz już rozumiecie dlaczego i Syn Boży Jezus, nie zmienił
ludziom grzesznej natury, choćby tym którzy w niego uwierzyli?; nie potwierdziła
by tego przecież późniejsza rzeczywistość (zaczynając od tej, w której był
pisany ten mit). Zbawieni już chrześcijanie w niczym nie okazali się lepsi od
znienawidzonych innowierców i pogardzanych pogan, a wręcz odwrotnie; jak
pokazała historia byli bardziej okrutni, bezlitośni, podstępni i obłudni od
swoich wrogów.
Jedynie więc co mógł on zrobić, to wybawić od śmierci (nb, i tak
nieśmiertelną) duszę człowieka, które to wybawienie odbędzie się po
surowym Sądzie Ostatecznym (a wiadomo, że każdy ma coś na sumieniu z racji
swej grzesznej natury) i w tak odległej i niesprecyzowanej przyszłości (no i po śmierci), że w żaden sposób i tak nie można zweryfikować prawdziwości
tego eschatologicznego zakończenia dziejów.
I na koniec już; zwróćcie uwagę na „dowód" prawdziwości
zmartwychwstania ludzi, na końcu czasów (a nie zaraz po śmierci, jak sugerują
kapłani, a ludzie chętnie to kupują): Bóg przywrócił do życia swego Syna,
co dowodzi najlepiej, iż to samo uczyni z ludźmi. Tyle, że ten żywy „dowód"
jest gdzieś w niebie razem z Ojcem, boską rodziną i aniołami, a nie został
pośród ludzi na ziemi, by swoją ciągłą obecnością świadczyć o prawdzie
dla której został posłany. Zostaje więc jak zwykle tylko wiara, iż to
wszystko jest prawdą, a nie pobożną iluzją.
Zatem pozostała nam jeszcze do wyjaśnienia geneza Boga — Absolutu;
najmłodszy wizerunek Boga z przedstawionych w tym tekście. Skąd ci wielcy myśliciele
chrześcijaństwa, teolodzy i Ojcowie Kościoła, wzięli dla niego te wszystkie
doskonałości — doprawdy nie mam pojęcia. Ani w Biblii nie ma dla nich
uzasadnienia, ani co gorsze w rzeczywistości, która jest ponoć dziełem tego
„najdoskonalszego z doskonałych wśród doskonałych" Boga.
O ile te stare mity „tłumaczyły" w jakiś sensowny sposób
(nieprawdziwy, ale czy mógł być wtedy inny?) przyczyny
tamtej rzeczywistości i Bóg, który jest w nich przedstawiony „współgra" z nimi (jest korelacyjny), to Bóg Absolut ze swoimi wyidealizowanymi cechami -
nie tłumaczy niczego; tzn. konsekwencje jakie z nich wynikają mają się nijak
do biblijnej historii o stworzeniu świata, upadku pierwszych ludzi w raju,
karze nałożonej przez Boga na rodzaj ludzki, potopu … odkupienia grzechów
ludzi przez ofiarę krzyża, Sądu Ostatecznego i straszliwej wizji piekła z wieczystymi mękami grzeszników.
Wychodzi z tego połączenia tak odrażający wizerunek Boga, iż
szczerze wątpię aby znalazł on jakichkolwiek wyznawców, no i kapłanów, którzy
by chcieli mu „służyć". Czym zatem kierowali się autorzy tych wszystkich
doskonałych cech przypisywanych Bogu — Absolutowi? Może jedną z przyczyn
(nie uświadamianą sobie) była ta, którą tak trafnie scharakteryzował L.
Feuerbach w Istocie religii:
"Czy nie wiecie, że wraz z rangą Pana wzrasta również i ranga i poczucie własnej godności u służącego? /.../ Czyż w tkanej złotem i srebrem liberii sługi, nie odbija się blask ich Pana? Czyż uczucie, że jest
się królewskim sługą, nie jest uczuciem królewskim? Czy sługa królewski w zestawieniu z poddanym, czy w ogóle po prostu ze zwykłym człowiekiem, nie
wydaje się również królem? Czy nie występuje dosłownie w imieniu króla?
/.../ Czyż próżność nie jest
najsilniejszą dźwignią człowieka?"
A może przyczyna tego „pędu ku górze" była o wiele bardziej
prozaiczna i naturalna zarazem?; Idea
Boga (bogów) nieustannie ewoluuje, gdyż nieustannie zmienia się (rozwija) jej
twórca — człowiek. Im mądrzejszy staje się człowiek, im dalej sięgają
jego horyzonty poznania i im większy ma zasób wiedzy o świecie i kosmosie -
tym doskonalszy musi być jego Bóg, aby był on dla niego wiarygodny.
Wizerunek Boga Absolutu (jego cechy) tworzony był przez ludzi ponad
przeciętnie inteligentnych, o dużej wyobraźni i szerokich horyzontach myślowych.
Dlatego te jego wyidealizowane cechy tak bardzo różnią się od cech
plemiennego Boga Jahwe (jak np. świadomość dorosłego, wykształconego człowieka
będzie się różniła od świadomości przedszkolaka).
To przypisywanie bogu coraz większej doskonałości, aż stał się on
Absolutem — Ideałem, mogło mieć
także swoje przyczyny w następującym procesie rozumowania; Kiedyś światem i ludźmi opiekowali się różni bogowie (politeizm) i był ich całkiem pokaźny
panteon. Każdy z nich miał inne kompetencje i inny zakres działania, ale każdy
panował nad małym wycinkiem rzeczywistości.
Skoro jednak zgodziliśmy się już co do tego (trwało to długo i nie
było takie łatwe), że w miejsce wielu bogów — jest jeden, jedyny
(monoteizm), to na pewno musi być on tak potężny, aby mógł zastąpić ich
wszystkich i ze wszystkim dać sobie radę samemu. Jeśli tak ma być, to
oczywiste jest, że musi mieć on takie cechy i tak doskonałe, które umożliwią
mu wypełnienie swych powinności, względem całego
swego dzieła (które nie jest już takie małe, jak kiedyś wydawało się
ludziom).
I w ten być może sposób, zaczął powoli tworzyć się wizerunek Boga
Absolutu, którego wyidealizowane cechy nie można już niczym przebić, gdyż
osiągnęły one najwyższy z możliwych poziom; ów Absolut właśnie. Jego
jedyną wadą jest tylko to, że w ogóle i w żaden sposób nie pasuje on do
boga biblijnego i historii tam przedstawionej,… ale kto by się tym martwił?
Na pewno nie wierzący, którzy tego faktu nie dostrzegają i nie uświadamiają
sobie. I na pewno nie ich pasterze, którzy jeśli nawet są świadomi, to wcale
nie zainteresowani, by cokolwiek w tej idei zmieniać.
„Religia jest pobożną, mimowolną, nieświadomą iluzją. Kapłaństwo,
kler jest polityczną, świadomą, wyrafinowaną iluzją, jeśli nie od samego
początku, to w miarę rozwoju religii". (L. Feuerbach Istota religii).
Chyba jest to najkrótsza, zawsze aktualna i bardzo trafna synteza religii.
A co wobec tego z bardzo znamiennymi i wiele mówiącymi orzeczeniami
Soboru Wat. I? Czy one także mijają się z prawdą? Przecież ich wymowa
zgodna jest z wizerunkiem Boga — Absolutu, czyż nie? Pewno, że powinna być
zgodna, skoro był on brany za podstawę tych orzeczeń (w tym czasie wizerunek
Boga Absolutu był już uznaną i powszechnie obowiązującą prawdą
o Bogu). Myślę, iż sens tych orzeczeń jest wynikiem (i konsekwencją)
prawdopodobnie następującej logiki rozumowania; przeanalizujmy je po kolei:
„Plan odwieczny i jego wypełnienie w czasie nazywa
się Opatrznością Bożą". Jest to logiczna konsekwencja bożej
wszechwiedzy; skoro Bóg wszystko wiedział o swym dziele nieskończenie wcześniej
niż ono zaistniało, musiał je
stworzyć wg z góry przyjętego planu, który w jego umyśle istniał od zawsze
(św. Tomasz już do tego doszedł).
"Wszystko co stworzone, Bóg swoją opatrznością strzeże i prowadzi od
początku do końca, mocno rozrządzając wszystko w słodyczy" (wygląda,
że dopiero poza rajem zaczęła obowiązywać ta zasada). Jest to logiczna
konsekwencja bożej wszechmocy i wszechwiedzy; skoro Bóg ma takie cechy, całe jego stworzenie musi podlegać jego absolutnej władzy. A ta słodycz
ma zapewne osłodzić to mocne rozrządzanie.
„Bóg działa w świecie nieustannie. Jest przyjętą tezą przez
wszystkich teologów katolickich, że Bóg współdziała nie tylko w utrzymaniu w istnieniu, ale w każdej czynności stworzeń". Jest to logiczna konsekwencja
poglądu, że Bóg przez cały czas jest obecny w swym dziele (na pohybel deistom), gdyż bez jego czynnego i nieustannego podtrzymywania go w istnieniu, zapadło by się ono w nicość.
Ergo: jego obecność jest nie tylko teologicznie ale i fizycznie konieczna, nawet podczas wykonywania najprostszych czynności bożych
stworzeń. Po prostu nie mogły by one bez niego fizycznie istnieć ani
funkcjonować.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« (Published: 14-04-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5831 |
|