The RationalistSkip to content


We have registered
204.323.590 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

Człowiek wspaniały, czyli jaki mamy pożytek z gęsi [7]
Author of this text:

Współcześnie wiele mówi się o prawach człowieka i chyba nic, albo niewiele o jego obowiązkach. Absurd polega na tym, że kategoria praw nie może funkcjonować bez kategorii obowiązków. Mówiąc wprost — aby ktoś mógł cieszyć się swoimi prawami, ktoś inny musi je respektować, a z tym łączą się pewne powinności i obowiązki. Tymczasem z prawami jest tak jak z miłością; wszyscy chcą być kochani, niewielu chce i umie kochać. Wszyscy chcą mieć prawa, rzadko kto chce aby mieli je inni.

Marston Bates zastanawiał się jaka powinna być filozofia współczesna, mająca na celu zmianę panującego światopoglądu na taki, który uwzględniałby fakt, że człowiek jest zarówno członkiem społeczeństwa ludzkiego jak i całego zespołu istot żywych w ogóle, czyli zespołu biologicznego. Jako oczywiste uznał, że najważniejszą kwestią jest uwzględnienie problematyki współistnienia zarówno w stosunkach międzyludzkich jak i w stosunkach człowieka do reszty współistnień i do całej przyrody. Napisał tak: "Człowiek, zdobywając boskie cechy świadomości zdobywa jednocześnie boską odpowiedzialność. Problemy natury owych wzajemnych więzi z dziką zwierzyną, z drzewami leśnymi i rybami w morzach, stają się problemami etycznymi — problemami roztrząsającymi nie to, co dobre jest dla samego człowieka, lecz to co jest dobre dla innych żywych istot.

Niezależnie od wszelkich deklaracji odwołujących się do tzw. wyższych idei, w praktyce motywacjami działania są interesy — zysk i władza. Dotyczy to zarówno stosunku do zwierząt, do przyrody w ogóle, jak i ludzi. W rządach nad społeczeństwami ludzkimi władza częściej przejawia różne formy nieuczciwości i wykorzystania niż troski i odpowiedzialności za stado ludzkie.

O ileż bardziej odpowiedzialni i spolegliwi są zwierzęcy przywódcy stad.

Nawiasem mówiąc ludzkość, przez tysiąclecia wymyśla coraz to nowe sposoby przezwyciężania i ujarzmiania przyrody — w tym zarówno zwierząt, chorób jak i kataklizmów, ale jednocześnie nie umie uporać się sama ze sobą, tworzy systemy społeczne, w których jednostki i grupy są nieustannie zagrożone przez inne jednostki i grupy, gdzie jedni ludzie bronią się przed zakusami innych, podczas gdy większość zwierzęcych stad istnieje po to, by wspólnie było łatwiej przetrwać.

Humaniści rzadko kiedy interesowali się sprawami stosunku ludzi do przyrody, do zwierząt. Marston Bates miał rację, że filozofowie na ogół unikają tych tematów, humaniści na ogół koncentrowali się na jego odmienności i szczególności, traktując człowieka i ludzkość jak wyspę w oceanie. Ma to związek ze swoistym rozejściem się nauk humanistycznych i nauk przyrodniczych. Do dziś jest tak, że wstyd jest nie wiedzieć kim był Mozart i co napisał Byron, ale całkiem bezkarnie można wygadywać głupstwa na temat jakiegoś gatunku ptaków, choćby z najbliższej okolicy czy zachowań i mentalności psów.

Dużo słów padło tutaj o stosunku człowieka do przyrody, o wyobrażeniach człowieka i ludzkości na temat swojej roli na ziemi, pośród innych stworzeń. Czy humanista nie ma dość „ludzkich" problemów, czy ma zastąpić ekologa i obrońcę zwierząt? No cóż, nie w tym rzecz, aby ich zastąpił, lecz w tym, aby poszerzył horyzont postrzegania człowieka nie tylko w kontekście „twórcy dzieł", ale w kontekście jego zdolności do współistnienia z innymi w szerokim tego słowa rozumienia.

Humanizm, zmierzający do tego, aby powiedzenie „człowiek — to brzmi dumnie" nie było tylko nic nie znaczącym sloganem musi zdobyć się na holistyczne spojrzenie na istotę ludzką, dostrzegające również jej relacje z otoczeniem.

Każda istota żyje we własnym świecie postrzeżeniowym, dostrzega głownie to, co jest jej potrzebne, na co jest wyczulona, na pozostałe sprawy nie zwracając uwagi. Społeczeństwa ludzkie tworzą własne światy, które kręcą się wokół pewnego, często bardzo wąskiego kręgu spraw i rozstrzygają problemy na podstawie niezbyt obszernego i niezbyt bogatego systemu wartości.

Być nowoczesnym humanistą — to interesować się nie tylko człowiekiem, ludzkością jako wyizolowana kategorią, ale także tym, co człowiek „wyprawia" na tym świecie, jego relacjami z całym otoczeniem, jego zdolnością do dostrzegania nie tylko „samego siebie i swoich talentów".

Nikt nie neguje tutaj starań o przestrzeganie tzw. praw człowieka ani działań pomocy podejmowanych na rzecz ofiar różnych „gier" polityczno-finansowych, gdzie ludzkie życie nie liczy sie wcale. Jest to ważne bez wątpienia. Ale jest coś niepokojącego w fakcie, gdy humanista stojący na straży poszanowania człowieka całkowicie odcina się od spraw związanych z zadawaniem cierpień zwierzętom, czy pojedynczym, czy jakiejś ich kategorii, mało tego, te problemy dla niego nie istnieją jako leżące poza ścisłym kręgiem jego zainteresowań. Tam nawet nie sięga już etyka.

Rozumiał to doskonale filozof, humanista i wolnomyśliciel, Tadeusz Kotarbiński, a poglądom tym dał wyraz (m. in.) w artykule zatytułowanym Sentymentalizm (Racjonalista nr 9/1933) i poświęconym stosunkowi ludzi do zwierząt, w którym — w duchu etyki, którą propagował — wyjaśniał, że stopień osiągniętego człowieczeństwa przez każdego z nas, wyraża się także w jego stosunku do „braci mniejszych", czyli zwierząt.

Skoro już wspominam Racjonalistę, na łamach którego rozpętała się za sprawą Tadeusza Kotarbińskiego burzliwa dyskusja na temat tego, czy granica etyki i humanizmu kończą się na niektórych tylko istotach, to zacytuję tu, trafiające w istotę rzeczy słowa innego jeszcze publicysty tego czasopisma Mariana Lubeckiego, który zabrał głos w tej sprawie: „Otchłań męki zwierzęcia jest przeraźliwie głębsza od olbrzymiej także — niestety - otchłani męki ludzkiej; kto popiera sprawę zwierzęcia, ten popiera i sprawę człowieka w jego nas istotniejszej treści" (Racjonalista 10/1933). I w tym sensie humanista ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zabierania głosu w sprawach którymi sensu stricte zajmują sie obrońcy zwierząt i ekolodzy. Zresztą tak dzieje się powoli (zbyt powoli) — organizacje humanistyczne wypowiadają się w niektórych sprawach, np. nadzorują niektóre (nieliczne) działania ludzi, w trakcie których mogą ucierpieć zwierzęta (np. kręcenie filmów z ich udziałem). Ale cóż to jest wobec bezmiaru innych spraw tego rodzaju.

Austriacki uczony, filozof i lekarz, twórca nowoczesnej etologii, w książce zatytułowanej znamiennie Regres człowieczeństwa (PIW 1986), omawiając problemy człowieka związane z faktem coraz ciaśniejszego uwikłania go w tryby machiny zwanej „społecznością ludzką" napisał takie słowa: „Rzeczywiste dla każdego człowieka jest to, z czym codziennie ma on do czynienia (...), z czym musi uporać się w swojej codziennej pracy. A skoro prawie wszyscy napotykają przy tym wyłącznie rzeczy nieożywione i wytworzone przez człowieka, ludzie nabierają przesadnego przekonania o tym, co człowiek jest w stanie zrobić. Straciliśmy więc niezbędny szacunek dla tego, czego człowiek zrobić nie potrafi; oduczyliśmy się obcowania z rzeczami żywymi, ze wspólnotą istot żywych, w jakiej i z jakiej żyjemy".

6

Duma z tego, co człowiek jest w stanie zrobić, była jednym z punktów wyjścia dla humanizmu renesansowego. Cały nieomal tamten wizerunek człowieka kształtował się wokół ludzkiej zdolności do tworzenia techniki i sztuki, etc. (ale także kształtowania samego siebie). Gianozzo Manetti (a nie tylko on jeden) w zachwycie wymieniał „cudowne i niewiarygodnie pomysłowe (...) skonstruowane dzięki niezwykłej zręczności i przedsiębiorczości ludzkiej narzędzia i machiny, obrazy i rzeźby" etc.

Renesansowy filozof francuski, Ambroise Pare, wśród dzieł ręki i umysłu ludzkiego, będących powodem do dumy, wymienia także zdobycze sztuki wojennej: lance i szpady, miecze, dzidy, pociski, łuki, proce, strzelanie z bombardy, pancerze, mury i wały trudne do zdobycia. Inny francuski humanista, Pierre Boaystuau, pośród najznakomitszych dzieł ludzkich, w jednym szeregu wymienia Iliadę Homera i lustro Archimedesa, za pomocą którego można podpalić okręt wrogów na pełnym morzu. Gwoli sprawiedliwości trzeba odnotować, że w innym miejscu autor ten wtrąca zdanie, zgodnie z którym działom i machinom wojennym udzieliłby on nieco mniej pochwał, ponieważ przynoszą one szkody.

Współczesnych humanistów powinien zadumać fakt, że wszystkie te ciągoty kulturalne, pokojowe, związana z tym łagodność obyczajów, które dziś niektórym kojarzą się z humanizmem (pomijając nawet sto odmian rozumienia tego pojęcia, jego wieloznaczność) nie cechowały raczej tych, których dziś zwiemy humanistami renesansowymi. Co ciekawe, pomimo, że nauki humanistyczne zaczęły w pewnym momencie iść własnym, odrębnym torem, wątek dumy z techniki, z jej rozwoju, z jej siły, był u myślicieli renesansowych silny. Franciszek Bacon uważał wprost, że człowiek osiąga wielkość nie poprzez dzieła duchowe, ale poprzez postęp nauki i techniki.

Humanizm renesansowy cenił rozum, śmiało można powiedzieć, że cechował go kult rozumu. Uczucia nie były w cenie. Jeden z francuskich myślicieli tego okresu wymienia uczucia jako sposobności niższego rzędu, właściwe już „zwierzętom bezrozumnym".

W swoich zachwytach nad człowiekiem-twórcą dominowała ocena ludzkiej sprawności w osiąganiu celu. Tradycyjny humanizm nie doszedł w stopniu istotnym do refleksji etycznej nad tymi formami działań ludzkich, które zwracają się ku pozaludzkim istnieniom. Ten nurt myślenia, wywodzący się z zachwytu dla "Homo faber" trwa w gruncie rzeczy do dziś.

Jednocześnie trzeba pamiętać, że ludzka potrzeba tworzenia i przetwarzania otoczenia, budowania, konstruowania, a nawet dostosowywania otoczenia pod kątem własnych potrzeb nie jest sama w sobie niczym złym. Ważny jest sposób w jaki jest to robione, umiejętność znalezienia „złotego środka", który pozwoli na wkomponowanie ludzkich zamierzeń w otoczenie, środowisko, na uwzględnienie potrzeb życiowych innych istnień. Coraz częściej pojawiają się problemy związane z powstrzymywaniem niektórych działań i zamierzeń, albo żądania zmiany ich metody, niektórych rodzajów badań naukowych, niektórych rozwiązań technicznych i innych praktyk.

Powoli dochodzi do głosu nowa filozofia, zgodnie z którą móc i umieć coś zrobić to jeszcze nie znaczy, że warto i trzeba. Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czemu to ma służyć i czy rezultat wart jest szkód, które będą mu towarzyszyć.

W każdym razie wiara ludzkości we własne siły i możliwości nie może już opierać się na podkreślaniu jedynie zdolności produkcyjnych, zdolności wymyślaniu coraz to nowych wynalazków jako wartości samej w sobie, ale także na rezygnacji z pomysłu czy jego modyfikacji, gdy tak nakazują względy wobec ludzkich i nie tylko ludzkich interesów.


1 2 3 4 5 6 7 8 Dalej..
 See comments (2)..   


«    (Published: 11-06-2012 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Małgorzata B. Jakubiak
Doktor filozofii, autorka wielu studiów i artykułów. Autorka książki "Tadeusz Kotarbiński - filozof, nauczyciel i poeta"

 Number of texts in service: 9  Show other texts of this author
 Newest author's article: Wyjście poza krąg spraw jedynie ludzkich
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8104 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)