The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.489 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture »

Zachód a Indie historia wzajemnej fascynacji [8]
Author of this text:

W 2006 roku w Davos umizgiwano się do przedstawicieli Indii licząc na kontrakty [ 99 ]. Amerykanin Thomas Friedmann i niemiecki dziennikarz Gabor Steingart („Der Spiegel") bali się zastępów hinduskich informatyków [ 100 ].

Z jednej strony lotniska pozostają reliktami danych czasów, z drugiej dzisiejsze Indie wytwarzają 3 razy tyle stali co Brytyjczycy [ 101 ]. Offshoring amerykańskich firm informatycznych wywołany masowym zatrudnieniem tanich hinduskich pracowników w celu zażegnania „paniki roku 2001" i kryzysu w biznesie informatycznym nieco później, spowodował, że Amerykanie przenieśli do 2008 roku 2,3 mln miejsc pracy do Indii, Brytyjczycy 650 tys (trzeci są Niemcy, podczas gdy Francuzi wolą Wietnam) [ 102 ].

Na przedmieściach Bombaju powstało zachodnie w stylu miasto Mindspace, które chroni prywatna firma ochroniarska. Znajdują się tam dziś siedziby zachodnich firm jak IBM i Siemens. Hinduscy pracownicy usług informatycznych dla niepoznaki używają dziś amerykańskich słów (cookies a nie: biscuits), i uczą się amerykańskiego akcentu „dla niepoznaki" (w słuchawce Amita z biura w Bombaju przedstawia się jako Andy i wspomina o wynikach lokalnych meczy football amerykańskiego) [ 103 ]. Hinduskim informatykom często jest nieco głupio, iż odbierają pracę zachodnim kolegom, ale cieszą się, że mogą zarobić nie wyjeżdżając [ 104 ]. Hindusom długo ciężko było przełamać bramińską anty-biznesową mentalność. Nawet dziś w fabryce Philippsa w Motali, hinduscy pracownicy nie noszą uniformów [ 105 ]. Philips uważa Indie za doskonałe pole doświadczalne dla zbytu produktów przeznaczonych dla ludzi niezamożnych (Tata pracuje z kolej nad autem za 2 tys. dolarów). Wzrasta konsumpcja i liczba kredytów zaciąganych przez młodych Hindusów [ 106 ]. Starbucks (kawa powoli wypiera angielski zwyczaj picia herbaty) i Mc Donalds, gdzie kawa kosztuje tyle co obiad w indyjskiej knajpie w Bombaju są w Indiach synonimem luksusu [ 107 ]. Coraz większa jest krytyka aranżowanych małżeństw i częstsze chwalenie małżeństw z miłości. Hinduski pracują i porzucają tradycyjne stroje na rzecz bardziej praktycznych [ 108 ].

Posagi zniesione prawnie w 1961 roku, nadal są czasem wymagane (niejaka Nisha Sharma podała narzeczonego do sądu, bo bezpośrednio przed ceremonią jego rodzina zażądała posagu). W roku 2004 zanotowano 7 tys. morderstw związanych z posagami. Od dekady małżeństwa międzykastowe są czymś w miarę normalnym [ 109 ].

Tempo reform jednak w Indiach hamują biedni ludzie, którzy chętnie głosują (inaczej niż np. w USA) i dają się nabierać na populistyczne, a prowadzące donikąd obietnice niektórych polityków. Z drugiej strony jest klasa średnia, którą wygrana Thatcher i Reagan z ZSRR przekonała, że dla kapitalizmu nie ma alternatywy [ 110 ]. Jednak alternatywa pojawiła się na polu polityki i mediów. Dzisiejsze Indie znają już np. problem atomowych aspiracji Iranu nie tylko z punktu widzenia BBC i CNN, ale też z arabskiego i chińskiego, dlatego stają się odważniejsze wobec krajów Zachodu, jednocześnie Zachód, a zwłaszcza UE i USA zaczynają rozumieć, że nie istnieje coś takiego jak azjatycki punkt widzenia i dostrzegać, że np. Indie, Chiny, Indonezję i Japonie znacznie więcej dzieli niż łączy {P:111Ibidem, s. 112-115.}, choć łączy je np. niechęć do otwartego opowiadania się po stronie innych państw [ 112 ] (co w Europie jest normą, jeśli np. wziąć przykład NATO). Indie i USA rozumieją się jednak nawzajem, bo ich mieszkańcy rozumieją zgiełk demokracji. Według badań Pew Research Center Indie to najbardziej proamerykański naród świata; 71% Hindusów lubi USA. Kraje te łączy też wspólna republikańska i delikatnie anty-brytyjska tradycja [ 113 ]. Hindusi lubią jednak jak Amerykanie okazują nieco zainteresowania ich kulturze, dlatego choć Bush junior był bardziej pro indyjski niż Clinton, lubiany był bardziej ten drugi, gdyż tańczył hinduskie tańce podczas swego pobytu w Indiach, a pierwszy zamykał się w hotelach z ochraniarzami [ 114 ]. Indyjskich polityków dziwiły nagłe wyrazy sympatii ze strony amerykańskich kolegów wyrażane w 2007 roku. USA liczą najwyraźniej na to, że Indie zrównoważą nieco wpływ Chin w Azji, dlatego od niedawna popierają indyjskie programy atomowe, którym wcześniej byli niechętni [ 115 ]. Według Fareeda Zakarii Indie przypominają nieco USA z roku 1890 — państwo silne gospodarczo, ale słabe politycznie [ 116 ].

Porównania rosnącej siły Indii z rzekomo słabnącym Zachodem wg Zakarii polegają na stosowaniu przestarzałych metod statystycznych nie uwzględniających ekonomii globalnej (np. wydatki na szkolnictwo nadal się uważa za rodzaj konsumpcji, choć to inwestycja w przyszłość). Szkoły w USA po odjęciu tych patologicznych nie ustępują poziomem skandynawskim, uniwersytety są najlepsze na świecie, a inżynier w Indiach znaczy o wiele mniej niż w USA, którzy są wobec siebie jak zwykły informatyk wobec programisty [ 117 ]. Zagrożenie dla pozycji USA Zakaria widzi natomiast w strachu jaki opanował Amerykanów po atakach na wieże WTC. Wspominał USA roku 1982., do których przybył jako nastolatek, które były otwarte, przyjazne i ufne w swe możliwości (taki był i republikanin Reagan i demokrata O'Neill), choć miały wtedy sporo kłopotów, a ZSRR rósł w siłę [ 118 ], ta otwartość była największą siłą USA.

Zachodowi udało się stworzyć cywilizację o charakterze racjonalistyczno-technicznym, ale nie udało się uczynić jej uniwersalną w odbiorze ludzi innych cywilizacji, mimo stworzenia tzw. „kultury Davos" — międzynarodowej anglojęzycznej społeczności biznesmenów i specjalistów, oraz zdominowania mass mediów przez Zachód [ 119 ]. Jednak np. zachowanie j. angielskiego jako pomocniczego w Indiach (mówi nim według Samuela Huntingtona tylko ok 3 % Hindusów, chociaż wg Robyn Meredith płynnie mówi po angielsku 10 % Hindusów, a ponad połowa słabo [ 120 ]) — wbrew planom racjonalisty Nehru, nie oznacza w żadnej mierze westernizacji Indii. Sukces parlamentaryzmu i demokracji w Japonii i Indiach, tłumaczy tym, że w tych krajach rozwinął się system klasowy podobny do zachodniego, a nie westernizacją [ 121 ]. (s. 104). Do tej grupy śmiało by jednak można było doliczyć Koreę i kilka innych krajów. Słusznie Huntington prezentuje dwie wizje Zachodu, który totalnie dominuje na świecie i Zachodu upadającego. Podaje rozmaite wskaźniki mocarstwowości, m.in. to, że w 1750 roku Chiny wytwarzały ok. 1/3 światowej produkcji, Indie — ¼ a Zachód niespełna 1/5 świtowej produkcji. W 1830 Zachód już nieznacznie wyprzedzał Chiny [ 122 ], industrializacja Zachodu postępowała równocześnie z deindustrializacją Indii o czym pisał m.in. Chomsky, który oskarżał Brytyjczyków o świadomą agraryzację Indii i podawał przykład Dhaki (dzisiejszej stolicy Bangladeszu), która przeszedłszy w 1765 pod brytyjską kontrolę traciła na populacji [ 123 ]. Huntington pisze, że Azja, tj. Chiny, Indie i Japonia, nie jest już zapatrzona na Zachód, który jawi się w tych krajach jako „dekadencki", przy czym ton wypowiedzi Huntingtona jest taki, jakby się z tą opinią zgadzał. Być może pewne znaczenie ma tu fakt, że Huntington jest wiekowym amerykańskim konserwatystą przeceniającym wpływ religii na życie społeczne [ 124 ].

Mimo złych doświadczeń kolonialnych, można znaleźć i odwrotny przypadek, Hindusa, który chwali kolonializm, mowa od Dineshu D'Souza, który urodził się w Mumbaju (jego rodzice pochodzili z Goa, czyli z portugalskich Indii, stąd jego portugalskie nazwisko), ale przybył do Ameryki w wieku 17 lat (1978) w ramach programu Rotary International. Jako student pisywał artykuły do The Dartmouth Review, który był krytykowany za stronnicze podejście do czarnych i gejów. W latach 1987-1988 doradcą prezydenta Reagana. D'Souza jest republikaninem, konserwatywnym liberałem (popiera wolny rynek, lecz zwalcza liberalizm społeczny, feminizm i prawa gejów). D'Souza znany jest też z próby podjęcia obrony „dziedzictwa" kolonializmu, co wywarło szczególnie silny oddźwięk ze względu na jego hinduskie pochodzenie. Oto fragmenty z jego tekstu: Two Cheers for Colonialism [ 125 ], a właściwie z jego polskiego tłumaczenia („Podwójny toast za kolonializm") zamieszczonego na kilku polskich portalach konserwatywnych:

„...Napaść na kolonializm i jego dziedzictwo ma wiele wymiarów, ale jego rdzeniem pozostaje teoria o ciemiężeniu, bazująca na trzech założeniach: po pierwsze — kolonializm i imperializm to zło charakterystyczne dla Zachodu, które wyrządzono światu nie-zachodniemu. Po drugie — w konsekwencji procesów kolonizacyjnych Zachód wzbogacił się, natomiast kolonie doprowadzono do ubóstwa; innymi słowy: Zachód odniósł sukces kosztem kolonii. Wreszcie po trzecie: pogrobowcy kolonializmu są w gorszym położeniu niż mogli by być, gdyby kolonializm nigdy nie zaistniał … Uwagi te są sugestywne i grają na emocjach. Dzięki podkreślaniu, że Zachód zyskał dominującą pozycję poprzez ciemiężenie dostarczają one wytłumaczenia … zjawiska bez wywoływania rasowej arogancji białych. Uwalniają Trzeci Świat od winy za jego niedolę… Nie ma nic wyjątkowego w kolonialnej polityce Zachodu. Kraj, z którego pochodzę, Indie, były na przykład rządzone przez Brytyjczyków ponad dwieście lat, a wielu moich rodaków ciągle nad tym boleje. Tym, o czym jednak często zapominają, jest fakt, że przed przybyciem Brytyjczyków mieszkańcy Indii byli najeżdżani i podbijani przez Persów, Afgańczyków, Aleksandra Wielkiego, Mongołów, Arabów i Turków. Zależnie od sposobu obliczania Imperium Brytyjskie poprzedziło co najmniej 6 potęg kolonialnych, które napadały i zajmowały Indie już od czasów najdawniejszych. Co więcej: w starożytności zostały one zasiedlone przez Ariów, którzy sami przybyli z północy i ujarzmili ciemnoskóre ludy autochtoniczne. Ci, którzy identyfikują kolonializm i imperializm tylko z Zachodem, albo nie mają wyczucia historii, albo po prostu zapomnieli o imperium egipskim, perskim, macedońskim, islamskim, mongolskim, chińskim, czy też o podbojach Azteków i Inków w Amerykach. Czy Arabowie nie powinni wypłacić reparacji za zniszczenie Bizancjum i imperium Persów? Pomyślmy: a może Bizantyjczycy i Persowie muszą zapłacić potomkom ludów, które podbili? A skoro już przy tym jesteśmy: czy Arabowie nie powinni zadośćuczynić Hiszpanom za swoje 700-letnie rządy?... Zachód nie stał się bogaty i potężny poprzez ucisk kolonii. Twierdzenie o tym, że bogactwo i siła Zachodu wzrosły dzięki podbojowi innych krajów i zabieraniu ich dóbr nie ma żadnego sensu. Jak niby Zachód miałby to zrobić? U schyłku średniowiecza, powiedzmy około roku 1500, w żadnym razie nie był on najzamożniejszą czy najpotężniejszą cywilizacją. W rzeczy samej Chiny i świat arabski prześcigały Zachód w zakresie bogactw, wiedzy, odkryć, nauce oraz potencjału militarnego. Jak więc zgromadził on tak szubko wystarczającą potęgę ekonomiczną, polityczną i wojskową, dostatecznie dużą, by w wieku XIX móc być w stanie faktycznie podbić inne cywilizacje?… Jak ... wykazał historyk gospodarki, P.T. Bauer, przed nastaniem rządów Imperium Brytyjskiego na Malajach nie było drzew kauczukowych, kakaowców w Afryce Zachodniej i herbaty w Indiach. Kauczukowce Brytyjczycy przywieźli na Malaje z Ameryki Południowej. Herbatę — z Chin do Indii. Nauczyli też Afrykanów uprawy kakaowca, o którym tubylcy przedtem nawet nie słyszeli. Oczywiście żaden z tych argumentów nie stoi na przekór twierdzeniu, że gdy kolonialiści mogli eksploatować miejscowe surowce, robili to. Nie można jednak utrzymywać, że legło to u podstaw ogromnej przepaści ekonomicznej, politycznej i militarnej, jaka wytworzyła się między Zachodem i resztą świata… Powodem tego, że Zachód stał się współcześnie tak zamożny i pełni rolę przewodnią jest fakt wynalezienia przez niego trzech instytucji: nauki, demokracji i kapitalizmu. Wszystkie one bazują na uniwersalnych impulsach i aspiracjach, ale tylko w obrębie cywilizacji zachodniej wyraziły się tak wyjątkowo... Indyjskie słonie oraz włócznie Zulusów nie były w stanie wytrzymać ognia brytyjskich karabinów i dział. Kolonializm i imperializm nie stanowią przyczyny sukcesu Zachodu — są efektem tego sukcesu… Potomkowie kolonizowanych nacji mają się znacznie lepiej niż mieliby się wówczas, gdyby kolonializm nie miał miejsca. Chciałbym zilustrować to twierdzenie osobistym przykładem. Gdy byłem jeszcze chłopcem, dorastającym w Indiach, zauważyłem, że mój dziadek, który żył w czasach brytyjskiego kolonializmu, był instynktownie i notorycznie nastawiony negatywnie do białych. Nie tylko do samych Anglików, do wszystkich białych. Zdałem sobie sprawę, że nie podzielam tej niechęci. Zastanowiło mnie to: dlaczego on i ja czujemy w tak różny sposób? Odpowiedź nadeszła znacznie później, po długotrwałych, głębokich przemyśleniach i latach studiów. Była uderzająca. Powodem niezgodności naszej percepcji było to, że kolonializm okazał się nienajlepszy dla niego, ale całkiem dobry dla mnie. Innymi słowy: kolonializm szkodził tym, którzy żyli pod jego wpływem, lecz paradoksalnie dostarczył wielu korzyści ich potomkom. Konieczność przyznania tego napełnia mnie goryczą — tak, samo, jak wywoła skierowany we mnie sprzeciw wielu intelektualistów z krajów Trzeciego Świata — jest jednak faktem, że moje życie było by znacznie gorsze, gdyby Brytyjczycy nigdy nie rządzili Indiami… W rzeczywistości wszystko to, kim jestem, co robię, nawet moje najgłębsze przekonania stanowią twór światopoglądu przyniesionego do Indii przez kolonializm. Jestem pisarzem — i piszę po angielsku. Możliwość taką, podobnie jak samo jak dotarcie do szerszego gremium odbiorców, zawdzięczam Brytyjczykom. Moje zrozumienie techniki, które pozwala mi — podobnie jak wielu innym mieszkańcom Indii — lepiej funkcjonować we współczesnym świecie, jest w większości wytworem zachodniej edukacji, która dotarła do Indii wraz z Brytyjczykami. Tak więc również moja wiara w wolność słowa, samorządność, równość względem prawa, czy fundamentalne znaczenie godności istoty ludzkiej — wszystko to stanowi wytwór Cywilizacji Zachodniej. Nie sugeruję, że darowanie Indiom wszystkich tych wspaniałych rzeczy było intencją kolonialistów. Kolonializm nie zasadzał się na filantropii, był formą podboju i rządów. Brytyjczycy przybyli do Indii by nimi zarządzać, a rozwój ludności miejscowej, którą uważali za malowniczych dzikusów, nie stanowił głównego przedmiotu ich troski. Nie jest możliwym całościowy pomiar lub przegląd bólu i upokorzenia, jakie wyrządzili Brytyjczycy w czasie swojej długotrwałej okupacji. Niepojęte, że mieszkańcy Indii obracają to w kpinę. Pod koniec brytyjskiego panowania Mahatmę Ghandiego zapytano: "Jakie jest Pana zdanie na temat Cywilizacji Zachodu?". Ghandi odpowiedział: „Myślę, że to mógłby być dobry pomysł"… Niezależnie od ich podejrzanych motywów oraz złego zachowania, Brytyjczycy potrzebowali pewnej infrastruktury do efektywnego sprawowania rządów w Indiach. Budowali więc drogi, szlaki kolejowe, systemy nawadniające, a także budynki rządowe… Wszystko to doprowadza mnie do największej z korzyści, jaką Brytyjczycy dali Indiom: nauczyli je języka wolności. Raz jeszcze podkreślmy: celem rządów kolonialnych nie było stworzenie podstaw buntu. Mimowolnie uczynili to jednak dzięki otwarciu ludności indyjskiej na idee Zachodu. To on ukształtował indyjskich przywódców. Ghandi studiował w Anglii i Afryce Południowej. Nehru był wytworem Harrow i Cambridge. Rzecz jasna nie prowadziło to tylko i wyłącznie do dobrego; dla przykładu Nehru, pierwszy premier Indii po odzyskaniu niepodległości, był pod znacznym wpływem socjalizmu Fabiana — a to za sprawą nauczania Harolda Laski’ego. Rezultat był taki, że Indie przez kilka pokoleń bazowały na źle zarządzanej, socjalistycznej gospodarce. Tezą o znaczeniu zasadniczym dla moich rozważań jest jednak to, że liderzy indyjskiej niepodległości przejęli zasady, język, a nawet ze strategię wyzwalania z cywilizacji swoich ciemiężycieli... Brytyjczycy, odwołując się do uniwersalnego pojęcia praw człowieka, znieśli w pierwszej połowie XIX wieku starożytny indyjski zwyczaj sati — obyczaj rzucania żon na stosy pogrzebowe ich mężów. Nie ma powodu by wierzyć, że mieszkańcy Indii, praktykujący sati od wieków, sami doszli by do takiego wniosku. Albo wyobraźcie sobie afrykańskiego lub indyjskiego króla zgłębiającego dzieła Locke’a lub Madisona i mówiącego „Wiecie… Ci chłopcy mają rację. Powinienem zrzec się mojej władzy i pozwolić mojemu ludowi decydować o tym, czy chcą być rządzeni przeze mnie, czy może przez kogoś innego". Pomimo najszczerszych chęci jakoś tego nie widzę. Kolonializm spełnił funkcję pasa transmisyjnego, którzy przeniósł do Azji, Afryki i Ameryki Południowej błogosławieństwa Cywilizacji Zachodu… Afryka Sub-Saharyjska, która znajduje się w prawdopodobnie najgorszej sytuacji, została określona przez Sekretarza Generalnego ONZ, Kofiego Annana, mianem „koktajlu katastrof". Nie dzieje się tak z powodu długotrwałego pozostawania Afryki pod wpływami kolonialnymi, lecz dlatego, że trwały one zaledwie pół wieku. To zdecydowanie za krótko, by zachodnie instytucje mogły zapuścić korzenie. W konsekwencji narody Afryki powróciły do pewnej odmiany plemiennego barbarzyństwa... Akademia musi wyzbyć się swoich irracjonalnych uprzedzeń do kolonializmu. Poprzez wprowadzenie bardziej zrównoważonej perspektywy naukowcy mogą pomóc wykazać bezmyślność zasady reparacji, a także usprawiedliwiania terroryzmu, jako bazujących na antykolonialnych mitach. Nie oznacza to, że kolonializm sam w sobie był dobry, ale czasem złe instytucje tworzą dobre skutki. Kolonializm był — jak mniemam — surowy dla tych, którzy żyli w jego zasięgu… Być może teraz już wiecie dlaczego nie wysłałem jeszcze faktury z odszkodowaniem do Tony Blaira [ 126 ]…".


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
 See comments (8)..   


 Footnotes:
[ 99 ] F. Zakaria, Koniec hegemonii Ameryki, s.169
[ 100 ] Ibidem, s.72
[ 101 ] R. Meredith, op.cit, s. 103.
[ 102 ] Ibidem, s. 137-143
[ 103 ] Ibidem, s.150
[ 104 ] R. Meredith, op.cit, s. 153. W latach 80 ponad 75%absolwentów politechnik indyjskich wyemigrowało do USA, vide: F. Zakaria, Koniec hegemonii Ameryki, s.156.
[ 105 ] Ibidem, s.156
[ 106 ] Ibidem, s. 196
[ 107 ] Ibidem, s. 205
[ 108 ] F. Zakaria, s. 105.
[ 109 ] R. Meredith, op.cit, s. 216.
[ 110 ] F. Zakaria, Koniec hegemonii Ameryki, Nadir Warszawa 2009, s. 54.
[ 112 ] Ibidem, s.182
[ 113 ] Ibidem, s.176
[ 114 ] Ibidem,s.185 i 249
[ 115 ] Ibidem, s. 187
[ 116 ] Ibidem, s. 192
[ 117 ] 226
[ 118 ] Ibidem, s.281
[ 119 ] S. Huntington, Zderzenie cywilizacji, s. 79.
[ 120 ] R. Meredith, Chiny i Indie. Supermocarstwa XXI wieku, Nadir Warszawa 2009,s. 28.
[ 121 ] Ibidem, s.104
[ 122 ] Ibidem, s.129
[ 123 ] N. Chomsky, Rok 501. Podbój trwa, PWN, Warszawa-Poznań 1999, s. 29.
[ 124 ] S. Huntington, Zderzenie cywilizacji, s. 169.
[ 126 ] D. D'Souza, Podwójny toast za kolonializm http://prawica.net/node/20274

«    (Published: 09-08-2012 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Piotr Napierała
Urodzony w 1982r. w Poznaniu - historyk; zajmuje się myślą polityczną oświecenia i jego przeciwników i dyplomacją Francji i Anglii XVIII wieku, a także kwestiami związanymi z ustrojem państw (Niemcy, Szwecja, W. Brytania, Francja) w tej epoce.
 Private site

 Number of texts in service: 74  Show other texts of this author
 Newest author's article: Bernard-Henri Lévy American Vertigo
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8246 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)