|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Zachód a Indie historia wzajemnej fascynacji [5] Author of this text: Piotr Napierała
Z tym łagodnym rodzajem apertheidu chciał skończyć liberał, nawrócony w 1874 roku na katolicyzm (także forma sprzeciwu wobec angikańskiego
konserwatyzmu) George
Frederick Samuel Robinson, 1. markiz Ripon (1827-1909) ,
który został w 1880 roku wicekrólem Indii (od 1858 roku gubernatorzy
generalni byli też wicekrólami, co miało zrobić dobre wrażenie na
Hindusach). Jego najgłośniejszą inicjatywą był projekt ustawy (tzw. prawo
Ilberta), który m.in. pozwalał hinduskim sędziom orzekać w sprawach, gdzie
podsądnymi byli Europejczycy, to znaczy bronić oskarżonych niezależnie od
koloru ich skóry, naruszył w ten sposób bezprawie fabrykantów, które ci próbowali
maskować pod maską dumnego rasizmu. Przeciw Riponowi wystąpili z oburzeniem
fabrykanci tacy jak James Branson, zaś poparli go liberałowie tacy jak sir
Thomas Fraser z Rady do Spraw Handlu [ 49 ].
Jak markiz Ripon wrócił z Simli do Kalkuty przywitały go oklaski hindusów na
ulicach i wrogie gwizdy w siedzibie rządu. W tych dniach pełnych napięcia
Angielka o nazwisku Hume oskarżyła swego zamiatacza o gwałt (ten motyw pojawi
się potem w literaturze u Paula Scotta i E.M. Forstera), choć jak się okazało w rzeczywistości byli kochankami [ 50 ]..
Projekt Ripona nie został przyjęty przez brytyjski parlament, a jego kadencja w Indiach upłynęła w 1884 roku. Zawarto
dość kiepski kompromis, pozwalający białym poprosić o przysięgłych, z których
połowa miała być Anglikami lub np. Amerykanami. Tak rozpoczęła się
ostateczna alienacja Hindusów i Anglików, co dotknęło zwłaszcza wykształconą
warstwę Hindusów rozumiejących politykę w stylu europejskim. Ukierunkowany
na walkę o niepodległość Indyjski Kongres Narodowy powstał
właśnie 1885 roku (na początku XX wieku miała do niego dołączyć
Wszechindyjska Liga Muzułmańska).
Jeden z kolejnych wicekrólów-gubernatorów Frederick
Temple, 1. markiz Dufferin i Ava (1826-1902) w roku 1888 opublikował „Raport o kondycji klas niższych populacji Bengalu", wytykając Anglo-Hindusom
zbyt małą dbałość o poprawę życia biedoty. Dufferin postulował również
utworzenie prowincjonalnych ciał przedstawicielskich, co pokrywało się z żądaniami
Kongresu. W tym roku jego kadencja w Indiach dobiegła końca.
Kolejnym
zadrażnieniem między okupantami a wykształconymi Hindusami był tzw.
„torysowski orientalizm" (toryentalism)
innego wicekróla, którym w 1899 roku został George
Nathaniel Curzon, znany jako lord Curzon (1859-1925)
znany już podczas studiów jako człowiek bardzo zadufany w sobie. Pod
koniec XIX wieku Anglo-Hindusi często tęsknili do Anglii, którą wyobrażali
sobie tak jakby industrializacja Wysp Brytyjskich nigdy nie miała miejsca -
jako kraj dziedziców i pastorów, z kolei w Anglii Indie kojarzyły się z baśniową
orientalną krainą pełną magii i luksusowych pałaców [ 51 ]..
Lord Curzon reprezentował swym wychowaniem i sposobem myślenia stary
arystokratyczny konserwatyzm brytyjski (toryzm) i próbował w Indiach podźwignąć
czynnik arystokratyczny, który kojarzył mu się równie baśniowo i orientalnie jak królowej Wiktorii i jej poddanym
(stąd słowo: toryentalism).
Curzon nie cierpiał Simli, gdzie mawiano tylko o grze w polo, i nie znosił
hinduskiej warstwy wykształconych w naukach Zachodu (Bengali-Babus — „mędrców z Bengalu")
[ 52 ]..
Nie udało mu się wskrzesić świata radżów, co więcej nie udało mu się
zapobiec strasznej klęsce głodu i dogadać z głównodowodzącym w Indiach
lordem Kitchenerem na temat obecności wojskowych w Radzie Indii.
Rząd stanął po stronie
wojskowego i Curzon podał się do dymisji. W czasie jego urzędowania
odrestaurowano Tadź Mahal. Podobno stało się to za sprawą lady Curzon, która
zachwyciła się budynkiem podczas zachodu słońca.
Tacy
fantaści jak Curzon musieli być kamieniem obrazy dla wykształconych Hindusów,
którzy cenili sobie brytyjską naukę, wolny rynek (w czasach gdy np. USA były
protekcjonistyczne) i brytyjskie inwestycje (kopalnictwo) [ 53 ].,
dlatego indyjski gentleman wykształcony w Anglii, Gandhi popierał udział Indii w I wojnie światowej (w 1914 roku 1/3
sil imperium pochodziła z Indii) [ 54 ],
nie jest więc prawdą, że Brytyjczycy wciągali Hindusów na siłę w konflikty europejskie (zresztą dla wojny lat 1914-1918 charakterystyczny jest
zapał Niemców by uczynić z niej konflikt światowy, przez podkopywanie
interesów brytyjskich gdzie się tylko dało). Jednak już w 1919 roku
„bierny opór" Gandhiego przeistoczył się w czynny (Hinduscy nacjonaliści
uczyli się metod walki w Dublinie od IRA), w Delhi napadano na banki i odcięto
linie telefoniczne. Napadnięto też i pobito (11 kwietnia) misjonarkę
Manuelę Sherwood [ 55 ], zamieszki ostro stłumił Rex Dyer, choć politycy tacy jak Churchill potępili
jego metody.
W
latach dwudziestych przyszło pewne uspokojenie, spacyfikowano nacjonalistów,
choć coraz mniejsze było poparcie dla imperialnych rządów zarówno w Indiach
jak i w Anglii. Niechętny tym rządom sławny angielski pisarz Edward Morgan
Forster (1879-1970),
pracował w latach 1912-1913 w Indiach dla londyńskiej National Gallery. Po
wybuchu I wojny światowej Forster wstąpił do Czerwonego Krzyża i służył w Egipcie. Do Indii powrócił w 1921 roku, kiedy Indiami rządził wicekról Rufus
Daniel Isaacs, markiz Reading (który , mimo deklarowania polityki
dialogu, często używał siły w sporach z opozycją i kazał w 1922 uwięzić Gandhiego. Owocem tego drugiego pobytu Forstera w Indiach była powieść:
A Passage To India (1924), uchodząca za najlepsze dzieło
pisarza. Powieść zaczyna się
opisem miasta Chandrapur (w dzisiejszym stanie Maharasztra
na północ od Goa w Indiach Zachodnich), miasto to z bliska brudne i nędzne,
ze wzgórz, na których stały wille Anglo-Hindusów wydawało się rajskim
ogrodem, tak to bieda Indii współistniała ze zmaterializowaną orientalną
wizją [ 56 ].
Charakterystyczne w powieści Forstera jest umieszczenie pierwszej sceny w domu wykształconych indyjskich muzułmanów, którzy dają popis miejscowego
poczucia humoru, kiedy np. młody lekarz Aziz żartuje z tego, że jego pacjent
„umiera" (tj. źle się czuje) „przed śniadaniem". Trzech wykształconych
Hindusów długo rozmawia, czy przyjaźń z Anglikami jest możliwa. Jeden z nich
twierdzi, że tak, ale tylko w Anglii, bowiem w Indiach stają się szybko wyniośli,
drugi, że w ogóle nie jest możliwa, podczas gdy dr Aziz jako jedyny nie ma zdania
[ 57 ].
Od pogawędki z przyjaciółmi Aziza odrywa wezwanie od dyrektora szpitala,
majora Callendara, który nawet nie podaje przyczyny wezwania, co bardzo drażni
Aziza. Młody Hindus zarzeka się, że przed wizytą nie będzie czyścił zębów
po betelu, bo uważa, że Brytyjczycy powinni repetować hinduski zwyczaj żucia
go, jednak wstępuje do domu, by umyć
zęby, przez co (i przez problem z rowerem) spóźnia się do szpitala i denerwuje się, że Callendar nie zostawił dla niego żadnej notki. Forster opisuje
Callendara jako człowieka widzącego w Azizie ucieleśnienie „braku
wytrwałości i charakteru", który jednak po kryjomu ma o nim dobre mniemanie
jako o lekarzu, jednak nie daje mu operować starej Angielki, która zmarła po
operacji i skrycie żałuje, że nie dał mu przeprowadzić operacji. Tak to
ukryty rasizm i uprzedzenia działają na niekorzyść samej rasy panującej
[ 58 ].
Aziz, o czym możemy się wielokrotnie przekonać, jest bardzo przywiązany do islamu i do tradycji Mogołów. Dlatego lubi brytyjską bogobojną staruszkę panią
Moore, matkę urzędnika kolonialnego Ronny’ego, która potrafi zdaniem Aziza
zachować się w meczecie. Aziz zauważa, że pani Moore traktuje go uprzejmie
ponieważ jest w Indiach od niedawna, inaczej przejęłaby maniery wyniosłej
wobec autochtonów pani Turton, lub Ronny’ego (który jest przepracowanym urzędnikiem
nie widzącym sensu w przyjaźnieniu się z tubylcami). O tym jak ta wyniosłość
wygląda czytamy dalej, gdy w klubie Ronny wypytuje matkę o spotkanie z Hindusem (Azizem) w meczecie. Z toku jej opowiadania wnioskuje, że musiał to
być któryś a angielskich lekarzy, lecz gdy matka wspomina, że spotkany
lekarz mówił, że nie może wejść z nią do klubu, orientuje się, że chodzi o Aziza. Ma do matki ukryty żal, że „nie dała do zrozumienia intonacją głosu
że mówi o Hindusie", ale takie „umiejętności" mają tylko
Anglo-Hindusi. Ronny uważa także, że „nic nie jest prywatne w Indiach", i niemal przesłuchuje matkę wypytując o szczegóły rozmowy z Azizem
[ 59 ].
Klasa
zeuropeizowanych Hindusów wyraźnie denerwuje powieściowych kolonistów-"orientalistów".
Na przykład pani Turton staje się bardziej wyniosła, gdy orientuje się, że
zaproszone przez nią hinduskie arystokratki znają Paryż i paryską modę nie
gorzej niż ona [ 60 ].
Opisując
myśli Aziza, Forster kładzie nacisk na jego uwielbienie wspaniałomyślności.
Ten sceptyczny wobec Brytyjczyków młody Hindus o umiarkowanie
nacjonalistycznych poglądach od razu zapałał sympatią do doktora Fieldinga
prowadzącego miejscową szkołę, gdy ten zaprosił go do siebie nie czyniąc
przy tym żadnych wyrzutów, że Aziz zapomniał przyjść poprzednio
[ 61 ]].
Nic bowiem tak nie denerwuje Aziza u Brytyjczyków jak zła wola, oschłość i formalizm [ 62 ].
Fielding, będący drugim z głównych bohaterów powieści jest jednak
indywidualistą niezbyt mile widzianym przez takich ludzi jak Ronny czy pani
Turton, którzy zarzucali mu, iż nie nadskakuje angielskim paniom. Forster wyraźnie
twierdzi, że kobiety angielskie, być może wskutek przesadzonych opowieści o gwałtach w roku 1857, miały do Hindusów jeszcze
więcej dystansu niż ich mężowie, że uważały ich za dzikusów i bały się
ich, oraz, że nie sposób było w Brytyjskich Indiach czasów jego wizyty
przyjaźnić się jednocześnie z kobietami angielskimi i Hindusami, gdyż te
same panie, które w Anglii były samodzielnymi feministkami, w Indiach stale
domagały się męskiej atencji i tysiąca drobnych grzecznostek, dlatego też
Aziza tak zdziwiło normalne zachowanie pani Moore, która nie traktowała go
jak powietrze. Fielding nie miał rasowych przesądów, innych zresztą też
jako liberał i ateista. Przed wyjazdem do Indii postanowił „traktować
Hindusa, jakby był Włochem", bo oba półwyspy; apeniński i indyjski wydawały
mu się w jakiś sposób podobne. Fielding naraził się też Anglo-Hindusom
kiedy stwierdził w rozmowie żartem, że rasa biała jest tak naprawdę różowo-szara
(z równą słusznością Forster w innym miejscu zauważa, że rasa
„czarna" jest tak naprawdę kawowa), lecz dla otoczenia Fieldinga „biała
rasa" oznaczała dumę z bycia ludźmi Zachodu, a jego żart skazywał go na
opinię ignoranta, a nawet zdrajcy brytyjskiej sprawy w Indiach [ 63 ].
Zabawne, że pani Turton krytykując go w innej scenie mówiła, że nie jest on pakka
-"ideałem", kobieta uprzedzona do hindusów używała hinduskiego
określenia, dla zaznaczenia, że Fielding nie jest prawdziwym Anglo-Hindusem.
Podobnie drażliwy był Aziz, który żart Fieldinga z postimpresjonizmu
zrozumiał początkowo jako żart z tego, że „głupi Hindus nie może
przecież nic wiedzieć o postimpresjonizmie" [ 64 ].
Rozmawiając z Fieldingiem, który skarżył się, że trzeba nosić kołnierzyki,
Aziz wyjaśniał, że nosząc garnitur zamiast fezu jadąc rowerem zmniejszał
do minimum szanse reprymendy ze strony policjanta, który widział, że rower
ma zepsute światła (miał też niesprawne hamulce). Aziz pożyczył
Fieldingowi, ze szczerej sympatii, swą jedyną szpilkę do kołnierzyka, nie mówiąc,
że nie ma innej. Gdy Ronny zauważył rozlatujący się kołnierzyk przypisał
to skłonności Hindusów do demonstracyjnego lekceważenia szczegółów
[ 65 ].
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 Dalej..
Footnotes: [ 56 ] EM. Forster, Droga do Indii, Atext
Gdańsk 1993, s. 5-7. [ 62 ] W innej scenie Aziz wyjaśnia dwóm Angielkom, ze hindusi są z natury
bardzo bezceremonialni, vide: Ibidem, s. 77. « (Published: 09-08-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 8246 |
|